Przestał kochac, ja przestałam żyć..

Problemy z partnerami.

Postprzez julkaa » 9 paź 2010, o 21:47

ilaa napisał(a): Głupio mi, bo czuje się nikim. Skoro dałam komuś wszystko co mam najpiękniejsze, a zostałam odrzucona, to muszę być nikim.
Myślę teraz, co w moim dzieciństwie wpłynęło na to, że jestem- jaka jestem... Czyli beznadziejna. Popełnim same błędy, jestem niezrównoważona emocjonalnie i.... chyba nie potrafię kochac!!!!!!!!


hehs standard. też to przechodziłam. ważne, by sie rozwijać.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez pszyklejony » 9 paź 2010, o 21:49

ilaa, spokojnie :), tak musiało być. Nie da się funkcjonować inaczej, mając to w emocjach, co my mamy. Trzeba teraz pracować.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez ilaa » 9 paź 2010, o 22:00

Więc co?????? Związek dwojga kochających się ludzi z rodzin dysfunkcyjnych jest niemożliwy tak??? Miłość się nie liczy tylko to, że jesteśmy nie tacy, jakby należało... Żyć się odechciewa wiecie!!!?? Odechciewa się....
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez bunia » 9 paź 2010, o 22:00

Standart nie standart.....dziewczyna musi dojsc sama do pewnych wnioskow....dla kazdego jest to proces odnalezienia siebie w nowej sytuacji.....nie ma tez klasycznych recept i rozwiazan.....bedzie natomiast madrzejsza poznajac lepiej siebie - bogatsza o doswiadczenia......czegos tam jednak sie uczymy :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez julkaa » 9 paź 2010, o 22:03

ilaa napisał(a):Więc co?????? Związek dwojga kochających się ludzi z rodzin dysfunkcyjnych jest niemożliwy tak??? Miłość się nie liczy tylko to, że jesteśmy nie tacy, jakby należało... Żyć się odechciewa wiecie!!!?? Odechciewa się....


jak widać miłość to za mało :| życie, nie romantyzm :P

możliwe jesli zaczną się oboje starac, pracować nad związkiem, dbac o związek
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ilaa » 9 paź 2010, o 22:17

Dziś jestem zagubiona bardziej niz kiedykolwiek. Wiem pewnie tylko w drobnej części, jaki jest mój problem, ale dopuszczam do świadomości jego ogrom, skoro tak się starałam, a nie wyszło... Na razie nie wyszło!!!
Do Irlandii lecę spowrotem juz w ponedziałek, razem z mamą... Boję się nie własnej krzywdy, ale jej cierpienia.. Ona jest taka słaba, znerwicowana i chce wszyststkiego, co dla mnie najlepsze.. Mama i mój facet zawsze lubili ze sobą rozmawiać.. On jej słuchał. ona jego... Nie wiem, co będzie teraz? Nie wiem zwyczajnie co mam zrobić...... Jak mam się zachowywać????
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez julkaa » 9 paź 2010, o 22:20

Przede wszystkim postaraj sie nie panikować. Porozmawiajcie i niech on sie okresli (czy potrzebuje czasu, czy rozchodzicie sie, czy probujecie). Po tej rozmowie bedziesz wiedziec co robic dalej.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ilaa » 9 paź 2010, o 22:20

Kochani moi słuchacze! Nie wiem , jak mogę się odwdzięczyć za wysłuchanie wszelkich faktów i banałów, których wysłuchujecie z mojej strony... Nigdy nie zapomne tego, że gdzieś daleko byli ludzie, którzy rozumieli bardziej niż Ci, którzy są od zawsze... Jestem wdzięczna, że mogę Was tu spotkać. Za wszelkie najmniejsze wskazówki i słowa otuchy Dziękuję z całego serca!!!!!!
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez julkaa » 9 paź 2010, o 22:24

Spoko ;) Jakby co to pisz ;)
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ilaa » 9 paź 2010, o 22:32

W zasadzie to nie gdzieś daleko,. Ale bardzo blisko!!! Tuż obok!
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez bunia » 9 paź 2010, o 22:37

....dasz rade :ok:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ilaa » 9 paź 2010, o 23:01

---------- 22:46 09.10.2010 ----------

Wypłakałam się za wszystkie czasy. Może to jeszcze nie starożytne katharsis....
Ale jakis początek spojrzenia na siebie w nowym swietle. Zdaję sobie sprawę, że jutro wszystko może się zmienić, ja nadal będę cierpieć..

Zastanawiam się, dlaczeg świadomośc utraty ukochanej osoby bywa tragiczniejsza, aniżeli śmierć bliskiej osoby??????

---------- 23:01 ----------

A może faktycznie jestem nienormalna i milośc wykrzywiła moje wzorce.. Zła miłośc. Miłość z dysfunkcją ???????? Źle mi samej ze sobą!
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez julkaa » 9 paź 2010, o 23:12

ilaa napisał(a):[ Źle mi samej ze sobą!

I to jest klucz. Bo gdyby ci było dobrze ze sobą ( a to podstawa, żeby normalnie funkcjonowac), nie zatraciłabys sie w tym swoim facecie/związku
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez pszyklejony » 9 paź 2010, o 23:18

Bo to jest najbardziej na świecie egoistyczne podejście, lęk przed utratą, ten wprost z dzieciństwa. Właśnie, źle ze sobą, bo nie dojżałaś, nie mając oparcia w kluczowych momentach jako małe dziecko.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 9 paź 2010, o 23:44

http://www.poradnikzdrowie.pl/psycholog ... 34832.html

doskonale wiem co czujesz bo przeżywałam to pare tygodni temu.....boli jak cholera....gdyby mi się nie ułożyło...pewnie nie czułabym się teraz za dobrze.
Wszystkie zmiany bolą....ale jaki nie miałby być rezultat trzeba na nie pozwolić....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 354 gości