Witajcie po dłuższej nieobecności...

Problemy z partnerami.

Witajcie po dłuższej nieobecności...

Postprzez Płącząca Perła » 8 paź 2010, o 20:37

Pewnie niektórzy z Was jeszcze mnie pamiętają z tego forum, jakiś czas temu pisałam o moich problemach z odejściem od mężczyzny, którego nie kochałam po 3 latach związku. I wreszcie stało się, wszystko pękło po śmierci mojego taty dokładnie rok temu, kiedy to zdałam sobie sprawę, że jeśli nie teraz to nigdy nie będę już szczęśliwa. Ale nie o tym chciałam tu dziś napisać. Chciałabym Was zapytać o radę, ponieważ sama już się gubię, nie wiem czy moje postępowanie nie jest zbytnio zaborcze, albo z drugiej strony, może to jednak ja mam rację i za wszelką cenę powinnam jej bronić. Jakiś czas temu wyszłam za mąż, obecnie oczekuje dzidziusia z czego bardzo się z mężem oboje cieszymy ponieważ nasza córka była dzieckiem planowanym i chcianym. Ogólnie to na pierwszy rzut oka wszystko jest ok, znalazłam faceta, którego bardzo kocham, będę miała dziecko, ale martwi mnie jedna rzecz. W pierwszym związku, który trwał 4 lata, całkiem niedawno dowiedziałam się, że mój były chłopak przez cały ten czas oszukiwał mnie i zdradzał, bardzo mocno to przeżyłam, bo zawsze mu ufałam bezgranicznie. Po całej tej sytuacji stałam się bardzo zaborcza i zazdrosna o mojego męża choć zupełnie(przynajmniej to mi się wydaje)nie mam powodów. Ale w mojej głowie roją się różne myśli i podejrzenia. Tak naprawdę prawie wszędzie jeździmy razem i spędzamy ze sobą większość wolnego czasu, mąż pomaga mi w domu i jest człowiekiem dość wyrozumiałym. Jednak jedyną rzeczą, w której mamy inne zdania i często z tego powodu dochodzi do ostrych kłótni jest jego zostawanie po pracy jak jest okazja i wypicie z kolegami kilku kieliszków, jak on to mówi taka mała impreza w męskim gronie jak któryś się ożeni ma imieniny czy coś w tym stylu. Mój mąż jest mundurowym na wyższym stanowisku i twierdzi, że panują w tym środowisku pewne zasada. Właśnie wczoraj miała miejsce taka "impreza" i wrócił do domu 2 godziny po pracy. Zrobiłam piekielną awanturę mimo iż dzień wcześniej mnie o tym uprzedził. Czy uważacie, że przesadzam? Może reaguje tak bo źle znoszę ciąże, jestem od początku na L4 i już dostaje "kota" do głowy.. Pomóżcie bo oszaleje, już myślę kiedy następnym razem znowu mnie czeka taka jego "impreza" i sama nie wiem co robić...
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez limonka » 8 paź 2010, o 21:30

jesli cie uprzedzil i jest to tylko "od swieta' to definitywnie przesadzasz..nie pozwol aby poprzednie doswiadczenia zniszczyly twoje relacje z mezem.pozdrawiam!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Filemon » 8 paź 2010, o 21:33

uważam dokładnie tak samo jak limonka - jeszcze bym dodał, że to były TYLKO dwie godziny, więc naprawdę niewiele...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Płącząca Perła » 8 paź 2010, o 21:41

Czyli jednak ma rację mówiąc mi, że nie robi nic złego, ale boli mnie, że jest tak uparty, że żadne moje argumenty, że to mnie stresuje do niego nie docierają. Zapytał mnie nawet czy z tego powodu chce rozwodu i że mi go da jeśli tak bardzo mi źle...A może to zazdrość bo ja tylko patrzę na zegarek i czekam aż wróci. Moje koleżanki są zapracowane, ja źle się czuję więc niestety prawie nigdzie nie wychodzę.Tylko jak sobie wbić do tej durnej głowy, że nic złego się nie dzieje? wczoraj przez te 2 godziny ryczałam jak głupia do poduszki, a na to usłyszałam, że mogłam po niego przyjechać to wróciłby wcześniej...Boje się, że to jakiś powrót depresji, bo niestety kiedyś się już leczyłam na to. A zaborcza byłam zawsze, ale teraz jakoś wyjątkowo:(
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Filemon » 8 paź 2010, o 23:15

jeśli mąż uprzedził Cię wcześniej i były to tylko dwie godziny z kolegami, to wydaje mi się, że właśnie w ten sposób pokazuje Ci, że się z Tobą liczy i bierze Twoją osobę pod uwagę... :) JEDNAK nie możesz przecież Go zniewolić i całkowicie odciąć Go od wszelkich wyjść i kontaktów poza domem... a gdyby On Ci na to pozwolił i "wszedł pod pantofel", to pewnie z czasem w Tobie samej nie budziłaby taka postawa szacunku do męża, tylko raczej przeciwnie...

jeśli nie możesz wychodzić, bo źle znosisz ciążę, to może spróbuj zaprosić kogoś do siebie - żebyś i Ty miała jakieś inne towarzystwo poza mężem i nie przesiadywała sama w czterech ścianach... poza tym od czasu do czasu możesz też przecież poprosić męża, żeby Ci towarzyszył i jakoś wydaje mi się, że by Ci nie odmówił - pod warunkiem, że nie będziesz mu robić awantur, na które sobie nie zasłużył i domagać się całkowitego i wyłącznego skoncentrowania męża na Tobie, no bo tak się przecież nie da i nikt tego na dłuższą metę nie wytrzyma... nie masz żadnej przyjaciółki, ani koleżanek? czy tylko mąż ma swoich kolegów...?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 9 paź 2010, o 01:54

Nie "wbijesz sobie do tej durnej głowy" przekonywaniem siebie. To jest reakcja psychiki na zagrożenie, tylko ono jest wymyślone na podstawie Twojej osobowości. Czyli niskie poczucie własnej wartości itd. Trzeba podjąć terapię, inaczej zabijesz ten związek.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Płącząca Perła » 9 paź 2010, o 12:35

Drogi Filemonie, mam koleżanki, ale są to osoby, które pracują, często tak jak ja jeszcze studiują więc kontakty niestety się znacznie ograniczyły. Co do tych kolegów z pracy to mój mąż twierdzi, że to zwykłe stosunki czysto koleżeńskie bo "tak wypada" w pracy. Jednak po pracy całkowicie się urywają. Ja jednak mam poczucie zagrożenia, ponieważ są to osoby, które często zdradzają bądź oszukują swoje żony, kobiety, okazji im nie brakuje bo jak wiadomo za mundurem panny sznurem..ja dorabiam sobie resztę historii i już mam życiową katastrofę. Często ogarniają mnie myśli, że teraz w ciąży może nie jestem już dla niego atrakcyjna, i obawiam się, że jeśli po porodzie nie wrócę do formy to bardzo szybko mogę zostać z córką sama...Dziś mi powiedział, że w listopadzie jedzie na jakieś szkolenie, niby na jeden dzień, ale jak mi opowiedział co robili na nim rok temu to łzy stanęły mi w oczach. Od razu zwymiotowałam całe śniadanie choć mi powiedział, że pic nie zamierza, ale ja już wiem, że różnie to może być.

Pszyklejony masz rację, bo lecząc się kilka lat temu jedna z moich diagnoz brzmiała niskie poczucie własnej wartości, syndrom ofiary...ale teraz boje się podwójnie bo za 3 miesiące już nie będę sama tylko z maleńkim dzieckiem, a dopiero kończę studia i ogólnie sama bez męża nie dałabym sobie rady. A z drugiej strony bardzo chcę żeby moja córka miała inny dom niż ja. Chciałabym dla niej szczęścia i spokoju, a to może dać normalny dom, gdzie rodzice się kochają i wspierają. Czytałam wczoraj troszkę historię Blanki i zaczęłam myśleć, że ja będę miała podobnie, będę z dzieckiem praktycznie sama, bo mąż dużo pracuje, a wtedy nie wyobrażam sobie jak to będzie:( strasznie się boję...
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez pszyklejony » 9 paź 2010, o 17:28

Sama widzisz doskonale, że się wpędzasz w tragedię, tak to właśnie działa. Wszystko do czego się odwołujesz jest w Tobie. Poprzedni związek Cię zdołował, "odnowił kontuzję". To nie są żarty, jak nie zaczniesz pracować z terapeutą, będzie źle. Nikt nie może dać gwarancji, że nas osoba bliska nie zdradzi, ale zakładając taki obrót sprawy, sami prowokujemy nieszczęście zamykając się na partnera, robiąc kwasy. Jak nie będziesz dla niego miła i otwarta, odejdzie. Nikt tego nie wytrzyma.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez palmtree » 9 paź 2010, o 18:33

Mój tata jest wojskowym i potwierdzam,że zdarzało się, że imieniny, ślub czy chrzciny były oblewane w ten sposób,który opisujesz - męskie spotkanie przy kieliszku,więc widać,że nadal tam panują podobne zasady.

Uważam,że dwie godziny po uprzedzeniu Ciebie przez męża to nic wielkiego. Nie można napędzać machiny samospełniającej się przepowiedni,mąż ma granice wytrzymałości. Sama byłam też kiedyś podejrzewana o nie wiadomo co,kiedy szłam np. na plotki z koleżanką - a bo za długo, a bo ubrałam się nie tak, powód zawsze się znalazł. W każdym razie prowadziło to do tego,że miałam dość mojego faceta i wręcz uciekałam od niego, czułam się ograniczana i kontrolowana, to duży dyskomfort.

Z drugiej strony ciąża to huśtawka nastrojów, ale pomyśl o dzidziusiu, którego nosisz - na pewno lepiej się czuje, kiedy mama jest uśmiechnięta i się nie zamartwia!

Dodam jeszcze,że tata nigdy mamy nie zdradził i zawsze byli szczęśliwi(choć wielu jego kolegów owszem,zdradzało,nawet rozpadły im się małżeństwa przez to), bo to chyba nie zależy od kolegów,sytuacji,otoczenia, a mąż nie dał Ci nigdy powodów do wątpliwości,prawda?
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez Płącząca Perła » 9 paź 2010, o 18:53

Macie rację, nie dał mi powodów, ale zanim mnie poznał przez rok prowadził bardzo bujne życie towarzyskie, szczerze mówić miała bardzo wiele "przyjaciółek", często z nimi pił i w pracy i to mnie chyba tak przeraża.. Co do tych zwyczajów to martwi mnie to, że skoro teraz w ogóle w tej kwestii nie uznaje kompromisów (twierdzi, że nic mi do tego bo nic złego nie robi, a pije tylko czasem i dla mnie z wielu rzeczy zrezygnował) to jak zacznie się to powtarzać coraz częściej to nie wiem jak to będzie:( O terapeucie coś mu wspominałam, ale stwierdził, że potrafię sama nad tym popracować..a teraz przy ciąży praktycznie nigdzie nie ruszam się sama.. Przeraża mnie też, że jak córcia się urodzi, a małe dzieci są różne, to będzie uciekał z domu, żeby nie słyszeć płaczu czy nie widzieć, że jestem zmęczona i marudzę. Wiem, że jeśli będzie miał mnie zdradzić to to zrobi i nic mi nie dadzą ciągłe kontrole, ale sprawdzając go mam jakiś taki wentyl bezpieczeństwa, że uda mi się coś zauważyć jeśli zacznie kombinować. Zresztą usłyszałam kiedyś od niego, że jak będzie chciał to zrobić to nigdy się o tym nie dowiem bo żaden kolega by go nie wydał po czym dodał, że póki będę jego żona to tego nie zrobi..ale mówić można wszystko..:(
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Bianka » 9 paź 2010, o 21:49

Perełko a co byś zrobiła gdybyś coś znalazła?? masz dokąd pójść??za chwilę będzie dzidziuś, umiałabyś odejść z tak maleńkim dzieckiem?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Płącząca Perła » 10 paź 2010, o 01:16

No właśnie nie mam gdzie..jeśli wrócę do pracy to z alimenatmi sądzę, że może jakoś dałabym radę, ale kiepsko to widzę. Choć mąż na dziecko chyba by pieniędzy nie żałował. Zresztą zawsze mi mówił, że mieszkanie jest już moje i małej. Ale różnie to bywa. Mam jeszcze majątek po zmarłym tacie, ale to już byłaby ostateczność. No i dom samotnej matki.., ale nawet nie chce o tym myśleć.. Co bym zrobiła? odeszła bo ja nie potrafię żyć w kłamstwie, a mąż napewno by mnie nie zatrzymywał, ma twardy charakter i choćby cierpiał nic by nie zrobił:( W każdym razie myślę o tym, żebym się nie obudziła z ręką w nocniku. Muszę więc szybko wrócić do pracy i skończyć studia.Tylko czy dam radę:(
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez limonka » 10 paź 2010, o 03:26

Płącząca Perła napisał(a):No właśnie nie mam gdzie..jeśli wrócę do pracy to z alimenatmi sądzę, że może jakoś dałabym radę, ale kiepsko to widzę. Choć mąż na dziecko chyba by pieniędzy nie żałował. Zresztą zawsze mi mówił, że mieszkanie jest już moje i małej. Ale różnie to bywa. Mam jeszcze majątek po zmarłym tacie, ale to już byłaby ostateczność. No i dom samotnej matki.., ale nawet nie chce o tym myśleć.. Co bym zrobiła? odeszła bo ja nie potrafię żyć w kłamstwie, a mąż napewno by mnie nie zatrzymywał, ma twardy charakter i choćby cierpiał nic by nie zrobił:( W każdym razie myślę o tym, żebym się nie obudziła z ręką w nocniku. Muszę więc szybko wrócić do pracy i skończyć studia.Tylko czy dam radę:(
perlo no nie dramatyzuj..ciesz sie z tego co masz..nie rozkladaj na czynnniki pierwsze, nie tworz w glowie teorii..bo i po co??? buziakI!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez palmtree » 10 paź 2010, o 14:20

Yyyy,ale mówienie o rozwodzie i ewentualny podział majątku to naprawdę zbyteczne i przesadne!:)

To jasne,że mąż zanim poznał Ciebie prowadził inne życie. Skoro był sam -tak wnioskuję-nie miał do kogo wracać, więc pozwalał sobie na więcej luzu.A widać,że przecież się zmienił i sama mówisz,że zawsze Cię uprzedza i wraca po 2 godzinach.

Ale my tutaj możemy przekonywać Cię na wszelkie sposoby,mąż również...
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez Płącząca Perła » 11 paź 2010, o 12:21

No właśnie o to chodzi, że on nie umie o tym normalnie rozmawiać tylko od razu się unosi, i, że jak mi źle to da mi bez problemu rozwód... to nie są raczej słowa kochającego męża..:( dlatego myślę o tym co będzie skoro jemu tak łatwo przechodzi przez gardło słowo rozwód. Nie potrafię tego zrozumieć.

Duże daje co piszecie bo czuje, że mam wsparcie i za to dziękuje!:*
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 567 gości

cron