przez Silvi_89 » 24 lis 2010, o 18:27
6) Nie zachowuję się jak bluszcz. Na samym początku dał mi do zrozumienia, że nie chce, aby tak było. Rzadko kiedy do niego piszę smsy (wynik też tego, że on nie pisał. nie chcę robić czegoś, o dla niego miłym nie będzie), dzwonię raz na kilka dni i rozmawiamy kilka minut. Zawsze mu pozwalam wyjść na męskie piwo np. z meczem w tle, ale nie lubię, gdy chce gdzieś wyjść na piwo z kolegami, a dla mnie w tym tyogodniu wcale nie miał czasu. Jednak nie robię mu awantur. Zaczęłam tak często gryźć się w wargę, aby nie myślał o mnie jak o bluszczu, że po prostu w ten sposób też doprowadziłam do tego, iż to nie jest żaden związek.
Z drugiej strony: On często nie ma czasu wyjść na imprezy z moimi znajomymi, więc nie robił mi problemów, gdy wychodziłam sama. Jednak po jakimś czasie dochodziło do sytuacji, gdy moi znajomi ze zdziwieniem odkrywali, że się w ogóle zz kimś spotykam.
Nie wymagam od niego prawie niczego, czego chcą kobiety-bluszcze. Jednak w tym momencie utraciłam też jego szacunek... Po naszej rozmowie z dnia wczorajszego jestem zdecydowana na to, aby go opuścić. Muszę tylko jeszcze po 1. zebrać siły, po 2. zmusić go do spotkania...
Swoją drogą może nie będę musiała. Od wczoraj się do mnie nie odzywa (wypomniałam mu, że mnie nie odwiedza w moim mieszkaniu. w końcu się zdenerwował i przerwał rozmowę bardzo niemiłymi i ciężkimi dla mnie słowami... Jako, iż rozmowę prowadziliśmy [niestety, ale innej możliwości nie było] przez gg, to te słowa raczej były przemyślane, a nie rzucone ot tak).
Wiem, że jestem w stanie zbudować zdrowy związek, jednak będę musiała jakiś czas odpocząć po tym.