Rozstanie

Problemy z partnerami.

Postprzez gti » 8 paź 2007, o 11:13

agik napisał(a):Jaki ma sens teraz zastanawianie sie, co by było gdybys wcześniej zaczął walczyć? (tak nawiasem wcześniej to nawet nie wiedziałeś, ze masz podrapany sufit od rogów)
czasu nie cofniesz, nie masz opcji "zmień" przeszłość.
Po co tym sie trujesz teraz?

Wiedziałem o tym gdzieś od lutego. może wtedy wiedziałem za mało, nie wierzyłem, że to możliwe, że to się tak skończy. Więcej szczegółów a także kto to jest i jakie są decyzje żony poznałem jakieś dwa miesiące temu. Obwiniam się za okres od lutego, wiedząc, że moje małżeństwo wisi na włosku nie zrobiłem nic, ogarnęła mnie jakaś apatia, nie rozumiałem że to jest jej poważne ostrzeżenie. Zryw nastąpił dopiero jak się zdecydowała o wyprowadzce
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 8 paź 2007, o 11:17

agik napisał(a):Patrzysz w przeszłość, analizujesz, to, co było...

Uważam, że to nie dziwne, ale zupełnie naturalne... trzeba siebie rozliczyć, aby jakoś to zamknąć, cokolwiek by nie było. Pozwala też nie powielać błędów kiedyś w przyszłości... nie da się tak trzasnąć drzwiami i otrzepać. No nie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 14 paź 2007, o 11:24

---------- 19:27 08.10.2007 ----------

Ano, chyba, że tak...

trzymaj się

---------- 11:24 14.10.2007 ----------

Jakie wiesci od Ciebie, Gti?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 14 paź 2007, o 12:36

Witam
Na razie bez zmian, ani lepiej ani gorzej. Spotykamy się czasami, jest bardzo miło. Ale ciągle bez konkretów, tylko ciągle powtarza bym był optymistą i że lepsze czasy nadejdą.
Nie wiem czy się bawi ze mną czy jak mówi jest rozdarta jak stare prześcieradło.
Staram się nic nie obiecywać by kiedyś nie bolało jeszcze bardziej ale jednak ciągle chcę by nam się udało.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agik » 14 paź 2007, o 12:49

W takim razie nadal trzymam kciuki

Jakby trza było, to i przytule.

Bardzo Cie podziwiam, jakby było wiecej takich mezczyzn, jak Ty, to byłoby mniej nieszczesliwych kobiet.

Pozdrawiam Cie serdecznie.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez nickman » 15 paź 2007, o 11:04

witaj

sam jestem po rozwodzie i choc moja sytuacja nie byla identyczna jak Twoja to jednak wiele elementow jest podobnych...
To, ze teraz tak bardzo chcialabys aby ona do Ciebie wrocila to jeat bardzo normalne zwlaszcza dla ludzi ktorzy zostali przez tą druga osobe zranieni. Niezaleznie czy w zwiazku bylo zle i czy juz jej nie kochales to jak tracisz ta osobe to za wszelka cene chcesz ja odzystac. Nie zastanwiasz sie przy tym co bedzie dalej, nie myslisz trzezwo bo chcesz wrocic do swojego dawnego zycia w rodzinie obojetnie zlego czy dobrego. No coz tak jestemy skonstruowani-byc moze za jakis czas jak ona wroci do Ciebie to zaczną docierac do Ciebie mysli ze jednak zle Cie potraktowala i zaczniesz sam szukac sobie kogos innego albo zaczniesz jej robic z tego powodu awantury i sytuacja stanie sie nie do zniesienia.


To ze Twoja zona jest niepewna sytuacji i lawiruje miedzy Wami dwoma jest bardzo normalne. Osoba ktora odchodzi ma wiele rozterek m.in. nie jest na 100% pewna jak bedzie w nastepny zwiazku, wie ze w starym bylo jakos ale zawsze bylo, czasem jest to presja rodziny, poczucie robienia krzywdy drugiej osobie itp. Nie wiesz jakie sa dokladnie relacje midzy nimi a moze to on tak dokonca nie jest pewny czy chce z nia byc, moze sie przestraszyl, byc moze fajnie bylo jak potajemnie sie spotykali ale teraz czar tajemniczosci prysnal i trzeba zaczac zyc na codzien i dlatego nie wszyscy kochankowie odnajduja sie w takiej sytuacji. Mozliwosci jest bardzo duzo a to co ona mowi bralbym przez duze sito-jak mowi to wysluchaj ale nie lykaj tego bo rownie dobrze mowi jedno a robi drugie. Ona jest w sytuacji kiedy rownie dobrze walczy o tamtego faceta i dlatego bedzie np. klamala a Ty bedziesz sie zastanawial czemu ona to robi tak albo "siak".
Jeszcze jedna rada nie zadreczaj sie tym ze o nia nie dbales itp. bo to nie ma sensu bylo jak bylo rownie dobrze ona tez nie wkladala w Wasz zwiazek dostatecznie duzo wysilku. Byc moze niezaleznie jakim bylbys facetem to i tak ona by zrobila to co zorbila bo powodow moze byc mase. Mysle, ze ona chce wine za to co zrobila przerzuc na Ciebie a Ty jeszcze jej w tym pomagasz. Jesli bylo zle to rownie dobrze ona mogla cos wymyslec- nie daj sie zagnac w kozi rog i nie siedz i nie obwiniaj siebie za to co sie stalo bo i tak nic nie zmienisz a jedynie wpadniesz w depresje.

Z drugiej strony popatrz na sutuacje z innej strony masz juz dzieci odchowane za jakis czas mozesz kogos pozac i bedzie wszystko ok. jesli ona nie chce i woli innego to po co sie pchac lepiej dac sobie spokoj. Oczywiscie wiem ze to nie tak latwo ale wierz mi ze z perspektywy dwoch lat sam moge powiedziec ze bol przechodzi i ze mozna zapomniec i spotkac inną kobiete ktora bedzie chciala z Toba byc. pamietaj wtedy o jednym nie popelniaj tych samych bledow jakie popelniles w pierwszym zwiazku.

Moze sie tez tak zdarzyc ze jednak sie dogadacie i bedziecie dalej zyli razem co jak mysle byloby najlepszym rozwiązaniem

Jak przetrwac ten okres?? wiesz nie ma dobrej recepty, najlepiej jest sie czyms zajac ale latwo powiedziec a gorzej wykonac jak czlowiek strasznie cierpi. Mysle ze szukaj wlasnych mozliwosci radzenia sobie z bolem a z czasem bedzie lepiej. Moze jakies proszki na uspokojenie, ktore pomoga bardziej trzeziwo spojerzec na sytuacje.

wspolczuje Ci i jednoczesnie wierze ze za jakis czas bedzie lepiej

pozdrawiam

nickman
nickman
 
Posty: 2
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 15:13

Postprzez gti » 24 paź 2007, o 21:51

Dawno mnie tu nie było.
Pewnie masz dużo racji nickman ale mając już życie z górki, człowiek chciałby jakiejś stabilizacji a nie zaczynać wszystko od nowa.
Pewnie, że jak nie wyjdzie to trzeba zaczynać od początku by na stare lata nie zostać samemu.
Ja na razie żyje złudzeniami, że jednak się uda.
Ciężko jest jak cholera, ale staram się jakoś trzymać, choć czasami brak mi sił i nie wiem jak mam dalej to ciągnąć.
Rozmawiałem z nią ostatnio i dowiedziałem się, że też ma ciężkie dni gdy wstaje rano z płaczem i zastanawia się po co się obudziła. Widzi dla nas szansę ale jest ciągle to ale. Cały czas jest ta iskierka nadziei, że może jednak...I ona tego nie ukrywa, aczkolwiek nie chce za bardzo o tym rozmawiać. Wszystko trzeba z niej wyciągać.
Poza tym, jak mówi, musi nauczyć się tego, że kogoś będzie musiała skrzywdzić podejmując tę decyzję.
Pomimo,że to ona ode mnie odeszła i wyrządziła tyle krzywdy, zaczynam ją podziwiać za tak silną osobowość, że jest w stanie jakoś sobie z tym radzić. Ja tego nie potrafię.
Pozdrawiam serdecznie.
T.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 24 paź 2007, o 23:57

gti napisał(a):Pomimo,że to ona ode mnie odeszła i wyrządziła tyle krzywdy, zaczynam ją podziwiać za tak silną osobowość, że jest w stanie jakoś sobie z tym radzić. Ja tego nie potrafię.

Podziw należy się i Tobie, GTI. Ty też sobie radzisz... i ja Cię podziwiam. Serio. Ściskam :cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 25 paź 2007, o 20:08

Mam zły dzień. Złapałem doła jak lej po bombie atomowej.
Robiłem dziś "rachunek sumienia" z poprzednich dni i stwierdziłem że to chyba nie ma sensu, ona do mnie nie wróci, Co z tego, że ciągle mówi jak jestem ważny w jej życiu, jak to dla niej trudne, że nie może tak o mnie zapomnieć i że ona to też strasznie przeżywa.
I co z tego. Nie jest nic lepiej, a ja sobie robię tylko niepotrzebne złudzenia. Przydałby się zimny prysznic i hajda do przodu. Ale zanim odkręcę wodę to coś mnie powstrzymuje i każe jeszcze żyć tymi pieprzonymi marzeniami.
Ja już nie mogę, jestem na skraju wytrzymałości by jej nie powiedzieć, że już wystarczająco czekałem i to koniec, ja z niej rezygnuję.
Mam już tego serdecznie dość, tylko zawsze włącza się jakiś hamulec i jakiś palant podpowiada: poczekaj jeszcze, wytrzymaj.(podobno to anioł stróż, chrzanie go za takie rady)
Pomimo tego, że rozstaliśmy się już prawie dwa miesiące temu to wciąż jesteśmy dość blisko, nie ma kłótni, jest dialog, dużo większy niż jak byliśmy razem, mamy wspólne tematy do rozmów. Niby sielanka, fajnie jest, ale to się zdarza dwa, no powiedzmy czasami trzy razy w tygodniu.I co? Nic, dalej nic. Są też takie dni,że ona jest jakby nieobecna i wtedy jest do bani.

Nawet już % nie pomagają
Czy tak ma wyglądać koniec?
Pozdrawiam T.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Pytajaca » 25 paź 2007, o 20:30

gti napisał(a):poczekaj jeszcze, wytrzymaj.(podobno to anioł stróż, chrzanie go za takie rady)

Nawet już % nie pomagają



Chrzanic procenty, a Aniola Stroza zatrudnic do tego, na czym sie zna najlepiej - ochrony Ciebie samego! Gti,co Ty robisz sobie samemu...Jak sie zdecydujesz i powiesz "Nie, ja juz Cie nie chce" (nawet jesli tego nie czujesz), to jestem pewna, ze ona sie poczuje zagrozona, przyparta do muru i przybiegnie predziutko do Ciebie. Ale musisz byc zdecydowany. Moim zdaniem to wlasnie dlatego ona tak to przedluza, ze wie, ze jestes ulegly i ze czuje sie niezagrozona...

Ja bym sie wkurzyla na takiego Aniloa Stroza, co zle podpowiada. No! Chlopie, glowa do gory i hej tam meska decyzja! Nic i tak nie tracisz, a zyskac mozesz wiele - siebie, ja, Was.

PS: Tak na marginesie to glowy bym pourywala takim partner(k)om, ktorzy sobie graja na uczuciach tak jak ona pogrywa z Toba.

Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez gti » 26 paź 2007, o 15:17

Wczoraj wieczorem powiedziałem jej, że mam już serdecznie dość tej sytuacji, jestem tym wszystkim zmęczony i straciłem już nadzieję na jakąś zmianę.
No ale zakończyć tego nie potrafiłem. Widocznie jeszcze za wcześnie na definitywny koniec.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 26 paź 2007, o 15:55

Może moje pytanie będzie z serii głupich... ale wlazło na mnie i zastanawia uporczywie - co zmieniłoby się w Twoim i żony życiu (tak na dzień dzisiejszy), gdybyś zakończył? Jaka byłaby różnica? Może chodzi o to, że Ty w sobie nie zakończyłeś?

Możliwe, że za wcześnie... możliwe, że jest w Tobie dużo nadziei - ona pomoże przetrwać to zamieszanie, albo będzie powoli gasła. Czas sam podsuwa rozwiązania.

Jak sobie radzisz w gospodarstwie domowy? Jest lepiej? No ja myślę, że chyba tak.


:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 26 paź 2007, o 16:30

Ja w sobie na pewno nie zakończyłem i pewnie nie zakończę. To musi samo wygasnąć.
A co do pytania to na pewno byśmy się widywali tylko z konieczności, a nie tak jak w tej chwili dla własnej przyjemności. Jeśli chodzi o mnie to po zakończeniu na pewno przestał bym żyć złudzeniami i marzeniami. A u niej trudno powiedzieć.
W gospodarstwie sobie jakoś radzę, przynajmniej córa nie narzeka, pies z głodu jeszcze nie zdechł i mieszkanie nie wygląda jak melina.

Dzisiaj zadzwoniła do mnie i spytała o plany na jutro, chce byśmy pojechali razem po spodnie dla córy, potem obiad i pomoże coś przygotować na niedzielę.
Ona też nie chce definitywnie zrywać kontaktów i to się czuje.
Tylko czy to jest jakaś szansa dla mnie?
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 26 paź 2007, o 16:46

Spotykacie się gdzieś poza domem? Coś jak randki? Kawka w knajpeczce? Seks też uprawiacie? Sorry Gti za te pytania... bo czuję, że sie Twoja żona (mimo wszystko) nieźle zaplątała i chyba jej też nie jest łatwo. I czy to Wam ułatwia podjęcie jakieś ostatecznej decyzji? Jak myślisz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 26 paź 2007, o 17:00

Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak.
Ona zdaje sobie sprawę z tego że namieszała, bardzo to przeżywa tylko jak mówi nie potrafi z tego wybrnąć pomimo że nie jestem jej obojętny. Czuła się jakbym ją oddawał walkowerem i to wszystko zaszło już tak daleko (?) i jest tak strasznie trudne.
To nie jest tak, że ona żyje szczęśliwa, korzysta z wolności i w pełni oddaje się nowemu towarzyszowi życia. Podobno nic mu nie obiecuje i on przeżywa podobne katusze jak ja :D
A co do decyzji to na pewno taka sytuacja nie ułatwia jej podjęcia.
On się nie odsunie bo widzi szanse, ja również.
Łatwo nie jest
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 178 gości

cron