przez Sarah_li » 25 lis 2010, o 13:25
Swieta malej Sary, to rowniez lezenie pod choinka i przegladanie sie w bombce. Ale przedewszystkim to czas dla najblizszych. To spacer przed kolacja Wigilijna, prawie zawsze sanki i skoki w zaspy a potem ze zmrozonym nochem wracalismy biegiem do domu, zeby podzielic sie oplatkiem. Po oplatku i kolacji "Mikolaj" stawial prezenty za drzwiami. Odrobina smutku, wszyscy dostawali tylko mama nie..... wtedy mala Sara pakowala cokolwiek w kolorowy papier i krzyczala mamo mamo, Mikolaj przyniosl tez dla ciebie prezent. No a po wszytskim niecierpliwe czekanie do 24tej zeby ze smakiem zjesc kanapke z baleronem ktory byl naprawde wyjatkowy.
Swieta duzej Sary to inna historia. Nieraz jest fajnie, nieraz wolalabym przespac caly ten okres. Zgielk. Gonitwa, z jednego domu do drugiedo, jedni niezadowoleni ze juz wychodzimy inni niezadowolenie ze za pozno przyszlismy. Ludzie zamiast cieszyc sie ze spotkania narzekaja, na polityke, na kolejki w sklepach na ceny.... No i jedzenie jedzenie jedzenie... jako dziecko mozna bylo spokojnie nie jesc wszystkiego, teraz nie zjesc czegos to jak bardzo mocno kogos urazic.... wiec jem... cierpie i jem.
Ostatni pare lat troszeczke sie zmienilo, bo i tez moja sytuacja sie zmienila. Ale swieta chyba nigdy nie beda takie jak swieta malej Sary. Beztroskie, radosne, uroczyste.