jak przetrwać? :((

Problemy z partnerami.

jak przetrwać? :((

Postprzez zizi » 10 paź 2007, o 23:30

Smutno mi.
Byłam dzis u terapeuty.
Niestety muszę troche w sobie pogrzebać,żeby dalej żyć.
Boli mnie dusza i serce....
To jesy dla mnie trudny egzamin życia...

dziś przekonałam się,że nie tylko nie mogę liczyć na męża,ale i na rodziców :cry:

Jak przetrwać ten czas niepewności?

co z nami dalej będzie?

Bardzo chce,żeby dzieci mialy dobre dzieciństwo.Nie chcę obarczać ich moimi doroslymi problemami :(

ogólnie jestem dzielna.
Piszę do was,żeby wyżalić się.
Miło jest przeczytać slowa od kogoś z was.Robi się wtedy trochę lżej...Człowiek nie jest taki samotny.

Co zrobić ,żeby zcalić moją rodzinę :cry: :cry: :cry:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 10 paź 2007, o 23:40

:buziaki:
Zaczęłaś i sie nie cofaj.

Trzymam kciuki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 10 paź 2007, o 23:42

Zizi....tez smutno mi sie zrobilo kiedy to przeczytalam :cry: ....ale mimo wszystko usmiechnij sie....tak troszke :) .....robisz co mozesz wiec nie mozesz wiecej...czas wyjasni i moze karta sie odwroci....wiesz jak to jest chyba kazdy to przechodzi.."raz na wozie raz pod wozem" ale nie mozna sie poddawac....trzeba zyciu zaufac.
Pozdrawiam Cie cieplo i zycze abys zaznala troche spokoju i ukojenia :pocieszacz:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 10 paź 2007, o 23:45

Jak się mają kontakty z mężem? Co u niego? Wiesz?

Znasz to Zizi? Umiesz liczyć - licz na siebie... wygrzebiesz z siebie to do wygrzebania i będziesz miała kogoś (siebie) niezawodną i na każdą porę roku - być może będziesz miała farta i będzie ktoś taki do liczenia obok;))

Na dzisiaj, to myślę, abyś zajęła się sobą, terapią i realiami... tylko ułożona i uporządkowana połapiesz całą resztę, jakakolwiek by nie była.

I tego efektywnego "łapania" życzę najmocniej
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

boję sie

Postprzez zizi » 10 paź 2007, o 23:47

tak sie boję co będzie dalej.

Niektórzy łatwo radza :rozwiedź się.Ale ja nie chcę :(
Pragnę ocalić rodzinę.

Jak spotkać sie i porozmawiać o tym z mężem.

Może to za wcześnie?
Dać mu jeszcze czas?
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Re: boję sie

Postprzez ewka » 10 paź 2007, o 23:49

zizi napisał(a):Niektórzy łatwo radza :rozwiedź się.Ale ja nie chcę :(
Pragnę ocalić rodzinę.

Doskonale rozumiem.
Jak wyglądają Wasze kontakty na dzisiaj?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 10 paź 2007, o 23:49

Ty znasz go najlepiej wiec kieruj sie intuicja co ta Ci podpowiada.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Ewka

Postprzez zizi » 10 paź 2007, o 23:50

Witaj Ewka.

Wiem,że masz rację.Powinnam zając się sobą.

Ale ja tak obawiam się,żeby nie minęlo zbyt wiele czasu..żeby nie było dla nas za późno :(
Jestem bezsilna,bo co niby mogłabym teraz zrobić?
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez alutka » 10 paź 2007, o 23:54

zizi,
wiesz przechodziłam przez to samo co Ty i wiem jak to potwornie boli.
Nie wiem co odpowiedzieć na Twoje pytanie ale wiem po tych swoich przejściach, że nie bardzo można liczyć na nikogo. Ja też przetasowałam swoich "przyjaciół", znajomych, ba, nawet rodzinkę. To jest smutne...ale nie ma chyba na to rady, każdy musi przejść przez to piekło sam . Myślałam wtedy, że nie dam rady, że nie przeżyję, że oszaleję. No ale jakoś , sama nie wiem jak przeżyłam. Po ponad roku życia, a raczej nieżycia , jakoś się ocknęłam i jestem . No ale nie jestem już tym samym człowiekiem co kiedyś.
Nie będę tutaj Ci smęcić, więc tak jak pisze agik - zaczęłaś i się nie cofaj- bo mimo że boli to warto.
Jestem z Tobą i przytulam Cię . Dużo siły i spokoju Ci życzę. Będzie jeszcze dobrze
:pocieszacz:
alutka
 
Posty: 33
Dołączył(a): 18 sie 2007, o 21:04

Postprzez ewka » 11 paź 2007, o 00:08

---------- 23:55 10.10.2007 ----------

To co z tymi kontaktami? Powiesz w końcu czy już nie powinnam pytać?

---------- 00:08 11.10.2007 ----------

No dobra, już wiem - nie powinnam;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

nie kontaktujemy sie

Postprzez zizi » 11 paź 2007, o 00:11

Nie rozmawiamy ze sobą.Ja nie jestem natrętna.Nie narzucam się mu.

W niedzielę mąż przyszedł wieczorem do domu.
Ale nie był rozmowny.
Ja ogólnie coś tam popytalam.Bałam się ..nie wiedziałam jak rozmawiać.
Pogmatwalo się to.
Nie chciałabym go znowu zdobywać,o nie wiem czego on chce.Boję się,że mnie odrzuci.(tak bardzo chciałabym rzucić się mu na szyje,przytulić się, i poczuć tez jego uścisk...Chciałabym zapomnieć co bylo złego i zacząc od nowa,kolejny rozdział.)Ale onjeszcze trzyma mur...ja też :cry:

Ale jednak po coś do domu przyszedl... :wink:

Z dziećmi też za wiele nie rozmawiał.Pograł z synem w grę komputerową.Pobyli więc trochę razem.

Widać,że mąż nie jest za szczęśliwy poza domem.Wydaje mi się,ze nie ma nikogo,bo inaczej by wyglądal.
Córka dowiedziała się,że on wynajmuje gdzieś pokój.

Tak bym chciala,żeby on wrócil..i postarał się na nowo...

Na zbyt wiele mu pozwolilam....jak to odkręcić?Ktoś mi powiedzial,że za szybko wybaczyłam zdradę.Niepotrzebnie zdobywałam go ,a nie on mnie.Za dużo plakalam.

Mąż wycofał się.Nie mówi o nas. :cry:

Ale jest plus.Gdy dowiedział się,że auto mi się zepsulo(córka wypaplała),to powiedział,że zaglądnie co się stało.
Może to jest jakiś sygnal?
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez agik » 11 paź 2007, o 00:16

że nie był rozmowny- to sie nie dziwię.
On chyba nie wie, czego chce.
No, ale mozliwe, że prze te kilkanascie dni dowiedział się przynajmniej- czego nie chce. Oby!!!

Jełsi to człowiek zamkniety i pogubiony- to, to, ze przyszedł, ze zaproponował pomoc- to moim zdaniem są delikatne sygnałki na "tak"

napisałaś ten list?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 11 paź 2007, o 00:21

Zizi, zanim napiszę cokolwiek więcej... czy uważasz się za silniejszą od męża? Wg mnie jesteś - ale mogę się mylić.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

sama nie wiem

Postprzez zizi » 11 paź 2007, o 00:27

[color=red][size=9]---------- 00:23 11.10.2007 ----------[/size][/color]

Agik nie napisalam jeszcze..Tłumaczę się brakiem czasu.
Myślalam już o tym liście.
Może za chwilę napiszę .

[color=red][size=9]---------- 00:27 ----------[/size][/color]

Ewka nie wiem czy jestem od niego silniejsza?
Niekoniecznie,ale na pewno więcej działam.
Ogólnie odzywa się we mnie niskie poczucie własnej wartości...znowu kielkuje dzieciństwo :cry:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Re: nie kontaktujemy sie

Postprzez ewka » 11 paź 2007, o 08:36

zizi napisał(a):Nie rozmawiamy ze sobą.Ja nie jestem natrętna.Nie narzucam się mu.

Tego właśnie nie rozumiem... przecież okazanie zainteresowania i serdeczności nie jest natręctwem - te wspólne lata to też jakaś tam przyjaźń czy dobre koleżeństwo. Nie musisz występować tylko w roli kobiety tego mężczyzny...

Może jest tak, że musisz go czytać z gestów? Musisz go trochę odgadywać? Może nigdy nie doczekasz się tego typowego zdobywania? Słownych zobowiązań? Tego, co nasze kobiece uszka chcą słyszeć, a nie zawsze dane jest usłyszeć?

Może jego przyjście oznacza tęsknotę za Wami? Chęć zajrzenia do auta... to są (wg mnie) pozytywne znaki.


zizi napisał(a):Bałam się ..nie wiedziałam jak rozmawiać.

Czego się boisz? Może na zdobywanie go kobiecymi sztuczkami nie jest teraz dobry czas... ale może na zwykłą serdeczność, która również jest zdobywaniem?

zizi napisał(a):Na zbyt wiele mu pozwolilam....jak to odkręcić?Ktoś mi powiedzial,że za szybko wybaczyłam zdradę.Niepotrzebnie zdobywałam go ,a nie on mnie.Za dużo plakalam.

Być może... jednak tego już nie odkręcisz i nie zmienisz, było jak było i trzeba (wg mnie) postawić kropkę i zacząć od nowa z tym nabytym już doświadczeniem... i może niekoniecznie tak na początek zdobywanie w sensie kobieta-mężczyzna, mężczyzna-kobieta. Może trzeba rozmiękczyć ten mur? Może trzeba się od nowa zaprzyjaźnić?


Pytałam o siły... bo myślę, że kto silniejszy, ten więcej bierze na plecy - oczywiście nie musi, to już kwestia tego, czego chcemy i na czym nam zależy :slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 128 gości