chce sie cieszyc...

Problemy z partnerami.

chce sie cieszyc...

Postprzez jo ana » 4 paź 2010, o 20:38

nie umiem ze soba wytrzymac , ze swoimi myslami jestem w rozsypce i wciaz napieta.
tydzien temu wyprowadzil sie chlopak ode mnie...nalegalam na to...nie moglismy sie porozumiec...po 5 latach 4 latach mieszkania razen w uk.
myslalam ze mi ulzy ze bede wiedziala na czym stoje ze zlapie oddech i pojde do przodu...w zyciu nawet nie pwoiedzialm tego nawet jak bylo zle.zawsze go jakos udobruchalam i teraz czuje ze zaluje.
jemu jest lepiej widze ze mu lepiej ze mu ulzylo a ja stracilam chec do zycia
byl u mnie w weekend spedzilismy caly razem(ma u mnie rzeczy jeszcze)
a ja sie cieszyalm i nie przekonywalam zeby zostal juz ze mozemy sprobowac
a on ze juz nie ma nas i nie wracajmy do tego..
za duzo sie wydarzylo
ostatni rok byl meczarnia ale zawsze wiedziala ze byl
nawqet jak wyjechal na wycieczke czy do polski wiedzizlam ze wroci
boje sie ze przestal mnie kochac
rozstalismy sie podjelam decyzje i powinnam byc konsekwentna
aja jestem u kresu wytrzymalosci
rozstawalismy sie i schodzilismy ale wciaz bylismy razem
a ja tak sie balam ze jest juz ze mna teraz bo mu latwiej tak
byl w polsce spotykal sie z kims nie moglam zdzierzyc kocham go boze ja wiem ze ja musze do psychologa
nawet szukalam polskiego tu ale nie ma
do angielskiego nie moge
rozumiem ale w takim tematycznym jezyku nie dam rady
codzizennie zaluje i chce powrotu jego
mowil ze mial mnie juz dosc
a ja najpierw mialam zal o to czy tamto potemmyslalam jak nie chce czy nie umie mi okazac uczuc to trudno ze zasluguje na to zeby mi tez dawal tak jak ja jemu
a teraz mam wyrzuty sumienia
juz nie wiem co jest i dlaczego tak jest
chcialam trylko zeby sie wytlumaczyl z gadugadu z pisania z taka mala z ktora sie widywal kiedys ale on tylko wykasowal a ja poszlam do pokoju dostalam spazmow
a on nawet nie podszedl
boze sama sie gubie raz mysle ze by zostal gdyby chcial gdyby kochal
drugi raz ze zatrulam mu zycie pretensjami oczekiwaniami
i znow ze zaluje
a potem ze przeciez on nigdy sam nie wyszedl nie wyciagnala reki do zgody ze mnie to frustrowalo ze zawsze ja ze on nawet jak zawinil to i tak ja przychodzilam.
ze brak mi bylo poczucia bezpieczenstwa
mam juz 26 lat..ze nie wiem co bedzie jutro.
zaluje to mnie wyzera od srodka
boje sie ze zawiode bliskich
ze ich zaweodze swoim zyciem
tym ze nie radze sobie
bylam z nim najpierw byl luz potem przyjazd tu
byl moim pierwszym mezczyzna z ktorym sie kochaalm
bylo fajnie nam
luz imprezy alkohol szalenstwo
potem przyjazd tu
kochal mnie bylam wazna
potem poznalam mezczyzne
starszego zauroczyl mnie omotal a ja sie dalam...
bylam zla dla mojego nieczula i obojetna..
mam kompleks ojca
zginal jak mialam 8 lat
wiem ze to to
ze starsi mi daj poczucie bezpieczenstwa
ale to bylo zludne
boze nie daje trady naprawde
bez niego jestem nikim
czuje sie zla winna a jednoczesnie wiem ze wystarczylo by wtedy jedno jego slowo ania tylko ty sie liczysz
zadna kryska maryska nic tylko ty
wymagal ode mnie posluszenstwa i liczenia sie z jego zdaniem a ja mialam akceptowac go jakim jest
kocham go boze czuje jak ciezko mi bedzie jak jestem zazdrosna chce go z powrotem ale on nie jest z tych co zdanie zmieniaja
kluje mnie serce wciaz
jestem zalosna placzac i niedojrzala nie mam honoru i wszystko mi sie zawalilo
nie umiem sie sama z tego podniesc
kur...a tak bym chcaial ale nawet jak probuje sobie wmawiacto daje rade na chcwile
spac nie moge jesc i to nieustanne klucie
boze ja jestem naprawde w rozsypce
chce cos zrobic
chce sie ogarnac i isc do przodu co ma byc to bedzie a on jak ma byc ze mna to bedzie
przeciez na sile tez nie chce byc z nim
ale sama nie dam rady ja musze psychologa
kogops kto mnie jakos poprawi bo ja wiem ze jestem nadwrazliwa idealistyczna i nie radze siobie
ja ryby on lew kiepskie polaczenie a ja z tych nerwow nie moge zyc normalnie
doradzcie mi cos
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04

Postprzez bunia » 5 paź 2010, o 08:22

Nie spiesz sie, zeby poskladac to i owo trzeba czasu a Ty obwiniasz sie, ze nie moze byc "juz" :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Abssinth » 5 paź 2010, o 10:39

pociesze Cie lub nie - ale, Twoj przypadek jest tylko jednym z wielu, kazda kobieta tkwiaca w toksycznym zwiazku uzaleznia sie od 'partnera'.


daj sobie czas, spokoj, odpoczynek....

gdzie jestes w UK? mozemy sie spotkac na kawe, jesli niedaleko...


sciski,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

dalej

Postprzez jo ana » 5 paź 2010, o 22:32

---------- 22:20 05.10.2010 ----------

chce zeby juz sie skonczylo
ten stan
spie w dzien bo w nocy nie moge
podjelam pewne decyzje zeby bylo mi lzej zebym sie zyciem cieszyla
i co
i g...o
skad wiesz ze moj zwiazek jest toksyczny?
wiesc sie rozchodzi powoli w otoczeniu
zadaj mi pytania
a ja sie lamie
powoli rozklejam
na codzien maska ale chwila wystarcza zebym juz wyla znow
pracujemy razem
on jest taki wyluzowany
traktuje mnie jak kumpelke
rozwala mnie to
jestem pograzona tak w swoimch myslach zalu
i rozpamietywaniu ze o rodzinie zapominam
ja sie zabijam od srodka
mam juz dosc chce zyc normalnie
a ja mam zal i sie babram wciaz w tym co bylo
on mnie juz wyprowadzil z bledu
NAS NIE MA
a ja nie moge przyjac ze on mnie juz nie kocha ze nie jest wrazliwy na moje uczucia nie mowie o litosci tylko o tym ze jak kocha moje lzy moj bol by go dotykal a nie wkurwial
znow dzis mialam isc na silke i nie ruszylam
zasnelam
teraz sprazatanie
boze to brzmi jak pamietnik
zaczynam tez nienawidzic mezczyzn
nigdy nie lubilam chyba
i nie wiem dlaczego
w pracy juz sie wiesc rozeszla i juz czuje te podchody
wkurwia mnie to
czy nie mozna z nikim porozmawiac juz bez pytania czy wolna jestes albo czy sie umowimy
jakbym kurwa wolna byla chetna
on byl w weekend
bylo dobrze
i zle
jak masochizm
wiem ze ma do mnie pociag
ale nic wiecej w tym nie widze
nie jestem obiektywna
on nie moze mnie traktowac "w razie potrzeby"
bo go znienawidze i do jednego worka wrzuce
kurwa ja oszlaje od tych mysli
a i poteguje to we mnie zlosc
to czego on nie chce/nie moze/nie potrafi mi dac
za to ze mnie nie kocha
co ze mna nie tak
wiem ze moge duzo dac
wiem ze sie ciezko otwiram na kogos a le jak to zrobie to potem taki skutek
ciesze sie ze ktos mi odpisal bo nie daje rady tak sama
nie bede jego kolezanka choc z dala od niego byc nie moge tez
nie dochodzi do mnie ze to koniec
a gdybym sie pogodzila pewnie szybciej bym doszla do siebie
a ja szukam sygnalow i sie naginam udaje przed nim
czuje sie winna
bywam kochana ale straszna suka jestem
rzucalam kubkami miaalm niepohamowane napady zlosci
ja chciala rozmwaiac wyjasnic on z domu wypieprzal
potem ugryzlam sie w jezyk raz drugi trzeci
i musialam wybuchnac w inny spozob
czy on przestal mnie kochac?

dobija mnie muzyka radio
wszystko mi sie kojarzy
mam zal ze nie chcnial sie postarac ze nie bylam warta
nie jestem wystarczajaco silna zeby sie podniesc otrzepac i isc
nie mam chyba honoru
oddalam sie od ludzi
wiem ze bliscy maja jednak juz dosc sa poniekad zli na mnie ze nie ogarniam sie
tylko uzalam

boze mialam juz tyle mysli ostatnimi miesiacami
ze nie umiem zyc
ze nie powinnam
chce byc tykllko szczesliwa

mieszkam poltorej godziny na poludnie od londynu

---------- 22:24 ----------

chce zeby juz sie skonczylo
ten stan
spie w dzien bo w nocy nie moge
podjelam pewne decyzje zeby bylo mi lzej zebym sie zyciem cieszyla
i co
i g...o
skad wiesz ze moj zwiazek jest toksyczny?
wiesc sie rozchodzi powoli w otoczeniu
zadaj mi pytania
a ja sie lamie
powoli rozklejam
na codzien maska ale chwila wystarcza zebym juz wyla znow
pracujemy razem
on jest taki wyluzowany
traktuje mnie jak kumpelke
rozwala mnie to
jestem pograzona tak w swoimch myslach zalu
i rozpamietywaniu ze o rodzinie zapominam
ja sie zabijam od srodka
mam juz dosc chce zyc normalnie
a ja mam zal i sie babram wciaz w tym co bylo
on mnie juz wyprowadzil z bledu
NAS NIE MA
a ja nie moge przyjac ze on mnie juz nie kocha ze nie jest wrazliwy na moje uczucia nie mowie o litosci tylko o tym ze jak kocha moje lzy moj bol by go dotykal a nie wkur...l
znow dzis mialam isc na silke i nie ruszylam
zasnelam
teraz sprazatanie
boze to brzmi jak pamietnik
zaczynam tez nienawidzic mezczyzn
nigdy nie lubilam chyba
i nie wiem dlaczego
w pracy juz sie wiesc rozeszla i juz czuje te podchody
rozwala mnie to
czy nie mozna z nikim porozmawiac juz bez pytania czy wolna jestes albo czy sie umowimy
jakbym wolna byla chetna
on byl w weekend
bylo dobrze
i zle
jak masochizm
wiem ze ma do mnie pociag
ale nic wiecej w tym nie widze
nie jestem obiektywna
on nie moze mnie traktowac "w razie potrzeby"
bo go znienawidze i do jednego worka wrzuce
kur...a ja oszlaje od tych mysli
a i poteguje to we mnie zlosc
to czego on nie chce/nie moze/nie potrafi mi dac
za to ze mnie nie kocha
co ze mna nie tak
wiem ze moge duzo dac
wiem ze sie ciezko otwiram na kogos a le jak to zrobie to potem taki skutek
ciesze sie ze ktos mi odpisal bo nie daje rady tak sama
nie bede jego kolezanka choc z dala od niego byc nie moge tez
nie dochodzi do mnie ze to koniec
a gdybym sie pogodzila pewnie szybciej bym doszla do siebie
a ja szukam sygnalow i sie naginam udaje przed nim
czuje sie winna
bywam kochana ale straszna suka jestem
rzucalam kubkami miaalm niepohamowane napady zlosci
ja chciala rozmwaiac wyjasnic on z domu wypieprzal
potem ugryzlam sie w jezyk raz drugi trzeci
i musialam wybuchnac w inny spozob
czy on przestal mnie kochac?

dobija mnie muzyka radio
wszystko mi sie kojarzy
mam zal ze nie chcnial sie postarac ze nie bylam warta
nie jestem wystarczajaco silna zeby sie podniesc otrzepac i isc
nie mam chyba honoru
oddalam sie od ludzi
wiem ze bliscy maja jednak juz dosc sa poniekad zli na mnie ze nie ogarniam sie
tylko uzalam

boze mialam juz tyle mysli ostatnimi miesiacami
ze nie umiem zyc
ze nie powinnam
chce byc tykllko szczesliwa

mieszkam poltorej godziny na poludnie od londynu

---------- 22:32 ----------

chce zeby juz sie skonczylo
ten stan
spie w dzien bo w nocy nie moge
podjelam pewne decyzje zeby bylo mi lzej zebym sie zyciem cieszyla
i co
i g...o
skad wiesz ze moj zwiazek jest toksyczny?
wiesc sie rozchodzi powoli w otoczeniu
zadaj mi pytania
a ja sie lamie
powoli rozklejam
na codzien maska ale chwila wystarcza zebym juz wyla znow
pracujemy razem
on jest taki wyluzowany
traktuje mnie jak kumpelke
rozwala mnie to
jestem pograzona tak w swoimch myslach zalu
i rozpamietywaniu ze o rodzinie zapominam
ja sie zabijam od srodka
mam juz dosc chce zyc normalnie
a ja mam zal i sie babram wciaz w tym co bylo
on mnie juz wyprowadzil z bledu
NAS NIE MA
a ja nie moge przyjac ze on mnie juz nie kocha ze nie jest wrazliwy na moje uczucia nie mowie o litosci tylko o tym ze jak kocha moje lzy moj bol by go dotykal a nie wkur...l
znow dzis mialam isc na silke i nie ruszylam
zasnelam
teraz sprazatanie
boze to brzmi jak pamietnik
zaczynam tez nienawidzic mezczyzn
nigdy nie lubilam chyba
i nie wiem dlaczego
w pracy juz sie wiesc rozeszla i juz czuje te podchody
rozwala mnie to
czy nie mozna z nikim porozmawiac juz bez pytania czy wolna jestes albo czy sie umowimy
jakbym wolna byla chetna
on byl w weekend
bylo dobrze
i zle
jak masochizm
wiem ze ma do mnie pociag
ale nic wiecej w tym nie widze
nie jestem obiektywna
on nie moze mnie traktowac "w razie potrzeby"
bo go znienawidze i do jednego worka wrzuce
kur...a ja oszlaje od tych mysli
a i poteguje to we mnie zlosc
to czego on nie chce/nie moze/nie potrafi mi dac
za to ze mnie nie kocha
co ze mna nie tak
wiem ze moge duzo dac
wiem ze sie ciezko otwiram na kogos a le jak to zrobie to potem taki skutek
ciesze sie ze ktos mi odpisal bo nie daje rady tak sama
nie bede jego kolezanka choc z dala od niego byc nie moge tez
nie dochodzi do mnie ze to koniec
a gdybym sie pogodzila pewnie szybciej bym doszla do siebie
a ja szukam sygnalow i sie naginam udaje przed nim
czuje sie winna
bywam kochana ale straszna suka jestem
rzucalam kubkami miaalm niepohamowane napady zlosci
ja chciala rozmwaiac wyjasnic on z domu wypieprzal
potem ugryzlam sie w jezyk raz drugi trzeci
i musialam wybuchnac w inny spozob
czy on przestal mnie kochac?

dobija mnie muzyka radio
wszystko mi sie kojarzy
mam zal ze nie chcnial sie postarac ze nie bylam warta
nie jestem wystarczajaco silna zeby sie podniesc otrzepac i isc
nie mam chyba honoru
oddalam sie od ludzi
wiem ze bliscy maja jednak juz dosc sa poniekad zli na mnie ze nie ogarniam sie
tylko uzalam

boze mialam juz tyle mysli ostatnimi miesiacami
ze nie umiem zyc
ze nie powinnam
chce byc tykllko szczesliwa

mieszkam poltorej godziny na poludnie od londynu
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04

Postprzez Abssinth » 6 paź 2010, o 11:15

skad wiem, ze Twoj zwiazek byl toksyczny?

zawsze go jakos udobruchalam

ostatni rok byl meczarnia ale zawsze wiedziala ze byl
rozstawalismy sie i schodzilismy ale wciaz bylismy razem

byl w polsce spotykal sie z kims

mowil ze mial mnie juz dosc

gadugadu z pisania z taka mala z ktora sie widywal kiedys ale on tylko wykasowal a ja poszlam do pokoju dostalam spazmow
a on nawet nie podszedl

nigdy sam nie wyszedl nie wyciagnala reki do zgody ze mnie to frustrowalo ze zawsze ja ze on nawet jak zawinil to i tak ja przychodzilam

wymagal ode mnie posluszenstwa i liczenia sie z jego zdaniem a ja mialam akceptowac go jakim jest


to tylko z Twojego pierwszego postu....

w partnerskim zwiazku kazda strona potrafi sie przyznac do bledu
w partnerskim zwiazku nie ma oszukiwania, podrywania innych osob na necie czy w zyciu
w partnerskim zwiazku nie musisz blagac kogos o wybaczenie za jego wlasne bledy
w partnerskim zwiazku jest akceptacja siebie nawzajem
w partnerskim zwiazku nie ma 'posluszenstwa' wymaganego od jednej strony
w partnerskim zwiazku jestes kochana taka jaka jestes, a nie za to, jak bardzo potrafisz sie zmienic dla kogos

sciskam Cie mocno...

hmm poltorej godziny...akurat na kawe :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez jo ana » 19 paź 2010, o 07:19

nie daje rady
zaluje ze to zrobilam
nie umiem sie odnalezc
chce go miec z powrotem
chce zeby sie to skonczylo
boze mam tyle mysli a nie umiem ich nawet wypowiedziec
czy on mnie juz nie kocha
boze zrobilam chcialam rozstania chcialam zeby zrozumial zeby mnie docenil i wypowiedzial cos cokolwiek co czuje
a ja sie po prostu przeliczylam
mowi ze sobie kogos znajde jak nie tu to w polsce
kochalismy sie w sob
przeprowadzil sie do innego miasta i byl w naszym u kolegi na wodce
chcial przenocowac
ja sie rozwylam
jak mozna?!
a potem sie zgodzilam
nie moge mu odmowic obiecalam ze bede dla niego pomocna
jak to tu przedstawiam to on jest taki zly ale nie jest przeciez
on jest dobrym czlowiekiem
kurwa chce zeby sie to skonczylo
jestem strzepkime nerwow
kluje mnie serce nie moge spac
a gdy zasne targaja mna koszmary
i przykrywam sie koldra po glowe jakbym sie chowala
wstaje spocona i tak bardzo nie chce w ogole wychodzic
tam sie czuje bezpieczniej
wypadaja mi wlosy nie moge jesc
kurwa chce sie ogarnac i byc normalna
ale nie dam rady sama
chce zrozumiec
i isc dalej uczyc jezyka
teraz zapadlam w ksiazki
boze czuje jakbym stracila sens
jakbym nie byla juz potrzebna
zawodze bliskich
pracujemy razem
i widze go codzien jak traktuje mnie jak kumpla
kurwa teraz siedze zamiast isc pracowac i sie tu rozklejam
nie dam rady
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04

Postprzez Abssinth » 19 paź 2010, o 09:56

jest dobrym czlowiekiem, ktory w tym momencie traktuje Cie jak nic, i wykorzystuje Twoja slabosc do spusczenia sobie z krzyza bez zobowiazan.

dziewczyno wez prosze zimny prysznic, umyj sobie oczy bo jak na razie masz starszliwe bielmo na nich....

pisze, co pisze, bo wiem doskonale gdzie jestes psychicznie....bezsensownie, placzesz za zludzeniem, za gosciem, ktory przy tobie flirtowal z innymi, zdradzal Cie , oszukiwal, nie docenial, nie rozumial - po co Ci to paskudztwo????

naprawde, sa na tym swiecie inni ludzie, inni mezczyzni, madrzy i kochajacy, a nie takie jakies zalosne stworzenia.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez jo ana » 7 lis 2010, o 15:19

---------- 14:15 07.11.2010 ----------

nie chce czuc sie jak taka ciota jak teraz...jakbym nie mogla wziac zycia w swoje rece i isc.chce ale nie umiem
mialam ojca alkoholika bil pil i odpierdlalal az popelnil samobojstwo po pijaku bo mama chciala sie znim rozwiesc.potem ojczym tez pojeb oni sa w polsce mama siostra on ja tu
tez pojeb najlepiej by bylo gdyby zrobil to samo
mam taka swietna matke naprawde super babka a facetow ma ze smietnika
pierwszy weekend bez mojego ex..zazwyczaj przyjezdzal nie bylo juz seksu bo nie chcilalam ale byl
teraz chce zostac w domu nigdzie nie chodzic czuje sie tu bedzpiecznie
jestem slaba nie daje rady z zyciem...dzis snil mi sie ojciec..rozmawilam z nim cos plakalam ..nie wiem skad on nagle..dziwny sen..zawsze sie czulam ze nie bede szczesliwa w zyciu...juz od podstawowki mialam takie fazy na kilkudniowe doly placze
.potem bylo tylko gorzej .co jakis czas oczywiscie.i zawsze mialam wrazenie ze szczesliwa nie bede nie umiem i nie wiem jak szukac.nie wiem o co mi chodzi.ale nie dam rady z zyciem jestem zalosna
udaje przed wspollokatorka udaje w pracy
czuje sie jak mala dziwczynka i nie umiem sobie pomoc

---------- 14:19 ----------

ubiore sie dobrze wypachnie chanel a w srodku tabun uczuc lekow emocji i trzesawka.nie zmywam nie sprzatam mam 25 lat nie chce tak zyc
nie moc spokojnie zasnac.bo czy w nocy czy w dzien tak samo .noc powinna przyniesc mi sen a ja sie wciaz budze roztrzesiona z przyspieszonym oddechem i chce sie juz tak nieczuc.

jestem taka dramatyczna nienawidze sie za to
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04

Postprzez pszyklejony » 7 lis 2010, o 16:17

Opowiadasz bajki, których sama nie rozumiesz. Mamusia Ci to zafundowała, taka fajna, tylko brała ze śmietnika facetów, ale to nieważne teraz. Jeżeli nie pójdziesz po pomoc, ten stan może trwać latami, myślisz skąd się biorą dające za flaszkę? Ratuj siebie.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez jo ana » 7 lis 2010, o 16:30

---------- 15:25 07.11.2010 ----------

bajki?! jestem teraz osoba ktorej nie lubie zalosna i pelna kompleksow nie umiejaca ruszyc z miejsca
nie wiem jak mam sie zabrac do tego
tu gdzie jestem nie ma pomocy po polsku
kurwa boje sie boje wszystkiego
i siedze wyje i pograzam

---------- 15:26 ----------

co mi zafundowala?

---------- 15:30 ----------

co ja robie zle
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04

Postprzez Filemon » 7 lis 2010, o 16:39

jo ana napisał(a):jestem taka dramatyczna nienawidze sie za to


rozumiem taki stan ducha i tego typu tendencje do napadania na siebie, bo sam noszę to w sobie, choć obecnie może w mniejszym już stopniu...

w mniejszym, bo jednak gdzieś tam na życiowej drodze zauważyłem, że warto się starać przyjmować siebie takim jakim się jest - na danym etapie życia: to nie znaczy, że akceptuję na przykład swoją skłonność do histerii czy lenistwo, ALE staram się przyjąć siebie takiego na danym etapie = zaakceptować, że ja tak teraz mam a następnie szukać spokojnie, powoli takich rozwiązań, które mogłyby mi pomóc zmieniać siebie stopniowo i wydobywać się z takich czy innych problemów...

nie opłaca się siebie tak bardzo nienawidzić - to błędne koło, bo nienawidząc siebie niszczymy sobie życie za co znowu się nienawidzimy i tak dalej...

gdybym tak dowiedział się, że... mam raka - złośliwego, poważnego, w zaawansowanym stadium, to też bym siebie za to nienawidził?? jeśli tak, to zapewne bym się w parę tygodni wykończył... :? jeśli natomiast uda mi się przetłumaczyć sobie i przyjąć do wiadomości fakt, że przecież moja choroba - ciała, albo emocji, czy psychiki, albo też jakieś po prostu moje słabe obszary, to nie jest coś za co sensownie jest siebie odrzucać i skakać sobie do gardła... i jeśli następnie zaczniemy siebie stopniowo przygarniać i wspierać szukając wszelkiej dostępnej pomocy, to wówczas mamy szansę w życiu na jakąś istotną dobrą zmianę a czasem nawet niemal na cud... :)

bo "cuda" też się zdarzają, ale przecież trzeba im dać szansę... ;) i sobie samemu dać szansę, nie zagryzając siebie za własne cechy czy niepowodzenia albo nawet błędy, bo to jest czysta autodestrukcja, która nic nie naprawia, nic nikomu dobrego nie daje a tylko jest powolnym zamęczaniem się na śmierć...

a propos - masz może raka z przerzutami? nie...?? a wyobraź sobie gdybyś teraz go miała (są ludzie, którzy właśnie w tej chwili zmagają się z taką chorobą) - o ile trudniej byłoby Ci się zmagać z przeciwnościami życia... zauważ to i... uciesz się chociaż przez chwilę, że takie doświadczenie jest Ci oszczędzone - doceń to i zrób dzisiaj coś dobrego i miłego dla siebie a może i dla drugiego człowieka... choćby po prostu "wyjmij zęby głęboko wbite we własne gardło...", pozwól sobie głębiej odetchnąć i spojrzyj na siebie (i życie!) przychylniejszym okiem... spróbuj! choćby jako taki pierwszy, drobny krok - że jednak może być jakoś inaczej chociaż czasami czy chociaż przez chwilę, na początek... :)

pozdrawiam

Fil
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 7 lis 2010, o 17:13

Koło jakiego dużego miasta mieszkasz, poszukam chociaż mitingu DDA. Nie bądź z tym sama, jest okazja się przełamać.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez jo ana » 10 lis 2010, o 12:46

ja nie jestem pewna czy to 'tylko" nienawisc do siebie...za zachowania czy decyzje ktorych zaluje..czy za caloksztalt.
ja nie umiem porazdzic sobie z zyciem z wlasnym rozdzierajacym bolem gdzies w srodku...nie umiem nie mowie o tym bo komu?!no i co mialabym powiedziec.?
ja nie umiem ulozyc sobie zycia wziac sie w garsc i isc...chyba dlatego tak dlugo bylam z moim ex...poza tym ze go kocham to sie zaczelam meczyc...
zdradzilam go..z facetem starszym ...majacym rodzine...zakochalam sie..teraz mysle ze chodzilo mi o jego wiek chyba..kompleks ?
nie umiem tego ogarnac...potem probowalam wszystko odbudowac ale zawsze bylam i tak niewystaczajaca ale jak zaczelam caly swoj zal i tlumione uczucia spychac...w koncu nie wytrzymalam i lecialy kubki..nawet raz walilam nozem w blat az sama siebie dzgnelam w palec...i skonczylam to..unieszczesliwianie siebie...i jego
ale on byl chyba moim wyznacznikiem to ze ze mna byl on...moj byly....tego ze jestem dobra wartosciowa ze mozna mnie kochac a teraz...
teraz jest pustka
decyzje ktore podjelam..szukanie i tchorzostwo..
wiem ze ja tego tym razem nie zazegnam..tych uczuc w sobie..nie jak kiedys.
chyba chce to wyrzucic z siebie i wyjsc do zycia...normalna..bez tego bolu w srodku
nie mowie nikomu bo jak to wyjasnic..

mieszkam w wielkiej brytani dowiadywalam sie
nie ma tu polakow psychologow
a przeciez sama nie dam rady
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04

Postprzez pszyklejony » 10 lis 2010, o 13:39

Bardzo dobrze umiesz i mówisz, nie wszystko od razu. Nazywasz i czujesz przyczyny, tylko żeby to miało potwierdzenie z zewnątrz, wtedy jest wzmocnienie. Trzeba iść do takich samych ludzi, oni zrozumieją.

http://www.dda.pl/index.php?option=com_ ... &Itemid=53
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez jo ana » 13 lis 2010, o 19:20

Gdy przeczytalam te historie dwa dni temu..wylam.mysle o tym ciagle.
jakbym czytala siebie.przemoc sie i poprosic o pomoc
jo ana
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:04


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 586 gości

cron