Rozstanie dla dobra dziecka?

Problemy z partnerami.

Postprzez Jaga82 » 2 paź 2010, o 08:19

Witajcie! Dziekuje za mile slowa, potrzebuje teraz pocieszenia.
Dlaczego mi zle? Bo jestem sama, bo nie mam z kim pogadac, bo nie mam do kogo wyjsc, do to wszystko sie tak skonczylo, bo on caly czas nic nie rozumie, bo caly czas mnie obraza, bo nie mam internetu, bo nie mam ochoty na nic, bo ciagle tylko placze, bo nie mam planow na najblizsza przyszlosc, bo nie wiem jak sobie poradze, bo chcialabym byc kochana i wiele, wiele innych...
Siostra wlasnie wczoraj znow pojechala do PL, zobaczymy sie za trzy tygodnie jak ja tez pojade na urlop. Kolezanek nie mam tu w zasadzie zadnych. Do tej jednej, u ktorej bylam ostatnio, pojechalam z siostra, bo to bardziej jej kolezanka niz moja. Ale powiedzialam jej o mojej sytuacji a ona powiedziala, ze na ile bedzie mogla na tyle mi pomoze. Fajnie.
Cos pewnie jest w tym, ze znam te uczucia z dziecinstwa i dziwnie i zle sie czuje, gdy jest inaczej. Jestem DDA ale chodze na spotaknia z terapeuta i wierze, ze to sie zmieni.
A on? Nie wierzyl mi, ze siostra i jej facet pomogli mi w przeprowadzce, napisal bym powiedziala mu prawde o tym kto mi pomagal, bo sobie wymyslil, ze to na pewno jakis moj nowy facet zalatwil mi pokoj i pomogl sie przeniesc. Na poczatku jeszcze normalnie do mnie pisal, w normalny, przyzwoity sposob. Powiedzialam mu, ze nie mam nikogo, nie chce na razie nikogo miec, chce sie skupic na sobie i dziecku ale nie wykluczam, ze jesli kiedys w przyszlosci ktos w moim zyciu sie pojawi, to dam sobie szanse na uczucie, bo nie zamierzam zyc do konca bez milosci. No i wtedy sie zaczelo... Ze mam do niego zadzwonic, ze mam 5 minut, bo w przeciwnym razie zerwie ze mna wszelkie kontakty. Napisalam, ze jest pozno i chce spac (juz po raz ktorys z rzedu zreszta) i ze nie zadzwonie, bo gdy ja potrzebowalam od niego jednego zdania, to milczal i mnie olewal, poza tym znam jego oszczerstwa, wyzwiska i chore zarzuty na pamiec a nie mam najmniejszej ochoty ich wysluchiwac. Wtedy dostalam odpowiedz-ze mam sie tam (w moim nowym mieszkaniu) pier... i kokietowac, ze jestem ohydna, bo klamie (wg niego), ze nie siedze z tymi ludzmi w salonie i nie spedzam z nimi czasu, ze jestem glupia, ze zdradzilam, ze wszystko zjeb..., ze mam sie wynosic z jego zycia, ze bronie jakichs ch... ode mnie z domu, ze jestem szmata i kokieta, ze mi tego nie wybaczy, ze jestem zdrajca. Jego pytanie-'Co nie usmiechasz sie do gnoi, nie gadasz, nie kokietujesz?!'. Napisal, ze przekreslilam wszystko. ze teraz on zacznie byc mily, kulturalny i dobry dla innych kobiet tak jak ja jestem dla facetow (w jego mniemianiu-daje nadzieje kazdemu napotkanemu facetowi, i z kazdym poszlabym do lozka, wiec on zacznie sie zachowywac tak samo), napisal, ze jedzie do Polski sie odchamic, ze zaczyna swoje nowe stare zycie (w poprzednim zwiazku zdradzal swoja eks z kazda przypadkowa dziewczyna, ktora mu wpadla w oko), ze on w ciazy nie jest, wiec na nic czekac nie musi, ze moze sie pieprzyc od teraz, napisal, ze jestem bezczelna zdzira, bo mu napisalam, ze za pare miesiecy bede sie z kims jeb... (napisalam, ze nie wykluczam, ze w przyszlosci dam sobie szanse na uczucie). Wiem, ze to, co napisal to jego bunt na to, ze odeszlam. Nie moze sie pogodzic z rozstaniem a jedyny sposob w jaki zawsze sobie radzil w takich sytuacjach to bycie chamskim do granic mozliwosci. Zawsze tak bylo. Jak cos szlo nie po jego mysli, to wyzywal wszystkich dookola od najgorszych. Nie odpowiedzialam mu na tego ostatniego, obrazliwego esa. Nie mam zamiaru do niego pisac. Nie chce tez zmieniac nr tel, co pewnie bedziecie mi radzic. Probowal mi jeszcze wmowic, wrecz jest przekonany, ze odeszlam od niego, bo sie poddalam, bo nie dalam sobie rady z moja zazdroscia, ze wiem, ze sie nie wylecze i dlatego sie wynioslam. Moja zazdrosc to osobna historia, nad ktora pracuje chodzac na grupe. Nie dociera do niego fakt, ze odeszlam, bo mialam dosc wyzwisk, ponizania, obrazania, ze chce spokoju zwlaszca teraz, gdy jestem w ciazy. On twierdzi, ze to wymowka a prawda jest inna. Boli mnie to, ze on nic nie rozumie. Coraz bardziej do mnie dociera, ze on sie nie zmieni, jesli juz to na gorsze. Napisalam mu wczoraj (zanim wpadl w swoj amok), ze bardzo bym chciala bysmy byli razem, bysmy stworzyli rodzine ale wiem, ze przynajmniej na razie jest to zupelnie niemozliwe. Z jego powodu. Bo wiem, ze ja kiedys sie wylecze. Bede normalna. A on nie, bo twierdzi, ze teraz jest normalny...
Jestem w pracy, wiec przez jakis czas moge pisac.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Sinusoida » 2 paź 2010, o 13:46

Jaga olej go totalnie, nie odpisuj na smsy bo po co Ci się denerwować? Poza tym - szkoda kasy na tego gnoja!
Nie wiem jak jest w Anglii ale ja będąc w Szkocji spotkałam bardzo wielu życzliwych ludzi, którzy nie raz mi pomogli. Nie wiem czy miałam takie szczęście bo mieszkałam w małej miejscowości czy też po prostu w Wielkiej Brytanii można znaleźć życzliwych obcokrajowcom ludzi. Może rozejrzyj się trochę wokół siebie? Pozdrawiam ciepło:)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Justa » 2 paź 2010, o 15:11

Jaga, podziwiam Cię, Kobieto! Mam nadzieję, że szybko znajdziesz siły, by się mentalnie uwolnić od tego toksycznego faceta. Nie będę się odnosić do jego słów, bo to poniżej wszelkiej godności. Najważniejsze żebyś Ty dała sobie szansę na ułożenie sobie życia BEZ TAKICH AKCJI - jeśli na razie nie dla siebie, to chociaż dla dziecka... Ściskam mocno i mocno trzymam kciuki!
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Filemon » 2 paź 2010, o 20:18

Jaga82 napisał(a):Wiem, ze to, co napisal to jego bunt na to, ze odeszlam. Nie moze sie pogodzic z rozstaniem a jedyny sposob w jaki zawsze sobie radzil w takich sytuacjach to bycie chamskim do granic mozliwosci. Zawsze tak bylo. Jak cos szlo nie po jego mysli, to wyzywal wszystkich dookola od najgorszych.


ja mam wrażenie, że to nie tylko dlatego - wydaje mi się, że ten facet jest też chory na jakąś patologiczną zazdrość i stąd też płyną jego napaści i obelgi... przypuszczam, że gdybyś dalej siedziała z nim pod jednym dachem, to i tak by Cię podejrzewał, atakował i stawiał zarzuty... w moim odczuciu to są jakieś elementy zaburzeń paranoidalnych - takie typy bywają nawet czasami niebezpieczne...

jak na razie ja bym też nie zmieniał numeru telefonu - z moim byłym się rozstałem i mimo, że jeszcze ciągnęły się smsy, to jednak wszystko w końcu ustało i... numeru nie zmieniłem! niech on sobie zmieni jak chce! ;) :P no chyba, że dostałby takiego świra i tak się przyczepił, że miałabyś wrażenie, że to niebezpieczne - to wówczas lepiej odciąć się totalnie i numer zmienić...

to dobrze, że nie ulegasz jego presji i odpisujesz mu coraz mniej i coraz rzadziej... jest szansa, że powoli to wszystko przyschnie i wygaśnie... czasami tak jest lepiej niż jedno totalne cięcie, które mogłoby nas zwalić z nóg...

pozdrawiam Cię Jaga i trzymaj się!

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Abssinth » 4 paź 2010, o 11:20

jedynym sposobem na oderwanie sie od psychola - jest odciecie sie od niego, Nie odpowiadaj na smesy, telefony, wyzwiska....


Juz nie musisz.

sciskam mocno...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Jaga82 » 24 paź 2010, o 18:10

Witajcie!
Piszę do Was z Polski, jestem na urlopie, który powoli dobiega końca. Męczę się tu strasznie. Nie potrafię się otworzyć przed nikim, najczęściej zamykam się w pokoju i siedzę sama czytając gazetę lub oglądając tv. Wychodzę też sama do kina, do koleżanek, na zakupy. W domu jest też moja siostra, z którą ostatnio kompletnie nie mogę się dogadać. Ona jest zupełnie inną osobą niż ja. U niej co w sercu to na języku. Gada ze wszystkimi, o wszystkim. Ja tak nie potrafię. Nie potrafię przyjść do domu i opowiadać o filmie, który widziałam, o cenach ubrań, które kupiłam, ile wcześniej ich przymierzyłam, w jakich kolorach, z jakich materiałów i czy były za duże czy za małe. Nie umiem mówić o ludziach, których spotkałam, o tym, co im się przydażyło lub, że pani w sklepie była niemiła. I widzę, że to drażni moją matkę. Wczoraj jechałam z nią sama samochodem. Pół godziny. Żadna z nas nie zaczęła rozmowy. To jakiś dramat. Mam do niej wiele żalu za zmarnowane dzieciństwo, terapia DDA coraz bardziej mi uświadamia jakie błędy zrobiła, choć to nie ona piła. Za to ona zmarnowała mnie jako osobę. Nie potrafię z nią rozmawiać. Tylko parę godzin po przyjeździe byłam w centrum zainteresowania. Wiadomo, bo ciąża i takie tam. Potem zauważyłam, że odstaję od mojej rodziny i zaczęłam się izolować. Tydzień temu przyszli do nas goście, brat mamy z żoną. Moi rodzice strasznie przeklinają. Chyba na każde normalne słowo mają wulgarny zamiennik. Zwróciłam im przy wuju uwagę czy nie potrafią mówić inaczej, bo nie da się ich słuchać. Mama z uśmiechem i chęcią pokazania, że ona tu rządzi odpowiedziała, że tak się nauczyli i inaczej mówić nie będą. Było to spotkanie jak zwykle przy alkoholu, bo moi rodzice nie potrafią już chyba iść do kogoś tylko na kawę. W ten sam dzień ale przed południem zapytałam siostrę czy pojedzie ze mną na zakupy, nie wiedziałam, że rodzice zaprosili gości, ona wiedziała. I odpowiedziała mi pytaniem-a musimy dzisiaj? Potem skojarzyłam fakty, że została w domu, bo było spotkanie przy alkoholu. Bo moja siostra też lubi wypić. Czasem wstydzę się z nią iść do sklepu, bo kupuje po 10puszek piwa jednocześnie. Na dwa, trzy dni. Siostra pali papierosy, ja nie paliłam nigdy. Zwłaszcza teraz jestem wyczulona na smród papierosów. W domu na szczęście nie pali, wychodzi na zewnątrz. Ale... Po powrocie z fajki wiesza tą okopconą, śmierdzącą kurtkę u mnie w pokoju zamiast na wieszaku w korytarzu. Pytam czy ta kurtka musi tu wisieć, bo śmierdzi. Odpowiedź-zawsze ją tu wieszam. Nawet nie chce mi się dyskutować dalej o tym dlaczego ta kurtka mi przeszkadza. Zauważyłam, że musiałabym tu ciągle im wszystkim na coś zwracać uwagę, wszystko jest tu jakieś pokręcone. W lodówce cały czas stoi sok, który kupiłam rodzicom na spróbowanie w lipcu. Nawet nie otworzyli, oczywiście jest przeterminowany. Nie potrafią utrzymać porządku, nie potrafią o siebie zadbać. Mama i siostra są osobami raczej otyłymi, ja od lat noszę rozmiar 36. Mama i siostra nie wyglądają jak kobiety, nie używają kremów, nie malują się, nie potrafią się ładnie ubrać, na głowie mama ma jakieś resztki trwałej, siostra czasem pójdzie do fryzjera. Mama zawsze szydziła z mojej ciotki, że nigdzie nie może spontanicznie zostać na noc, bo nie ma swoich kremów i szminek. Dla niej to jakaś oznaka próżności chyba. Z tym, że ciotka jest starsza od mojej mamy o 17lat i strojem i wyglądem bije ją na głowę. Ja jestem przeciwieństwem mamy i siostry. Lubię czuć się ładnie i elegancko. One tego nie rozumieją. Nie wiem czy powinnam to pisać.... Jestem tu od tygodnia a oni wczoraj po raz pierwszy się kąpali i tylko dlatego, że szliśmy na uroczystość rodzinną. Coraz bardziej oni wszyscy mnie irytują a nawet wkurzają. Nie wiem czy to z powodu ciąży czy z powodu terapii, która otwiera mi oczy. Wczoraj na tym spotkaniu rodzinnym mama chwaliła się swoimi metodami wychowawczymi... Gdy tylko zaczęła opowieść pożegnałam się i wyszłam wykręcając się zmęczeniem i ciążą. Ten mój niby eks facet zawsze gdy jechał do rodziców traktowany był jak gość, mama robiła mu śniadania, kolacje. U mnie tak nie ma nawet teraz gdy jestem w ciąży. Zazdrościłam mu tego.
Skoro już jestem przy ojcu mojego dziecka. Nie mieszkamy razem, widzieliśmy się chyba trzy razy od mojej wyprowadzki. Za to mamy stały kontakt telefoniczny czy na skypie. Miał do mnie pretensje, że jadę na dwa tygodnie urlopu choć wiedział o nim duuużo wcześniej, gdy jeszcze razem mieszkaliśmy. Muszę zrobić kilka ważnych opłat, wymienić opony na zimowe, poza tym ta uroczystość rodzinna. On o wszystkim wiedział. Mnie natomiast nie poinformował o tym, że wybiera się na weekend do Polski (dwa tygodnie temu) na finał imprezy sportowej. Umawiał się z bratem od dłuższego czasu, twierdził, że nie powiedział mi o tym, bo przecież ciągle się kłóciliśmy i nie było okazji. Przypomniałam mu wtedy, że mimo tych kłótni o tym, że ja planuję urlop wie od dawna. Wściekłam się na niego, zwyzywałam od najgorszych. Gdy dotarł już do PL nie odpowiadał na moje smsy, nie odbierał telefonów (nie wiedziałam czy dojechał, ma stare auto, które często się psuje, zwłaszcza w tak długiej trasie). Potem tłumaczył, że to był czas przeznaczony dla syna i celowo nie odbierał. Znów mu udowodniłam, że gada bzdury, bo wcześniej gdy z nim był potrafił odpisać czy nawet rozmawiać. Postanowiłam się zemścić jeszcze tego samego wieczora. Poszłam do koleżanki i celowo nie odpisywałam na smsy. Napisał mi-nie oddawaj w ten sposób. Zapytałam sama siebie 'ale dlaczego nie?'. Napisałam mu potem, że byłam u koleżanki i to był czas przeznaczony dla niej. Nie chciałam go widzieć, znać. Przyjechał pod moją firmę, czekał aż skończę pracę. Gadaliśmy wtedy 40 minut i znów udało mu się mnie zmiękczyć. Było dobrze przez jakiś czas. W zasadzie jeśli chodzi o niego, to raczej nadal jest ok, widzę, że się stara, to ja prowokuję kłótnie, to ja mu w nic nie wierzę, na każde jego zapewnienie mam milion argumentów przeciw, że przecież kiedyś już coś takiego mówił a zrobił coś innego, itp. On by chciał, bym mu znów wierzyła w każde słowo, żebym znów bezgranicznie ufała jak na początku znajomości. Nie rozumie, że zbyt mocno mnie ranił i nie do końca wierzę w jego przemianę. Zaczęłam atakować jego uczucia do syna. Oskarżać, że na wieść o tym, że ma się urodzić szalał z radości a nasze dzieci kazał zabijać. Że nadal dba o utrzymanie jego matki a mnie nie zapyta czy mi na wszystko starcza (wie, że dobrze zarabiam i że dam sobie radę). Nie umiem się przestawić, zmienić swjego toku myślenia choć wiem, że to do niczego mnie nie doprowadzi. On deklaruje chęć stworzenia rodziny, mówi, że nie chce, by kolejne jego dziecko wychowywało się bez ojca. A ja nie wiem na ile to jest szczere. Mówi, że pójdzie ze mną do terapeuty. Gdy mam go dość mówię, że dziecka nigdy nie zobaczy, że odbiorę mu prawa rodzicielskie. Nie radzę sobie. Wszystko mnie przytłacza. Chciałabym w końcu się uwolnić od tych złych wspomnień, nie myśleć o tym całym złu, które się wydarzyło. Chciałabym w końcu komuś wierzyć, ufać.
Przepraszam, że tak długo ale te myśli i emocje ciągle we mnie siedzą, chciałam je wszystkie wyrzucić.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Szafirowa » 24 paź 2010, o 21:19

Niczego już nie rozumiem Jago.
Przecież nie byliście razem ... wypowiadałaś się tak zdecydowanie i kategorycznie ...
To jesteście w końcu ze sobą, czy nie ?

Najgorsze jest to, że mam wrażenie, że Ty sama nie wiesz czego chcesz ...

z jednej strony narzekasz i cierpisz, a z drugiej strony zapierasz się nogami i rękami, żeby niczego nie zmieniać ... masz w głowie matrycę i ciągle wpadasz w stare schematy ... tak jakbyś dobrze się czuła mogąc być nieszczęśliwą. Tak jakbyś potrzebowała tych gierek, tych przepychanek słownych ... on mi zrobił tak, to ja się teraz na nim zemszczę ...

Niby rozumiem, że Tobie może być potrzebna ciągła adrenalina, ciągły rollercoaster, który wozi Cię bezustannie od gówna do miodu, stałe spadanie z siódmego nieba twarzą w błoto ... ale nie sądzę, żeby to robiło dobrze dziecku, które nosisz pod sercem.
Dorosłość i dojrzałość, to nie tylko cyfra w dowodzie, ale świadomość że nie zawsze można kierować się już tylko swoimi potrzebami i zachciankami ...
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Sanna » 25 paź 2010, o 21:28

---------- 21:23 25.10.2010 ----------

Jago, rozumiem Cię chyba, Ja w trakcie terapii zaliczałam podobne odczucia - wściekłość na matkę ( no i resztę ,, rodziny"), bezsensowne, bo nic nie wnoszące, reakcje wobec partnera ( choć ojca Twojego dziecka akurat trudno nazwać partnerem... ). Do matki nie odzywam się od 2 lat, ale dałam sobie do tego pełne prawo. Jestem na nią zła, kiedyś muszę tę złość przeżyć. Ty teraz nie dość , że jesteś w terapii , to jeszcze w ciąży. Nie dziwię się, że masz takie jazdy. Ale wydaje mi się, że jesteś na dobrej drodze. Teraz przeżywasz być może początek dekonstrukcji siebie. Zaczynasz widzieć i nazywać po imieniu to co przez lata było ukryte, zakłamane, przemilczane. To jest strasznie trudne do przeżycia. Ale pozbierasz się i poukładasz siebie od nowa, bo jesteś inteligentna. Zyczę Ci mnóstwo siły, cierpliwości i wiary w to, że wszystko co dzieje się teraz jest tylko etapem. A jak się ten etap rozchwiania skończy, może być tylko lepiej.

---------- 21:28 ----------

Jaga82 napisał(a):Nie umiem się przestawić, zmienić swjego toku myślenia choć wiem, że to do niczego mnie nie doprowadzi.

Ale umiesz już przez moment stanąć obok i ocenić obiektywnie że to bez sensu. Wydaje mi się, że to już jest postęp.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

czytam i ogarnia mnie przerazenie....

Postprzez plomien » 7 lis 2010, o 23:03

bo to tak jabym czytala swoja historie...moze ktos jeszcze mnie pamieta:)

w kazdym adz razie, ja tez zwiazalam sie z gnojkiem, bylma z nim7 lat. Kiedy czytam, to co on do Ciebie mowi, to wlosy mis taja deba, bo to samo slyszlalam od swojego BYLEGO. Zanim zaszalm w ciaze, jako tako moglam sie bronic,ale kiedy w moim ciele roslo nasze dziecko, a japotrzebowalam coraz wiecej troski i oparcia, zostalam sama. Dopiero wtedy ten gnojek zaczal sie nade mna znecac. Awantury caly czas, ublizanie, ponizanie...Bylam 3 razy w szpitalu w okresie ciazy. W 8,5 miesiacu ciazy zsotawil mnie na cala noc w domu i poszedl na impreze. Na drugi dzien- przedwczesny poród z powodu nerwow. Nie moglam uwierzyc,ze jest naprawde takim bezdusznym palantem, ze zostawil mnie sama. Bylam przekonana,ze mial wypadek.Dzwonilam do niego 50 razy, nie odbierał...Wtedy zaczely mi sie otwierac oczy.

Gdy pojawilo sie dziecko, bylam totalnie sama (tez mieszkalam ze graznica). Zero pomocy, wsparcia...Bylam na dnie. Tez nie umialam nikomu opowiadac o problemach, bo mi zakazal puszczac pary z ust. Tez musialam byc usmiechnieta...

W koncu kazal nam wyjechac do Poslki i zostac. Za to jedynie jestem mu wdzieczna, poniewaz tym wyjazdem uratowal mi zycie. Zaczelam rozmawiac, duzo czytalam i zroumialam,ze jestem cos warta,ze mam prawo byc szczesliwa, ze moje dziecko moze czuc sie bezpiecznie, moze byc szczesliwe.

Mala boi sie taty i go nie akceptuje,,,,poniewaz tatus ,gdy przychodzi na wizyty do malej, dalej mnie poniza i drze swoja wstretntna buzie,ale JA MOGE GO WYRZUCIC i wiecej nie ogladac. Nie ma nade mna juz zadnej wladzy...i wiesz co?jestem szczesliwa jak nigdy dotad:)Mieszkam u rodzicow, mam dobra prace, maly,ale wlasny, samochod i SPOKOJ, POCZUCIE BEZPIECZENSTWA, KOMFORT PSYCHICZNY i moja mala rowniez...Nie musze sie bac,ze on wybuchnie zblachego powodu.

Dziecko wszytko czuje...daj mu bezpieczenstwo i spokojne dziecinstwo...

Jesli moge Ci cos poradzić...UCIEKAJ NAJDALEJ JAK MOZESZ A W AKCIE URODZENIA WPISZ OJCIEC N I E Z N A N Y.

Zaoszczedzisz sobie wielu przykrych sytuacji w przyszlosci...mnie czekaja rozprawy sadowe, bo tatus stweirdzil,ze mnie wykonczy, nawet jesli zostanie bez grosza....


BADZ MADRA I ODPOWIEDZIALANA!!!!!Jestes to winna swojemu dziecku!!!Nie licz,ze on sie zmieni, bedzie CORAZ GORZEJ. Gdy poczuje,ze stjesz sie bezbronna, bezwglednie to wykorzysta.

Przepraszam,ze moj post jest taki dlugi i emocjonalny ,ale Twoja sytuacja dotyka mnie osobiscie...

Zycze wszytskiego co najlepsze!!Buziaki w bruszek;)
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez Jaga82 » 18 sty 2011, o 11:54

---------- 00:12 11.11.2010 ----------

Napiszę jeszcze o moim żalu do matki. Powiedziałam jej, że jestem w ciąży 17 września, nawet się ucieszyła. Potem przez cały miesiąc się mną nie zainteresowała, nie napisała głupiego smsa z pytaniem 'jak się czujesz? czy wszystko w porządku?' mimo tego, że wie, że już raz straciłam dziecko. Swoje zainteresownie mną wykazywała przez pierwszych kilka godzin po moim przyjeździe na urlop na domu. Na urlopie się wymęczyłam strasznie jej brakiem troski, czułości, opieki. Gdy już urlop się skończył i żegnałam się z nią powiedziała-i odzywaj się do nas częściej. A ja sobie wtedy pomyślałam-'no do cholery jasnej, przecież to ja jestem w ciąży! to mnie się należy jakieś
okazywanie zainteresownia i troski!' Od tamtego momentu zapytała mnie tylko czy bezpiecznie dojechałam i że mam jej podać moje dane z dowodu, bo przyszedł mandat do zapłacenia. Zero pytań o dziecko, czy nic mi nie jest, czy się dobrze czuję itp. NIgdy, od najwcześniejszych momentów mojego dzieciństwa nie wykazywała żadnej troski, żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do mnie, kompletnie nic. Uważała pewnie, że skoro w domu było posprzątane i ugotowane to powinno wystarczyć.
Mogłabym pisać i pisać o wszystkich złych rzeczach jakie mi zrobiła tylko, co to zmieni? Zmierzam do tego, że cholernie mnie boli ta nijakość naszych stosunków. Boli mnie to, że nie nauczyła mnie kochać drugiego człowieka.
Nie chcę być taką matką jak ona a czasem myślę, że to od czego tak bardzo zawsze uciekamy i tak nas dopadnie, i że i tak będę wredną suką dla mojego dziecka... Boję się tego, bo nie chcę tak...

---------- 10:54 18.01.2011 ----------

Nie macie pojęcia co to za sku....! Wysłałam mu ostatnio meilem zdjęcie z usg naszego dziecka z komentarzem, że ma dwójkę czy chce czy nie. Wiecie, co powiedział? Że on ma i będzie mieć tylko jedno dziecko!!! Że jestem nienowoczesna, bo nie usunęłam, że nie czuje więzi i nie ma zamiaru mi pomagać. Może mi ewentualnie dawać (podał kwotę, która starczy na pampersy na miesiąc), bo on ma dziecko na utrzymaniu (zapomniał dodać, że jego mamusię również), bo on ma długi, bo musi się utzrymać i że ma plany na przyszłość, więc musi odkładać! Wpadałam w taki szał, że dostał ode mnie po gębie i zniszczyłam mu zdjęcia jego syna. Zaczynam nienawidzieć tego małego.
Potem do mnie wysyłał smsy, że mam w sobie diabła, szatana, że jestem psychopatką, że mogłam być dla niego dobra i mogłam chcieć z nim być, to wszystko byłoby dobrze i że kobiecie w ciąży nie przystoi takie zachowanie. Odpowiedziałam mu, że przed takimi palantami jak on będę swojego dziecka bronić jak lew bez względu na to, co wypada a co nie. I zmienił taktykę mówiąc, że na razie ma jedno dziecko i że ja go nie dopuszczam do tego naszego. Gdy mu wypominam, że swoją byłą utrzymuje nadal mimo, że ma duże dziecko i może ruszyć 4litery do pracy a mi nie chce pomagać mimo tego, że po porodzie choćbym nie wiem jak chciała iść do pracy, to nie pójdę-on mówi, że w tamtym domu mieszkał, że z tamtym dzieckiem łączy go więź emocjonalna a ze mną nie mieszka i nic go nie łączy z dzieckiem dlatego będzie mi dawał tylko tyle ile on sobie wymyślił, bo ma swoje życie i plany!
Jak on tak może???? Za jedno dziecko oddałby życie a drugie dla niego nie istnieje!!!! Dlaczego?????? Te wszystkie jego zachowania i słowa utwierdzają mnie tylko w przekonaniu, żeby go pozbawić praw rodzicielskich całkowicie. Nie macie pojęcia jaka jestem na niego wku..... Przeklinam od 'wielkiego świeta' ale teraz nie mogę się powstrzymać! Mam ochotę zadzwonić do jego matki, by pogratulować jej syna choć wiem, że tego nie zrobię (a może powinnam?). Napisałam mu też, żeby się zatem trzymał z daleka od dziecka i żeby nie liczył na to, że pozwolę mu na jakieś kontakty za kilka lat, gdy go sumienie ruszy. Działam i pisałam do niego pod wpływem silnych emocji ale nie wiem czy mam się czego wstydzić. Zresztą nie widzę, żeby wizja odebrania mu praw rodzicielskich robiła na nim jakiś szczególne wrażenie.
Boże, jak tak można?????
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez sikorka » 18 sty 2011, o 16:00

Jaga82 napisał(a): przed takimi palantami jak on będę swojego dziecka bronić jak lew

widze w Tobie jago mnostwo zlosci (w duzej mierze skierowanej nie tam gdzie trzeba - jego syn, jego byla), dlatego mysle, ze Twoje dziecko nalezy chronic nie tylko przed ojcem (ktory juz zostal przez wszystkich tutaj na tyle zjechany, ze wiecej nawet nie chce sie mowic) ale takze przed Toba w takim stanie. pomysl czy sama nie wyrzadzasz swojemu dziecku krzywdy.

mocno tule bo mysle ze tego bardzo potrzebujesz :pocieszacz: :misiu:
a jesli ojciec jest wykreslony z zyciorysu, to jest wykreslony, nie patrz juz na niego bo to do niczego Cie nie zaprowadzi. mysl o sobie i Malenstwu :kwiatek2:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez mahika » 18 sty 2011, o 16:44

Są jeszcze sądy, a koleś jest rąbnięty.

Będzie tego jeszcze mocno żałował.
Trzymaj się. Rozstanie, rzeczywiście jast "dla dobra dziecka" ale też i Twojego. :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez limonka » 18 sty 2011, o 17:11

jago przytulam :cry: :cry: coz tego sie chyba powinnas spodizewac:( mi sie wydaje ze ty gdzies tam w sercu masz nadzieje ze cos sie zmieni dlateg wysyasz mu zdjecia z usg:( niestety to psychopata wiec na zmiany nie licz:( im predzej to zrozumiesz lepiej dla ciebie:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Abssinth » 18 sty 2011, o 17:33

przytulam tez...

nie dawaj sie, za wszelka cene, wyprowadzac z rownowagi - piszesz mahika, ze sa sady, taki koles potrafi najpierw po cichu wkurzyc do nieprzytomnosci, potem nagrac jak sie wkurzysz i pociagnac Ciebie do sadu ze zachowujesz sie jak wariatka :(

'dostal od Ciebie po gebie' - a z tym moze isc i sobie zrobic obdukcje i Ciebie pociagnac do odpowiedzialnosci karnej za napasc.

I, jak juz powiedziane - PO CO sie do niego w ogole odzywasz? ratuj siebie, jak nie potrafisz ratowac siebie przed kontaktem z takim kims, to przynajmniej ratuj swoje dziecko. zrozum - ono ma TYLKO Ciebie.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sinusoida » 18 sty 2011, o 17:41

Jaga :pocieszacz: Rozumiem Twoje nadzieje co do zmiany postawy ojca dziecka ale chyba jednak bezpieczniej dla Was będzie jak pozbędziesz się złudzeń... Kolejne rozczarowania będą mniej bolesne a z czasem w ogóle pozbędziesz się rozczarowań. Trzymaj się dzielnie Kochana...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 109 gości

cron