Dziwna sprawa!!!

Problemy z partnerami.

Postprzez Bianka » 7 paź 2010, o 11:59

Dzięki:)
On zatrudnia około 6 osób czyli nie należy się:( a za 10 dni urlopu w sierpniu odjął mężowi od pensji 1000 zl! więc nie będzie chciał dać za niwykorzystanie nic...czy urlop przechodzi do następnej pracy?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sanna » 7 paź 2010, o 12:17

---------- 12:09 07.10.2010 ----------

Odjął od pensji???

Odjął od tego co jest 1) wynagrodzeniem zapisanym w umowie czy od tego co 2) faktycznie płacił?

Jeśli 1) to sprawa jest nadzwyczaj prosta po skierowaniu donosu do PIP, że firma nie płaci należnego wynagrodzenia,
jeśli 2) to pozostaje tylko dłuższa sprawa sądowa - faktyczne zarobki trzeba by udowodnić - czyli zeznania innych świadków itp.

---------- 12:17 ----------

Bianka napisał(a):Dzięki:)
a za 10 dni urlopu w sierpniu odjął mężowi od pensji 1000 zl! więc nie będzie chciał dać za niwykorzystanie nic...czy urlop przechodzi do następnej pracy?


Ekwiwalent urlopowy za niewykorzystany urlop musi być wypłacony, inna sprawa że naliczy się go od zarobków wynikających z umowy , a nie tych wypłaconych na czarno.

Przykład:
Pracownikowi przysługuje na dzień 01.01.2010 20 dni urlopu, dodatkowo ma 10 dni zaległego z poprzedniego roku. W trakcie roku wykorzystał 15 dni urlopu, a więc 10 dni zaległego i 5 z bieżącego. Pozostaje mu 15 dni urlopu bieżącego.
Pracownik kończy pracę w trakcie roku kalendarzowego, np. 31.10.2010.
Wymiar urlopu na dany roku skraca się w takim razie proporcjonalnie: (20/12) * 10 - czyli 17 dni.

W tym konkretnym wypadku pracownik powinien dostać ekwiwalent urlopowy za 12 dni urlopu z bieżącego roku ( bo 5 wykorzystał faktycznie). 3 dni urlopu brakujące do przysługującego rocznego wymiaru 20 dni przechodzą do wykorzystania u kolejnego pracodawcy.

Tak to wygląda.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Bianka » 29 paź 2010, o 23:23

Mąż przechodzi z pracy do pracy 2 listopada...szef wypłaci mu ekwiwalent za urlop..umówili się też na soboty, będzie mógł u niego dorabiać, a jak będzie chciał to może wrócić...wczoraj pokłóciłam się z szefem smsami:) bo się wkurzyłam że męża jeszcze nie ma, było pozno...pisał mi tylko że on nikogo do niczego nie zmusza :roll: i że teraz będę mogła dręczyć nowego szefa:/ a ja mu dopiekłam że nie płaci i żeby zatrudniał starych kawalerów itp ulżyło mi...Od wtorku nowa praca! jedzie wybrać biurko do swojego biura 8)
Kariera w toku a ja....kura domowa:( co ze mną będzie....
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Płącząca Perła » 5 lis 2010, o 12:42

Doskonale Cię rozumiem, mój mąż też teraz awansował, od dwóch dni praktycznie do mnie nie dzwoni z pracy tak bardzo jest zaabsorbowany nią, do tego niedługo ma wyjazd na jakieś szkolenie i ostatnio usłyszałam jak mówił do kolegi że będą się świetnie bawić...a ja? biegam w dresie po domu, czekam kiedy wróci, żeby jechać cokolwiek załatwić, żeby mnie zawiózł na uczelnie, wraca coraz później i szybko kładzie się spać bo jest zmęczony... wg mnie zmęczony nowymi wrażeniami, bo w pracy niewiele robi. A Ty Bianko kiedy planujesz powrót do pracy?
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Bianka » 6 lis 2010, o 00:22

Perełko u mnie to chyba niemożliwe przynajmniej narazie..nie dam maludy do żłoba, kojarzy mi się z sierocińcem i tym że dzieci ciągle chorują:/ nianie najwyżej z polecenia i tylko jeśli zarobię więcej niż jej bym musiała dać, a o pracę trudno a jeszcze w ludzkich godzinach? porażka...mam doła, zazdroszczę mu nowej pracy, łapię się na tym, czuję się zle chociaż nie powinnam, moja praca nigdy się nie kończy, wlokę jęzorem po ziemi ze zmęczenia, ale nikt jakby tego nie widzi że ja nie leżę! i już słyszę że powinnam pracować a maluda ma dopiero 5 miesięcy:( sama się wychowa? mąż chce drugie ja kiedyś też( nie teraz) dla mnie pogodzić prace z dzieckiem graniczy z cudem choć wiem że kobiety to robią...praca za biurkiem na pewno mniej ciężka niż to co robię w domu ale stanie w sklepie to już gorzej...eh nie mogę się pozbierać, mam mętlik, chcę pracować, wyrwać się,odpocząć od kieratu,być docenionym, zarobić, poczuć się lepiej no bo pracujący znaczy lepszy, wychowujący "tylko" dziecko - gorszy, z drugiej strony zostawić ją to teraz dla mnie za wcześnie..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez KATKA » 6 lis 2010, o 12:02

chcesz ale nie robisz nic w tym kierunku....nie bardzo wierze w złote srodki...chcesz pracować-dlaczego nie-ja nie widze problemu ze żłobkiem tym bardziej z nianią....Często szukają osób an zastępstwo...np na pół etatu albo na 1/3...nikt nie każe Ci spędzać poza domem 12 godzin.
Szukałaś w ogóle pracy? Przepraszam Bianko ale takim podejściem niczego nie zmienisz....
Praca w domu jest ciężka szczególnie przy dziecku-ja obecnie mam dni kiedy nie ma mnie w domu 12 godzin...potem trzeba nakarmić stado kotów i zając się psem...też mam chwilami jęzor do ziemi...ale za to miewam też dni całkiem luźne....tak więc wydaje mi się, ze jak sie bardzo chce to można znaleźć prace odpowiednią dla warunków w jakich funkcjonujemy.
Niesttey czasy się zmieniły i większość dzici dorasta w złobkach, przedszkolach czy z nianiami....czasem dlatego, ze kobieta nie ma wyboru bo musi pracować....czasem bo chce....ale wyjście jest zawsze
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez caterpillar » 6 lis 2010, o 14:15

Dlatego warto SOBIE zadac pytanie

co JA chce robic, jesli mam na to finanse to czy chce zeby moje dziecko wychowywal zlobek czy niania jesli krucho z kaso to co bedzie najlepsze...

a moze odnajde sie przez te 2-3 lata jako matka bedaca z dzieckiem w domu (specjalnie unikam slowa POSWIECE SIE)

Bianko absolutnie odradzam postawy meczennicy poswiecajacej sie dla rodziny ,bo tak na prawde nikt Ci tego nie kaze, wszystko musi byc Twoim wyborem.

Jesli nie masz sily siedziec w domu to faktycznie znajdz prace przynajmniej na pol etatu... jesli jest to mozliwe..albo cokolwiek co pozwoli Ci sie oderwac od rutyny.

Za 2-3 lata bedziesz miala "co raz mniej" swojego dziecka..z kazdym rokiem, bo szkola ,bo zajecia dodatkowe ,bo znajomi dorastajacego dziecka..nie rozumiem dlaczego kobiety (jesli maja taka mozliwosc) tak bardzo boja sie spedzic tych 2 -3 lat ze swoim wlasnym dzieckiem.

zorganizuj sobie swoj wlasny klawalek zycia.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez woman » 6 lis 2010, o 14:25

Bardzo popieram zdanie Katki. Żłobki teraz to też nie to samo co kiedyś. Znam wiele matek korzystających ze żłobków i naprawdę nie narzekają. Dzieciaki zadbane, uśmiechnięte, najedzone i bez odparzonej pupy :-)

Jak czytam tutaj dziewczyny, kobiety, które czekają aż facet zawiezie je do szkoły, pracy, lekarza, bo same nie mają możliwości, chęci, pieniędzy...
Ąz ktoś najlepiej znajdzie im pracę, doceni wysiłki czy rzekome poświęcenie.
Ja tego nie rozumiem, w głowie mi się nie mieści jak tak można być uzależnionym całkowicie od drugiej osoby.
Ja jeszcze rozumiem młodą mamę, jak Ty Bianko, ale dorosłe dziewczyny jęczą, że MIŚ ma je w dupie i nie zawiezie na uczelnię i co ona zrobi teraz, a on ją olewa i jutro być może też nie przyjedzie a ona ma zakupy i wizytę u lekarza....

Koleżanka moja, matka dwóch córek pracuje choć nie musi.
Nie bardzo może wychodzić z domu na długie godziny, bo druga córeczka malutka to robi stroiki na święta, ozdoby z kwiatów, torty piękne urodzinowe piecze, zaproszenia na śluby....
Jest zmęczona ale przeszczęśliwa że ma swój grosz, swoje życie swoje wyjścia i swoje sprawy, a biznes jej się rewelacyjnie rozkręca :-)

Uważam, że zawsze jest jakieś wyjście, trzeba tylko chcieć.

I słusznie mówi Caterpillar, że jeśli jest taka umowa i rodzice umawiają się, że 2-3 lata mama będzie z dzieckiem w domu, stać ich na to, a kobieta nie odbiera tego jako poświęcenie, to jest to jak najbardziej w porządku.
Jednak jeśli kobietę to uwiera, czuje się niedowartościowana, niedoceniana, to ja nie widzę powodu dla którego miałaby się tak samobiczować.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez limonka » 6 lis 2010, o 20:51

woman napisał(a):Bardzo popieram zdanie Katki. Żłobki teraz to też nie to samo co kiedyś. Znam wiele matek korzystających ze żłobków i naprawdę nie narzekają. Dzieciaki zadbane, uśmiechnięte, najedzone i bez odparzonej pupy :-)

Jak czytam tutaj dziewczyny, kobiety, które czekają aż facet zawiezie je do szkoły, pracy, lekarza, bo same nie mają możliwości, chęci, pieniędzy...
Ąz ktoś najlepiej znajdzie im pracę, doceni wysiłki czy rzekome poświęcenie.
Ja tego nie rozumiem, w głowie mi się nie mieści jak tak można być uzależnionym całkowicie od drugiej osoby.
Ja jeszcze rozumiem młodą mamę, jak Ty Bianko, ale dorosłe dziewczyny jęczą, że MIŚ ma je w dupie i nie zawiezie na uczelnię i co ona zrobi teraz, a on ją olewa i jutro być może też nie przyjedzie a ona ma zakupy i wizytę u lekarza....czy masz kogos konretnego na mysli??? :):)

Koleżanka moja, matka dwóch córek pracuje choć nie musi.
Nie bardzo może wychodzić z domu na długie godziny, bo druga córeczka malutka to robi stroiki na święta, ozdoby z kwiatów, torty piękne urodzinowe piecze, zaproszenia na śluby....
Jest zmęczona ale przeszczęśliwa że ma swój grosz, swoje życie swoje wyjścia i swoje sprawy, a biznes jej się rewelacyjnie rozkręca :-)

Uważam, że zawsze jest jakieś wyjście, trzeba tylko chcieć.

I słusznie mówi Caterpillar, że jeśli jest taka umowa i rodzice umawiają się, że 2-3 lata mama będzie z dzieckiem w domu, stać ich na to, a kobieta nie odbiera tego jako poświęcenie, to jest to jak najbardziej w porządku.
Jednak jeśli kobietę to uwiera, czuje się niedowartościowana, niedoceniana, to ja nie widzę powodu dla którego miałaby się tak samobiczować.
bingo!!!!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez gaja7 » 6 lis 2010, o 21:05

Właśnie też chciałam przypomnieć, że można pracować nie wychodząc z domu. I to nie tylko w dziedzinie robótek ręcznych czy kulinariów. Można pracować z wykorzystaniem komputera (np. przepisywanie ankiet) czy internetu. I cały czas się rozwijać (polecam np. akademię PARP)
gaja7
 
Posty: 33
Dołączył(a): 23 wrz 2010, o 20:31
Lokalizacja: PL

Postprzez woman » 6 lis 2010, o 21:16

Limonka, nie po nazwisku :)
jeśli już to napiszę w wątku/ach zainteresowanych, choć czasami wolę się nie odzywać, bo różniste słowa cisną się na usta.

Ja patrzę na to z innej strony. Facet też często mieszka w małej miejscowości, miewa mniejsze szanse na start, biednych rodziców, środowisko z kórego się wywodzi, ale bierze się do roboty, ma przeważnie samochód, choćby tani, pracę, radzi sobie.
Pewnie że są wyjątki też wśród mężczyzn, ale ja osobiście nie słyszałam żeby mężczyzna jęczał "olaboga co ja zrobię, moja dziewczyna/żona nie zawiezie mnie do lekarza, czy pracy, za mało zarabia i nie starcza mi na płyn po goleniu.."

Mamy równouprawnienie, a niektóre kobiety wcale z tego nie korzystają, uwieszają się jak bluszcze na męskich spodniach, a potem płaczą, że ich ów obiekt nie szanuje, olewa, albo porzuca.
Ja bym nie chciała żeby mój partner wisiał na moim portfelu, czasie i życiu w 100%. Dlatego tez sama staram się tak nie czynić.
Proste.
A przeszkód można znaleźć miliony i kłód pod nogami zamiast wziąć odpowiedzialność za własne życie.

Bianko, rozumiem, że teraz Ci ciężko z dzieckiem, ale pamiętam że przed ciążą też miałaś problemy ze znalezieniem pracy i samowystarczalnością. W ten sposób to zawsze będzie jakieś ale i nie ten moment. Może warto się przełamać i rzucić na głęboką wodę życia co?
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez limonka » 6 lis 2010, o 21:27

---------- 20:26 06.11.2010 ----------

woman napisał(a):Limonka, nie po nazwisku :)
jeśli już to napiszę w wątku/ach zainteresowanych, choć czasami wolę się nie odzywać, bo różniste słowa cisną się na usta.:):):):)
Pewnie że są wyjątki też wśród mężczyzn, ale ja osobiście nie słyszałam żeby mężczyzna jęczał "olaboga co ja zrobię, moja dziewczyna/żona nie zawiezie mnie do lekarza, czy pracy, za mało zarabia i nie starcza mi na płyn po goleniu.."

Mamy równouprawnienie, a niektóre kobiety wcale z tego nie korzystają, uwieszają się jak bluszcze na męskich spodniach, a potem płaczą, że ich ów obiekt nie szanuje, olewa, albo porzuca. zgadzam sie!!!
Ja bym nie chciała żeby mój partner wisiał na moim portfelu, czasie i życiu w 100%. Dlatego tez sama staram się tak nie czynić. ja co prawda "wisze" na portfelj meza, ale poza tym jestem niezalezna i samowystarczalna:):):)..do lekarza tez jezdze "sama" z dwojka dzieci 2,5 i 1...co nieraz bywa nielada wyprawa!
Proste.
A przeszkód można znaleźć miliony i kłód pod nogami zamiast wziąć odpowiedzialność za własne życie. ano mozna!!!
[/i]

---------- 20:27 ----------

i wyznaje zasade : "jak sie musi to sie zrobi"
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez caterpillar » 6 lis 2010, o 21:27

Jak czytam tutaj dziewczyny, kobiety, które czekają aż facet zawiezie je do szkoły, pracy, lekarza, bo same nie mają możliwości, chęci, pieniędzy...


dokladnie, tez mnie to zdziwilo jak ostatnio cos podobnego wyczytalam
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Bianka » 6 lis 2010, o 23:09

a ja nie wierzę w to że jak się chce to się zrobi, dobrze pamiętasz Woman, szukałam pracy przed ciąża i gówno znalazłam! myślę że tak piszą osoby ustawione zawodowo:) które nie wyobrażają sobie że pracy można nie znalezc, no chyba ze się szuka obojętnie gdzie ale jak mam pracować w mięsnym to wolę zajmować się "tylko" dzieckiem:) Przed ciążą pracowałam w perfumerii, do momentu kiedy wysiadł mi kręgosłup, zwolnienia , sanatorium, jak wracałam do pracy od razu nawrót choroby bo musiałam non stop stać! nie wolno mi było usiąść nawet na kiblu tylko w czasie przerwy! Więc jak się zwolniłam szukałam innej niż ta pracy i nie znalazłam, nie odpisywano mi, nikt nie dzwonił...dopiero jak byłam w ciąży były trzy propozycje, jeżdżenie i stanie, długie godziny, było to niemożliwe bo pierwszą ciążę straciłam i ta była szczególnej troski automatycznie, poza tym zle sie czułam...

Katko nie śniło mi się szukać jeszcze pracy bo nie wyobrażam sobie zostawić tak małe dziecko w domu, 2, 3 mies. ściąganie mleka co 2,5 godziny, taki maluszek uważam ja osobiście potrzebuje mamy...ona ma dopiero 5 miesięcy, o pracy to ja myślę za 2, 3 miesiące dopiero jak już...

Druga sprawa niełatwo znalezc właśnie inną niż stojącą:( niestety nie mam imponującego cv żeby startować wyżej...teraz jak się nie ma znajomości to za biurkiem siąść mało realne..

Inna sprawa jest taka czego ja chcę, więc chcę iść do pracy, z drugiej strony dla mnie zostawić malude w żłobie czy z nianią to jest problem realny...raz że finansowy czy to się będzie kalkulować w sensie pracować i całą pensję oddawać nani to bez sens totalny...Chyba że pracować żeby tylko wyrwać się z domu, odpocząć, no to dorywczo...żłobek odpada...
Co do niani uważacie że łatwo po prostu zatrudnić nianie? a jak taką osobę sprawdzić? ja nie zostawię dziecka z obojętnie kim kto szuka pracy niani...nie ufam z góry ludziom, najlepiej z polecenia...

Uważam że znalezc pracę w obecnych czasach jest bardzo trudno, oferty które widzę w mojej okolicy to oferty pracy zmianowej w granicach od 7-8 do 21:30...
Co do pracy w domu to też by trzeba zatrudnić nianie i wyobrażam sobie taki moment ja przy kompie a w drugim pokoju dziecie moje drze się w niebogłosy od 15 minut hehe nie dałabym rady nie pójść i nie przejąć jej...

Gdyby nie presja otoczenia również może łatwiej byłoby mi ustalić że teraz zajmuje się dzieckiem i koniec kropka, wkurza mnie ta presja- tak jakbym nic nie robiła:(
Z drugiej strony na pewno nie mogę zostać w domu 2-3 lata bo za 2 czy 3 lata byc może będziemy mieli drugie, uważamy że taka różnica wieku jest najlepsza, więc gdybym na tak długo zasiadła bezczynnie zawodowo to mogłabym tak zostać kolejne 2 lata, razem 5:/
Sama nie wiem czego chce, jedyne czego jestem pewna to to że wcale nie uważam że powinnam pracowac juz lub od 2 miesięcy :roll: i że nie chcę osiąść na długi czas bo będę zle się z tym czuła...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 6 lis 2010, o 23:18

---------- 22:15 06.11.2010 ----------

Dla mnie niesamowitość stanowi znajoma, która dojeżdża na krakowską AGH z... Wiednia !!! Mało tego - laska ma dwójkę małych dzieci i własny interes.

---------- 22:17 ----------

Jeżeli zdarza się, iż mąż nie jest w stanie zaopiekować się dzieciaczkami podczas któregoś z jej zjazdów, to wsadza je do auta i wiezie ze sobą w ramach odwiedzin dziadków w Krk-u.

---------- 22:17 ----------

Inna kumoszka mieszkająca w Anglii ma półtora roczną córeczkę i pomimo to 2x w miesiącu przylatuje do Pl na zajęcia do Wrocławia (no, uparła się na ten Wrocek i już ;)).

---------- 22:18 ----------

I siłą rzeczy musiała znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie, by móc sobie sponsorować uczelnię oraz częste loty. A w dobie kryzysu wcale łatwo jej nie było.

---------- 22:18 ----------

Da się ? Da się !
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 194 gości

cron