Zmiany..

Problemy z partnerami.

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 1 lis 2010, o 18:25

Lady,
skoro wiesz, że nie chciał, to czemu nie pozwolisz gołąbeczkowi wreszcie odfrunąć ?

Nie uciekniesz od samotności poprzez bycie z kimś na siłę.
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Sansevieria » 1 lis 2010, o 22:14

Ladybird napisał(a):Naprawdę niewiele potrzeba było ,aby się porozumieć i nie zmarnowac wszystkiego...


Lady, to w Twoich oczach trzeba było niewiele. Z punktu widzenia drugiej osoby to może trzeba było bardzo wiele, za wiele jak dla tej osoby ?
A poza tym to ja Cę rozumiem, samotność wcale fajna nie jest. I może czasem by się wolało kogoś, nawet niedoskonałego niż tę niezależność. Która w moich oczach jest może brakiem zależności od kogoś konkretnego, ale jednocześnie jest siecią innych zależności od innych ludzi. No całkiem niezależny to nikt nie jest. To abstrakcja.
W pewnym wieku (piszę o sobie :) ) ma się świadomość, że już nie "wszystko przede mną". Że mam już być może bliżej niż dalej. Że nie będę coraz ładniejszą, coraz zdrowsza. Po prostu nastaje inny czas i pewne rzeczy, w tym związki, widzi się z nieco chyba innej perspektywy.
Czy mój mąż chciał się dogrywać ze mną? Lady, nie wiem czy chciał i czy chce. On to od lat robił i robi. Nieumiejętnie miejscami, fatalnie wręcz. Ja zreszta tak samo. Po prostu robi. Może jakąś kwestią jest sprowadzenie własnych wymagań i oczekiwań do innego poziomu? Może są rzeczy ważne i ważniejsze ? Na pewno ja wykryłam, że nieświadomie oczekuję od męża wyrównania moich deficytów emocjonalnych z dzieciństwa. Mąż czy partner rodzicem nie jest. Jak go przestałam wsadzać w te buty, i mnie i jemu chyba też, mocno ulżyło. Ale przedtem rzecz jasna rzeczone deficyty trzeba było zidentyfikować, a ja się tu musiałam nauczyć samodzielności. Spora praca.
Jakoś mi się nie podoba że ktoś ma na mnie zasługiwać. Nie wiem dlaczego mi się nie podoba, ale budzi mój sprzeciw wewnętrzny. Może dlatego że zasługuje się na nagrodę, a ja się nie czuję nagrodą tylko człowiekiem? A może własnie "liczę diabły na końcu szpilki"? :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Abssinth » 3 lis 2010, o 01:02

heja Sansi :)

'zasluguje na moje uczucie' brzmi lepiej?

czesto my kobiety mamy tak, ze uwazamy, ze my musimy zasluzyc na milosc....ze, jesli sie zmienimy, to wszystko bedzie lepiej i ON nas pokocha i juz bedzie dla nas dobry i w ogole....ze nie mozna nas kochac tylko za to, ze jestesmy....to 'zaslugiwanie' bardzo czesto gdzies tam wisi, moze czasem pod inna nazwa, ale jest....

a ciezko nam powiedziec, ze ktos musi sobie zasluzyc na nas....albo po prostu, ze ktos musi byc na pewnym poziomie, albo zachowywac sie tak a nnie inaczej....moze to to tutaj Cie problemuje?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Filemon » 3 lis 2010, o 02:06

mnie się w tym wątku rzuca w oczy między innymi taka jakby szamotanina pomiędzy złożeniem odpowiedzialności za niepowodzenia w związku na partnera a na siebie samą... - jakby takie dwa skrajne bieguny... tymczasem w moim osobistym odczuciu zarówno Ladybird wykazuje pewne zachowania (które według mnie świadczą z kolei o pewnych cechach czy tendencjach w charakterze) utrudniające dobre porozumienie się i relacje partnerskie w związku, jak i ten konkretny mężczyzna, o którym tu mowa...

uważam, że nie jest realnym (zatem dobrym) wyjściem z sytuacji wymaganie jedynie od partnera, żeby był człowiekiem potrafiącym budować partnerstwo, ale też my sami musimy to potrafić, gdyż inaczej to my stajemy się takim właśnie nie budującym a niszczącym partnerem - to chyba oczywiste, że przecież to działa w obie strony...

dlatego błędem byłoby według mnie uznać Ladybird za osobę nie wnoszącą trudności do związku i nie powodującą w pewnym stopniu destrukcji, natomiast jedynie w Jej partnerze dostrzegać i podkreślać te Jego cechy i zachowania, które faktycznie były przejawami nieumiejętności budowania więzi, związku i nie przystawały do powszechnego rozumienia partnerstwa i konstruktywnego komunikowania się i współpracowania z partnerem - opartego na szacunku, oddaniu i uczuciu...

na dodatek, jak wiadomo, Ladybird nie ma za zadanie zmieniać kogokolwiek w tych obszarach, w których dana osoba faktycznie stwarza trudności i nie na tym powinna polegać Jej terapia... natomiast powinna ona polegać, moim zdaniem, na zmienianiu siebie samego/samej - według mnie: własnego charakteru a jeśli kto woli, to własnych zachowań i podejmowaniu takich działań (na przykład trafne rozróżnianie i unikanie palantów z nadmiarem destrukcji w charakterze i zachowaniach), które by nas rozwijały, chroniły i zaspokajały nasze potrzeby oraz pragnienia...

=-=-=-=-=-=-=-=-

i jeszcze jedno - impresja w pierwszym poście po moim skomentowaniu Jej wcześniejszych wypowiedzi ewidentnie zmieniła ton i napisała sporo sensownych i moim zdaniem wartościowych spostrzeżeń, co mi się spodobało...

jednak już nieco dalej znowuż czytając Jej wypowiedzi odbierałem coś trochę nieprzyjemnego w tym czy innym zdaniu...

Julkaa natomiast w moim odczuciu całe czas "przebłyskuje" jakimiś nieprzyjemnymi tonami w swoich wypowiedziach, mimo że wydają się one w zasadzie kulturalne...

w sumie biorąc obydwie Panie macie według mnie jakiś problem z empatycznym, przyjaznym podejściem do spraw przedstawianych przez Ladybird (i może też do samej Jej osoby??) i właściwie co i rusz daje się to odczuć nawet mimo tego, że piszecie też całkiem sporo sensownych uwag... nie wiem skąd się to w Was bierze, niemniej w moim odbiorze obydwie macie w tym obszarze trudność i warto by się temu przyjrzeć - może też w jakimś kontakcie terapeutycznym czy w szczerej rozmowie z przyjacielem (?) bo widzę, że tutaj zdecydowanie się przed tym zapieracie, tak jakbyście nie dostrzegały lub nie chciały dostrzegać tego rysu w samych sobie... tymczasem ja to w Was widzę i parę jeszcze innych osób tutaj oprócz mnie, więc myślę, że jednak jest coś na rzeczy... brakuje mi trochę więcej wyczucia i liczenia się z odczuciami drugiej osoby w Waszych wypowiedziach...

ja rozumiem, że raz czy drugi można nie zdzierżyć i coś nas może mocno wkurzyć - na tyle, że sobie ulżymy i pojedziemy z lekka po kimś tłumacząc się tym, że stosujemy dla jego dobra terapię wstrząsową... też mi się tak czasem zdarzyło... ;) ale jeśli to się komuś zdarza 3-4- razy na 5 wypowiedzi, to już stanowczo świadczy o silnej tendencji w czyimś charakterze i tego typu zachowanie przekracza granice tego, co zgodnie z regulaminem i dosyć powszechnym odczuwaniem innych osób jest do przyjęcia w ramach UDZIELANIA WSPARCIA na tego typu forum (a w życiu realnym też byłoby podobnie, według mnie)...

tak więc proponuję Wam zweryfikować wewnętrznie tę kwestię, bo miewacie czasem coś istotnego, trafnego i rozsądnego według mnie do powiedzenia, ale robicie to w formie, która zbyt często jest nie do przyjęcia, z wymienionych wyżej powodów, i to nie dla mnie jednego, jak można to zaobserwować w tym czy owym wątku...

Ladybird, mam wrażenie że całkiem prawidłowo zweryfikowałaś wypowiedzi tych dwóch pań i trafnie wybrałaś z nich to co było niestosowne oddzielając to od tego, co było trafne i miało wartość i... to mi się podoba! Całkiem skutecznie stanęłaś w końcu we własnej obronie i zadbałaś tym samym o swoje dobro i samopoczucie (może trochę zachęcona przez wcześniejsze nasze wypowiedzi...?) - możesz z tego skorzystać także w relacji z mężczyzną, tym czy innym - w każdej relacji, w której warto zarówno samemu nie przekraczać czyichś granic w destruktywny, impulsywny sposób, jak i nie pozwolić na przekraczanie własnych granic i jakikolwiek rodzaj destrukcji, tylko w porę i w odpowiedni sposób się temu przeciwstawić...

pozdrawiam

Fil :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez impresja » 3 lis 2010, o 09:12

---------- 07:42 03.11.2010 ----------

Fil .nie pochlebiaj sobie ,nigdy nie robię niczego pod czyjeś dyktando, a tym bardziej jakis nieznanych mi anonimowych ludzi. Aż tak wnikliwie nie czytam tego wszystkiego. A tym bardziej nie zmieniałabym swojego pisania .
Piszę tak jak chcę w danym momencie i nie potrzebuję tutaj oceniania mojego pisania. Nie obchodzi mnie to co ktoś o tym sądzi ,może czytać ,albo nie .
Ale psychologizowanie na temat moich wypowiedzi jest zbędne i nie jestem tym zainteresowana.

---------- 08:12 ----------

A poza tym co Wy wszyscy z tymi terapiami ? Jesteście naganiaczami prywatnych gabinetów psychologicznych czy co?
Nie puścicie bąka bez analizy jego struktury i psychologicznego wpływu na Wasze życie?
impresja
 

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 3 lis 2010, o 09:58

:lol:
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez julkaa » 3 lis 2010, o 10:48

Fil, przyznam od razu ze nie przeczytałam całości, ale odniosę się do fragmentu który mnie dotyczy i powiem, że mi bardzo dobrze w swojej skórze, nie narzekam na problemy z komunikacją interpersonalną wsród swoich znajomych i na innych forach, z moim ukochanym. Jak wiadomo nie wszyscy muszą mnie akceptowac i lubić taką jaką jestem i widocznie na tym forum są tez ludzie takiego specyficznego pokroju, którzy mnie nie rozumieją i woleliby zmienić na swoje dyktando (oczywiscie nie wszyscy, ale jakas tam grupka samouwielbienia, znaczy się podobnych do siebie ;) ). Ja jednak nie odczuwam jak juz napisalam wyzej takiej potrzeby i i nie zalezy mi na 'waszym' lubie/nie lubię', wiec wolę po prostu zrezygnować.
Miłego dnia wszystkim :)
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sansevieria » 3 lis 2010, o 10:52

Abssinth, ja mam lekkie (?) odloty na tle słów i ich znaczeń :) pewien rodzaj wyjątkowo wysokiej wrażliwości, pochodna przemocy słownej w domu rodzinnym, takie skupienie na słowie. Druga wersja brzmi lepiej, sens rzecz jasna oczywisty i tu pełną zgodność mamy. Choć z zadziwieniem odkrywam, że i mężczyźni ten koncept "muszę zasłużyć na miłość" realizują niestety. A wersja "musi być na pewnym poziomie" to już mi się bardzo podoba, chyba dlatego, że zakłada jakąś odpowiednią "jakość" na wejściu.

Impresja, czy Ty odróżniasz tylko "mówię co chcę i jak chcę" albo "mówię pod czyjeś dyktando"? Żadnych stanów pośrednich? Na czyjąś prośbę, na przykład?
Psychologizowanie na temat Twoich wypowiedzi możesz uważać za zbedne i nie być zainteresowana. Skoro jednak się wypowiadasz to cóż, każdy pisze jak chce w danym momencie i nie potrzebuje oceniania, czyż nie? Nie robiąc niczego pod niczyje dyktando. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Abssinth » 3 lis 2010, o 12:53

hej ho all :)

tu jest forum, forum publiczne. Slowo pochodzi z laciny.....oznaczalo przestrzen publiczna, rynek, gdzie wszyscy mieli prawo przebywac.

I wszyscy maja prawo przebywac tutaj, i wszyscy sa potrzebni.

I Impresja, ktora walnie prawda po oczach, I Amir, czasem cholernie enigmatyczny, I Filemon, ktoremu zdarza sie wpasc w dydaktycznosc, I ja, ktora na wszystko ma odpowiedz 'rzuc go', I Ewka, ktora mowi 'staraj sie o ta milosc', I 1KOR13, rzucajacy cytatami z katolickich mediow, I Orm Embar szalony buddysta libertyn, i ci smutni, i ci weseli i ci, ktorzy wkurzaja tego czy owego.

Jak w zyciu :)

A koniec koncow, osoba, ktorej radzimy, wybierze to, co do niej przemowi, co jej sie przyda.

O.

Sansi - tez mam sklonnosc do czepiania sie slow i analizowania, z podobnego powodu.... wiec rozumiem :)
I wiem, ze mezczyzni tez to maja.....jakos czesciej sie to niestety zdarza kobietom :(
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Filemon » 3 lis 2010, o 13:28

impresja napisał(a):
Fil .nie pochlebiaj sobie ,nigdy nie robię niczego pod czyjeś dyktando, a tym bardziej jakis nieznanych mi anonimowych ludzi. Aż tak wnikliwie nie czytam tego wszystkiego. A tym bardziej nie zmieniałabym swojego pisania .
Piszę tak jak chcę w danym momencie i nie potrzebuję tutaj oceniania mojego pisania. Nie obchodzi mnie to co ktoś o tym sądzi ,może czytać ,albo nie .
Ale psychologizowanie na temat moich wypowiedzi jest zbędne i nie jestem tym zainteresowana.


Co innego "robić coś pod czyjeś dyktando" a co innego wziąć empatycznie i taktownie pod uwagę czyjeś odczucia i otrzymywane (niejednostkowe bynajmniej) informacje zwrotne...

Nie masz prawa pisać wyłącznie "tak jak chcesz" w danym momencie, bo masz obowiązek liczyć się z powszechnie przyjętymi zasadami współżycia między ludźmi i regulaminem tego forum - swoje chęci do nietaktownych wypowiedzi musisz więc sobie schować do kieszeni... a jeśli tego nie zrobisz, to wówczas licz się z reakcjami - niekiedy mogą być równie nieprzyjemne jak Twoje niektóre wypowiedzi a może nawet ostrzejsze...

Twoja wypowiedź brzmi dla mnie na tyle arogancko i w sumie prymitywnie (z punktu widzenia tego, co konstruktywne w relacjach między ludźmi), że odpowiem Ci w podobnym tonie: skoro Ciebie nie obchodzą czyjeś potrzeby, to mnie nie obchodzą Twoje. Mam w nosie czy potrzebujesz oceniania czy go nie potrzebujesz i czy interesuje Cię lub nie, co ktoś o Twoich wypowiedziach sądzi. Dopóki będziesz wypowiadać się w sposób nie liczący się z odczuciami drugiego człowieka a mnie się to nie spodoba, to będę to oceniał i stanowczo Cię konfrontował - chyba, że mi się to w którymś momencie znudzi... :P Nie musisz zmieniać swojej postawy a ja nie muszę swojej... ;) Za dużo sobie pozwalasz i nie zamierzasz tego zmienić, bo tak Ci się podoba, zatem ja też sobie pozwolę, jak mi się będzie podobało, w stosunku do Ciebie i to wcale nie w celach edukacyjno-dydaktycznych, tylko ot tak, jak mi się zechce - podobnie jak Tobie... ;)

Julkaa, właściwie podobnie jeśli chodzi o Ciebie, z mojej strony... Dobrze Ci z sobą taką jaka jesteś, nawet kiedy różne osoby wskazują Ci na to, że poczynasz sobie niekiedy zbyt agresywnie i bezwzględnie... No to ode mnie spodziewaj się w stosunku do siebie samej podobnej postawy, jak mi się zechce i jak mi tak będzie ze sobą dobrze i o ile jeszcze będzie mnie to bawiło.... ;) bo zasadniczo to mam sporo fajniejszych rzeczy do roboty, ale jak mnie któraś z Was wkurzy, to będę gadać z Wami Waszym sposobem, czyli traktować Was tak, jak Wy traktujecie innych...

to by było chwilowo na tyle... ;)

p.s.

dla mnie takie postawy jak Wasze są w pewnym sensie asocjalne i nieprzystosowane, bo nie liczące się z odczuciami i potrzebami drugiego człowieka a biorące niemal wyłącznie pod uwagę to, z czym Wam jest dobrze i czego Wy chcecie - takie przypadłości można leczyć albo resocjalizować... ;) dlaczego inni ludzie mieliby coś takiego znosić bez szemrania...? ja osobiście nie zamierzam...
Ostatnio edytowano 3 lis 2010, o 13:33 przez Filemon, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez woman » 3 lis 2010, o 13:31

Abssinth, jak zwykle celnie :D

Impresja, czyli to jednak Ty :P
Witak ostojo cynizmu, zresztą jak zwał tak zwał, dygresja o puszczeniu bąka przednia :lol:

Tymczasem autorka wątku nam przepadła :roll:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Filemon » 3 lis 2010, o 13:35

woman napisał(a):...dygresja o puszczeniu bąka przednia :lol:

ja tam jakoś gustuję w zupełnie innych zapachach... ;) :lol:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez woman » 3 lis 2010, o 13:36

Filemon napisał(a):
woman napisał(a):...dygresja o puszczeniu bąka przednia :lol:

ja tam jakoś gustuję w zupełnie innych zapachach... ;) :lol:

eee bo Ty nie czujesz swojskich klimatów... :P
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Filemon » 3 lis 2010, o 13:40

przyznaję, że zapach klozetu nie należy dla mnie do "przednich"... znam dużo przyjemniejsze, po prostu... :)
a klimat wolę... śródziemnomorski, na przykład! ;)
Ostatnio edytowano 3 lis 2010, o 13:42 przez Filemon, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez julkaa » 3 lis 2010, o 13:42

Filemon napisał(a):

Julkaa, właściwie podobnie jeśli chodzi o Ciebie, z mojej strony... Dobrze Ci z sobą taką jaka jesteś, nawet kiedy różne osoby wskazują Ci na to, że poczynasz sobie niekiedy zbyt agresywnie i bezwzględnie... No to ode mnie spodziewaj się w stosunku do siebie samej podobnej postawy, jak mi się zechce i jak mi tak będzie ze sobą dobrze i o ile jeszcze będzie mnie to bawiło.... ;) bo zasadniczo to mam sporo fajniejszych rzeczy do roboty, ale jak mnie któraś z Was wkurzy, to będę gadać z Wami Waszym sposobem, czyli traktować Was tak, jak Wy traktujecie innych...


Fil, ale ja napisałam, że z takimi osobami jak ty nie zamierzam wchodzic w relacje/dyskusje/etc wiec nie bedzie powodów do spięć między nami. Tobie moje wypowiedzi przeszkadzają, ok, szanuje to i nie zamierzam cie prowokować. Innym nie przeszkadzają i dobrze sie ze mną czują. Nie każdemu musimy sie podobać :) Jesteśmy różni... i całe szczeście! :D

btw ja nie wiem gdzie wy te agresje widzicie w moich postach, czy to tylko bujna wyobraźnia... (?)
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 279 gości

cron