dotarło to do mnie - on jest egoistą!! :[

Problemy z partnerami.

dotarło to do mnie - on jest egoistą!! :[

Postprzez Maui » 9 paź 2007, o 17:59

Tak sobie przez ostatni czas myślałam nad moim związkiem (trwającym już 3 lata). Po tych przemyśleniach doszłam to fatalnych wniosków - on jest egoistą! Dlaczego? Na pozór jest wszystko w porządku. Od roku wprawdzie żyjemy na odległość, bo przeprowadził się na drugi koniec Polski by skończyć szkołę (miał problemy z towrzystwem, grozili mu, okradali go itp, więc wyjechał). Mailujemy ze sobą, rozmawiamy przez telefon, widujemy się rzadko (gdzieś raz na 2 miesiące, ale przyzwyczaiłam się). Jak dzwoni to mówi, że tęskni, kocha, jak się spotkamy to nie możemy się od siebie odkleić, ale...
Mam wrażenie, że jestem dla niego lekiem na całe zło. Dzwoni jak ON ma zły dzień/problemy/dołek, pisze gdy ON ma jakąś sprawę do mnie, ale nie zapyta się co u mnie słychać, czy czegoś mi potrzeba. Chce, żebym do niego przyjechała bo ON się stęsknił. Podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznie powiedziałam mu,że chorowałam przez tydzień. Nie zapytał się nawet jak się czuję teraz, co mi było. Gdy napisałam mu kiedyś tam, że nie radzę sobie ze swoim życiem (moi rodzice to alkoholicy, więc nie mam kolorowo w domu), że jest mi ciężko to... odpisał po paru dniach pisząc tylko O SOBIE, jak to JEMU źle i że on sobie nie radzi, w przeciwieństwie do mnie... tak jakby mojego wcześniejszego maila nie było.
Zaczęłam się zastawiawiać - czy ja właściwie mogę na niego liczyć? No i nie potrafię sobie po tym wszystkim na to pytanie odpowiedzieć. Stwierdziłam, że chyba nie będę do niego teraz w ogóle pisała dopóki się nie zobaczymy (przyjedzie na początku listopada), to może zacznie się interesować czy osoba, którą podobno tak bardzo kocha i która jest podobno tak dla niego ważna (tylko czy czasem nie ważna tylko dlatego, że ma ON się do kogo zwrócić, ma ON na kogo liczyć, bo JEGO ta osoba akceptuje). Czy ja właściwie nie byłam/nie jestem zaślepiona tym uczuciem? Czy może przesadzam? Jak mam go właściwie zachęcić/zmusić (?) (szukam dobrego słowa na określenie tego, ale wiecie o co mi chodzi) do tego, żeby interesował się moim dobrem i tym jak ja sobie radzę? A może on taki już jest i powinnam dać sobie spokój?
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez agik » 9 paź 2007, o 18:10

A nie jest tak, ze on nie pyta, bo po prostu wie, bo mu juz sama wcześniej napisałaś?
Piszesz, że nie od zawsze jestescie "na odległość", moze te Twoje obecne troski to tylko róznica między tym, co było kiedys- jak byliscie blisko w sensie odległości; a tym, co jest teraz?

Ale chyba jeśli jest tak,ze kiedy jesteście razem, jest wszystko w porządku- to chyba nie trzeba sie tak bardzo martwić...

Pozdrawiam Cię serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Maui » 9 paź 2007, o 20:21

Może bardziej oczekiwałam, że jak napisałam, że jest mi źle, to on mi napisze chociaż "nie martw się będzie dobrze" albo coś w tym stylu. A tu nic, mój mail jakby pominięty.
albo chociażby z tą chorobą... tak jakby go nie interesowało co mi było, czy to było coś poważnego (nic nie mówiłam mu na ten temat sama z siebie, tylko to, że byłam chora - może stwierdził, że jakby to było poważne to sama bym mu to powiedziała?).
Jak mu zadaję w mailu jakieś pytanie, albo proszę go o coś (np. żeby mi napisał jakiś nr telefonu) to nie odpowiada mi na nie, nie pisze tego o co prosiłam (pewnie przez zapominalstwo, bbo jest człowiekiem roztrzepanym, ale ja mówiłam mu wielokrotnie o tym, zapomina nawet o rzeczach dla mnie istotnych mimo moich rozmów z nim :/ )
Hm... wcześniej jak był tutaj na miejscu to między nami było tragicznie... to znaczy wpadł w złe towarzystwo, mieliśmy 2 przerwy, był typem imprezowicza... potem tak jakoś zaczęło być lepiej (zrozumiał, że może mnie stracić) i wyjechał.
Ja po prostu potrzebuję okazania mi zainteresowania, świadomości, że mogę na niego liczyć...A to chyba nie za duże wymagania (tak myślę..). A może ja za dużo daję...
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez z » 9 paź 2007, o 21:58

Maui, to jest po prostu taki typ czlowieka. Jak to trafnie okreslilas - egoista.
Jak mozesz , to uciekaj od niego.
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Postprzez Maui » 9 paź 2007, o 22:31

Szkoda, że dopiero teraz to zauważyłam - po 3 latach :(
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Abssinth » 9 paź 2007, o 22:53

don't worry. Do mnie tez pewne rzezcy dotarly po trzech latach....i ja teraz siedze i nie chce z nim gadac, a on sie stara...a mi sie nawet nie chce odzywac....i nie chce mi sie sluchac...trzy lata to nie trzydziesci. dasz rade :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Miriam » 10 paź 2007, o 10:17

Ja po prostu potrzebuje okazania mi zainteresowania, swiadomosci, ze moge na niego liczyc...


W kazdym zwiazku jest to bardzo wazne, to zainteresowanie, poczucie, ze jestesmy dla kogos waznym. Kiedy tylko jedna strona wykazuje inicjatywe, pekamy predzej czy pozniej.
Czesto gesto pekaja nie tylko zwiazki, ale tez znajomosci i przyjaznie wlasnie z tego powodu...

Maui, piszesz, ze miedzy Wami bywalo tragicznie - nie wiem czy ten 'tragiczny etap' jest za Wami, ale zadaj sobie pytanie, czy jest co ratowac... Czy zawsze on nie okazywal Ci zbytniego zainteresowania , bo jesli bylo wiecej obojetnosci niz bliskosci, to trzeba sie powaznie zastanowic, czy to ma sens.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Maui » 10 paź 2007, o 14:01

To znaczy czuły był/jest zawsze. Ale wtedy gdy ON tego potrzebował... Teraz dzieli nas spora odległość, ciągle tęskni więc jest milutki.
Gdy był tutaj z początku było bardzo źle,bo mnie okłamywał w niektórych sprawach. A mimo wszystko chciałam z nim być (głupota), bo uwielbiałam z nim rozmawiać jak z nikim innym, czułam się uzależniona emocjonalnie od niego. To było straszne. W końcu się obudziłam, zaczęłam stawiać na swoim, zerwałam z nim... Po pól roku wróciliśmy do siebie - on zupełnie inny, milszy, nie kłamywał mnie, nie kłóciliśmy się. Jednak w końcu wyjechał... No i jest jak jest. Teraz się zastanawiam, jak mi, Miriam, zadałaś pytanie czy on zawzsze tak robił... właściwie to nie wiem (?!)... Głupie to jest z mojej strony, ale nie pamiętam czy wtedy też tak do tego podchodził, że nie okazywał zainteresowania tak jak teraz. Może tego nie odczuwałam, albo nadal byłam zaślepiona. Mi przyjemność sprawiało jak na jego twarzy pojawił się uśmiech, jak czułam, że jest przy mnie. Chyba siebie odkładałam na dalszy plan. A teraz, gdy jestem tutaj sama, a on tam daleko to siłą rzeczy bardziej dbam o siebie. I widzę inne pary... innych chłopaów, którzy ktraktują swoje dziewczyny jak księżniczki... On ma teraz duże problemy (ma problemy w domu, trochę miał zaburzenia emocjonalne, kończy właśnie terapię), więc zdaję sobie sprawę, że jest mu trudno i może nie byc aż tak zangażowany w to wszystko jakbym chciała, że może to minie jak skończy terapię i zacznie normalne życie... Ale tak z drugiej strony sobie myślę - czy ja aż tak duzl wymagam? Przecież napisanie kilku słów, zadanie prostego pytania nie wymaga wg mnie żadnych wyrzeczeń/poświęceń... Poza tym jest powiedzenie "życie jest jak restauracja. Myślisz, że dokonałaś najlepszego wyboru z możliwych dopóki nie zobaczysz co ma na talerzu osoba siedząca obok ciebie"... no i u mnie to się właśnie teraz sprawdza. Kocham go - i to jest najgorsze. Bo teraz jak go tutaj nie ma to jestem mądra, stanowcza i pewna siebie. Ale jak przyjeżdża to zaraz mi nogi miękną i pojawiają się myśli "po co psuć nam humor skoro widujemy się raz na ruski rok? nie będę psuła naszego spotkania, musimy z niego skorzystać w jak najlepszy sposób"..
Nie będę się teraz odzywała, stanę się bierna. Mam nadzieję, ze nie będzie mnie aż tak korciło, żeby do niego napisać, że ulegnę. Może to złe rozwiązanie na dzisiejszy dzień, ale jak dla mnie to jedyne mozliwe w tej chwili. No, oprócz zerwania...ale nie powiem, że nie do końca jestem do tego zerwania przekonana. Może dlatego, że z nim mnie najwięcej łączyło, z nim najdłużej jestem spośród moich wszystkich byłych. Sama nie wiem, ciężko mi to odróżnić. Za bardzo mieszają się we mnie emocje złośći, rozczarowania no i miłości. Której zaczynam powoli mieć dość :(
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez bunia » 10 paź 2007, o 14:19

Powiedz mu wprost czego oczekujesz i dlaczego czujesz sie rozczarowana.....nie zawsze mezczyzni zdaja sobie z tego sprawe....jesli to nie zwrobi na nim wrazenie i nic sie nie zmieni to pewnie warto sie zastanowic co dalej.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez szachistka » 11 paź 2007, o 09:42

Podpisuje sie pod slowami buni. Mi tez sie wydaje, ze powinnas to wszystko opowiedziec swojemu chlopakowi. Podejrzewam, ze w tej chwili moze sobie nawet nie zdawac sprawy z tego, ze dla Ciebie cos jest nie tak w Waszym zwiazku. Mysle, ze istnieje duze prawdopodobienstwo tego, iz Twoj chlopak nie zostal po prostu nauczony w domu zainteresowania druga osoba. Jesli nie wyniosl takich nawykow z domu, bedzie musial sie ich nauczyc. Zatem - nie wiadomo, czy jest rzeczywiscie egoista czy po prostu nie wie/ nie umie zainteresowac sie Toba. Opowiedz mu o tym. Zapytaj, dlaczego nie jest ciekawy, co u ciebie, dlaczego nie pyta, jak radzisz sobie z problemami itp itd. Z tego co piszesz wynika, ze Twoj chlopak okazuje Ci wiele cieplych uczuc. Nie bardzo pasuja one do egozimu. Pozdrawiam cieplo:)
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Miriam » 11 paź 2007, o 10:48

czesto tak jest, gdy mamy kryzys, to skupiamy sie na tych negatywnych stronach i czasem tak bardzo sie na tym koncentrujemy, ze zapominamy o tym co bylo,a bylo czesto dobrze- tylko, ze nam trudno to dostrzec.

Rozmowa i jeszcze raz rozmowa, musisz mu powiedziec, co Ci sie nie podoba, co chcialabys zmienic - tak moze byc, ze on tego najzwyczajniej w swiecie nie zauwaza i mysli, ze jest ok.

Twoje watpliwosci nie musza wiazac sie z kategorycznym skresleniem Waszego zwiazku, mozna dac szanse i zobaczyc czy oboje ja wykorzystacie , czy ona wprowadzi dobre zmiany.

Zycze duzo ciepla:)
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Maui » 12 paź 2007, o 13:58

a w takim razie odpisywanie mu na jego maile jakby nigdy nic będzie słuszne? czy lepiej nie pisać przez jakiś czas, żeby się trochę pomartwił i zainteresował moim losem? Bo tak naprawdę mailowo nie chcę tej sprawy rozwiązywać, a zobaczymy się stosunkowo niedługo, bo na początku listopada....
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Miriam » 12 paź 2007, o 18:47

wydaje mi sie, ze jak przestaniesz odpisywac , to on w koncu zapyta co sie dzieje i w ten sposob mozesz byc zmuszona do nakreslenia problemu w mailu...

ja bym troszke zwlekala z odpowiedzia na maila,odpisala moze 2 dni dluzej niz zwykle, mniej wylewnie...
Ale wiesz, nawet jak on nie wyczuje , ze cos jest nie tak, to staraj sie nie przypisywac mu tego jako kolejnego objawu egoizmu, bo tak naprawde tylko rozmowa w 4 oczy moze cos wyjasnic miedzy Wami, a jemu moze otworzy oczy i zdopinguje do zmiany zachowania.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Maui » 16 paź 2007, o 18:01

Na początku nie pisałam bo byłam zła, potem mnie nie było w domu przez jakiś czas, więc i dostępu do komputera nie miałam. Gdy dostęp zaczął być, to okazało się, że coś mi się z pocztą stało i nie mogę wysyłać maili. Minął już tydzień odkąd on mi napisał swojego maila.
Sprawdzam dzisiaj pocztę, myślę - pewnie napisał do mnie, martwi się, bo tyle czasu nie odpisuję (pisywaliśmy codziennie,albo co 2 dzień wcześniej), albo chociaż zapyta się co się dzieje, skoro tyle nie daje znaku. Ale nic... zero reakcji. Czy czeka na moją? Kolejna sprawa, która powoduje, że odechciewa mi się cokolwiek mu pisać.... :/ cokolwiek - nawet o głupotach. Jakoś mnie to zabolało...
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez agik » 16 paź 2007, o 19:11

Nie dziwię sie, ze Cię zabolało. :( Każdego by zabolało...

Nie wiem, czy to tylko egoizm...
Ale jest to dziwne i nieprzyjemne, tyle czasu, bez znaku zycia?
No nie wiem...

Trzymaj się, chyba coś nieprzyjemnego wisi w powietrzu.

I jeszcze buziak dla Ciebie.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 164 gości