tonę, po prostu tonę

Problemy z partnerami.

Postprzez Abssinth » 28 paź 2010, o 10:43

taaa za pomoca rozmowy zmienic to, ze ktos jest rasista i mizoginista

juz to widze, eh :/
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 10:50

Abss... od kiedy to możemy zmieniać swoich partnerów ? Z doswiadczenia jednak wiem, że jeśli Magdi zmieni siebie, w tym wypadku swój sposób komunikacji, to jest szansa, że nie pozostanie to bez wpływu na męża...

Odnoszę wrażenie, że maż Magdi już został osądzony i skazany przez część osób Abss, również przez Ciebie. Jeśli jest inaczej wyprowad mnie z błędu. W którymś z wątków napisałaś, że (uogólnię tu teraz, bo nie pamietam kontkestu, ale chodzi o sens) BARDZO rzadko następują zmiany ( tam chyba chodziło o mężczyzn w w terapii, ale płeć nie ma znaczenia akurat tutaj). Dlaczego mąż Magdi nie miałby być w tym marginesie jaki zostawiłąś dla bardzo rzadkich przypadków pozytywnych zmian ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 28 paź 2010, o 11:02

magdi napisał(a):Tylko czy o czułość w związku powinno się prosić?

Nie, nie powinno się prosić. Jest wiele rzeczy, które powinny "iść z automatu" z racji związku... powinny, a nie idą, przekory jedne :)

Ja okazuję uczucia żywiołowo, bo też taki mam charakter. Śmieję się, całuję, przytulam, płaczę z radości i ze smutku, lubię chociaż się pomiziać - wiecie o co mi chodzi.

To jest fajne. Nie każdy potrafi.

Mój syn na szczęście w dużym stopniu jest w tym podobny do mnie. Jedyny komplement od rodziny mojego męża to, że nauczyłam dziecko okazywać uczucia. A męża nie umiem nauczyć :(

Każdego życie w jakimś sensie porani i niektórym to okazywanie się może zamknąć. Synek ma 9 lat, więc jeszcze mu nikt niczego nie zamknął... i mam nadzieję, że nie zamknie. Porównywanie ich w tym względzie chyba nie jest najcelniejszym pomysłem.

Nie zdecydowanie nie o to. Chciałabym być szczęśliwa, zastanawiam się czy w tym celu powinnam pracować nad swoim związkiem czy też powinnam go zakończyć? Chciałabym znaleźć swoją drogę........

Szukajcie, a znajdziecie.
Heh... no nie ma tak, że bez "pracy" będą efekty. Nie ma, że sam fakt "bycia w związku" to szczęście z marszu gwarantuje bez własnego wkładu pracy, wysiłków, wyrzeczeń.


On wyrzuca z siebie takie potoki słów i wytacza armaty na szabelkę, że w pewnym momencie mnie trafia i drę mordę i już samo leci.

A zamiast drzeć... próbowałaś rzeczowo i spokojnie? Każdą armatę (a co konkretnie jest tą armatą?) idzie "podejść" taktycznie (można nie chcieć i ja to rozumiem). Oprócz tego, że z niej strzela... masz szansę dokładnie usłuszeć, czym strzela? I co w tym strzelaniu jest takiego, że Cię trafia?

Bardzo nie podoba!!! mi się mieszanie z błotem.
Może nie doczytałam... udaje Wam się czasem NORMALNIE rozmawiać? Ze sztandarem porozumienia, a nie kolejnej wojenki? W stylu: słuchaj, boli mnie bardzo, kiedy ty (to czy tamto)...
bo mam wrażenie, że tkwią w nim całe góry pretensji do Ciebie. I to wypadałoby rozpracować. Moim zdaniem, rzecz jasna.

Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.
- Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec.
- Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek


Trzym się, Magdi.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 28 paź 2010, o 11:07

magdi napisał(a): Jesteśmy razem w kuchni. Mąż zamyka zmywarkę, ja chcę dać jeść kotu. Poprosiłam, żeby podał mi jedzenie dla kota. Mąż na to weź stołek i sobie zdejmij.

a ja mam jedną obserwację
uprzedzam, że nie ma ona na celu obrony męża magdi
bo opis jego zachowania mnie skutecznie do niego zniechęca
ale zwrócenie uwagi na pewien aspekt

mianowicie zaobserwowałam
że w związkach
ludzie notorycznie siebie o coś proszą, o bardzo proste rzeczy nawet
które bez problemu mogliby zrobić sami
typu: "podaj mi sól", "popraw ten dywan", "przynieś tą siatkę z korytarza" itp.
ciągle jest wzajemna wymiana próśb, tworząca jakby splatającą ludzi
niewidzialną siatkę wymiennych usług
usług, które z powodzeniem mogliby wykonać sami
ale wplatają się w ten dialog wzajemnych usłużności
który w efekcie zaciska im się pętlą na szyi

po co to robią?
ja kiedyś żyłam w małżeństwie
ale teraz mieszkam sama
i wszystko sobie sama podaję
i sól i cukier i siatki
i jedzenie dla kota
i też mam stołek do wspinania się na wyższe półki
i kota :D

konkluzja
dlaczego ludzie w związkach
mają tendencję do notorycznego proszenia o coś drugiego
nawet o najprostsze rzeczy
a nie obsłużą się sami, tak jak ja to robię?
przecież ciągłe reagowanie na czyjeś prośby jest drażniące
potem, gdy będzie chodziło o realną pomoc
np. przytaszczenie czegoś ciężkiego
prośba ta zleje się z tłem całej tej mantry codziennej "podaj mi cukier"
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 28 paź 2010, o 11:09

Biscuit, całkowicie się zgadzam. Może to jest "zaznaczanie" przynależności... nie wiem, tak w pierwszym odruchu pomyślałam.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 28 paź 2010, o 11:23

---------- 11:19 28.10.2010 ----------

BARDZO rzadko następują zmiany ( tam chyba chodziło o mężczyzn w w terapii, ale płeć nie ma znaczenia akurat tutaj). Dlaczego mąż Magdi nie miałby być w tym marginesie jaki zostawiłąś dla bardzo rzadkich przypadków pozytywnych zmian ?


chodzilo o terapie - czyli ,sytuacje, kiedy ktos aktywnie, sam z siebie, do tych zmian dazy.
rowniez jak dla mnie jest znaczna roznica pomiedzy zmiana zachowan a zmiana podstawowych pogladow - rasisty nie zmienisz w nie-rasiste, mizoginisty nie nauczysz nagle w wieku lat 40 szacunku dla kobiet. Nie namowisz kogos,m kto uwaza, ze sprawy sie zalatwia krzykiem i wyzwiskami, ze tak sie nie robi, po prostu rozmawiajac z nim i starajac sie byc dla niego milym.

W czllowieku sa pewne podstawy, wartosci bazowe, ktore sa tak zakorzenione, i tak nie-kwestionowane przez nas, ze naprawde trzeba by bylo lat terapii, zeby coz z tym zrobic.
Jak rowniez checi do zmian.

---------- 11:23 ----------

ahhh

i jestem przeciwniczka dawania trzeciej, czwartej i piatej szansy
druga moge dac ale wiecej nie

------
wiem z roznych zrodel, ze zanim kobieta wyjdzie z takim problemem do ludzi, przez dlugi czas ciepri najpiwerw w samotnosci, probuje na rozne sposoby cos z sytuacja zrobbic...fora internetowe sa zazwyczaj ostatnim ratunkiem...

przypuszczcam, ze Magdi probowala na wiele sposobow zmienic sytuacje...co jednak spotkalo sie z oporem.

nie ma sensu sie meczyc
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 11:27

Abss...
JS e ogóle nie miałem na myśli zmieniania meża Magdi przez nią. NIejasno sie wyraziłem, więc usciślę. Chodziło mi o to, że jeżeli Magdi bedzie inaczej sie z nim komunikować, rozmawiać, w sposób taki jak miała też częściowo na myśli Ewka, to jest większa szansa na rozmowę, która do czegoś zoaprowadzi a nie tylko do wzajemnych wyzwisk. JEśli on rzuci, spadaj zrób to sama, a ona w tym wypadku odpowie, przykro mi, że tak się do mnie zwracasz, czuję się teraz zraniona Twoimi słowami, to nie bedzie to samo co odpowiedź sam spadaj. Zmienianie jego zostawiam jemu. Ja nie wiem czy on jest rasistą, mizoginistą, baptystą czy artystą. Ja mam tu na myśli wyłącznie spróbowanie funkcjonalnej rozmowy a nie obrzucania się inwektywami. Zmiana sposobu rozmowy przez Magdi nie gwarantuje tego, że jej mąż zmieni swój sposób komunikacji. Ale jak zagram w totka, to mam szansę, że coś wygram. JAk nie zagram to mogę się żalić do końca życia że nie wygrałem a "winy" totka nijak w tym nie bedzie :)

NIe przypuszczaj tylko spytaj czy próbowała cos zmienić, a jeśli tak, to w jaki sposób.

Co do tej drugiej, trzeciej , czwartej czy którejś tam szansy. To bardzo złożona sprawa. Moze jakiś wątek na ten temat jeśli go nie było ? Ja też jestem przeciwnikiem entej szansy. Dyskusyjna jest definicja kiedy to co nazywamy szansą szansą jest :)
Ostatnio edytowano 28 paź 2010, o 11:33 przez doduś, łącznie edytowano 1 raz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 28 paź 2010, o 11:44

---------- 11:30 28.10.2010 ----------

jest równouprawnienie tak? po co tym babom i czarnym przyznali prawa? po co chciałyście prawa? Jak jesteście słabsza i gorsze i z niczym sobie nie radzicie to nie trzeba było dążyć do równouprawnienia...

jak sie poprawnie komunikowac z czyms takim Dodus?

---------- 11:44 ----------

NIe przypuszczaj tylko spytaj czy próbowała cos zmienić, a jeśli tak, to w jaki sposób.


Nie zycze sobie byc pouczana w taki sposob.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez biscuit » 28 paź 2010, o 12:02

funkcjonalne rozmowy nie są panaceum na wszystkie układy dysfunkcyjne

w układzie przemocowym na przykład
funkcjonalne komunikaty ofiary do oprawcy
g... dają
tu trzeba oddalić się od oprawcy, zerwać kontakt i zacząć żyć własnym życiem
wyjść za wszelką cenę z układu przemocowego
a nie próbować się funkcjonalnie porozumieć z oprawcą
bo jest to nierealne
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 12:10

to co ? ma w ogóle nie grać w totka ? jeśli tak uważasz to napisz to :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 28 paź 2010, o 12:16

Jesli chodzi o totka to nie mam zdania :)

Jesli chodzi o uklady przemocowe - mam. Szanse sa gorsze niz w totku, bo jesli wygrasz to i tak nie ma zadnych milionow, tylko koles, ktoremu i tak nie mozna ufac...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 12:25

no tak... pouczana. Proszę o wybaczenie.

Uważam, czytając napisane przez autorkę słowa, że związek jest do utratowania. Pomijam kwestie pogladów meża Magdi, to jej decyzja, czy chce być z meżczyzną, który ma takie poglady jak jej mąż. To moje zdanie wynikające z moich doswiadczeń.
Odczuwam za to głęboki niesmak czytając tu na forum posty, w których ich autorzy/autorki rozmydlają swoje rzeczywiste poglądy pod płaszczykiem "poprawności psychologicznej" wskazując jednocześnie w sposób ukryty acz jednoznaczny (np. poprzez odpowiednio dobrane cytaty z wypowiedzi autorów wątków) jakie jest ich zdanie.
Cenię sobie umiejętnosć powidzenia jasno i wprost swojego zdania.

A wracajac do przypuszczeń czy jak to tam zwał; przypuszczanie co autorka miała na mysli to gdybanie. Myslę Abss, że wiesz, jaką wartosć w terapiach ma gdybanie.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez magdi » 28 paź 2010, o 12:29

Witajcie, dziękuję za Wasze wypowiedzi, nawet nie wiecie ile teraz mi się kłębi myśli w głowie, jak czytam tak różne punkty widzenia. Przy okazji, ponieważ lubię ludzi i to jak się różnimy to bardzo mi się to podoba. Teraz słówko wstępu. Od razu podkreślam, że ja też nie jestem idealna, mam wady mniejsze i większe. Na przykład nie znoszę wstawać rano (a muszę codziennie). Mam niskie ciśnienie, więc rano nie specjalnie wiem o co chodzi i całe moje jestestwo krzyczy SPAĆ. Z reguły staram się do nikogo wtedy nie odzywać, tylko zająć się sobą. Odzywam się po 1-ej kawie. Zdarza mi się jednakże nie wytrzymać. Jestem też totalną bałaganiarą, umiem zrobić bałagan niczego nie dotykając.

A teraz do Waszych wypowiedzi.

JEśli on rzuci, spadaj zrób to sama, a ona w tym wypadku odpowie, przykro mi, że tak się do mnie zwracasz, czuję się teraz zraniona Twoimi słowami, to nie bedzie to samo co odpowiedź sam spadaj.


Próbowałam różnych metod. Na przykład mówiłam, że mnie to rani, że sprawia mi ból. Mój Mąż najczęściej uważa, że przesadzam i w ogóle nie rozumie o co mi chodzi. Próbowałam też po awanturze spokojnie powiedzieć mu co mnie zabolało. Nic to nie daje, albo daje na 1 dzień, czasem na parę godzin. Mój Mąż najczęściej nie rozumie albo nie chce zrozumieć o co mi chodzi. Podam przykład. Pokłóciliśmy, minęło trochę czasu, próbuję nawiązać kontakt. On nic, olewa, warczy, milczy, znowu atakuje. Więc próbuje e-mailowo. A na to, ze nie wie o co mi chodzi.

Próbowałam z nim rozmawiać i pisać. Zawsze otwarcie o tym co zrobił źle, co mnie zabolało, które konkretnie zachowania mi się nie podobały.

Podam Wam jeszcze przykład: jak ja podnoszę głos na Syna to mój Mąż wkurza i krzyczy na mnie, że ja się drę. Natomiast jak on podniesie głos na Syna czy na mnie, to po pierwsze nie krzyczy tak jak ja, a poza tym zawsze znajdzie 1000 świetnych uzasadnień. Więc jego krzyk jest ok, a mój nie.

Co jest armatą? Jeżeli sprzeczamy się o drobiazg, a on wytacza argumenty takie, że mi ręce opadają. Np. Syn ma bałagan w plecaku. Mój Mąż zagląda do plecaka (sporadycznie) i od razu jedzie (do mnie albo do nas obojga) "O Boże jaki pierdolnik. Czy Ty nie możesz mieć porządku. Nigdy nie możesz tego poukładać, papierki, okruchy, pudełko po soku, burdel w piórniku......." Na co ja "Tomek nie krzycz po prostu każ mu posprzątać w plecaku, a nie drzesz się na niego. Mój Mąż " Jasne pozwalaj mu na burdel, niech będzie taki jak Ty. Ciebie nie nauczyli sprzątać, niech on będzie taki sam. Będzie miał taki burdel jak Ty, a ja się będę go wstydził. W końcu robaki się zalegną! Ale co tam niech będzie takim syfiarzem i brudasem jak TY. Jak tobie to nie przeszkadza, że masz burdel w szafie i chodzisz w szmatach!....Do niczego się nadajesz i on będzie taki sam. Studia nie dokończone (to fakt mam licencjat, ale nie obroniłam magistra) lekarz nie załatwiony, niech on będzie taki sam." Dla mnie to jest armata na szabelkę i nieuzasadniona agresja w moim kierunku. To, że mam bałagan nie czyni ze mnie brudasa i syfiarza, nie czyni ze mnie gorszego człowieka, tak?

Dodam jeszcze, że bałaganiarzem jestem od dawna i uprzedzałam o tym mojego Męża przed ślubem, potwierdzała to też Moja Mama.

Inny przykład: nie nawidzę sprzątać. Nie mniej jak Mąż pojechał na weekend do rodziców to wysprzątałam całe mieszkanie: kurze, podłogi, odkurzanie, łazienki. Mąż wrócił i co? I znalazł w dwóch miejscach nie starty kurz oraz nie spodobało mu się jak posprzątałam łazienkę. Zgadnijcie co zrobił? Nie dość, że usłyszałam, że nie nadaję się nawet do sprzątania, to jeszcze zaczął po mnie poprawiać.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 12:32

biscuit napisał(a):
w układzie przemocowym na przykład
funkcjonalne komunikaty ofiary do oprawcy
g... dają


To Twoje zdanie, czy udowodniona teza ?
Co nazywasz układem przemocowym ?

Dla mnie przemoc to wynikowa nieradzenia sobie z własnymi problemami osoby przemoc stosujacej. Daleko jednak jestem od wrzucania do jednego wora wszsytkich zwiazków, w których przemoc (w jakiejkolwiek formie) się pojawia. To tak jakbym skazywał ma śmierć tego, kto ukradł bochenek chleba z głodu i tego, który zabił człowieka. A mówiac inaczej na kilometr pachnie mi to podejściem wszystko albo nic, czyli życie jest czarno białe. Ja skupiam sie na odcieniach szarości. PArafrazujac Szymborską mozna chcieć żeby dwięk byłidealnie czysty ja jednak zauważam w nim szumy, zgrzyty i szelesty

MAgdi, po tym co napisałaś juz widzę więcej i weryfikuję swoje poglądy. Uważam, że Twój mąż swoje lęki, niezałatwione sprawy i tajemnice kryje pod maską złości i agresji. MOim zdaniem zamienia wszystkie trudne uczucia, z którymi sobie nie radzi i nie rozpoznaje na złość i agresję. Twój wybór co zrobisz jeśli zechcesz przy nim zostać. Ja nadla widzę szansę, nawet po tych słowach. MOze to zabrzmi paradoksalnie, ale dla mnie jego agresja to mechanizm obronny.
Ostatnio edytowano 28 paź 2010, o 12:38 przez doduś, łącznie edytowano 1 raz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 28 paź 2010, o 12:35

A wracajac do przypuszczeń czy jak to tam zwał; przypuszczanie co autorka miała na mysli to gdybanie. Myslę Abss, że wiesz, jaką wartosć w terapiach ma gdybanie.


odpowiem tylko na to, jako ze reszta Twojego postu byla dla mnie bardzo niekonkretna...

Jak sam wspomniales w innym watku, nie jestesmy terapeutami. I nie terapii sie od nas wymaga. Wiec nie krytykuj mnie za niespelnianie Twoich oczekiwan.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 587 gości

cron