tonę, po prostu tonę

Problemy z partnerami.

tonę, po prostu tonę

Postprzez magdi » 26 paź 2010, o 22:50

Cześć, kręcę się po tym Forum od paru lat i chociaż czasem coś mi się wypsnęło o mnie to raczej jestem z tych co komentują i radzą innym. Nie mniej przyszedł mój czas bo mam problem, a nawet masę problemów i Was ogromnie potrzebuję. Nie wiem od czego zacząć tyle myśli kłębi mi się w głowie. Zacznę może od związku. Jestem mężatką od 10 lat, mam 9 letniego Syna. Mój Mąż jest specyficznym człowiekiem, właściwie nie można go opisać jednym słowem. Jest pewny siebie, przekonany, że wszystko wie najlepiej, że jest przystojny (to prawda jest) że ze wszystkim sobie poradzi. Nie boi się samotności, chociaż kontakty z ludźmi przychodzą mu z łatwością, to w zasadzie ludzie nie są mu niezbędni do życia. Lubi PIS, ale ma znajomych - bliskich - gejów i jest za aborcją. Lubi się zajmować domem, np. robi przetwory i do niedawna uwielbiał sprzątać. Wydaje dużo kasy na ciuchy i perfum, dba o siebie. Nie lubi czytać. Jeśli ja nie zaproponuję, wyjścia, spotkania ze znajomymi, wyjazdu na weekend - caly dzień/weekend może spędzić w domu głownie przed tv. Jest wybuchowy często mówi za dużo i za szybko, nie umie przepraszać. Kiedyś uwielbiał sprzątać, to było ważniejsze ode mnie i syna. Poszedł 1 raz do psychologa, po koszmarnej awanturze. Psycholog zapytała go co jest ważniejsze, czas z rodziną czy sprzątanie. Mąż powiedział że sprzątanie. Po czym wrócił do domu i powiedział, ze więcej nie pójdzie, bo uznała, że jest idiotą. Efekt jest taki, że teraz sprząta z rzadka. U niego zawsze ze skrajności w skrajność. Co jest problemem w takim razie? Relacje między nami. Zdecydowanie uważa mnie za gorszą osobę, człowieka i daje temu wyraz nie przebierając w słowach. Nie umie zajmować się naszym Synem. To znaczy jak zostają we dwóch - zdarza się to stosunkowo często bo ja pracuję i kocham swoją pracę - to da dziecku jeść, zrobią lekcje, etc. Nie mniej zawsze towarzyszy temu awantura, Syn płacze, wyzywają się, często kończy się to telefonem do mnie i ja muszę łagodzić sytuację. Kompletnie nie docenia tego co robię, nie szanuje mojej pracy, nie docenia moich starań w domu - gotuję, prasuję. Oczywiście jeżeli tylko mam czas. Uważa że z niczym sobie nie radzę, nie umiem się ubrać, jestem brzydka i nie nadaję się do niczego jako kobieta. Ośmiesza mnie przed dzieckiem, a ostatnio kilka razy również przed znajomymi. Nigdy nie wiadomo jaki będzie miał humor wracam do domu i już się boję, bo nie wiem czy będzie wrzeszczał, czy będzie w dobrym humorze.

Teraz o mnie, żeby było uczciwie. Jestem nerwowa, wybuchowa, mam skłonności do pracoholizmu (chyba uciekam z domu). Nie boję się niczego poza samotności i dentystą, co jest moją największą życiową porażką i co widać i czego się najbardziej na świecie wstydzę. Kocham ludzi i z natury jestem optymistką. Staram się być dobrym człowiekiem. Staram się też być dobrą żoną i matką. Dużo pracuję to prawda. ale jak mam mniej pracy to jestem z rodziną na 1000%. Z synem dużo rozmawiam, bawię się, uczę. Staram się, żebyśmy spędzali czas kreatywnie - wycieczki, sport, imprezy, etc. To dzięki mnie mój syn umie jeździć na nartach. to ze mną chodzi na mecze. To samo w domu, jak mam czas to gotuję cały wieczór, śniadanka do łóżka, etc. Uwielbiam czytać i robię to wszędzie. Co oczywiście również przeszkadza mojemu mężowi. Za każdym razem kiedy wyjadę służbowo za granicę - co najmniej 4 razy w roku - przywożę mężowi i synowi jakieś drobne upominki. Sobie przywożę raz na 10 wyjazdów a to co zaoszczędzę na wyjeździe odkładam na konto na poczet naszych wakacji etc. Jak dostaję premie w pracy zostawiam sobie max 10% resztę wpłacam na wspólne konto oszczędnościowe, Przyznaję bywam wybuchowa i agresywna słownie. Jak mnie mój mąż wkurzy to nie przebieram w słowach. Potrafię mu wykrzyczeć, że mieszka w moim domu - mieszkanie jest moje sprzed ślubu, etc. U mnie gniew opada szybko i potem zawsze przepraszam.

mam poczucie, że ten związek dąży donikąd, że tak się nie da. Męczą mnie nasze kłótnie, które uderzają też w naszego syna. Nie mam siły już z moim mężem walczyć o wszystko i udowadniać, że jestem coś warta. jednocześnie czuję, jak moja wiara w siebie (niewielka ale jednak) i mój optymizm umierają. Czuję, że muszę się starać, żeby zasłużyć na miłość mojego męża, a jednocześnie chociaż 100 rzeczy mi się uda, on znajdzie 101, którą spieprzę. Ostatni weekend mój mąż spędził u swoich rodziców w swoim mieście i wiecie co? Czułam się szczęśliwa, spokojna, super się bawiłam z synem, a nawet posprzątałam całe mieszkanie (chociaż nie znoszę sprzątać). Było mi cudownie. Przeraziłam się jednocześnie, bo co to oznacza dla naszego związku? I o to chcę Was zapytać, co to znaczy. Czy warto jeszcze walczyć, czy lepiej to zakończyć? Nie wiem co robić, nie wiem do kogo pójść po pomoc. Miotam się i tonę, po prostu tonę w myślach.

Dziękuję tym którzy przeczytali całość.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Filemon » 26 paź 2010, o 23:42

magdi, przeczytałem całość :)

ale tak gdzieś po 3/4, czyli zanim doszedłem do Twojej końcowej konkluzji-pytania pomyślałem sobie, że mam ochotę odpowiedzieć Ci jednym słowem (co dla mnie jest nietypowe! :D ) i to słowo brzmiałoby... ROZWÓD.

jak widzisz, ostatecznie odpowiadam Ci jednak obszerniej, zatem dodam jeszcze, że w tym co piszesz o sobie nie podoba mi się tylko jedno: mianowicie Twoje podkreślanie tego co należy do Ciebie (jakby mąż był tylko gościem w Waszym rodzinnym domu... :?). Poza tym dużo mi się podoba w Twojej własnej charakterystyce Ciebie i wydajesz mi się fajną, wartościową, rozsądną osobą - w ogóle taką, którą nawet miałbym chęć poznać, pogadać, wspólnie spędzić czas... :) jednak jeśli chodzi o to co piszesz o Twoim mężu, to nie podoba mi się BARDZO WIELE i to BARDZO MI SIĘ NIE PODOBA... :(

Możliwe, że mąż ma tak zwane problemy i że to jest coś z czym można by pójść na powiedzmy terapię małżeńską i próbować to tam jakoś rozwiązać... Obawiam się jednak, że postawa Twojego męża może być głęboko i silnie zakorzeniona a pewne cechy Jego charakteru bardzo trudne do zmiany... No i w ogóle nie wiadomo czy On by miał chęć i motywację aby cokolwiek z tym robić...

To trochę zwariowane radzić tak komuś na odległość i nie znając ludzi... Zatem przyjmij to ze stosownym dystansem - ale jak bym miał tak Ci powiedzieć niczym wróżka opierająca się na intuicji... to bym Ci powiedział: - idź kobieto "za ciosem" - poczułaś ulgę i dobre samopoczucie kiedy mąż wyjechał a Ty zostałaś sama z dzieckiem...? To pociągnij to dalej - separacja i ewentualne negocjacje i próba terapii a jeśli nic z tego to rozwód i zamknięty rozdział...

Ja wiem, że łatwo się mówi a robi się trudno... Ale wiesz co...? Jeśli On się nie zmieni, to jakoś mi się wydaje, że nie wytrzymasz z nim do końca swojego życia, bo mnie się wydaje, że mimo lęku przed samotnością masz duży potencjał i jako osoba jesteś kimś wartościowym i interesującym. On pewnie też ma swoje zalety, ale... narcyz, cham i pozbawiony empatii sztywniak wychodzi z niego na kilometr po przeczytaniu Twojego opisu, więc...

odpowiedź, decyzje, itd należą do Ciebie - to Twoje życie i Twoja przyszłość...

jak dla mnie sprawiasz wrażenie fajnej, interesującej kobiety, którą by się chciało poznać - Jego nie chciałbym poznawać... i to mimo, że jestem... gejem - serio! :D

pozdrawiam i życzę Ci przychylnych życiowych wiatrów oraz zmian na lepsze... :)

Fil
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 09:42

wyglaasz mi bardzo znajomo. Twój mąż też wyglada mi bardzo znajomo.
Ja przez bardzo długi czas miałem taki problem, że zamieniałem uczucia. Kazde trudne uczucie zamieniałem w złość. I tę złość przynosiłem do domu. A na pytanie co się stało odpoaiwdałem nic. I ta złość jeszcze bardziej rosła.

Jakieś pół roku temu rozmawiałem z terapeutą, który zajmuje sie parami. Spytałem go, czy pomaga parom nie tylko "zejść się" czy również elegancko rozstać się. Odparł, że pomaga ludziam pójść włąściwą dla nich drogą, czyli być razem albo rozstać się. To kierunek, jaki przychodzi mi teraz do głowy. NIe nazwałbym tego terapią małżęńska, tylko terapią par.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 27 paź 2010, o 11:00

ja popre Filemona....

jestes w gleboko toksycznym zwiazku - w zwiazku, gdzie nie jestes szanowana i doceniana, w zwiazku, gdzie Twoj maz posluguje sie Toba jako chlopcem do bicia, czyms co sluzy do podniesienia jego wlasnej wartosci.

bylam w podobnym i wyszlam z niego...pomogl mi Psychotekst i to forum:



http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4458964&start=0

zajrzyj, poczytaj, pomoz sobie.

sciskam mocno,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: tonę, po prostu tonę

Postprzez ewka » 27 paź 2010, o 13:18

Jestem nerwowa, wybuchowa, mam skłonności do pracoholizmu (chyba uciekam z domu).

Pogrubiłam to, co we mnie uderzyło.
Uciekasz z domu... a dlaczego?


Nie boję się niczego poza samotności i dentystą, co jest moją największą życiową porażką i co widać i czego się najbardziej na świecie wstydzę.

Magdi, ja to dobrze rozumiem? Dlaczego dopuszczasz do takiego czegoś? Nie nakręca Cię to negtywnie? To, że widać i że musisz się wstydzić lub krępować? No dziwię się.

Dużo pracuję to prawda. ale jak mam mniej pracy to jestem z rodziną na 1000%.

Dużo, a jak mam mniej... Co znaczy dużo pracy? Ile czasu (godzin) w tygodniu Ci zajmuje? Musisz tak dużo, czy chcesz?

To samo w domu, jak mam czas to...

Jak mam czas. Co jest priorytetem w Twoim życiu?

Za każdym razem kiedy wyjadę służbowo za granicę - co najmniej 4 razy w roku - przywożę mężowi i synowi jakieś drobne upominki.

Jeśli Twoi mężczyźni odczuwają brak Ciebie, to te upominki nic nie załatwiają... no chyba że jakieś Twoje własne wyrzuty sumienia.

U mnie gniew opada szybko i potem zawsze przepraszam.

To cenna zaleta... ale nie jest też tak, że samo "przepraszam" zmywa wszystko, co się powiedziało. Co ugodziło, to ugodziło.

Można na Twój post odpowiedzieć nawet i jednym tylko słowem:
świnia
cham
rozwód
rzuć go...
i być może tego oczekujesz. Ja nie wiem.

Można też odpowiedzieć tak trochę "pod prąd"... i być może tego nie oczekujesz, ale na pewno pozwoli wyciągnąć ze wszystkiego jakąś średnią.

Facet, który robi przetwory... nono!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez magdi » 27 paź 2010, o 15:00

[color=red][size=75]---------- 14:47 27.10.2010 ----------[/size][/color]

Dziękuję Wam za to co napisaliście. Fajnie, że są różne sposoby spojrzenia na moje problemy bo to mi samej też pozwala na patrzenie pod różnym kątem. Najpierw odpowiem Ewce, a potem reszcie.

[quote]Uciekasz z domu... a dlaczego?[/quote]

Bo jestem zmęczona moim mężem, jego zachowaniem, etc.

[quote]Magdi, ja to dobrze rozumiem? Dlaczego dopuszczasz do takiego czegoś? Nie nakręca Cię to negtywnie? To, że widać i że musisz się wstydzić lub krępować? No dziwię się.[/quote]

Nakręca, wstydzę się i zamierzam to zmienić. Już dzwoniłam do swojego lekarza i zaczynamy. Nie wiem na ile starczy mi wytrwałości, ale jak nie będę próbować to nic nie zmienię, tak?

[quote]Dużo, a jak mam mniej... Co znaczy dużo pracy? Ile czasu (godzin) w tygodniu Ci zajmuje? Musisz tak dużo, czy chcesz?[/quote]

Teoretycznie 8 godzin dziennie, praktycznie bywa różnie. Zajmuję się eventami i współpracą międzynarodową, więc praca jest falami. Zdarzyły mi się w tym roku 2 tygodnie po 13 godzin dziennie (ale bez weekendów;-)Muszę i chcę. Muszę, bo mam mega wymagającą szefową, a chcę bo lubię to co robię i przynosi to konkretny zysk.

[quote]Jeśli Twoi mężczyźni odczuwają brak Ciebie, to te upominki nic nie załatwiają... no chyba że jakieś Twoje własne wyrzuty sumienia[/quote]

Pewnie trochę masz rację z tymi wyrzutami sumienia, ale ja wyjeżdżam na 2-3 dni, mniej więcej 4 razy w roku, więc to chyba nie aż tak dużo. Możliwe, że tęsknią, ale całkiem sami nie są, bo przez ścianę mieszka moja Mama, która zawsze im pomaga jak mnie nie ma.

[quote]Facet, który robi przetwory... nono![/quote]

Wiem, dziwne i super zarazem, prawda :wink: tylko, że ja bym wolała żeby zamiast tego zajął się mną i przytulaniem mnie, okazywaniem uczuć. Dżem możemy kupić. Poza tym to też ma swój cel, potem w rodzinie jest taki obraz: ja nie lubię prac domowych i dużo pracuję, a on taki wspaniały, że nawet przetwory robi. U mnie w rodzinie równość szans itd. to pojęcia dość niezrozumiałe.

[color=red][size=75]---------- 15:00 ----------[/size][/color]

Absinth przeczytałam i muszę Ci coś powiedzieć, oczywiście nie wszystko pasuje do mojego męża, ale są pewne stwierdzenia, które opisują go w 100%


Twój partner traci panowanie nad sobą z błahych powodów

W waszym związku wszystko jest podporządkowane nastrojom twojego partnera do tego stopnia, że pozostajesz ciągle czujna, starasz się odgadywać jego oczekiwania.
Nic nie jest mniej pewne niż jego humor. W jednej minucie czuły, w drugiej okrutny.

Boisz się go, zrobisz wiele, właściwie prawie wszystko, by tylko się nie zdenerwował.
Pod wpływem jego złości i gróźb zmieniłaś wiele rzeczy w swoim życiu, z wielu zrezygnowałaś, żeby go nie „prowokować”.
Poza popychaniem i szturchaniem, stosuje inne metody zgnębienia cię używa wyzwisk pod twoim adresem, długo się do ciebie nie odzywa, grozi ci.
Destrukcyjna krytyka i werbalna agresja przedrzeźnianie, krzyk, oskarżanie, obrzucanie wyzwiskami
Okazywanie pogardy lekceważenie, poniżanie przy obcych ludziach, przerywanie rozmów telefonicznych, brak szacunku dla pracy, wysiłków i opinii partnerki
zaglądanie do jej korespondencji, publiczne zawstydzanie partnerki
Grożenie wykonywanie grożących gestów, niszczenie osobistych przedmiotów ofiary, rzucanie tym, co „się nawinie pod rękę”, kopanie w ściany,
Zaprzeczenie oskarżanie partnerki o to, że sprowokowała przemoc, publicznie odgrywanie kogoś sympatycznego, pomocnego, delikatnego, szarmanckiego,

Nie wiedziałam jak najlepiej opisać to co on robi, a tam jak na dłoni.

Oczywiście podkreślam z całą mocą, że on ma też dużo cech pozytywnych, bo przecież nic ani nikt nie jest tylko dobry albo tylko zły.

Abs - dziękuję, poczytam sobie całość i pomyślę co zrobić. Może pokażę to mojemu Mężowi? Myślisz że to dobry pomysł?
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Abssinth » 27 paź 2010, o 15:05

ja bym powiedziala - poczytaj, zanim pokazesz...zastanow sie nad tym wszystkim dobrze.

pamietam, ze kiedy ja bylam z moim bylym, to on mi potrafil wmowic, ze biale jest czarne....tak jakos wszystko poprzekrecal, ze ze mnie idiotke robil na kazdym kroku. I juz sama sobie nie wierzylam, i myslalam dalej , ze mam najlepszego faceta pod sloncem - bo on tak powiedzial, i wszyscy znajomi...

jesli jest tak w Twoim przypadku - zastanow sie, zanim mu pokazesz, przemysl sobie, co mozesz powiedziec w przypadku klotni, jego negujacych cala sytuacje slow.

BARDZO rzadko (tak naprawde jeszcze nie slyszalam o takim przypadku) zdarza sie, zeby ktos cos takiego przeczytal, i powiedzial - tak faktycznie znecalem sie psychicznie nad Toba....i sie naprawde zmienil. Zazwyczaj bywa mowienie, ze ci glupi internet cos do glupiutkiej glowki nawbijal, czy podobnie.

Jestes gotowa na taka konfrontacje?

sciskam mocno,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 15:09

ja w sprawie tych dżemów gdy Ty chcesz być przytulana. Poczytaj o językach miłosci, może tam jest odpowiedź.
I jeszcze w sprawie tego, że nie są sami jak wyjeżdżasz, bo za ścianą jest Twoja mama. On się ożenił z Tobą a nie Twoją mamą...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez magdi » 27 paź 2010, o 15:25

Doduś poczytam oczywiście, ale chyba wiem do czego zmierzasz. Ze te dżemy to jego sposób na okazanie miłości, tak? Ok, ale czytałeś dalszy ciąg mojej wypowiedzi?
Poza tym to też ma swój cel, potem w rodzinie jest taki obraz: ja nie lubię prac domowych i dużo pracuję, a on taki wspaniały, że nawet przetwory robi. U mnie w rodzinie równość szans itd. to pojęcia dość niezrozumiałe


I jeszcze w sprawie tego, że nie są sami jak wyjeżdżasz, bo za ścianą jest Twoja mama. On się ożenił z Tobą a nie Twoją mamą...


Mam tego świadomość, chociaż czasem mi się wydaje, że gdyby się ożenił z moją Mamą to tworzyli by lepszy związek :? Chodziło mi o pomoc w sensie odebranie Syna ze szkoły, ugotowanie obiadu etc. Po prostu jest im trochę łatwiej z codziennością.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez doduś » 27 paź 2010, o 15:38

magdi napisał(a):Poza tym to też ma swój cel, potem w rodzinie jest taki obraz: ja nie lubię prac domowych i dużo pracuję, a on taki wspaniały, że nawet przetwory robi..

nie usprawiedliwiam go, ale moze robi to bezwiednie, żeby się dowartosciować a nie dowalić Tobie. Od drugiej strony nie wiem, ale wydaje mi się, że ogromną przebiegłością byłoby z jego strony, gdyby spędzał kilka dni nad przetworami po to, żeby potem dokładać Twobie przed rodziną jaki to on super a Ty be. Jak jest z Twoich docenianiem tych dżemów ?

magdi napisał(a):Mam tego świadomość, chociaż czasem mi się wydaje, że gdyby się ożenił z moją Mamą to tworzyli by lepszy związek :?
nie wiem, ale czytajac te słowa jestem zdziwiony, lekko niespokojny i wyczuwam jakieś blizej mi nie znane zagrozenie
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 27 paź 2010, o 15:58

magdi napisał(a):Bo jestem zmęczona moim mężem, jego zachowaniem, etc.

Uciekasz, bo jest taki... a on (może) jest taki, bo uciekasz. IMPAS.

Nakręca, wstydzę się i zamierzam to zmienić. Już dzwoniłam do swojego lekarza i zaczynamy. Nie wiem na ile starczy mi wytrwałości, ale jak nie będę próbować to nic nie zmienię, tak?

Właśnie - nie będziesz próbować, to nic nie zmienisz. Tak. Jak najbardziej. I dotyczy to różnychy dziedzin życia.
A odnośnie tej krępującej dziedziny - gratuluję decyzji!!!! Za wytrwałość trzymam kciuki! Zresztą... efekty na pewno zmobilizują!


Muszę, bo mam mega wymagającą szefową, a chcę bo lubię to co robię i przynosi to konkretny zysk.

Coś za coś.
Ja mam wrażenie, że bardziej Ciebie nie ma (dla domu, dla Twoich mężczyzn), niż jesteś.


Możliwe, że tęsknią, ale całkiem sami nie są, bo przez ścianę mieszka moja Mama, która zawsze im pomaga jak mnie nie ma.

Mam to mama, a Ty to Ty. Zupełnie nie o to chodzi... ale myślę, że tego nie rozumiesz.

Wiem, dziwne i super zarazem, prawda :wink: tylko, że ja bym wolała żeby zamiast tego zajął się mną i przytulaniem mnie, okazywaniem uczuć.

Nigdy się nie zajmował? Nigdy nie przytulał? Jak Ty okazujesz uczucia?

Dżem możemy kupić.

Można. Wiele rzeczy można sobie kupić.

Poza tym to też ma swój cel, potem w rodzinie jest taki obraz: ja nie lubię prac domowych i dużo pracuję, a on taki wspaniały, że nawet przetwory robi. U mnie w rodzinie równość szans itd. to pojęcia dość niezrozumiałe.

To robi to wszystko dlatego, by być "dobrze widzianym" w rodzinie???

Możesz włożyć swojego męża i Wasze małżeństwo w jakieś ramki (toksyczności, manipulacji czy jeszcze jakiegoś innego wynalazku) i sprawa Ci się zamknie, Magdi. Z lekkim sercem powiesz "bye" i będziesz wolna... ale czy o to chodzi?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez magdi » 27 paź 2010, o 20:11

[color=red][size=75]---------- 18:42 27.10.2010 ----------[/size][/color]

[quote]Uciekasz, bo jest taki... a on (może) jest taki, bo uciekasz. IMPAS.[/quote]

Możliwe, nie będę się kłócić bo nie wiem. Chociaż mam wrażenie, że najpierw on się zmienił a potem ja zaczęłam uciekać.


[quote]Ja mam wrażenie, że bardziej Ciebie nie ma (dla domu, dla Twoich mężczyzn), niż jesteś[/quote] Wyznaję teorię, że liczy się jakość, a nie ilość czasu. Lepiej mniej ale intensywnie. Poza tym naprawdę ja mam nawał pracy falami. Mojemu Mężowi zdarza się to raz do roku, mnie trochę częściej, ale nie przeszkadza mi to angażować się np. w pomoc w szkole mojego Syna. W zeszłym roku uhonorowali mnie tytułem - "przyjaciel szkoły". Większość wolnego czasu spędzamy naprawdę aktywnie. Szkoda, że tylko z mojej inicjatywy :? Poza tym mój mąż nie ma pretensji jak przynoszę do domu kasę. Lubi żyć na wysokim poziomie, ma szafę większą niż moja. Jak wakacje to tylko AI. Pretensję są o czas poświęcany tej pracy ale u mnie akurat jest coś za coś.


[quote]Nigdy się nie zajmował? Nigdy nie przytulał? Jak Ty okazujesz uczucia?[/quote]

Kiedyś dawno temu się zajmował. potem to zanikało. Teraz owszem, ale dopiero jak poproszę. Tylko czy o czułość w związku powinno się prosić? Ja okazuję uczucia żywiołowo, bo też taki mam charakter. Śmieję się, całuję, przytulam, płaczę z radości i ze smutku, lubię chociaż się pomiziać - wiecie o co mi chodzi. Mój syn na szczęście w dużym stopniu jest w tym podobny do mnie. Jedyny komplement od rodziny mojego męża to, że nauczyłam dziecko okazywać uczucia. A męża nie umiem nauczyć :(


[quote]To robi to wszystko dlatego, by być "dobrze widzianym" w rodzinie???[/quote] Pewnie nie wszystko, ale tak to potem przedstawia, że on jest super, a ja be.

[quote]Możesz włożyć swojego męża i Wasze małżeństwo w jakieś ramki (toksyczności, manipulacji czy jeszcze jakiegoś innego wynalazku) i sprawa Ci się zamknie, Magdi. Z lekkim sercem powiesz "bye" i będziesz wolna... ale czy o to chodzi?[/quote]

Nie zdecydowanie nie o to. Chciałabym być szczęśliwa, zastanawiam się czy w tym celu powinnam pracować nad swoim związkiem czy też powinnam go zakończyć? Chciałabym znaleźć swoją drogę........

[color=red][size=75]---------- 20:11 ----------[/size][/color]

Przykład z dzisiaj, dosłownie przed chwilą. Jesteśmy razem w kuchni. Mąż zamyka zmywarkę, ja chcę dać jeść kotu. Poprosiłam, żeby podał mi jedzenie dla kota. Mąż na to weź stołek i sobie zdejmij. Na moje ironiczne "dzięki" Mąż odpowiada o co chodzi, ja też bym musiał wejść na stołek. Ja nie reaguję. Na to mąż " jest równouprawnienie tak? po co tym babom i czarnym przyznali prawa? po co chciałyście prawa? Jak jesteście słabsza i gorsze i z niczym sobie nie radzicie to nie trzeba było dążyć do równouprawnienia...." Monolog trwał dobre 5 minut. Na co ja ze spokojem mówię, że okazywanie pogardy, lekceważenie, brak szacunku dla pracy, wysiłków i opinii partnerki to przemoc psychiczna. Mój Mąż na to, jasne, bo powiedziałem prawdę to jest przemoc.

Nie mam słów, ręce opadają. Ktoś może pomyśleć, ze to bzdura, ale właśnie od takich bzdur zaczynają się nasze awantury. On wyrzuca z siebie takie potoki słów i wytacza armaty na szabelkę, że w pewnym momencie mnie trafia i drę mordę i już samo leci. Dzisiaj się powstrzymałam, bo jestem naprawdę zmęczona tym co się dzieje, ale często nie daję rady. Wedy on rozpętuje wojnę, która najczęściej kończy się mieszaniem mnie z błotem, a w konsekwencji moimi łzami.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez limonka » 27 paź 2010, o 20:56

przykre..jak na moje oko bez terapii par klapa:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez caterpillar » 27 paź 2010, o 22:57

ciekawe czy gdybys zarabial 2 tys na miesiac to czy on 'meczyl" by sie w waszej rodzinie :?

magdi wady ktore wymienilas:

brak zainteresowania wlasnym dzieckiem
brak zaangazowania w gospodarstwo domowe
brak zainteresowania Toba

(i jeszcze lubi PIS :wink: )

oprocz robienia przetworow to jakiez on ma jeszcze zalety??

gra dobrze w scrable ?
:?

podobnie jak Fil odbieram Cie jako sympatyczna ,zaradna osobe i uwazam ,ze pomysl z separacja jest dobry i jesli powrot to na jakis sensownych warunkach.

Pamietaj ,ze masz syna ,ktry bierze przyklad z tatusia..on kiedys tez stworzy rodzine.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 09:14

no i o co tak naprawdę chodzi ? Jest taka ksiażka, lęk przed bliskoscią sie nazywa. Tam jest dosłownie wzór, jak funkcjonalnie rozmawiać. Spróbuj tego.

MOnolog meża to jedno, to, że rzucasz ironiczne "dzięki" to drugie, trzecie to Twoje wybuchy na jego monologi, czwarte to oczekiwania i potrzeby, które nie są atrykułowane, piate to nieumiejętnosć spełniania tych potrzeb, nawet jeśli są wyatrykułowane.
NIe bedę się tutaj wybrzuszał skupiając na konkretnych Twoich zdaniach czy zwrotach czy akapitach z Twoich wypowiedzi. Co chcesz zmieniać dojdziesz sama, jeśli bedziesz chciała zmieniać.
Generalnie dużo się nazbierało co nie oznacza, że nie da się z tym nic zrobic :) Powodzenia :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 156 gości