Sansevieria napisał(a):Ale nie wystarczy postanowić, że się zaufa.
Zgadzam się, Ja to widzę tak, na przykładzie , bo łopatologię lubię najbardziej.
Jeśli miałam ciężko połamane nogi, to przechodzę na rehabilitację. Rehabilitacji jest ciężka, bolesna i wymaga konsekwencji. Z czasem jednak uczę się chodzić na nowo i prawie zapominam że miałam zlamania. Prawie - bo być może nie osiągnę takich możliwości jak gdyby złamań nie było, zawsze nogi będą mnie boleć na zmianę pogody itp. Ale ogólnie- daję radę z chodzeniem.
Z umiejętnością zaufania, jak dla mnei jest podobnie. Wskutek różnych okoliczności boję się zaufania i utraty kontroli. Przechodzę jednak rehabiltację. Tak jak na ćwiczeniach rehabiltacyjnych, ja ćwiczę swoją umiejętność ufania. Powstrzymuję się od kontroli, mimo że czasem trudno mi to zrobić. Staram się zachowywać tak jakbym ufała, mimo że czasem strasznie mnie to uwiera. Z czasem postawa ,, ufam" będzie dla mnie równie naturalna jak chodzenie w przykładzie wyżej.
Uważam, że postawę ,, zaufanie" i zachowania które się na nią składają trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Jak jazdę samochodem.