Wybaczcie, że się wtrącę, ale nie zawsze jest taki schemat, że facet brudzi, kobieta sprząta.
Mianowicie - ponad rok temu zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Ona studentka, wiecznie zabiegana na uczelni, strasznie ambitna. On (czyli ja;p) pracujący student, trochę bałaganiarz, leniwy. W momencie, gdy mieszkałem sam - brudne ciuchy leżały po kilka dni pod koszem, bo nie chciało mi się ich tam wrzucić, a kurze i podłoga sprzątane były na 'święto lasu', czyli prawie nigdy. Natomiast w momencie zamieszkania razem, nie chciałem aby Ona musiała przebywać w takim syfie, więc ogarnąłem się trochę i może nie sprzątałem, ale po prostu nie bałaganiłem. Moim zdaniem to jest klucz do sukcesu - nie oczekiwać, aby ktoś zrobił coś za Ciebie. Moje skarpetki - ja powinienem je wrzucić do koszta, bo ja mieszkałem sam to przecież to robiłem, więc dlaczego teraz Ona miałaby to robić?! Chodzi o to, aby starać sie po sobie sprzątać. W Twoim przypadku - pobrudził podłogę to niech ją wytrze. Ważne jest to, aby zrobić to w odpowiedni sposób - nie z pretensjami, a jakoś delikatniej. Zresztą, Wy kobiety doskonale wiecie jak to robić
Teraz pojawia się problem - bo oczywiście, facet wrzuci brudy do koszta, ale np. po tygodniu.. Jaka jest na to recepta? Nie sprzątać ale powiedzieć, zażartować, zwrócić uwagę.. Absolutnie nie w formie kłótni czy pretensji, a raczej żartu - "A Ty w ogóle masz jeszcze czyste skarpetki" i spojrzeć z uśmiechem na porozrzucane ciuchy.. Albo spojrzeć wymownie.. Na mnie takie rzeczy działają.
A z doświadczenie, polecam jeszcze znalezienie rzeczy, którą on lubi robić, a która Cie odciąży. Nie wiem, ja np. zmywam w domu - po pracy (raczej pracuje intelektualnie) jestem wypruty psychicznie, więc aby się 'odprężyć' robię mechaniczne rzeczy. Zmywanie właśnie takie jest - bierzesz, myjesz, odkładasz. Ja się odprężam, Ona nie musi zmywać. Zawsze się coś znajdzie, co On może/lubi robić.
A resztę obowiązków podzielcie, ale na takiej zasadzie, że jak zaczniesz coś robić, to poproś o pomoc - "pomożesz mi, bo muszę stół przestawić","przyniesiesz mi odkurzacz" (a jak już przyniesie, to "może byś odkurzył?").
Osobiście mam trudny charakter, ale współne mieszkanie i chęć szczęścia tej drugiej osoby sprawia, że zmieniamy swoje przyzwyczajenia. Ważne to, aby On wiedział co Ci przeszkadza. My faceci pewnych rzeczy nie łapiemy tak od razu. Musimy otrzymać jasny komunikat - zrób to i to, nie lubię tego i tego, zmień to i to. Ale oczywiście wszystko w odpowiedniej formie, aby nie wywoływać stanów zapalnych i kłótni.
Kończąc przydługi post, powiem Ci tylko (z doświadczenia) że jak czegoś nauczysz na początku, to później ciężko będzie to zmienić i zostanie tak do końca. Ja nauczyłem, że po pracy (padnięty) idę do sklepu, robię zakupy typu pieczywo i jakieś drobiazgi, wracam do domu zmywam naczynia, zaczyna robić obiad, Ona pomaga/robi obiad.. Czasem to przeszkadza i irytuje, że po powrocie z pracy nie mogę chwili odpocząć, bo jak nie zrobię zakupów i nie zacznę robić obiadu to go nie będzie.. Ale cóż, tak nauczyłem i to chyba jeden z większych błędów początków współnego mieszkania. Mów od początku co CI się nie podoba, bo później tego nie zmienisz.
A poza tym, wspólne mieszkanie jest super
pozdrawiam.