witam..
jestem bardzo nieśmiała i nie lubie pisać o problemach.
moja historia też nie jest za ciekawa. ale jest jaka jest.
jestem narkomanka i jest mi z tego powodu głupio. ale tak się stało i tak jest.
zaczęłam brać w wieku 15 lat bo nie dawałam sobie rady z tym że straciłam kogoś kogo kochałam kogoś kto był całym moim życiem i z tym że mnie zostawił ten ból był nie do zniesienia bo był to mój tata. bo nagle tej osoby nie ma a była z tobą przez całe życie...to niezrozumiałe. był on moja jakby mama i tata bo moja matka nie miała nigdy dla mnie czasu i tak jest do dziś ale z tym muszę się pogodzić bo ona się nie zmieni. więc do brania zachęciła mnie moja przyjaciólka bynajmniej ja myslałam że ona nią jest. wstrykneła mi jakieś swinstwo ale mi sie to spodobało bo zapomniałam o tym co sie tak naprawde dzieje. i tak bywało coraz częsciej aż stało się to nomalnoscia dla mni to ta hera i koka jakby zastepowała tate tak sobie ubzdurałam..potem to tak szło i jest dodziś ale doszło do tego ciecie sie co mnie uspokajało.i tak jest do dziś
niewiem dlaczego to pisze ale jakoś mi lżej choć dzisiaj..