Duzo zmian w moim życiu. Sprzedałam swoje ranczo. Wyprowadzam się . Dzieci się cieszą.
Córki są dorosłe są mieszkać same.
Mam pomysły na biznes, jestem po kilku rozmowach , myślę o franczizingu, tak łatwiej i bezpieczniej.
Niby wszystko się układa, ale bardzo t ęsknię zanim. Cięzko mi , tym bardziej ,że chodząc na psychoterapię dużo zrozumiałam.
Zrozumiałam i ... cierpie z tego powodu. Ponieważ sama , na własne zyczenie popsułam dobry związek ,straciłam wartościowego fceta, kory zawsze pomagal mi trudnych chilach.
Tak mi go brak, jego rad, obecności ,wspolnych planów.
Moja terapeutka jest wspaniałą osoba zawsze jestem u niej ponad półtorewj godziny , a płacę za jedną . Jak jest jakiś problem, nie przerywa mi , konczy zawsze omawianie problemu.
Na razie uświadamiam sobie mechanizmy i to , co u mnie jest dysfunkcyjne.
Mam na następnej wizycie zacząc się uczyć panować nad emocjami.
Z moim byłym rozmawiamy juz. Pomaga mi dalej, wyprowadzam się nad morze , tak jak planowałam kiedy to sprzedam. Właściwie planowaliśmy we dwójkę. Nie zmienię planow, bo to było zawsze moje marzenie.
Rozmawialiśmy szczerze, on nie widzi we mnie dysfunkcji, mimo ,że przyznałam się szczerze, że chodze na terapię i mam problem z bliskością i akceptacją partnera. Nie wazne jaki jest , partner na codzień zaczyna mnie po jakimś czasie irytować i robię dystans.
On uwaza, ze jestem wspaniała kobieta, tylko nie pasujemy do siebie, bo on nie jest w stanie mi w niczym pomoc, poniewaz brak mu pomysłow , kreatywności i inicjatywy. Powiedział nawet ,że przynosi pecha.
Juz nie ma siły, bo to nie tak, To ja mam problem i to duzy.
On mi powiedzial ,że nie chce powrotu , bo nie che tego przezywac od nowa. On nie dorasta mi do pięt i ja potrzebuję lepszego faceta.
Staram się mu uświadomic moj problke ,ale nie rozumie tego .
Jednak pomaga mi szukać miejsca do mieszkania i codziennie rozmawiamy ze sobą.
Nic nie rozumie, chce tylko zmienic to swoje podejście do partnera, bo jestem tylko nieszczesliwai tak mi źle z tym.
Okropnie się czuje, mam wielki zal do siebie, obwiniam się... Najgorzej ,że mam świadomośc.
Julkaa , przeczytatalam wszystko ,co podalas w linkach Ilii , pomogło mi to tez zrozumiec siebie. jest duzo podobienst, choc ja mam trochę inaczej.
Mimo wszystkiego , co daje mi partner , po pewnym czasie zaczyna mnie wkurzac i męczyć. Nie ma podstaw do tego ,ale moje reakcje są takie.
Czy to jest kochanie za bardzo? Nie jestem zaborcza, ani zazdrosna. Chę nawet aby wyjechal na jakiś czas, czasem nie odbieram telefonow. TAK JEST JAK JEMU ZALEZY, ALE JAK ON MA JUZ DOSC TEGO I DECYDUJE SIE NA ODEJŚCIE - WPADAM W PANIKĘ, CIERPIE BEZ NIEGO I CHCĘ ABY WRÓCIL JAK NAJSZYBCIEJ.
Nie moge juz tak życ, to mnie wykańcza. Nie mogę sobie darowac, ze go stracilam. On sie boi strasznie i mimo , ze czuję ze mnie kocha nadal nie chce do tego wracac i wcale mu sie nie dziwie.
Chcialabym i to moje marzenie ,zeby w moim zyciu bylo w koncu normalnie...