żona zatraca się w wierze,a ja nie wiem co robić

Problemy z partnerami.

Postprzez Cacanka » 18 lis 2010, o 18:01

Unek, masz tu wielu życzliwych Ci ludzi

Trzymaj się, pozdrawiam i myślę o Tobie ciepło :kotek:
Avatar użytkownika
Cacanka
 
Posty: 158
Dołączył(a): 30 paź 2009, o 10:48

Postprzez Orm Embar » 19 lis 2010, o 23:36

Siema Unek,

Uuuuu... to Twoja kobita pewnie klasyczny przykład DDA (=Dorosłego Dziecka Akoholika). Na szczęście to się leczy. :-)

Postawię Ci jednak prowokacyjnie inne pytanie: czy pozwoliłbyś Twojej kobiecie na SENSOWNĄ aktywność w tej wspólnocie religijnej? Aktywność uwzględniającą potrzeby Twoje i całej waszej rodziny, ale jednak pozwalającą Twojej żonie na wyjście poza Wasz dom i samodzielne szukanie własnych dróg rozwoju?

Nie pomyśl, że "staję po jej stronie". W żadnym wypadku!!! Po prostu jak się Ciebie czyta, nie wiem jak inni - niech się wypowiedzą - ale dla mnie czasami piszesz tak, jakby Twoja noga powiedziała Ci, że zamierza żyć własnym życie. Rozumiesz o co mi chodzi? Nie masz poczucia, że przeżywasz to trochę tak, jakby bomba atomowa spadła na pół Polski? Rozumiem w pełni, że na Twoje życie spadła bomba atomowa, ale ... mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.

Jeśli nie wyraziłem się jasno, daj znaka, żebym wyrażał się jaśniej... natychmiast opiszę o co mi chodzi... :P

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez pszyklejony » 20 lis 2010, o 00:05

"sex raz na trzy dni starczy"
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez ewka » 20 lis 2010, o 11:47

unek10 napisał(a):Musiałem to z siebie wywalić i przykro mówić ale pojechałem ostro i nie żałuje.

Czasami trzeba ostro. Jeśli się przesadnie zatraciła - to taki trochę zimny prysznic. Na przemyślenie. Bo przeginanie zdrowe nie jest.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez unek10 » 20 lis 2010, o 12:20

---------- 11:10 20.11.2010 ----------

witam .Orm Embar ja już jej pozwoliłem działac,bo wiem że chce być aktywna i pomagać ludzim.Sam uczestniczyłem w paru przedsiewzieciach i by bylo ok gdyby nie to,że bylem tam potrzebny jako przystawka,lub 80kg mięśni bądz wspolsponsor,czuje żal bo zapomniała mnie nawet przedstawić ludzim i na dobrą sprawe przy jej boku stal facet" nie wiadomo kto."Zrobiles swoje -ja jeszcze zostane ty mozesz iśc do domu -jesteś wolny.Nie tak wyobrażałem sobie wspolne działania.Tym bardziej że malżenstwo nasze działało zawsze w układzie Ja i Ty wspolnie za obopolna zgoda.Stąd moja frustracja.Ja w domu robie wszystko prócz właczania pralki(dosłownie) więc mam nerwa gdy mowi że jestem zwykłym samcem.Czuje sie w pewnym sensie porzucony dla nowej idei,dlatego tez wycofałem sie z tej działalności,bo widze w niej konkurencje dla mojego jestestwa.Osobnym problemem jest fascynacja (tak myslę )proboszczem i jego teologiczna wiedzą,gośc jest wg mnie jej guru.Ja bym zbudowal mu pomnik bo jest wielki i ma w sobie haryzmę i wielka energię(jest nowy w parafii i zaprowadza nowoczesne porzadki co przyciaga mlodych),a z drugiej strony rozszarpal bym go na strzepy za namieszanie mojej kobiecie w glowie i to jest sedno sprawy.Ciąg do wiary w tej postaci ktory jest,dla 18 latki pewnie skończyl by sie habitem.Zeby bylo jasne rozmawiam o tym otwarcie,i mowie co mysle żonie bez ogrodek.A wracajac do działalnosci-może działac byle bez szkody dla rodziny,przymuszania corki wbrew jej woli no i stracila mnie jako pomoc bo mam gigantycznego focha na sposob w jaki zostałem potraktowany i mimo namawiania(bal mikołajkowy dla dzieciakow,koferencja o tym jak pracowac z młodzeżą,wigilia dla biednych)cholera pomógłbym ale nastawienie moje jest tak negatywne że szok.Chce nauczyć się żyć bez zazdrości ktora we mnie kiełkuje.Moj problem to obawa przed radykalizacja poglądow mojej panny(juz jest konserwą)ja chce żyć więcej świecko.Ciocia ma urodziny,goście sie bawią i nagle,słuchajcie skocze na rożaniec,konsternacja impra zamarla,wuj zmartwiał,ciocia powiedziala z bogiem wrociła po1.5 godzinie no i po imprezie.Historia oryginalna z życia rodziny mojej żony.A pominąłem jeszcze że zanim wyszła zaproponowła wspólną wyciećzke do kosciola.JA TAK NIE CHCE .pozdro unek

---------- 11:20 ----------

Sorki ale dodam jeszcze że" skecze" z ciocią mogły by zapełnic niezłą książke i ja to wszystko widziałem.Kto rozsądny wystawi sie na próbe-ja nie, dmucham na zimne połowe życia mam za sobą dość dostałem po łbie żeby nie widziec że kroi sie cos powazniejszego.Zal mi tylko wujka żony nie wiem jak to zrobił ale przetrwał i też znim będe gadal.A ciocia się uspokoiła trwało to z 10lat papatki wszystkim
unek10
 
Posty: 13
Dołączył(a): 9 lis 2010, o 22:39
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez Sansevieria » 20 lis 2010, o 18:40

Jak tak piszesz o tym, co sie dzieje z Twoją żoną, to mam wrażenie, że trochę ona jest jak dziecko, co dostało nowa grę komputerową i za nic nie może się od niej oderwać. Sama gra jako taka to ok, ale nie w takich dawkach i takiej formie. Nie dziwię się, że czujesz tchnienie sekciarstwa oraz zazdrość. Mnie się jednak zdaje, że raczej ten nowy proboszcz jest charyzmatyczny i zapał z niego aż bucha, potrafi porwać i pokazć ludziom, że wiara katolicka jest ciekawa itd. natomiast, jakby nie wnikał w wystarczającym stopniu w skutki swojej działalności duszpasterskiej. Ludzie przychodzą, chcą i sa pełni zapału, on się cieszy, a efekty uboczne mogą mu nawet do głowy nie przychodzić. Poza tym jeśli w dotychczas nudnej parafii pojawi się ktoś aktywny ludzie potrafią silnie emocjonalnie reagować na fakt pojawienia się wspólnoty, która nie jest pustym slowem, i wzajem się nakręcają też. To po prostu jest euforyzujące na kilku poziomach.
Ale na pewno uczestniczenie w jakichkolwiek działaniach czy modlitewnych czy charytatywnych nie powinno rozbijać zycia rodzinnego. To jest u Was ewidentny efekt uboczny i całkowicie niepożądany.
Bardzo jestem ciekawa Twojej rozmowy z tym proboszczem. Mam cichą nadzieję na "wariant optymistyczny". Zdarza sie, że po uzyskaniu informacji o tym, w jaki sposób oddziaływuje tak silne zaangażowanie jednego z małżonków na życie rodzinne, taki nazwijmy to "lider" poczuwa się do współpracy, na następnym wykładzie bierze na warsztat na przykład relacje małżeńskie i sprawa w miarę gładko zmierza ku optymalnemu rozwiązaniu. O wariancie pesymistycznym na razie lepiej chyba nie myśleć.
Jesli dodatkowo w rodzinie był już przypadek takiego swoistego "odlotu" i to dziesięcioletniego, to ja się nie dziwię, że masz nerwicową reakcję. Wiesz, jak to może wyglądac i wiesz, czego się obawiasz.
Co do radykalizmu poglądów to pozwolę sobie zauważyć, że katolicyzm jest miejscami radykalny nad wyraz. Może warto, żebyś odróżnił to, co jest po prostu nakazane w ten czy inny sposób (mniej lub bardziej radykalnie) od ewentualnych "nadmiarów" w wykonaniu czy tego proboszcza, czy Twojej żony. Żeby nie dochodziło do sporów jałowych powiedzmy o stosunek do aborcji.
Wychodzenie "na różaniec" w trakcie urodzinowego spotkania rodzinnego to ewidentnie pachnie zachowaniami neofitki. Najzwyczajniej w świecie. Ludzie zwyczajnie potrzebujący więcej modlitwy wspólnotowej potrafią sobie to poukładac w sposób zbytnio nie kolidujący z życiem rodzinnym czy towarzyskim. Oczywiście są czasem konieczne kompromisy, ale raczej to występują na poziomie "Nie idę na urodziny kuzyna w Wielki Piątek" niż na poziomie wybiegania z urodzin na różaniec z sugestią żeby wszyscy poszli też. Najlepiej to jeśli komuś o takiej potrzebie, realizowanej pod haslem "Bóg jest najważniejszy" (akurat Bogu na rozwalaniu życia rodzinnego na pewno nie zależy) pewne rzeczy wytłumaczy ktoś z jednej strony przytomny i poukładany a z drugiej taki, co może stanowić dla żony autorytet w sprawach wiary i religijności. Jesli tej ciotce już przeszło to może ona?
Pozdrawiam z nadzieją, że będzie dobrze. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez caterpillar » 20 lis 2010, o 19:01

Caterpillar, po prostu są też mądrzy księża oraz "przykościelni" Praktyczne określenie, mogę podłapać?


normalnie zaczne kasowac za to slowotworstwo wlasnej produkcji :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Sansevieria » 20 lis 2010, o 19:15

Nie mam nic przeciwko, za prawa autorskie nalezy się uczciwa działka. Widzę problem w praktycznej realizacji, ale jestem otwarta na propozycje. Ino póki co bez odsetek, please :D
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez unek10 » 20 lis 2010, o 22:01

witam .Sansevieria widzisz jak jest,z deka ochlonąłem,wygadalem sie i jest ciut lepiej.a teraz inna historia z zycia.Matka oddaje dziecko 12letnie pod koniec wakacji do domu dziecka,dowiaduje sie o tym jej kolezanka z klasy,i informuje swoich rodziców.Rodzice znaja dziecko i bardzo je lubią.Bez wahania odwiedzaja dom dziecka i rozpoczynaja walkę o bycie rodziną zaprzyjazniona i urlopowanie dziewczynki.Dziewczynka na razie moze u nich przebywać tylko w dzień(weekend) od 10-20 i jest przeszczęsliwa.Sąd i dom dziecka działa opieszale jeslichodzi o zgode na urlopowanie,a swieta coraz blizej.Walka trwa już 3 miechy.I po wielu trudach udaje sie umowić z kuratorem na wywiad w ponidziałek,jest nadzieja że opinia bedzie pozytywna i sędzina wyda wreszcie zgode-pożniej byc moze bedzie rodzina zastępcza.To jest moja walka którą prowadze wraz z malżonką i corą i na tym sie koncentruje.Masakra jeśli zabraknie mi sił toteż mam straszne ciśnienie.Dodam że oboje dajemy z siebie wszystko w tej sprawie bo nam pykło strasznie na to dziecię i tu relacje sa wiecej niż super.Taka jazda jest w moim zyciu,ale dam rade ityle.pozdro i dzieki za dobre słowo
unek10
 
Posty: 13
Dołączył(a): 9 lis 2010, o 22:39
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez Sansevieria » 20 lis 2010, o 23:38

Bardzo dobrze że mówisz, cisnienie spada od tego :)
Wspanali jesteście z tą akcją ratowania dziecka. Jestem pod wrażeniem. Rzecz jasna od teraz trzymam kciuki, kibicuję i w ogóle. :)
Ale przy okazji patrz, jak zaangażowanie religijne Twojej żony zbiega się w czasie z czymś , na czym Jej i Wam zależy. Jako żywo gdy jest taka akcja, to zwrócenie się do każdego, kto może pomóc jest naturalne, nie? Możliwe, że u Twojej żony ten czynnik też zadziałał, że widzi w intensywnej modlitwie również możliwość uzyskania pomocy "z góry" ?
Przy okazji: na forum ostatnio bywa Yages. Na wątku "Macierzyństwo" (którego zapewne nie śledzisz :) ) napisał, że jest ojcem trójki adoptowanych dzieci. Sądzę, że ma doświadczenie w kontaktach z tymi wszystkimi urzędowymi osobami i procedurami. Tak, żebyś wiedział. Bo z tego co ja wiem, to jest droga przez mękę czasami. Ale bardziej teoretycznie to wiem niż praktycznie.
Nadal mam nadzieję, że zawirowania ładnie się ułożą, że to po prostu taki solidny, krótki szkwał w Waszym życiu, a nie długotrwałe załamanie pogody :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez unek10 » 21 lis 2010, o 01:09

Akcja z dziewczynką zaczęła sie w połowie sierpnia,a zona odpłyneła w połowie września i nie łącze obu spraw,bo to idzie wielotorowo.Jak na moj gust co tez i jej mowie za dużo rzeczy bierze na siebie-wypowiedż o dzieciach alkoholikow ktore biorą wszystko co sie da.Ja sugerowałem bardziej wyważone działania wobec inych spraw, a skierowaniem całych sił na 12latke,co ja uczyniłem.I tu niestety nie ma konsensusu no i te historie z proboszczem,kontemplacjami,teologią.Sprawy statusu rodziny zaprzyjaznionej szły opornie ale uruchomilismy wszelkie znajomości,sprzyjała nam wychowawczyni i to powoli ale skutecznie prze do przodu.Kurator jest chyba wporzo bo jak na urzędnika wykazała sie super znajomościa naszej sprawy,i jak dotarly w koncu do niej papiery szybko umowila sie na spotkanie-no i przez telefon była b.miła.Wczoraj poszliśmy do kina!!!!!!!!napilismy dobrego wina!!!!!spędziliśmy świetny wieczór(dawno tak nie bylo)klimat się chyba poprawia i fajniej nam sie gadało na drażliwe tematy-myśle że cos tam po tylu aferach dotarło do mej panny.Jestem pełen optymizmu choc obaw sie nie wyzbyłem.dobranoc
unek10
 
Posty: 13
Dołączył(a): 9 lis 2010, o 22:39
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez Sansevieria » 21 lis 2010, o 18:43

Wprawdzie idzie wielotorowo, ale dotyczy jednego człowieka, zatem w jakiś sposób się musi łączyć w Twojej żonie, acz w jaki to jest już zupełnie inna sprawa. Ja absolutnie nie uważam, żebym miała patent na nieomylność. :)
Są również dobrzy kuratorzy i oby tak było. System systemem, ale realizują go ludzie i można taż zwyczajnie mieć farta. Oby. I w ogóle bardzo się ciesze, że coś się przełamuje w dobrą stronę :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez unek10 » 21 lis 2010, o 20:32

Dziś wygooglowałem proboszcza kariere i szczena mi opadła.Bedzi cholernie ciężko gość ma masakryczne doświadczenie i sztywna linie wiary(godzine czytałem jego artykuły),no ale coż będzie walka Dawida z Goliatem- przesrane na calej lini.ale jest jeden wniosek teoria ks. mowi albo jestes z nami na 100%,albo wogole.Optymistycze co nie?Ale najpierw psychoterapeuta może on coś mądrego mi podsunie.pozdro wszystkim
unek10
 
Posty: 13
Dołączył(a): 9 lis 2010, o 22:39
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez Sansevieria » 21 lis 2010, o 23:15

No Unek, jak to ma mieć sens to zapewne trzeba do księdza podejść "po linii". Wiesz, jedność małżonków, rola męża w małżeństwie, te klimaty. Nakazów posłuszeństwa dla żony to w ST i NT znajdziesz wystarczająco. O ile uważasz, że ta rozmowa ma sens i że ma sens akurat teraz. Ja własnie przeczytałam trzy jego artykuły i szczerze - faktycznie masakra. Znaczy nie żeby ogólnie jakieś straszne bzdety, ale mocne ustawienie pewnych spraw. Jak dla mnie ewidentnie zbyt czarno - białe i budzi mój silny sprzeciw tu i ówdzie. Dobrowolnie to bym go sobie na kierownika duchowego za nic nie wybrała. Jego koncepcja "rzucić wszystko dla Boga" wydaje się być nieludzko dosłownie pojmowana. Ech, przydał by Ci się dobry jezuita do pomocy... albo może żonie dla przeciwwagi... współczuję serio. Bardzo serio. ALe mimo wszystko może się ułoży. Trzymaj się.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez unek10 » 29 lis 2010, o 17:35

Witam po paru dniach i chciałbym smarnąć pare słów.Stal sie cud-po 2 tygodniowych dyskusjach moja żonka zaczęła przyglądać się temu co krytykowałem.Doszła do wniosku że miałem racje- przynajmniej w dużej mierze.Zawarliśmy układ że najważniejsi jesteśmy my dla siebie,a dopiero póżniej reszta pierdół.Po prawie 3 miesiacach niebytu małżeńskiego odkrywamy sie na nowo i jest fajnie.Krytycznym okiem spojrzała na swoje ruchy i ludzi ktorzy sie do tego przyczynili i widzi że to nie sam miód(tak mi mówi).Ja sie uspokoiłem i juz burzowe chmury odplynęly,atmosfera jest jak za dobrych czasow.Pierwsza fascynacja nową ideą na szczęście minęła i jestem w skowronkach.Do tego ruszyły z kopyta sprawy dziewczynki której chcemy pomóc.Wywiad z kuratorką wypadl idealnie,opinia pozytywna jest juz pewna.Teraz została tylko pani sędzia-może zrobi prezent na Mikołaja.Chcialbym podziękowac wszystkim z posty bo podziałały na mnie jak wentyl i spuściły ze mnie cisnienie.Co mam jeszcze powiedzieć ,nie ulegam całkowicie euforii jakis margines musze zachować ot tak z przyzwyczajenia i zapobiegliwosci.Dużo rozmawiamy,wyjaśniamy to co spleśniało przez te 3 miechy i jest ok.pozdro wszystkim jesteście fajnyą ekipą
unek10
 
Posty: 13
Dołączył(a): 9 lis 2010, o 22:39
Lokalizacja: Gdynia

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 188 gości