Nie wiem co się dzieje...

Problemy z partnerami.

Postprzez Abssinth » 25 paź 2010, o 12:11

Dodus, jak dla mnie jest niesamowity kontrast pomiedzy wielkim problemem, poczuciem winy i ciezarem na duszy, jaki miala Noela po nieskonsumowanym flircie, a pewnoscia swoich racji i moralnosci, jaka prezentuje jej maz zdradzajac ja na necie (bo tak, kamerki i czaty to dla mnie zdrada fizyczna, bezdotykowa), i probujac ja zmusic do seksu grupowego wbrew jej woli.

i naprawde, ten flirt jest dla mnie, w moim pojeciu, NICZYM w porownaniu z tym, co robi jej maz.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 25 paź 2010, o 12:47

Abssinth napisał(a):Dodus, jak dla mnie jest niesamowity kontrast pomiedzy wielkim problemem, poczuciem winy i ciezarem na duszy, jaki miala Noela po nieskonsumowanym flircie, a pewnoscia swoich racji i moralnosci, jaka prezentuje jej maz zdradzajac ja na necie (bo tak, kamerki i czaty to dla mnie zdrada fizyczna, bezdotykowa), i probujac ja zmusic do seksu grupowego wbrew jej woli.

i naprawde, ten flirt jest dla mnie, w moim pojeciu, NICZYM w porownaniu z tym, co robi jej maz.

Z pierwszą częścią Twojej wypowiedzi zgadza się i mój umysł i moje serce.
Z drugą, wytłuszczoną częścią zarówno mój umysł jak i moje serce zgodzić się nie potrafią. Serce nie potrafi, bo gdybym dowiedział się teraz o takiej relacji mojej Żony z innym mężczyzną czułbym się głęboko zraniony jeśli nie zdradzony. Umysł nie umie, bo widzi niebezpieczeństwo powiedzenia za chwilę, ja NIC nie zrobiłam, to wszystko jego wina bo on to dopiero jest zdrajca. A to nieprawda. I myślę, że oboje o tym wiemy. Myślę też, że nie czas i nie miejsce tutaj na to, żeby rozważać, kto bardziej jest winny takiemu stanowi tego małżeństwa, w jakim ono właśnie jest. Dla mnie meritum sprawy jest problem.
Ja to widzę tak. Noela wpakowała się w solidnie toksyczny związek. Jeśli prawdą jest, że dopiero teraz wylazło to szydło o pseudo "otwartosci seksualnej" znaczy, że mąż bardzo głęboko ukrywał do tej pory swoje potrzeby/dewiacje/poglady/ czy tam jak to nazwać. Jak tego nie nazwać moim zdaniem w konsekwencji tego nie było nawet szansy na zbudowanie zwiazku opartego na zaufaniu, bliskości, szacunku i prawdzie, bo mąż wszedł w relację już "zamknięty".
Mam swoje zdanie i powiem jasno i dosadnie - tekst o pieprzeniu na oczach innych i przez innych nie rodzi się moim zdaniem w głowie z rana po wypicu kawy. Do tego trzeba długiej drogi przejścia przez kolejne stopnie "rozwoju i wtajemniczenia".

CZy jest wina Noeli, że w to wlazła ? Uważam, że nie, nikt nie ma na twarzy napisane, że jest taki czy siaki. Jednak trwanie w tej konkretnej relacji, zamążpójście i zajście w ciażę z mężem jest wyborem Noeli. Doskonale wiedziała i wie, czego jej w tym małżęństwie brakuje i w jaki sposób te braki sobie kompensowała. Za to odpowiedzialnosć ponosi ONA. Wyłącznie. No i tu włącza się składowa naszych dysfunkcji, które powodują, że myślimy pewnymi schematami, czy pewne działąnia wywołuja u nas określpne uczucia czy reakcje.
Zasadnicza dla mnie sprawa w tym momencie jest taka, że mąż Noeli ma ogromny problem (nie mierzę czy ona, czy on mają problem większy), o którym włąśnie się dowiedzieliśmy. TO już nie jest kwestia tego, czy uda im się nawiaząć komunikację i porozmaiwać o swoich emocjach.

Kurczę nie wiem nawet czy można coś doradzić w tej sytuacji. Do tej pory uważałem, że Noela powinna wyczyścić swoje życie i jasno postawic sprawę wobec męża podejmujac decyzję, czy chce trwać w małżeństwie czy nie. Miałem poglad, że jej uczciwość i wsparcie dla męża pomogą im obojgu pójść w kierunku budowania otwartej i emocjonalnej relacji. Dziś weryfikuję moje spojrzenie. Nadal Noela ma pytanie jak radzić sobie z deficytami, ale rodzi się pytanie co z jej mężem, czy próbować relacji z nim, czy uciekać. Tu jest klops... Bardzo delikatna materia. Można uciekać, można zostać. Ale ja zostanie warunkowałbym szczeroscią męża- to warunek konieczny i niewystarczajacy. Chyba pora, żeby on się otworzył. Bez tego demony zjedzą ich oboje.
Kurczę, dla mnie spod kołdry tu głęboki dramat wyłazi...aż mnie boli...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 25 paź 2010, o 13:33

szanuje Twoje zdanie Dodus - chociaz pozostane przy moim w tej sytuacji.

Rozumiem slabosc, rozumiem stan, w ktorym wydaje sie, ze z sytuacji nie ma innego wysjcia. Rozumiem manipulacje i stan, w ktorym Noela mogla sie znajdowac, szukajac w innym czlowieku czegos, czego nie miala z mezem - a przede wszystkim byla to przyjazn, kontakt z czlowiekiem, z ktorym mozna bylo porozmawiac na wspolny temat. Flirt , z tego co pamietam, pojawil sie pozniej, i zostal szybko zakonczony - m. in ze wzgledu na poczucie winy Noeli.

Widzisz, nie mozna zabronic komus przyjazni z innymi ludzmi. I nie zawsze przyjazn zamienia sie we flirt - czyli nie mozna bylo zakonczyc tego duzo wczesniej.

Czasem taki flirt pozwala zobaczyc naprawde, czego nam brakuje, obnazyc wszelkie braki i problemy - porownujac naszego partnera z kims innym. Tak, wiem, ze tkwi tutaj niebezpieczenstwo zauroczenia i uwazania tego 'nowego' za ksiecia z bajki calkowicie bezpodstawnie....ale, w toksycznym zwiazku sytuacja flirtu, takiego jaki sie tutaj wlasnie pojawil, jest dla mnie dobra rzecza, wstrzasem, jakiego sytuacja potrzebuje. Oknem na swiat, na to, ze sa ludzie, ktorym zalezy rowniez na rozmowie z nami, a nie tylko na tym, na jakie seksualne wygibasy bedzie mozna nas namowic. A manipulacja bardzo czesto poelga na tym, ze manipulant wmawia nam, ze ten swiat, ktory on nam przedtsawia, jest jedynym normalnym.....

powiedz mi, jesli sie zamotalam, czasem chce za duzo powiedziec na raz, i wychodzi niejasno.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 25 paź 2010, o 14:05

nie zamotałaś sie :)
ja uważam, że wszystko co się wydazyło miało jakiś sens i cel. Jasne chciałbym, żeby mój wstrząs odbył się z innego powodu niż się odbył, żebym zobaczył to co zobaczyłem kilka lat wcześniej a nie dopiero teraz. No ale do tej wiedzy, którą mamy, tego widzenia siebie i świata dochodzimy tak, jak jest nam to pisane. W tym kontekście być może flirt dla Noeli był tym "otwieraczem", o którym piszesz. NIe będę oceniał. Fakt jest taki, że całość jej życia doprowadziła ją włąśnie do tego momentu w którym jest. Myślę też, że to tragiczny moment. To zimne, wilgotne, cuchnące powietrze, które zawiało po słowach męża otwiera drzwi do dramatu.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sanna » 26 paź 2010, o 15:12

Zwróciłam uwagę na podobieństwo do problemów męża Blanki. Może tu i tu jest problem z uzależnieniem od seksu?

http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewto ... ht=#118113

W każdym razie - współczuję. Wygląda na to, że Twój mąż ma pewien problem ze współodczuwaniem. Jak można powiedzieć matce swojego dziecka, że on tego dziecka chyba nie chce? Tak jakby nie widział w ogóle jakie to okrutne wobec Ciebie.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez blanka77 » 26 paź 2010, o 19:19

Ja też zauważyłam podobieństwo do mojego męża, ale z powodu obrzydzenia tematu nie odzywałam się w tym wątku.

Noela, współczuje Ci pod tym względem i rozumiem co przeżywasz będąc osobą, która nie ma tego typu "upodobań".

U nas jest taka huśtawka, raz kończy temat namawiania mnie i daje sobie spokój, a innym razem wraca do tematu. Nie wiem co Ci mam poradzić, bo sama sobie z tym nie radzę.

Wydaje mi się, że to jest tak głęboko w nich, że nie wiem czy to się kiedyś skończy.

Myśl o dziecku, chociaż wiem, że jesteś bezsilna i odechciewa Ci się wszystkiego.

I napiszę Ci coś, za co mogę oberwać po uszach tutaj. Gdybym miała kogoś "na boku", kogoś z kim miałabym dobre relacje, z kim miałabym szanse stworzyć coś normalnego, to bym odeszła. Bo seksoholizm to patologia. Nigdy nie wiadomo czy trafi się lepiej czy gorzej, ale tkwienie w tym cholerstwie jest CHORE!!!!!
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Filemon » 26 paź 2010, o 23:59

blanka, ode mnie nie oberwiesz po uszach... ;) to co mówisz jest dla mnie całkiem sensowne i zrozumiałe...
tylko, że wiesz co? - ryzyko jest takie, że w takiej sytuacji, jak człowiek złakniony empatii i szuka ratunku w drugim człowieku, to można wpaść z deszczu pod rynnę, szczególnie jeśli nasz zły wybór uwarunkowany był jakimiś głębszymi cechami naszej osobowości...

Abssinth i doduś - w moim odczuciu (być może wbrew pozorom) bardzo fajny "duet" tu stworzyliście... bo Wasze wypowiedzi jakoś harmonijnie mi się splatają ze sobą i bardzo dobrze uzupełniają... W sumie dzięki temu powstaje pełniejszy obraz sytuacji i problemu... :)

pozdrawiam Was wszystkich serdecznie, jak również sannę i autorkę wątku... :)

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 09:27

z deszczu pod rynnę to prawdopodobne i mozliwe. Ja pomyślaęłm jescze o czymś innym
Gdybym miała kogoś "na boku", kogoś z kim miałabym dobre relacje, z kim miałabym szanse stworzyć coś normalnego, to bym odeszła.
A dlaczego nie odejsć z toksycznej relacji NIE MAJĄC przystani ? WIem, że to pytanie, na które teoretycznie wiele osób zna odpowiedź, dlaczego się nie da, nie uda. Ja teorię znam.

Filemon, Ty w mediatora sie nie baw ;)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 27 paź 2010, o 10:55

czasem ladnie tak wychodzi, Filemon :)

a co do odchodzenia z toksycznej relacji nie majac przystani.....widzisz Dodus, gdyby te osoby byly na tyle silne wewnetrzenie, zeby ufac sobie i byc samemu...nie bylyby w toksycznym zwiazku w ogole. W toksycznym zwiazku jest sie ze strachu przed samotnoscia, nie z milosci.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 11:16

Abss.. Ja nie gdybam co by było... Stan jest taki na dziś jaki jest i z tym trzeba sobie poradzić. Poza tym wewnetrzna siła, ufnosć i wiara w siebie, umiejetnosć bycia samemu nie wykluczają moim zdaniem mozlwości wpakowania się w toksyczną relację. Mogą ułatwić wyjscie z tej relacji. Uważam, ze w toksycznym związku mozna być również z miłości popadając z czasem w uzależnienie od partnera w trakcie "rozwoju toksyn". Związek moze wpływać konstruktywnie jak i destruktywnie na mnie. Innymi słowy uważam, że można wejsć funkcjonalnym w zwiazek i nabawić sie dysfunkcji w zwiazku. Funkcjonalność a dysfunkcjonalnosć to nie zero jeden moim zdaniem. Inną sprawą jest umiejętnosć odkrycia czy to jeszcze "zdrowa" miłość czy już "chora" miłość.
Teraz żartem: miłość to jedna z najsilniejszych toksyn jaka infekuje ludzki organizm :)
KIedys usłyszłem od pewniej certyfikowanej terapeutki, że miłość to forma uzależnienia. I zgadzam się z tym.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 27 paź 2010, o 11:46

uważam, że można wejsć funkcjonalnym w zwiazek i nabawić sie dysfunkcji w zwiazku.


osoba zdrowa i w danym momencie funkcjonalna nie bedzie miala w ogole ochoty podejmowac zwiazku z osoba dysfunkcyjna. Po prostu szybko odejdzie na pierwszy znak dysfunkcji, ponizania czy przemocy psychicznej. Tylko osoba, ktora na wstepie ma 'cos nie tak' pozwoli sobie na jeszcze glebsze wepchniecie w dol i glebszy rozwoj dysfunkcji.

Nie podam Ci dokladnego zrodla, ale ten poglad byl poruszany w 'kobietach ktore kochaja za bardzo' i paru innych ksiazkach - i calkowicie sie z nim zgadzam, rowniez z wlasnego doswiadczenia.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 12:19

Stąd pisałem ,że ja bycia funkcyjnym/dysfunkcyjnym nie rozumiem jako 0/1. To jedno. NIe wiem, jaka jest definicja i czy jest bycia funkcyjnym.

osoba zdrowa i w danym momencie funkcjonalna nie bedzie miala w ogole ochoty podejmowac zwiazku z osoba dysfunkcyjna.

są różne rodzaje dysfunkcji. Trochę tu wejdę w akademicka dyskusję; dla mnie poerwszym odruchem na oznakę dysfunkcji w postaci nie radzenia sobie ze stresem kochanej przeze mnie osoby (np. wraca do domu, opowiada o cieżkim dniu w pracy i płacze. I co wazniejsze dzieje się to regularnie, w zwiazku z czym zaczyna chudnąć. mieć problemy zdrowotne, więc w moim dzisiejszym rozumieniu jest to nie radzenie sobie ze stresem w pracy czyli dysfunkcja) bedzie chęć niesienia pomocy, od pytania o co chodzi, co się dzieje, czy mogę Ci jakoś pomóc. Czy to juz bedzie objaw mojej dysfunkcji czy jescze nie ? POmijam dysfunkcje jawne jak piszesz ponizanie, czy przemoc.
Tylko osoba, ktora na wstepie ma 'cos nie tak' pozwoli sobie na jeszcze glebsze wepchniecie w dol i glebszy rozwoj dysfunkcji.


Nie polemizuję z tezą :)

Zauważam za to, że zwroty "osoba (...) nie bedzie miala w ogole ochoty (...). i Tylko osoba, ktora na wstepie ma 'cos nie tak' to moim zdaniem duze uogólnienie :) i niesie mozliwość pojawienia się jednak wyjątków od reguły (co nie zmienia faktu, że reguła regułą pozostaje). To juz pytanie dla statystyków psychologii jeśli takowi są jak to wygląda w rzeczywistosci.

Zaryzykuję z kolei tezę, że mało jest osób o których można powiedzieć, że są "idealnie" funkcyjne. Nie wiem czy w ogóle istnieją.

To oczywiście moje rozważania a jak wyglada życie to obserwuję codziennie w bardziej bądź mniej funkcjonalny sposób. :)


a tak na marginesie... nie od wczoraj wiadomo, że podstawą dobrej komunikacji jest zajecie się problemem a nie interlokutorem ;)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 27 paź 2010, o 12:35

np. wraca do domu, opowiada o cieżkim dniu w pracy i płacze. I co wazniejsze dzieje się to regularnie, w zwiazku z czym zaczyna chudnąć. mieć problemy zdrowotne, więc w moim dzisiejszym rozumieniu jest to nie radzenie sobie ze stresem w pracy czyli dysfunkcja


hmm
ja bym takiego przypadku akurat nie nazwala dysfunkcja... ofiara przemocy, bullyingu w pracy moze stac sie kazdy i to nie do konca jest od nas zalezne. Podpisanie kontraktu o prace to jak wchodzenie w zwiazek malzenski po pierwszej randce, na podstawie tego, co nasz randkowicz nam powie o sobie.....a rzeczywistosc sie okazuje czesto inna niz oczekiwalismy.

wchodzenie w zwiazek wyglada calkowicie inaczej, jest czas i rozmaite okazje na poznanie siebie nawzajem i na podjecie decyzji...i kazdgo dnia mozna podjac decyzje o pezrwaniu kontaktu z ta druga osoba, bez zadnych zewnetrznych sankcji (oczywiscie mowie o czasie przed slubem czy nawet zamieszkaniem razem).

hmm
chyba konkretne przyklady czesto moga zamotac bardziej niz wyjasnic :)

reasumujac -
w Twoim przykladzie o pracy osoba zdrowa bedzie myslec o pomocy prawnej, zmianie pracy na inna, byc moze nawet przebranzowieniu

osoba dysfunkcyjna bedzie mowic 'ale przeciez nie znajde innej pracy, za stara jestem, za glupia itd'...'byc moze na to zasluguje, ze mnie tak traktuja'...i nie odejdzie, tylko zostanie jako pomiotlo wszystkich dookola, z rezultatem zawalu serca czy samobojstwa.

hmm
pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 13:07

Abssinth napisał(a):
wchodzenie w zwiazek wyglada calkowicie inaczej, jest czas i rozmaite okazje na poznanie siebie nawzajem i na podjecie decyzji...i kazdgo dnia mozna podjac decyzje o pezrwaniu kontaktu z ta druga osoba, bez zadnych zewnetrznych sankcji (oczywiscie mowie o czasie przed slubem czy nawet zamieszkaniem razem).

reasumujac -
w Twoim przykladzie o pracy osoba zdrowa bedzie myslec o pomocy prawnej, zmianie pracy na inna, byc moze nawet przebranzowieniu

osoba dysfunkcyjna bedzie mowic 'ale przeciez nie znajde innej pracy, za stara jestem, za glupia itd'...'byc moze na to zasluguje, ze mnie tak traktuja'...i nie odejdzie, tylko zostanie jako pomiotlo wszystkich dookola, z rezultatem zawalu serca czy samobojstwa.



co do wchodzenia w zwiazek no to nie jest "Całkowicie" inaczej moim zdaniem :) Uważam, że osoba funkcjonalna moze zostać wywiedziona w pole przez znakomitego dysfunkcyjnego "gracza" (taki gracz np. dostosuje się do wizji zwiazku osoby "zdrowej" i bedzie ten zwiazek pielęgnować aż nie nabedzie w swoim rozumieniu "pewności posiadania" partnera, kiedy wyleznie z niego prawdziwy charakter). I wtedy budzi się niejako juz na pełnym oceanie nie wiedząc jak to się stało. Wtedy np zaufanie do ludzi moze być przyczynkiem do koncowej klęski, bo nie wiem np. czy "zdrowa" osoba nawet zastanawia sie nad tym, że ktos może chcieć nią manipulować. To oczywiście przykład ekstremalny. Znam kilka opowieści ludzi, którzy po wejsciu w toksyczny związek ladowali na terapii, na której dowiadywali się, że włąśnie ten toksyczny zwiazek ich skrzywił, bo podstawy były dobre. Bodaj nawet w tym temacie wypowiadał się jakis znany autorytet ,choć nie zacytuję go. Chyba w serii którychś z audycji o DDA. MOim zdaniem przyczyna niewychodzenia z toksycznej relacji moze być w tym, że tkwiac w niej z po pojawieniu się pierwszych, z pozoru niewinnych objawów, prawdopodobne jest to, ze je zbagatelizuję a nawet będę próbował wspierać dysfunkcyjnego partnera, który nie chcąc pracować ajedynie symulując moze pociagnać mnie na dno. :)

Reasumując uważam, że osoba "zdrowa" jak najbardziej moze wejść w zwiazek z osobą dysfunkcyjną (tu podzielam zdanie terapeutów z serii audycji "Masz wiadomość")
osoba "zdrowa" ma moim zdaniem większe szanse wyzwolić się z toksycznej relacji. :)

Podsumowując podsumowanie :) Reguły mają wyjątki i staram się o nich nie zapominać :) Uogólnianie niesie ryzyko pominięcia ważnych aspektów. NIech przykłądem uogólnienia będzie prasowe stwierdzenie, że Naród wybrał Bronisława KOmorowskiego na prezydenta RP. NIby prawda, ale nigdzie tu nie widać tych prawie 50%, które były przeciw :)

Dobra popłynałem :)

a tak na marginesie to duży off się tu zrobił Noela moze nie być z tego powodu najszczęśliwsza
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 27 paź 2010, o 13:17

to ja na szybko podsumuje - dziekuje za dyskusje, nasze zdania pomimo roznicy wydaja sie byc malo odlegle od siebie :) A gdzie sie roznia, nie bylo problemu z wyjasnieniem - wiec all na plus.

Noela - byc moze takie luzne dywagacje na temat pokrewny Twojej sytuacji przydadza Cie sie do czegos...?


Mam nadzieje, ze wszystko u Cebie w porzadku
x
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 149 gości