przez ilaa » 8 paź 2010, o 20:32
---------- 20:30 08.10.2010 ----------
Nie napisałam jeszcze o krótkiej rozmowie między nami, kiedy z rana opuszczałam dom przed wyjazdem do Polski. On był zamknięty w pokoju na dole, gdzie jeszcze spał. Musiałam zapukac, by zabrać walizke i włożyć w nią moje rzeczy na wyjazd. Miałam 15 minut, wiec nie wiedziałam co się wydarzy.. Otworzył drzwi i wróił do łóżka. Patrzył na mnie kompletnie wyczerpany, zmęczony, zestresowany.. Zapytał, czy dociera do mnie to, co się wydarzyło w niedzielę?? Łzy od razu napłynęły mi do uczu i powiedziałam, że wszystko co powiedziałam nie było prawdą, że mam poważny problem ze sobą samą i że miał rację mówiąc, że niewiele się zmieniłam. Powiedział, że i on nie jest bez winy i że to co się wydarzyło, było najgorszym doświadczeniem w jego życiu... Że zabierając mnie na policję kompletnie nie wiedzial co robi, że jakby był w jakims amoku.. Że szukał rozwiązania na tą kłótnię. Mówił, że powiedział za dużo do mnie. Ale że czasem by uświadomioć sobie co się czuje do drugiej osoby trzeba poczuć coś odmiennego.. Nie wiem do czego nawiązał... Mówił, że nie był w stanie pójść do pracy. Mówił, że spotkał się z kilkoma osobami dzień wcześniej i kiedy z nimi rozmawiał to uświadomił sobie, że ich życie jest takie inne, że my mielismy sens, nasz świat.. To wszystko mówił 2 dni po tym, kiedy oznajmił, że już mnie nie kocha.. Kiedy odchodziłam powiedział bym dała mu rękę.. Podałam mu rękę. Przez kilka sekund tak dotykaliśmy się koncówkami dłoni i poszłam. Przyniosłam mu jeszcze książkę z wierszami do poczytania"Okruchy codzienności".. Pojechałam...
Chce tylko pokazać, w jakim stanie emocjonalnym jest on. Co działo sie w niedzielę, a jaki był kiedy odjeżdzałam. Nie powiedział mi nic konkretnego. Myślę, że i jemu było bardzo źle przez to co się wydarzyło.. Nie wiem co będzie?? Co się wydarzy...
Ale mam nadzieję, że może potrafię pomóc sobie i w rezultacie i nam...
---------- 20:32 ----------
Nie napisałam jeszcze o krótkiej rozmowie między nami, kiedy z rana opuszczałam dom przed wyjazdem do Polski. On był zamknięty w pokoju na dole, gdzie jeszcze spał. Musiałam zapukac, by zabrać walizke i włożyć w nią moje rzeczy na wyjazd. Miałam 15 minut, wiec nie wiedziałam co się wydarzy.. Otworzył drzwi i wróił do łóżka. Patrzył na mnie kompletnie wyczerpany, zmęczony, zestresowany.. Zapytał, czy dociera do mnie to, co się wydarzyło w niedzielę?? Łzy od razu napłynęły mi do uczu i powiedziałam, że wszystko co powiedziałam nie było prawdą, że mam poważny problem ze sobą samą i że miał rację mówiąc, że niewiele się zmieniłam. Powiedział, że i on nie jest bez winy i że to co się wydarzyło, było najgorszym doświadczeniem w jego życiu... Że zabierając mnie na policję kompletnie nie wiedzial co robi, że jakby był w jakims amoku.. Że szukał rozwiązania na tą kłótnię. Mówił, że powiedział za dużo do mnie. Ale że czasem by uświadomioć sobie co się czuje do drugiej osoby trzeba poczuć coś odmiennego.. Nie wiem do czego nawiązał... Mówił, że nie był w stanie pójść do pracy. Mówił, że spotkał się z kilkoma osobami dzień wcześniej i kiedy z nimi rozmawiał to uświadomił sobie, że ich życie jest takie inne, że my mielismy sens, nasz świat.. To wszystko mówił 2 dni po tym, kiedy oznajmił, że już mnie nie kocha.. Kiedy odchodziłam powiedział bym dała mu rękę.. Podałam mu rękę. Przez kilka sekund tak dotykaliśmy się koncówkami dłoni i poszłam. Przyniosłam mu jeszcze książkę z wierszami do poczytania"Okruchy codzienności".. Pojechałam...
Chce tylko pokazać, w jakim stanie emocjonalnym jest on. Co działo sie w niedzielę, a jaki był kiedy odjeżdzałam. Nie powiedział mi nic konkretnego. Myślę, że i jemu było bardzo źle przez to co się wydarzyło.. Nie wiem co będzie?? Co się wydarzy...
Ale mam nadzieję, że może potrafię pomóc sobie i w rezultacie i nam...