Byla niedziela,on przyszedł do domu po poludniu....
Akurat podawałam obiad,więc zjadł z nami.
porozmawiał z dziećmi.One potem zajęly się grami komputerowymi.
Zapytałam męża co chce teraz robić.Odparł :nie wiem.A ja zapytalam czy chce iść na spacer,bo widzialam,ze siedzi troche smutny..nawet nie patrzył w telewizor(..a dawniej uwielbial.)
poszliśmy na spacer...sami,we dwoje..dzieci nie chciały z nami iść..niby ,że grały w grę.A tak naprawde...wypchaly nas na spacer,żebyśmy porozmawiali...
przebiegłe te dzieci....
Porozmawialiśmy...nawet on też gadał...powiedzial trochę o co mu chodzi.
Uparty jest jak osioł.
poddał się...bo jak mowi ma dość,że ciągle jest jego wina,ma dość mojego czepiania się....Trudno mu przyznać się,że bardzo zawalił.Chcialby troche winy zrzucić na mnie...
starałam sie wyciągnąc z niego jak najwięcej....
wydaje mi sie,że zmęczyl się tym napięciem między nami,kłótniami,pretensjami....
chciałby byc doceniony i nie krytykowany na każdym kroku.
Wiem,że w pewnym momencie ja bylam zbyt spięta,nerwowa i na pewno troche czepialam się.A to dlatego,że zaszwankowala komunikacja między nami...
Chcialam rozmawiać,wyjaśniać..a on izolowal sie.
dziś nie narzucalam się mu. Powiedzialam,że teraz dużo pracuję.Jestem zaradna,więc jak będzie trzeba to dam sobie radę sama....ale latwiej byłoby żyć razem.Trzeba jednak zmienić postępowanie.
powiedzialam,że mam dość życia z obcym czlowiekiem,że bycie razem powinno dawać poczucie bezpieczeństwa.
on powiedział,że zmęczyl sie staraniem,bo nie widział efektów.Tylko,że ja też nie widzialam efektów.
Wychodzi na to,że każde z nas staralo się...ale w swoim mniemaniu..na swój sposob..a druga strona oczekiwala czegoś innego..
Nie wiem co będzie z nami dalej.
Dziś udalo nam się szczerze porozmawiać.
Na razie on jeszcze nie wrócił.Powiedzial,że może tak.Jednak jeszcze do końca miesiąca ma zobowiązania..On nie wie,ze ja wiem,że wynajmuje pokoj.Pewnie oplacil caly miesiąc.
Myślę,że coś drgnęło.Wiem,że nie mamy czarodziejskiej rożdżki.....trzeba czasu...
Nie powiedzial,że mnie nie chce,tylko,że jest zmęczony.Nie powiedzial,że ma inną.Tylko,że potrzebuje jeszcze czasu...
Ok. Zobaczymy.
powiedzialam,że jak wróci niech nie myśli,że ja będę mu nadskakiwać.
powiedzialam,że będzie musial zmienić swoje zachowanie,tak dalej życ nie możemy....Albo w tą albo w tą...
Mam nadzieję,że wystraszył się,że nie potrzebuję go tak bardzo i w razie potrzeby dam sobie radę bez niego..
Oby
czuję,że bylam silna podczas rozmowy