Zmiany..

Problemy z partnerami.

Postprzez Sansevieria » 27 paź 2010, o 15:18

Lady, skoro jak piszesz trafiłam w coś co do Ciebie przemawia jako możliwie trafny opis jakiejś tam Twojej części czy sytuacji, to jeszcze się podzielę ciągiem dalszym. Wcześniej opisałam mniej więcej jak ze mną było.
Tak obrazowo to byłam osobą niosącą przez wiele kilometrów po wybojach wielką walizkę. Nawykłam, ale zmęczona byłam krańcowo. Pojawił się ktoś skłonny mi pomóc. W moich wyobrażeniech winien to być heros, co walizkę mi wyrwie i niczym piórko poniesie za mnie. Ja jednakże do tej walizki byłam niczym przyspawana. W efekcie heros musiałby mi tę walizkę wyrywać siłą, a na dodatek mógłby z walizką rękę urwać. I w pewnym momencie zauważyłam, że tak naprawdę to nie tyle heros jest mi potrzebny ile ktoś, z kim mogłabym nieść tę walizkę wspólnie. Nie musi być akurat herosem, musimy współpracować... to była niesamowita zmiana jakościowa w moim postrzeganiu siebie w związku i relacji partnerskiej.
A poza tym jak ja chciałam oddać część odpowiedzialności i nie umiałam, to byłam w tym chceniu szczera do spodu. Przeciwko koncepcji, że nie oddaję protetowałam zajadle. Byłam przekonana że oddaję, a partner jest za słaby i dlatego nie umie wziąć. Na pewne rzeczy trzeba czasu... a poza tym ja to ja, Lady może mieć inaczej. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Ladybird » 27 paź 2010, o 17:55

Sansevierio, co było dalej ?
Sugerujesz ,że moj partner nie byl słaby ,tylko ja nie pozwalałam mu wyrwać tej walizy ?
Cos w tym jest..
Opowiem pewna historie z ostaniej części naszego związku.
Byłam po operacji nogi (żylaki , ale były powikłaania ) Bol czulam okropny ,noga jak bania, pojawiły się zakrzepy.
A ja... mieszkalismy we dwoje u rodzicow, opiekowalismy się ich domem, bo wyjechali na wakacje.
Mielismy podlewac codziennie ogrod .
Codizennie go kontrolowalam czy dobrze podlal, wstawalam ostatkiem sił i tez podlewalam z drugiej strony. Bolalo mnie ,ale musialam.
Ledwo stalam ,ale robilam obiad ,z bolem okropnym .Przeciez moglam go poprosic aby zrobil, czy lkupil cos gotowego . Ale nie ... ja muszę...
Potem narastala we mnie pretensja, czemu on nie rozumie ,ze ja sie tak poswiecam , czemu nie zaproponuje sam ,ze zrobi czy przywiezie.
Teraz dowiedzialam sie na terapii ,ze trzeba dawac jasne sygnaly, szczegolnie przy swiezutkim zwiazku, kiedy jeszcze nie umiemy odgadywac swoich potrzeb bez slow.
Wiem , psulam ,psulam az popsulam ,bo on poczul sie niepotrzebny.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 27 paź 2010, o 19:30

Ladybird napisał(a):Codizennie go kontrolowalam czy dobrze podlal, wstawalam ostatkiem sił i tez podlewalam z drugiej strony.


A czemu to robiłaś ? Jak byś się czuła gdyby Ciebie tak ktoś kontrolował? To można odebrać jak ,, nie ufam Ci nawet na tyle, żeby powierzyć Ci samodzielne podlewanie ogrodu, nie cenię Cię nawet na tyle żeby powierzyć Ci podlewanie ogrodu, nie jesteś dobry nawet na tyle żeby powierzyć Ci podlewanie ogrodu".
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 27 paź 2010, o 19:53

Boze Drogi , ja dobrze wiem ,że źle robię, ale nie umiem się powstrzymać w danej chwili. Nie kontroluj,ę tego.
Jak powiedziala mi terapeutka świadomosc mam duzą , tylko nie wiem co z tym zrobic.
Jak to robiłam wiedzialam ,że w ten sposob zaraz go stracę, wiedzialam ,co myśli - to co napisalaś Sanno i co z tego ? Robiłam to dalej.
Dlatego teraz sobie nie radzę z tą wiedzą i świadomością i chcę to zmienić.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sansevieria » 27 paź 2010, o 20:39

Ja nie tyle sugeruję ile opowiadam o sobie. Jest mozliwe, że znajdziesz podobieństwa, skoro klimat podobny - sama ocenisz :)
Mnie wyszło na to, ze ten mój partner nie musi być aż tak silny jak mi się wydawało. Oraz, jak już odpuściłam troszkę tę walizę, to się okazało, że on wcale nie jest taki słaby jakim go widziałam. Bo patrzyłam tylko na to, że walizy nie wyrwał, nie zaś na wiele innych jego cech i zdolności. Jakby postrzegałam go przez pryzmat możliwości wyrwania walizy li tylko.
Historia z ogródkiem i z obiadem - wypisz wymaluj ja. :)
Ja sobie wielokrotnie zadawałam pytanie "czy naprawdę muszę to zrobić" oraz "co się stanie jak tego nie zrobię" i tego typu. Uczciwie odpowiadałam i zaczęło mi powoli wychodzić na to, że rwę się do wykonania czynności, które nawet jesli nie zostaną wykonane bądź będą wykonane gorzej niż ja bym to zrobiła, nie spowoduje to zawalenia się świata, ani w ogóle ani mojego. Proces był długotrwały i nadal jeszcze sobie te pytania czasem zadawać muszę.
Jasne sygnały bardzo ulatwiają zycie. Czekanie, aż ktoś zgadnie czego mi trzeba - no cóż, jesli nie zgadnie to ja mam problem, pretensje rosną, frustracja też...
Ale wiesz, to nie jest do końca tak, że Ty psułaś aż zepsułas. Do tego zawsze trzeba dwojga. Raczej bym powiedziała, że w tej wersji Wam nie wyszło. A czy będzie przymiarka do remake'u to się okaże.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Filemon » 28 paź 2010, o 01:51

Sansevieria, dopóki trzymasz tę walizkę, to w końcu.... TY nią ZARZĄDZASZ, prawda? KONTROLUJESZ - to określenie Ladybird...

dlaczego zachowanie kontroli jest takie ważne?? - nawet niemal po własnym trupie, padając na twarz z wysiłku, niszcząc związek, na którym nam zależy, itd...

czyżby to było ważniejsze nawet od... miłości? i gdzie ta miłość się schowała? (coś ją spłoszyło? jakiś lęk może...? ambicja? potrzeba panowania - nad sytuacją? nad drugą osobą...? co jeszcze może wchodzić w grę...??) nie twierdzę, że jej w ogóle nie ma, ale w najlepszym wypadku to jakaś mieszanka tylko może być w tego typu sytuacji, według mnie - mieszanka autentycznych uczuć i potrzeby uspokojenia, zażegnania lęku i dojmującego poczucia samotności, które ssie niczym 10-metrowy tasiemiec... ;) więc trzeba się jakoś ratować i zaspokoić tę ssącą bestię! :?

sanna wspomniała coś o wypełnianiu pustki - nie ten, to inny, ale aby był jakiś, który zapełni tę wieczną samotność, poczucie opuszczenia, itp. - mnie się wydaje, że TO JEST KLUCZOWY PROBLEM... a do tego jeszcze kiedy ktoś taki się pojawia i zapełnia, to wtedy nie chcemy mu oddać naszej walizki - i to następny problem, ale jedno z drugim jakby pod rękę idzie...

p.s.

tylko my sami nie potrafimy IŚĆ TAK NAPRAWDĘ POD RĘKĘ Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM, choć wygląda na to, że bardzo tego pragniemy... pragniemy...? a może to nieodparty wewnętrzny przymus, który nas popycha nawet w kierunku nie całkiem albo i w ogóle nieodpowiedniego mężczyzny i nawet wówczas gdy jeszcze sami nie jesteśmy na to tak naprawdę gotowi...? spontaniczne pragnienie a kompulsja, to zasadnicza różnica...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sansevieria » 28 paź 2010, o 11:59

Zwykle na poziomie ogólnym to zachowanie kontroli jest sposobem na stworzenie sobie poczucia bezpieczeństwa. Jeśli wszystko wokół jest zagrażające, to tylko kontrolując ma się szansę przetrwać.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Sanna » 28 paź 2010, o 13:00

Jeśli komuś nie ufam - to muszę kontrolować. Jeśli komuś nie ufam- to raczej trudno zbudować bliskość.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 13:58

gdzieś przeczytałem, że zaufanie jest kwestia wyboru i decyzji. No ale tyle teoria a praktyka to zupełnie inne kalosze :(
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 28 paź 2010, o 14:53

Zarówno wybór jak i decyzja to część rozumna. Ludzie nie składają się tylko z części świadomej i rozumnej...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Sanna » 28 paź 2010, o 14:58

Doduś , zgadzam się z Tobą. Choć czasem ta decyzja uwiera :). Z moich doświadczeń - muszę siebie upominać, żeby nie sprawdzać faceta, nie kontrolować, nie poprawiać. Uświadomiono mi na terapii jak takie zachowania odbiera partner, zrozumiałam i podjęłam decyzję że tak postępować nie będę. Podjęłam decyzję, że traktuję partnera jak dorosłego, mądrego i kochającego mnie człowieka, który zrobi to o co go poproszę najlepiej jak potrafi. A ja nie odezwę się, jeśli zrobi to nie tak doskonale jak ja bym to zrobiła. I cały czas muszę sobie moje postanowienie przypominać, przemawiam sama do siebie, uspokajam się, gryzę się w język itd. No ale skoro podjęłam decyzję o zaufaniu, to chcę być konsekwentna.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 15:07

Sansevieria napisał(a):Zarówno wybór jak i decyzja to część rozumna. Ludzie nie składają się tylko z części świadomej i rozumnej...


zgadza się

wikipedia twierdzi,
że Zaufanie jest emocją okazywaną ludziom, przedmiotom czy instytucjom, takim jak firma, rząd czy społeczeństwo. Może być wzajemne. Zaufanie jest wiarą w określone działania czy własności obiektu obdarzonego zaufaniem.


Myslę, że to kwestia równowagi między ducham a rozumem

Sanna, doskonale wiem, co przeżywasz :) Ja czesto, choć coraz rzadziej muszę mierzyć się z obrazami i pomysłami, które podsuwa mi głowa. Jak rozumowo sobie poukładam, to widzę absurdalność, tego co podsuwa mi głowa. A jeśli kiedyś przez to moje zaufanie zostanie zawiedzione i bedę cierpiał ? Trudno, wolę zaufać i cierpieć niż nie ufać i nie posmakować tego, co zaufanie daje.
Ostatnio edytowano 28 paź 2010, o 15:10 przez doduś, łącznie edytowano 1 raz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sanna » 28 paź 2010, o 15:10

Sansevieria napisał(a):Zarówno wybór jak i decyzja to część rozumna. Ludzie nie składają się tylko z części świadomej i rozumnej...


Dlatego realizacja decyzji wymaga czasem dużej systematycznej pracy nad sobą.
Postanowiłam nie palić - więc w chwili gdy ciągnie mnie na papierosa, nie ulegam chwilowej zachciance, ale z bólem wszystkiego ją przetrzymuję.
Z czasem ochota na papierosa może zupełnie minie.
Postanowiłam ufać - powstrzymuję się przed działaniem i pzrekonuję sama siebie do niekontolowania ilekroć brak zaufania dochodzi do głosu.
Z czasem postawa zaufania może stanie się normą.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 15:11

z doswiadczenia niepalenia. NAłogowcem sie zostaje i czasem czuję ten silny pociag i potrzeba silnej uzdy rozumu, żeby go pokonać
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 28 paź 2010, o 15:20

Doduś, moje prywatne doświadczenie mówi, że niemożność zaufania zbudowana jest na lękach. A z lękami sam rozum i wola nie wygrają.
Można postanowić, że się nie zapali. Nie napije alkoholu. Ale nie wystarczy postanowić, że się zaufa.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 399 gości

cron