:(

Problemy z partnerami.

Postprzez marynia » 10 paź 2007, o 22:59

Bardzo chcę Ci wierzyć, Agiku kochany. Bardzo.
Dziękuję:*
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez agik » 10 paź 2007, o 23:10

Wiec zrób to!!!!;))))
Uwierz mi!

Wylazłam z cienia mojego monitora przez Ciebie;)))
Ucze się od ciebie Maryniu.
Wierzę, głęboko wierzę w to, ze uda Ci sie wojowniczko.
Inaczej bym nie pisała.
Mogę podać tysiąc albo i więcej przykładów na to, że nie jest tak źle, jak na to wygląda.
U Ciebie są wielkie kroki do przodu i czasem malutkie kroczki w tył.
Moim zdaniem tak 3:1. Tyle tylko, że te do tyłu są z przewrotką :(
Wykopiesz się Maryniu.
A potem ubierzesz ładnie...

Buziaki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 11 paź 2007, o 00:03

Ale z Ciebie masochistka, Maryniu... nie zatop się w tym wszystkim aby!

Swoje błędy czy okoliczności (bo to nie zawsze nasza wina, że "tak" mamy) trzeba odkreślić... jeśli poznasz przyczyny i powody, z jakich się tak zrobiło, to powinno wystarczyć (wg mnie). Było, minęło, teraz mamy Feniks-Marynię... czy nie za bardzo tkwisz w przeszłości? W dręczeniu siebie? Po co? To Ci pomaga? Uwagę kierujesz na przyczyny, powody i okoliczności... czy na skutki? Jeśli skutki... to czy na pewno to jest dobra droga? Nie wiem, tak mi się nasunęło...

Buziak WIELKI
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez marynia » 11 paź 2007, o 00:23

Ewuś.
Przeszłość powraca, chociaż nie chcę. Chodzę na terapię by się od niej uwolnić, ale to oznacza jeszcze większe grzebanie w niej:(
Znalazłam źródło mojego problemu. Nie jest mi z tym lepiej, ale przynajmniej wiem.
Źle zrobiłam czytając te pamiętniki, no!!! Wiem, wiem, wiem, zburzyło to mój spokój. Ale odzyskałam je po długiej przerwie i sądziłam, że wiem co tam jest napisane i że mogę sobie pozwolić na przeczytanie paru stron.Wiem, że to źle.Przeczytałam, wszystko się pootwierało i oprócz starych, doszły mi i nowe.

NIe wiem, Ewa, na co kierują swoją uwagę. Działam na oślep, a na teraz to chyba już w ogóle nie działałam, tylko zalałam się uczuciami. Czemu na skutki -to nie za bardzo. Wytłumacz mi to proszę jak dziecku. Jesteś dla mnie autorytetem, może potrząśnij mną, może jakiś mechanizm zatruwania się we mnie się zatnie, może znajdę w sobie nowe siły do walczenia o siebie.

Bo doszłam chyba do punktu, w którym stoję jak dziecko na środku skrzyżowania, które płacze bo boli i nie wie, co dalej, co zrobić by nie bolało.
Tak, Agiku, to była przewrotka na całego.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez Biedrona » 11 paź 2007, o 03:34

wiesz, Maryniu,
z mojego prywatnego doswiadczenia wiem, ze przeszlosc, kiedy wyciagnie ja sie na swiatlo dzienne, po prostu boli. daj czas swojemu bolowi, bo, uwierz mi, minie. niestety, ta droga jest ciezka, bolesna, ale dasz sobie rade. jedynym sposobem uwolnieniem sie od bolu, od przeszlosci jest jego przezycie. i choc boli teraz, to przestanie, uwierz mi. ale wtedy bedziesz juz wolna. nie bedziesz juz do tego wracac, bo nie bedziesz miala takiej potrzeby. ale tak niestety jest, teraz boli i przygniata do ziemi, by za jakis czas rozprostowac skrzydla.
:serce2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez ewka » 11 paź 2007, o 10:10

marynia napisał(a):Przeszłość powraca, chociaż nie chcę. Chodzę na terapię by się od niej uwolnić, ale to oznacza jeszcze większe grzebanie w niej:(

Taka pewnie jest prawidłowość i kolej rzeczy... tylko czy chodzi o to, by się w niej taplać czy wyciągnąć coś dla siebie najlepszego? Czy rozpoczęłaś już to wyciąganie, Maryniu?

Dlaczego mówisz, że działasz na oślep? Przecież jesteś pod opieką terapeuty... zgadza się?

Skutki... bo jakieś działania (czyjeś), okoliczności czy przyczyny wywołały skutek taki, jaki wywołały – skrzywdzono Cię czy zraniono i dzisiaj wracając do tego cała się rozrywasz i rozkładasz. Może tak powinno być wg czegoś tam, ja nie wiem... ale jaka jest z tego korzyść dla Ciebie? Co zyskujesz? Co z tego „masz” Ty, Feniks-Maryniu? Tak, tak będę się do Ciebie zwracać... o ile mi nie zabronisz;)

Na moje niebieskie oko (hihihi...) – gdybyś spróbowała (to znaczy ja tak bym spróbowała)... przemyśleć powody, dla których do tych zranień doszło? Dlaczego ktoś mi to zrobił... nie w sensie, że „zasłużyłam” (nie zrozum mnie źle)... ale w sensie kto w sobie miał (ma) coś takiego brzydkiego, że krzywdzi? Bo normalnie ludzie nie krzywdzą... jeśli to robią, to są „biedni” emocjonalnie, brak im miłości tej w sobie, tej z zewnątrz – w jakiś sposób odreagowują. Może nie ja jestem tak naprawdę ich ofiarą, ale oni są bardziej ofiarami czegoś tam? Myślę, że zrozumienie tego i podejście z drugiej strony pomogłoby mi. Myślę też, że jest w tym pewna trudność, którą musiałabym przeskoczyć... rezygnuję z roli skrzywdzonej, a to mogłoby nie być łatwe, skoro to skrzywdzenie czuję – ale zawsze mam wybór (jakkolwiek śmiesznie to brzmi), jak ustawić siebie w tym, w czym jestem. Wypadam z roli ofiary... wchodzę w rolę zwycięzcy. Rozumiesz mnie, Maryniu?

Z tym autorytetem to nie przesadzaj może... ja nie chcę takiej odpowiedzialności – to są tylko i wyłącznie obserwacje i jakieś tam zdanie.

Ściskam :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 11 paź 2007, o 11:42

marynia napisał(a):
Bo doszłam chyba do punktu, w którym stoję jak dziecko na środku skrzyżowania, które płacze bo boli i nie wie, co dalej, co zrobić by nie bolało.



A ja widze w tym wszystkim wiele pozytywnego. Po pierwsze - zrobilas pierwszy krok i mialas odwage zaczac "grzebac" w przeszlosci. A teraz, choc cholernie boli i zalalas sie uczuciami, ktore zapewne blokwalas, to znaczy - ze wywalasz z siebie wszystko, co Cie ograniczalo! Bez bolu sie nie obedzie. Bez strachu przed tym, ze nie dasz rady, zwariujesz - tez. Bez strachu - ze jestes sama takze (nie jestes! masz terapeute, dzieci, nas).Ale to tylko etap oczyszczania i ksztaltowania. I to, ze piszesz, ze stoisz jak dziecko na srodku skrzyzowania - to jest takie piekne...Przytul to dziecko, zimno mu, niedobrze, wiec wez je za reke - sama bedziesz po pewnym czasie wiedziala Maryniu - w ktora strone - prawo, lewo, poludnie czy polnoc. JESTEM TEGO PEWNA. I tak Cie podziwiam, ze przechodzisz to wszystko tak szybko! Ze tak szybko sie otworzylas, zrozumialas. Pamietaj, to jest najgorszy etap, a Ty juz go przechodzisz! Slonce jest wciaz przed Toba!!!

Przytulam! :serce2:
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Abssinth » 11 paź 2007, o 11:56

Ewa ma straszna racje z tym, ze mozna byc (czuc sie) ofiara albo zwyciezca...i tylko do Ciebie Maryniu nalezy ten wybor... nie mam strasznie weny na pisanie ostatnio, wiec nie bede pisac duzo...ale przytulam mocno, czytam, sledze co sie u Ciebie dzieje.....i przesylam bardzo duzo dobrej energii....
moze Ty siebie nie do konca jeszcze kochasz, ale my Ciebie tak :)

xxxmiaukixxxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez echo » 11 paź 2007, o 20:19

No właśnie Abssi fajnie to ujęła:
My Cię kochamy i widzimy ile pracy nad sobą wykonujesz.

A błędy - daj spokój, ja popełniłam ich mnóstwo, takich głupich i okropnych i żałosnych i do tej pory np. nie mogę zaakceptować swojej przeszłości.
Jestem wręcz nadal zawstydzona i zła na siebie gdy wspominam , że byłam taka głupia. Tak to nazywam dosadnie , choć to niesprawiedliwe, bo byłam mniej dojrzała i miałam prawo do błędów. Ale ja jestem dość zasadnicza i nawet siebie traktuję w ten sposób. Czyli ja sobie tez nie wybaczyłam chyba. Ale jakoś mnie to nie absorbuje, bo bardziej skupiam się , żeby tych głupot nie powtarzać i żeby wpajać dziecku moje doświadczenia (tyle ile jestem w stanie).

Więc ja się jakoś ozięble pożegnałam z tym moim starym wcieleniem, wcale nie było ono szcżęśliwe, wcale nie chciałabym bym młodsza, dostałam w tyłek parę dobrych razy, jestem po przejściach, ale i tak jestem o wiele szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Ze starej mnie został tylko optymizm i skłonność do radości. To chołubię i pielęgnuję. Mimo to czuję się innym człowiekiem, dziwne w sumie, ale jest OK, więc nie poprawiam działającego systemu ;)

Poza tym uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny, więc ja dostałam taką akurat lekcję, taki zestaw cech jakie mam i moim zadaniem jest nie rozpamiętywać, ale wyciągać wnioski , nie powtarzać błędów, po prostu uczyć się co w życiu ważne co nie i żyć zgodnie z sumieniem. To słynne doskonalenie i rozwój ;).
Wiadomo, że wspomnienia wracają i smutki wracają, ale to też rodzaj nauki, żeby dać sobie upust emocji a potem przypomniec , że one (te smutki) są po to by nie powtarzać przyczyn i sytuacji, które nas w nie wpędziły. Czasem są to rzeczy od nas niezależne, ale często sami sobie piwo warzymy.

czyli znowu moja ulubiona stara mantra z jakiejś modlitwy:
Panie daj mi pogodę ducha bym zgadzał się z tym , czego zmienić nie mogę, i siłę bym zmieniał to co zmienić mogę, i mądrość bym umiał odróżnić jedno od drugiego.

tylko czasem mam takie uczucie , że co mi z tego, że niby coraz lepiej radze sobie z życiem , skoro czas tak szybko płynie, a ja NIC jeszcze nie zrobiłam. Że marnuję to co mam najlepszego. No więc płynnie przechodzę w inne problemy, tak jak płynnie przeszłam z okresu pryszczy młodzieńczych do zmarszczek starczych ;). Ale płynność jest zabójczo perfekcyjna ;). Wniosek z tego, że cóż zawsze jakiś problem znajdę. I znowu wracam do mantry ;).

ps. a w ogóle to maryniu nie martw się, bo prawdziwe życie zaczyna się po 30-tce ;))) , a potem po 40 ;)) i tak dalej.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez marynia » 12 paź 2007, o 01:27

Kochane jesteście.Bardzo.

Aż czasami nie dowierzam, że tak chce Wam się tu ze mną rozmawiać, i że tyle ciepła od Was płynie...Czasami mam aż takie "You're talkin' to me?"myślenie:oops: Ja tak smędzę i smędzę a Wy tak zawsze jesteście ze mną i tak zawsze cierpliwie stawiacie mnie do pionu.

Przeczytałam Wasze posty, bardzo, bardzo uważnie. I przy każdym miałam takie uczucie jakby mi ktoś lampkę nad głową zapalał -jak w bajce o czarodziejskim ołówku.Rozjaśniło mi się mocno w głowie. Poukładało.
Bo Wy to bardzo logicznie i pozytywnie widzicie.
I może to i niedojrzałe z mojej strony, ale ja zdaję się na Wasze słowa, ja Wam wierzę. Zarówno w to, że można się pozbierać, bo Wy się zebrałyście, ale też w to, że to co się ze mną teraz dzieje jest pewnym etapem w drodze, a nie końcem świata. I zdaję się na Wasze słowa, Wasze rozwiązania.Bo na dzisiaj sama ich nie widzę i wymyślić nie umiem, a bardzo są mi potrzebne.

Zakopałam się w poezji przy okazji tematu Goszki o jesieni. Jest jeden taki wiersz W. Nowaka:

bo i po co
ołówkiem
plany wielkie szkicować
kreślić drogi
te dla nas najmilsze
planować radości
kalkulować uśmiech
zaryglować drzwi przed żałosnym
w skrzypiącym fotelu
raz kolejny się chować

najprościej
z ufnością
zawierzyć.

Jestem trudnym przypadkiem dla terapeuty:wink: bo każde swoje zdanie oceniam, wycofuję się, umniejszam rozumem choć serce mi rozrywa i oczy mi się szklą. Tak sobie walczy na tej terapii serce z rozumem, czuję się jakbym rozbierała orzeszka, pukam w siebie, obieram słowami łupiny. Godzina mija, mój czas się kończy.Zostaję sama a orzeszek obrany...

Ewa. Działam na oślep, bo przychodzę na terapię silna, uśmiechnięta, mocno "zapakowanym" bólem. I z reguły, gdy nie jest źle, gdy przeszłość śpi,a Henio nie szaleje -nie wiem co mi jest. Szkoda, że nie można zrobić prześwietlenia duszy, postawić diagnozy, przepisać receptę na to coś, co boli. W czasie sesji, tak jak napisałam wyżej rozpakowuję ten plecak, rozłupuję tą swoją skorupę- orzeszka, ale jak już mi się to uda -czas mija i zostaję sama z problemem. Może mam za wolne tempo, jest we mnie taki straszny strach, blokada przed otwarciem się. A jak już się otworzy - to mnie zalewa ten ból i ja sama nie wiem, co z tym potokiem zrobić. W odruchu jeszcze tlącego się instynktu samozachowawczego, jak już nie daję rady - piszę tu.

Pytająca.To płaczące dziecko na skrzyżowaniu. Nie potrafię go utulić. Wy to zrobiłyście, przytuliłyście, pocieszyłyście. NIejednokrotnie, teraz też. I pokazałyście mu, w którą stronę ma skręcić na tym skrzyżowaniu.
Kiedy zaczęłam terapię, zobaczyłam je w sobie po raz pierwszy. Nikt mi nie sugerował, co/kogo mam zobaczyć. Zobaczyłam to dziecko. I zobaczyłam też siebie, dorosłą. Nie potrafiłam utulić, tego dziecka, pocieszyć, nic.
Bo ono mnie po prostu wkurzało, irytowało, męczyło. Było mi za nie wstyd, że płacze z powodu takich rzeczy,że aż tak rozpacza. NIe umiem się nim zająć. Może dopóki nie będę umiała, to smutne dziecko będzie powracać? nie wiem, błądzę w sobie.

Dzięki Ewuś, za to co napisałaś. Jesteś dla mnie autorytetem, nic na to nie poradzisz :wink: Przeczytałam coś, należącego do rodziny Henia. Straszne rzeczy. I wiele zrozumiałam, co, dlaczego, co z czego wynika. Wiele mu wybaczyłam. Wiele rzeczy go nie tłumaczy, ale staram się tej części już tak nie roztrząsać., po prostu staram się o nim nie myśleć. Na razie mi się udaje. po tym zrozumieniu poczułam się lepiej.
Ale. Dalsze grzebanie w sobie uświadomiło mi moje winy! I to nie takie błędy w związku, bo to już dawno, uczciwie ze sobą przerobiłam. Moje winy wobec mnie. Bo tutaj to ja-ta zła, (bo brak mi miłości tej we mnie, tej z zewnątrz, bo jestem ofiarą braku akceptacji) skrzywdziłam siebie. Poplątane to. ledwo wyszłam z roli ofiary Henia, Jezu, po 13 latach, a tu uświadomiłam sobie swoją trwającą niemal pół życia moją podwójną bardzo bolesną rolę.Te odkrycia są bardzo świeże,Ale wybór mam, masz rację, nie chcę do końca życia być ofiarą.Dziękuję.

Echo, dzięki za te niemal wytyczne pt. "co z tym fantem zrobić". Strasznie mnie naprostowały Twoje słowa, bo zobaczyłam problem w innym świetle, nie różowym,ale takim do zaakceptowania.

Zaraz sobie podrukuję chyba te Wasze posty, powinnam je sobie czytać na dzień dobry, dobranoc, w ciągu dnia.
Feniks... podoba mi się.

Ewuś, Abssinth, Echo, Buniu, Agiku, Szafirku, Biedroneczko, Pytająca, moje Dobre, Kochane Wróżki. :buziaki: :buziaki:
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez Biedrona » 12 paź 2007, o 05:09

Maryniu kochana,
bardzo sie ciesze, ze jestes w tym miejscu swojego zycia... pomimo, iz boli.
nie musisz uzalac sie nad Heniem, wystarczy bys dostrzegla i zrozumiala schematy, ktore Toba kierowaly. schematy, z bolem w przyznaniu sie do tego, wyniesione z domu. potrzeba akceptacji i zasluzenia na milosc - przynajmniej tak bylo u mnie. w tej chwili wiem juz, ze jestem po prostu soba - z wadami, zaletami - i wystarczy bym byla kim jestem - niedoskonala w swojej ludzkiej doskonalosci... nic wiecej. wszystko inne jest malo istotne - kto i co o mnie mysli, kto mnie akceptuje, kto lubi, wreszcie - kto kocha.
mamy tylko jedno zycie - i naszym obowiazkiem wobec samych siebie jest to by dobrze je przezyc. jak najlepiej.
Maryniu, jeszcze chyba nie czas bys uzalala sie nad Heniem - pochyl sie nad swoim wewnetrznym dzieckiem, ktore zaznalo tak wiele ran nieswiadomie mu zadanych
przytulam mocno
:cmok: :serce2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez agik » 12 paź 2007, o 09:58

Maryniu
Nie mam niestety zadnych konkretów dla Ciebie, za to mam wiare, że dobrze bedzie (hi, taki chyba dam sobie podpis, bo tak mocno w to wierzę).
A teraz Ci powiem dlaczego bedzie dobrze!

Wiele lat zamiatałaś po dywanik różne brudy, aż urosła taka górka, że sie o nia przewróciłaś.( Bo tak to juz jest, ze sprawy pozostawione same sobie maja przykra tendencje do zmiany ze zlych na jeszcze gorsze.) I najpierw zdziwiona oglądałaś, zastanawiałas sie skąd to sie tam nabrało...
No a teraz wzięłaś się do sprzątania.
Jesteś pod opieka fachowca, więc nie działasz na ślepo.
A intensywna praca zawsze przynosi efekty.
Dokładnie wszystko powymiatałaś, teraz jeszcze trzeba wyszorowac, odkazić domestosem i na nowo wszystko poukładać.

Przechodzisz przez ten sam rodzaj terapi, co Ola23, prawda?
Widzisz Maryniu? Jej pomogła- Tobie tez pomoże!

Przyszło mi jeszcze do głowy cos takiego...
Nadwrazliwość i depresja daje takie poczucie wyjątkowości. I chyba z tym poczuciem cięzko Ci sie rozstać Maryniu, co?
Nie żałuj tego, Kochana...
Wrażliwość i tak zostanie

A co do pancerza dzielności... Tyle czasu i uwagi poswięcasz na to, zeby był bez jednej rysy, ze jak się jakas pojawia od razu wpadasz w panike.
Po co?
Dzielność z rysą to nadal jest dzielność.

I jeszcze jedna myśl: przy całym Twoim bólu, który mi wyłazi z monitora, kłuje w oczy i lodowaci kręgosłup nie ma w Tobie strachu.
Podziwiam Cię Maryniu.

I jeszcze buziak śliczny od Aguni
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 14 paź 2007, o 10:54

"Bez wielkiej cnoty cierpliwości nic nie dojrzewa, co ludzkie" - Romano Guardini

Pozdróweczka niedzielna :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 124 gości