oj żyje.....
Obawiałam się, ze podejdę do tego zbyt emocjonalnie, że się rozkleje i powiem nie to co chciałam.....Ale sie bałam niepotrzebnie...usiedliśmy i była normalna rzeczowa romowa...o dziwo on też mówił
Nawet nie wiem co wam napisać..... wczoraj został..... ale teraz jest znów u rodziców stwierdziłam, że tak będzie lepiej, żebyśmy nie mogli miec pretekstów do kłotni na razie a w domu ich nie mało
no i żebyśmy po tej całej rozmowie sobie to wszytsko poukładali......
Zrobiłam kolejny krok do przodu wiecie
obojetne co sie nie stanie jestem z siebie dumna...
Doceniłam Michała....za to, że był, ze jest...bo przeciez wcale nie musi....do ideałow nie należe...a on nadal jest....i mimo że to wyglada inaczej niż u mnie to on też walczy......o nas
przeież przyjechał...nie musiał...rozmawiał czego nie cierpi
dał nam szanse......
Ogólnie to nie wiem...odzyskałam spokój...nie wymagam juz jego bezwzględnej miłości i mimo wszystko...no bo nie było kolorowo....nie wiem czuje jakby odkupił tym trawaniem dalej cześc swoich "win"
troche to chaotyczne pewnie ale tak naprawde to nei mam co napisac...troche sie boje znow umiescic tu ze bedzie ok...bo patrzac po ostatnich wpisac potem mi glupio bo sie znow sypie......chce zrobic cos dla siebie...chce zbudowac ten zwiazek od nowa i inacezj...dla siebie...nie wiem niestety czy wyjdzie ale łaczy nas 6 lat.....i nawet jego kłamstw tego nie przekreslaja......chce z nim byc to msuze w jakims tam stopniu zaakceptowac "jego uroki" bo nie chce go zmieniac.....
naprawde nie wiem...troche dziwnego wpisu Wam daje, z którego niestety nic nie wynika.........Powiem tylko,z e byłam bardzo szczęsliwa kiedy mnie wieczorem pzrytulił.............bardzo
a mowiac o tym,z e chce czegoś dla siebie...myśle o jakiejs terapi..żeby chociaz zobazcyc cos dla samoudoskonalenia się żeby ładnie brzmiało
zbacze co będzie jutro......ale jeden sukces za mną znowu...nadal jestem