Proszę o radę

Problemy z partnerami.

Postprzez Bibi » 17 paź 2007, o 19:53

Ola23 twój wpis przemówił i do mnie, choć mam problem innego rodzaju niż Iwox. Dzięki!
Iwox - trzymaj się i pamiętaj - w żadnym wypadku nie jest to Twoja wina!!!
Bibi
 
Posty: 61
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 19:04

Postprzez iwox » 17 paź 2007, o 21:37

Mahika! Pewnie masz rację w tym co napisałaś. Nie potrafię sama sobie odpowiedzieć na pytanie Czy będę umiała z tym żyć? Nie wiem, chociaż na dzień dzisiejszy skłaniam się ku temu, że jednak tak. A pomogłaby mi w tym jego miłość, zapewnienie o uczuciu, żal za to co zrobił. Jest to moja wizja. Przecież ludzie żyją ze sobą po takich przeżyciach. Niestety nie bardzo wiem jak żyją, ale przecież nie schodzą się z musu, itp. Mam naprawdę mętlik w głowie. Nie wiem jak żyć. Ta moja nadzieja dodaje mi sił i chęci do życia. Nie chcę dopusczać do siebie myśli, że on nie wróci. Żyję złudzeniami, ale być może w między czasie coś się we mnie zmieni, inaczej spojrzę na tę całą sytuację, będę silniejsza.Pozdrawiam wszystkich
iwox
 
Posty: 59
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:02

Postprzez mahika » 17 paź 2007, o 21:42

Powiem Ci jak ja żyję. Ciągły brak zaufania, podejżenia, strach ze znowu coś takiego sie zdarzy. Już 1,5 roku i mi nie mija.
Mam nadzieję z Wam się uda jeśli kiedyś będziecie razem to wszystko poukładac, ja emocjonalnie wymiękam.
Masz racje, zapewnienia o miłości i żal za to co zrobił pomaga, na chwilę ale pomaga...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez iwox » 17 paź 2007, o 21:56

Być może jest tak, że teraz dla mnie priorytetem jest to by wrócił, a nie zdaję sobie sprawy jak życie po powrocie będzie wygladało. Ale chciałabym się przekonać. Dodatkowo, może to idiotyczne, ale chciałabym wygrać z NIĄ. Pokazać jej, ze nie jestem kobietą którą bezpowrotnie się zostawia, że jednak okazałam się lepszą od niej. Nie wiem z czego taka chęć się bierze, czy z chęci udowodnienia sobie, że nie jestem taka najgorsza. W tej chwili czuję się naprawdę fatalnie jako kobieta, żona. Mam 36 lat i kompletnie nie mam ochoty rozpoczynać życia na nowo, z kimś innym.
Mahika! Czy szukaliście jakiejś fachowej pomocy?
iwox
 
Posty: 59
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:02

Postprzez mahika » 17 paź 2007, o 22:15

nie szukaliśmy :oops:
nawet o tym nie myślalam.... :oops:
Masz rację. ja w wieku 27 lat nie chcę zaczynać nowego życia z kimś innym, mały starz bo 4 letni, nie mamy dzieci i wspólnych zobowiazań a ja nie chcę nikogo innego.
Wcale Ci się ne dziwię.
Mam nadzieję że wygrasz z tą *** (!!!) to naturalne że masz taką potrzebę.
i faktycznie istnieją jeszcze terapie dla małżeństw.
To naprawde może się poukładać, tylko nie daj mu odczuć ze nic się nie zmieniło (no prawie) tylko ma dodatek do zycia w postaci ***.

Nie wiem jak inni sądzą, bo zadalaś pytanie "czy ne zadużo go w Twoim życiu". Uważam, że za dużo.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Biedrona » 18 paź 2007, o 03:45

Iwox,
wiesz, wydaje mi sie, ze jego zachowanie typowe jest dla tzw. psa ogrodnika.... nie chce Cie stracic - poczucia bezpieczenstwa oraz tego, ze zawsze moze wrocic, bo czekasz na niego z wyciagnietymi ramionami. uprawia wiec ogrodek, stara sie, rzuca ochlapami od czasu do czasu.
z drugiej strony - zastanow sie nad inna kwestia - to, ze akceptujesz taki uklad sklania go do tego by nic z tym nie robil. jemu jest wygodnie, zona zgodzila sie na kochanke, czeka cierpliwie - wiec po co cokolwiek zmieniac? ciagniemy ile sie da.
czy myslisz, ze wygrasz te wojne cierpliwoscia i miloscia?
chcialabym, aby tak bylo, ale to zdarza sie tylko w bajkach o krolewiczu....
sciskam Cie mocno
:serce2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 07:59

iwox napisał(a):Odrabia z synem lekcje, ok. Dba o ogród, sad, drzewa, kosi trawę, naprawia mi samochód, zmienia żarówki, ostatnio kupił nawet ozdobne kaczki do stawu, rzekomo dla syna (syn ma 9 lat). Wszystko fajnie; pomaga mi i dzieciom bo sama nie dałabym sobie rady z utrzymaniem ogromnego domu i prawie hektara działki, gdzie ciągle jest coś do roboty. Ale czy tak będzie już zawsze? Czy są to jego wyrzuty sumienia, czy resztki odpowiedzialności?

Cześć Iwox;)

Tak myślę sobie, że jego jakaś cząstka jest w tym Waszym domu, w Tobie, w dzieciach, w Waszym udanym życiu i nie uda mu się jej wyprowadzić, choćby nawet chciał... inna cząstka tkwi przy kobiecie poznanej ledwo co. Jedna część odpowiedzialna, na pewno tęskniąca za tym spokojem domowym i poukładanym życiu... druga porwana jakaś namiętnością i fascynacją.

Trzeba czasu, aby mu się wyraźnie określiło... ciężko, wiem. Trzymaj się :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez iwox » 18 paź 2007, o 20:00

---------- 15:51 18.10.2007 ----------

Ponownie wszystkim bardzo dziękuję i oczywiście gorąco wszystkich witam! Wasze opinie i rady dają mi dużo do myślenia. Przede wszystkim pragnę zaznaczyć, że to nie jest tak do końca, że czekam na męża z owartymi ramionami. Bardzo tego chcę, owszem, ale po tym co zrobił będzie musiał naprawdę mocno się postarać, bym oficjalnie zgodziła się na jego powrót. I to ja wyznaczę zasady naszego wspólnego dalszego życia. O ile oczywiscie w ogóle taka sytuacja nastąpi. Zdaję sobie sprawę, ile łez, bólu to wszystko mnie kosztowało i kosztuje. Z pewnością nie padnę na kolana błagając o jego powrót. To musi być jego swiadoma decyzja i 200% pewność. A ja wyczuję najdrobniejsze niezdecydowanie, itp, tak ja wyczułam, ze w jego życiu jest inna kobieta. Zobaczymy jak to się ułoży. Oby faktycznie taki scenariusz się sprawdził. Dzięki za Wasze wsparcie i trzymanie kciuków. Czytam też Wasze posty i wiem, że każda/każdy z Was ma swoje mniej lub bardziej podobne problemy i również jestem sercem z Wami i życzę, by wszystko ułozyło się po Waszej myśli. Pozdrawiam

---------- 20:00 ----------

:( :( :( No i moje plany, piękne wizje szlag trafił.... Rozmawiałam dziś z mężem. Twierdzi, ze mnie kocha, szanuje, docenia, ale ją kocha również, ona jest w stosunku do niego bardzo w porządku, i tak bardzo jego kocha, okazuje to, itp.Ble, ble. Nie mogłam powstrzymać łeż, ten żal przeokropny jest tak silny, że nie mogę sobie poradzić. Kocham i nienawidzę jednoczesnie. Za to co ze mną robi. Prosze napiszcie czy można się aż tak zakochać, aż tak kochać po 3 miesiącach znajomości??? Przekreślić wszystko. Czy jest to poprostu ucieczka od codziennej nudy. Boże!!!! Ja chyba tego nie zniosę. Tak bardzo boli... Czuję się beznadziejna w tej swojej rozpaczy...... i żadnego światełka w tunelu.
iwox
 
Posty: 59
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:02

Postprzez Pytajaca » 18 paź 2007, o 20:47

Iwox, spokojnie,przytulam Cie,wychlip sie porzadnie!!

Przepraszam, ale musze - co za beznadziejny przypadek z tego Twojego partnera! Sadze, ze dopoki tamta mu nie zajdzie za skore - nie zrezygnuje z niej tak latwo. I Ty nie rywalizuj juz, tylko po prostu spokojnie postaw ultimatum - albo ona albo ja. Sluchaj, jemu naprawde wygodnie lawiroac miedzy dwoma osobami, ktore "kocha". Czy to aby na pewno jes tmilosc? Co, u diaska, dzieje sei z tymi facetami, ze tak pokretnie, podstepnie i obludnie czuja milosc? Miloscjest energia, ktora nie rani i ktora szanuje czlowieka, a jesli kocha jednego to z szacunkiem zegna sie z drugim partnerem! Ja chyba juz czegos nie rozumiem, albo ten swiat calkiem zwariowal. Sadze, ze ciagle "wybaczanie" i przyzwalanie na zycie w trojke jest wygodne dla mezczyzn, zgodne z ich natura, ale niekoniecznie z nasza...

Iwox, wiem, ze to ciezkie, ale ja na twoim miejscu bym sie wstepnie wycofala uczuciowo (wiem, to trudne, ale mozna chociaz "poudawac") bedac jak najbardziej uprzejma i "normalna", le nie "poswiecajaca" sie kobieta. Zadbaj o siebie, wychodz z kolegami, znikaj na dluzej, a moze w koncu ten zblakany rycerz zobaczy,kogo traci. Jesli zas nie zobaczy - no to moja droga trzeba sie przygotowac na ostrzejsze oreze - wycofanie sie ze zwiazku. Nie oznacza to kapitulacji, ale poki co- jesli on ja kocha bardziej niz Ciebie - i tak nic nie wskorasz. A sama bedziesz tylko cierpiec.

Wiesz co - wkurzylam sie po tym Twoim poscie na takich gosci - precz obludnikom! (przepraszam, ze tak ostro) - nie dosc, ze rani i wie, ze rani to sobie przesuwa coraz dalej granice Twej tolerancji, nauzywajac Twego uczucia...Co za bezuczuciowosc...Jesli sie "zagubil" - pozwol mu odnalezc droge samemu, nie pros i nie placz, i czekaj, co zrobi, po prostu obserwuj.

Trzymam za Was kciuki - jesli go jeszcze bedziesz chciala :)
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 20:53

iwox napisał(a):Prosze napiszcie czy można się aż tak zakochać, aż tak kochać po 3 miesiącach znajomości??? Przekreślić wszystko. Czy jest to poprostu ucieczka od codziennej nudy. Boże!!!! Ja chyba tego nie zniosę. Tak bardzo boli... Czuję się beznadziejna w tej swojej rozpaczy...... i żadnego światełka w tunelu.

Mnie zakochanie łączy się z fascynacją, zauroczeniem i tymi motylkami, co to latają jak oszalałe... natomiast kochanie to już dalej, silniej, wierniej, mocniej - to już miłość w jej wszystkich odcieniach i oczekiwaniach. I z Twojej historii Iwox wychodzi mi, że Twój mąż się po prostu zakochał... miłością jednak tego nie nazwałabym. Być może się to jakoś przemieni w tę prawdziwą, być może nie ucieknie od niej za jakiś czas, kiedy różowe okularki opadną - trudno przewidzieć.

Czytałam jakąś taką opowieść, w której facet odszedł od rodziny. I po latach zapytany, czy rzeczywiście ma tę pełnię szczęścia, jakiego oczekiwał... czy jest jak w raju. A on powiedział, że owszem, jak w raju... gdyby nie ten czarny wielki kamień, który ciągle leży w tym jego rajskim ogrodzie.

Światełko będzie... jak po nocy dzień - tylko je do siebie dopuszczaj. Ściskam
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez iwox » 19 paź 2007, o 12:07

Mam dziś świetne podejście do sprawy, oby jak najdłużej się utrzymało. Wczoraj wylałam morze łez, budziłam się w nocy z tym okropnym uczuciem niemocy, żalu i... Dziś jestem w pracy, wyglądam koszmarnie (niestety, efekty przepłakanej nocy), ale jest we mnie zlość na siebie samą, że daję się tak traktować. Dość!!!!!!!!!!!!. Postanowiłam sobie nie wylać już żadnej łzy z jego powodu. To skończony drań i podły człowiek. Będę żyć dla siebie i dzieci. Już zaplanowałam , ze w tygodniu pójdę na koncert, że w przyszłą sobotę wyjdę z dwiema koleżankami na imprezę. A on? Niech sobie kocha ją i mnie jednocześnie. Jego sprawa. Ja muszę się odciąć od niego i żyć; i tak własnie mam zamiar robić. Czy sił mi starczy? Nie wiem. ale będę się starała.
Pozdrawiam Iwox
iwox
 
Posty: 59
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:02

Postprzez ramona » 19 paź 2007, o 12:21

I bardzo dobrze :oklaski: Oby dalej takie podejscie do sprawy. Bo przeciez nie jestes odpowiedzialna za jego zachowanie i uczucia. I chocbys stanela na glowie nie zmienisz jego, co najwyzej mozesz zmienic jakosc swojego zycia.
Ciesze sie, ze doszlas do takich wnioskow. Pewnie nie raz sie zlamiesz, ale walcz o siebie! To Twoje zycie Iwonko! :serce:
Avatar użytkownika
ramona
 
Posty: 278
Dołączył(a): 14 maja 2007, o 15:35

Postprzez agik » 19 paź 2007, o 16:03

Mnie równiez bardzo cieszy, zmiana Twojego nastawienia.
Co więcej uważam, ze jest ono skuteczniejsze.
Czekając na decyzje i łaske w sumie Twojego meża nie zmuszasz go dokonania trudnych wyborów- dla niego sytuacja jest komfortowa.
Ale...łatwo powiedzieć- trudno wykonać :(
Bo, o ile łatwiej jest przedsiewziac kroki w celu Twojego unikania męża, o tyle z dziecmi sparawa nie jest taka oczywista.
Nie wiem- moze wychodź z domu, kiedy on przychodzi do dzieci?
Może nie pozwól mu sie zajmowac domem? (nie wiem, jaka jest Twoja sytuacja finansowa... chodzi mi o to, czy stać Cie na zapłacenie komus za skoszenie trawnika. Albo lepszy pomysł- jakis uczynny kolega. Albo niech mąż wykona bezosobowy przelew, zebyś mogła zapłacic komus, kto zajmie sie jego obowiazkami.
Kurde, musi do niego dotrzec, że nie mozna trzymac dwóch sikorek za ogon.
Niech wybiera.
A do tej pory mu tego nie ułatwiałaś...

Trzymaj się. Nie płacz, nie proś, nie czekaj. Zycie ucieka, nikt Ci nie odda tych chwil, kiedy płaczesz i nie chce Ci się zyc.
Możliwe, ze mąż wroci, ale równie dobrze może nie wrócić.
O tym myśl! że jednak nie wróci i musisz żyć bez niego. Musisz!!!
I wtedy, kiedy jednak wróci... wróci do innej Ciebie. O ile jeszcze będziesz wtedy tego chciała...

Trzymam kciuki!
Poradzisz sobie NA PEWNO.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Pytajaca » 19 paź 2007, o 21:41

Agik - ;)podobnie widze rozumiemy kwestie zwiazkow :)

Iwox! Nie no!.... Z takim nastawieiem Ty po prostu nie mozesz byc nieszczesliwa! Nie znaczy, ze sie nie zlamiesz jeszcze po drodze, okazaesz slabosc lub chec akceptacji "jego warunkow", ale jesli juz zdecydowalas sie na te droge - to obojetnie - czybez niego czy z nim - dla Siebie i Dzieci bedziesz juz na pewno!

Gratuluje Ci dzis serdecznie! I dla Ciebie :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 19 paź 2007, o 23:11

Ho ho ho :D :D :D No super :!:

iwox napisał(a):Czy sił mi starczy? Nie wiem. ale będę się starała.

Jakby co... to pomożemy. Trzymaj się ciepło i otul szalem... zimno idzie. Ściskam bardzo;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 571 gości

cron