matka i jej ciągła krytyka....

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez magosza » 18 lis 2010, o 23:06

Pojawiały się już tutaj podobne tematy, i ja również kiedyś o tym pisałam, jednak dziś znów wydarzyło się coś z rana, co zepsuło mi cały dzień...

... Mieszkam od kilku miesięcy znów u rodziców, bo mam ciągły remont w mieszkaniu, i dziwie się sobie samej, że tyle wytrzymałam. Pozornie nic się takiego nie dzieje, jednak to tylko pozory..

.. dziś spotkałam się z koleżanką z roku, w celu poćwiczenia statystyki, bo mam zaległą i muszę ją w tym roku zaliczyć. nie miałyśmy się gdzie spotkać, tzn nie było takiego miejsca, w którym nikt by nam nie przeszkadzał, więc zaproponowałam jej by spotkać się w mieszkaniu, moim de facto, w którym trwa remont... wiadomo jak to w mieszkaniu w trakcie remontu... owszem większosc rzeczy już tam jest, ale ciągle jeszcze jest kurz i inne bambetle tam stoją...... moja matka zrobiła mi z rana aferę o to,że powinnam tam pojechać i wyszorować całe mieszkanie bo co sobie koleżanka o mnie pomyśli, dodala, że zostawiła mi wszystkie do tego środki w pewnym miejscu i mam jechać natychmiast tam i to zrobić...

... jak jej odpowiedziałam by się nie gniewała, ale że to moje mieszkanie i wiem co mam robić, obraziła się na mnie.... cała matka... dodam,że wspierają mnie niestety na chwile obecną finansową bo .. musiałam sie zwolnić... i od tej pory szukam czegoś bezkutecznie... no i ... argument kasy jest juz wystarczający by traktować mnie jak śmiecia... sami mi zaproponowali takie tymczasowe rozwiązanie, ale ciągle mi to wypominają...


.....niby ta gadka ze strony mojej mamy to nic takiego, ale ton i ogólnie sposób w jaki mi to przedstawiła było według mnie nie do przyjęcia.. Ona i starsza siostra mają taki sam sposób bycia, rozmawiania... i źle sie z tym bardzo czuje..poczułam się po tej rozmowie tak żądnie... ogólnie mam problemy ze sobą, tzn miałam straszliwe z samooceną, ale bardzo nad sobą popracowałam, z pomocą mojego faceta również i odzyskałam jakąś tam część siebie, jednak odkąd tu mieszkam mam ochotę się zacząć głodzić, moja samoocena jest poniżej zera..i modle sie do boga bym mogła sie za chwile wyprowadzic z stąd, znaleźć jakąś robotę i odetchnąć...bo ta moja matka mnie dobia straszliwie....ciagle robie wszystko źle według niej, ciągle to ja jestem winna kłótni z kimkolwiek, ciągle słysze same negatywy, a to nie tak, że wszystko jest źle... tylko z czasem to przyjmujejako prawdę...


.... nienawidzę jej za to, bo dzięki tym jej słowom, przykrym słowom tracę wiarę w siebie... totalna masakra..... co ta kobieta ze mna narobiła...


a siebie nienawidze za to, że jestem taka słaba i, że się tym przyjmuje, bo nie powinnam...

smutno mi......,czuje sie samotna, jest mi zimno

czuje sie tak samo jak wtedy w szkole, jak koleżanki zmówiły się przeciwko mnie... bez powodu, tylko, że tamte to były obce kobiety, a tutaj jest niby twoja matka, która wzbudza w tobie takie uczucia, przykre..

wiem jedno, że przyjdzie taki dzień, w którym definitywnie odetnę się od nich

psychicznie fizycznie, materialnie, ale czy będe na tyle silna?....:-/

chciałabym móc o nich zapomnieć, tyle lat mnie to niszczy...
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez Winogronko7 » 19 lis 2010, o 01:03

Faktycznie to przykre. Tak, tak matczyna miłosc itp. ale nie wszystko mozna pod to podrzucic. Domyslam się jak się czujesz. Humor zrąbany na cały dzień albo i dłuzej. Ale wiesz co? Musisz to olac. Jestes dorosłą kobietą, dojrzałą, i pogadanki matki nie moga wplywac na Twoja samoocene.
Zycze przedewszystkim znalezienia jakiejs dobrej pracy.

pozdrawiam i trzymaj się Bejbe!
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Orm Embar » 21 lis 2010, o 22:41

Magosza,

Pozwolę sobie zasugerować Ci, że to są trochę dwie osobne sprawy:

1. to, co wygaduje o Tobie twoja mama - to jej bajka...

2. to, na ile pozwolisz, żeby wlazło Ci to gadanie do serca - i to już całkiem inna bajeczka, jak mawiał Rudyard Kipling. Wiem doskonale, że nie jest łatwo nie brać do siebie tego typu tekstów. Jest to nawet bardzo trudne. Wiem też, że możliwe. Miałem bardzo podobnie.

Z tego co pamiętam własny rozwój, najpierw musiałem się zbudować i trochę mojej matce nawrzucać. Na szczęście, nawrzucałem jej "wirtualnie" - czyli rzecz działa się albo podczas jakichś warsztatów psychoterapeutycznych, albo podczas rozmów z przyjaciółmi.

Jak już od matki się uwolnisz, trzeba w sobie zbudować wewnętrzne poczucie stabilności, osobności, niezależności i ważności - niezależne od np. naszych rodziców.

A potem jeśli człowiek jest normalny - czyli na pewno także i Ty - zaczyna dostrzegać, jak ciężko było naszym rodzicom, widzi, że oni też są omylnymi ludźmi. Dostrzega, że oni też nie dostali wszystkiego co powinni, i że po prostu nie wiedzieli jak to jest mądrze postępować.

Ja to w każdym bądź razie tak przeżywałem. Był czas, że rzucałem gromy na moją mamę. A teraz widzę - obserwując swoje koleżanki z dzieciakami - jak niewyobrażalnie wiele pracy kosztuje wychowanie dzieciaka...

powodzenia!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez imprecha » 12 cze 2011, o 11:18

A moze by tak nie brać sobie wszystkiego co mówi matka ,do serca? Moze ona tak musi,może to wynika z jej charakteru i ciągłego zamartwiania sie o dziecko i pewnie mysli ,że jak jej nawytyka to tym samym ponaprawia ja ,poprzestrzega przed wszystkimi błędami to juz będzie cacy dziecko i nic złego w życiu ja nei spotka ,bo sobie odtworzy którąś z maminych przestróg rób krytyk i nie popełni błędu ,bo swiatełko w jej głowie sie zapali-"a mama mówiła"
Może to powoduje matką-zwykły lęk .Wszyscy mamy jakieś lęki ,może ona ma taki.
imprecha
 

Postprzez Bianka » 12 cze 2011, o 15:57

Ja mam podobny problem z matką i z siostrą...Orm dzięki za te słowa, masz rację, ale czy taką drogę da się przejść samemu? raczej tylko psychoterapia prawda?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez ambrela » 5 wrz 2011, o 18:12

Ja mam podobny problem- z obojgiem rodziców. Oprócz tego jestem kobietą która kocha za bardzo, ale odkrywam wciąż, ze to wszystko ma jedno podłoże- niską samoocenę.

Moja matka też wciąż każe mi robić różne rzeczy, na które nie mam ochoty- muszę sprzątać, bo ktoś ma do mnie przyjść i jak ja mogę do takiego syfu Chłopaka wprowadzić? Muszę iść do kościoła, bo jak ja mogę tak żyć? Jak ja dzieci swoje wychowam? Itd. Ojciec jej wtóruje, choć czasem mi się wydaje, że on próbuje mnie chociaż trochę zrozumieć.. I jest mi lepiej. Ale potem się okazuje, że ojciec jest taki sam- oni nie wierzą po prostu, że decyzje, które podejmuję, są moimi świadomymi decyzjami. Jak się spóźniałam do domu, uciekłam kiedyś, źle się uczyłam- to nie była moja wina, ani decyzja. Tzn. była o tyle ( wg. taty), że jestem tak słaba psychicznie, że moi znajomi mną manipulują, tak jak im się podoba i nic z tych złych rzeczy, które zrobiłam, nie jest moim świadomym działaniem. Nie chodzę do kościoła, bo jestem leniwa- tak twierdzi moja mama, mimo nieustannego tłumaczenia, ze po prostu nie chcę, nie mam potrzeby i że to jest moja sprawa. Ciągle mnie nie było w domu, bo uciekałam przed nimi i sobą, ale oni uważali, ze to wszystko wina mojej koleżanki, która wyciągała mnie z domu. A ja uciekałam do niej, bo ona jako osoba nieszczęśliwa, z dysfunkcyjnej rodziny potrafiła mnie zrozumieć...

A najgorsze jest to, ze był taki czas, kiedy umiałam się im postawić bez żadnego zająknięcia, a teraz znów mam za każdym razem wyrzuty sumienia, jak zrobię coś 'przeciwko nim'. Siostra też mnie nie rozumie i chyba też uważa, ze jestem przyczyną i źródłem wszelkich zmartwień rodziców. Kocham ją, ale ona nie potrafi mnie zrozumieć. Rodziców też kocham, ale oni nie wiedzą nawet, jak bardzo mnie krzywdzą.

Brak umiejętności postawienia się rodzicom, bez wyrzutów sumienia pojawił się jednocześnie z uzależnieniem od miłości. Czyli gdzieś chyba po drodze siadło mi znów poczucie własnej wartości, które jakimś cudem udało mi się zbudować.
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez Abssinth » 5 wrz 2011, o 18:25

dobrze myslisz :)

jesli kochasz siebie wystarczajaco, to nie pragniesz uczucia od kogos innego jak narkotyku...

ciagla krytyka ze strony rodzicow - znam to tez :/
u mojego ojca ciaglym pytanie bylo 'a kto ci to powiedzial?' kiedy powiedzialam cos, co bylo nie po jego mysli, bo sama przeciez nie moglam myslec, ktos mi musial 'naklasc tych bzdurek do glowy'

rodziny sie nie wybiera, ale mozna sobie wybrac, czy chcesz sie z nimi zadawac, czy nie :D

ile masz lat, Ambrela?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez ambrela » 5 wrz 2011, o 18:32

22 lata... aż czasem wstyd przyznać, że wciąż daję sobie takie rzeczy do głowy kłaść.

Ojciec zawsze uważa, że jak coś mówię niezgodnego z jego poglądami, to to nie są moje myśli :P W sprawach religii, polityki, życia w rodzinie, małżeństwa. Chyba wg niego jestem za głupia, żeby myśleć samodzielnie. Ale to dziwne, bo ogólnie- nie uczyłam się nigdy na 5, ale dość dobrze i w szkole zawsze nauczyciele, od podstawówki uważali mnie za dojrzałą i bardzo inteligentną. Rodzice wiedzieli i byli dumni. Nie rozumiem... O co chodzi.

Ale w stosunku do siostry też tak się zachowują, często o tym rozmawiamy, jak się na nich dostatecznie razem zdenerwujemy :P

Czasem jest naprawdę dobrze i wszyscy w czwórkę się bardzo dobrze dogadujemy. Ale czasem jest strasznie i czuję się jakbym była przez nich ubezwłasnowolniona.
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez Abssinth » 5 wrz 2011, o 18:34

moi rodzice zaczeli miec troche wiecej szacunku do mnie odkad sie wyprowadzilam :)

dlatego pytam, ile masz lat - 22 lata to juz calkiem OK, zeby sie usamodzielnic, jesli tego chcesz :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez ambrela » 5 wrz 2011, o 18:57

Chcę się usamodzielnić emocjonalnie, nie chcę się oczywiście od nich całkiem odcinać. ;) Paradoksalnie- przez jakiś czas udało mi się ustabilizować swój wewnętrzny stan, kiedy jeszcze mieszkałam na stałe w domu. A teraz o dziwo, kiedy jestem na studiach i wracam do domu raz na dwa tygodnie, to mi się pogorszyło...

Wracam tutaj do nich, mimo, że czasem nie mam ochoty, ale jak już im obiecam, to boję się ich rozczarować złamaniem obietnicy. No i nie wiem, chyba czuję się trochę winna, ze zostali teraz sami, bez dzieci w domu i staram się im to rekompensować. Nie wiem, nawet, czy oni tego chcą, ale moja spaczona psychika mi podpowiada, że tak powinnam robić, bo oni tego oczekują.
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez Pstryk » 5 wrz 2011, o 20:52

Abssinth napisał(a):moi rodzice zaczeli miec troche wiecej szacunku do mnie odkad sie wyprowadzilam :)



Moi też :)

Szczególnie Mama długo nie mogła zrozumieć, że jej "kochana córeczka" się usamodzielniła. Z racji, że nie ma do mnie daleko, na początku przywykła wpadać i rzucać uwagi typu: a czemu tu stoi ta szafka? A czemu masz taki obrus itp.

Znam moją Mamę - w jej przypadku delikatne aluzje, że to w końcu moje mieszkanie a nie jej i że robię tak czy siak dlatego, że tak chcę nie skutkowały. Musiałam ostro i dosadnie powiedzieć jej, że jestem już na swoim i żeby przestała mnie traktować jak dziecko ani poprawiać mnie na każdym kroku, bo nie jest u siebie.

Trochę czasu minęło i pomału widać poprawę - Mama pogodziła się z moimi samodzielnymi decyzjami - chociaż zdarza jej się skomentować coś starym nawykiem. Ale kiedyś jak rozmawiałyśmy szczerze i wyjaśniałam jej jak bardzo krzywdzące i zniechęcające były jej uwagi to przyznała mi się, że nie zdawała sobie sprawy, że to tak wygląda jakby negowała wszystko to, co robię. Wyjaśniła, że komentowała i poprawiała z troski o mnie. Bała się jak sobie poradzę itd.

Może więc Magosza szczera rozmowa jest najlepszym rozwiązaniem? Może Twoja Mama też nie zdaje sobie sprawy, że Cię non stop poucza? Powiedz Mamie szczerze o tym jak się czujesz kiedy Cię karci jak dziecko, jakiego używa tonu, spróbuj się dowiedzieć z czego to wynika.

I postaraj się nie brać do serca wszystkiego co powie Mama. Mama Mamą, ale swój rozum się posiada.

Również życzę znalezienia jak najszybciej pracy.
Avatar użytkownika
Pstryk
 
Posty: 11
Dołączył(a): 28 lut 2011, o 22:01
Lokalizacja: Niebieskie Migdały

Re: matka i jej ciągła krytyka....

Postprzez caterpillar » 7 wrz 2011, o 23:57

pstryku i ambrelo

post magoszy jest z roku ubieglego i obawiam sie ,ze Magosza szybko nie odpisze ,bo rzadko tu zagloda ;)

jesli macie ochote mozecie zalozyc swoje watki w tym dziale

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 228 gości