Witam
Postanowiłam wreszcie dojśc do sedna sprawy i wyrzucic wszystko co tkwi we mnie. Wszystko zaczęło sie gdy miałam ok 2 lat. Na poczatku do 4 roku życia "bebłałam" także tylko własnba matka mnie rozumiała. W wieku ok 2 lat gdy wraz z rodzicami odwiedzalismy rodzinę zawsze bałam się jednej osoby, ktora wydawałó mi się że jest zła, mna zeza. Zazwyczaj wychodziłam za drzwi, a matka co chwilę przeszło ci już nie? to placz dalej. Zamykała za mna drzwi, a ja bałam sie tam być i chciałam uciekać. Za zwyczaj bałam się iść tam do nich. Było jakos tak nieswojo, oni byli dużo starsi ode mnie a świat dorosłych mnie przerażał. Dodatkowo alkoholizm jednego z nich mógł takze wpływać na mnie. Kolejnym czynnikiem, który takze wpływał na mnie jest to, że miedzy mna a moimi rodzicami jest ok 2 pokoleń róznicy i to zapewne też inaczej mnie nastawałó. Zawsze miałam być grzecznba, nie przynieść im wstydu. Ogromnie bałam sie odezwać o swoich kłopotach bo każde odezwanie sie mogło być odebrane jako robienie czegoś złego, krzyczenie i krytykowanie mnie. Dodatkowo dochodziło to że gdzieś do 16 roku życia dużo mnie ta sprawa kosztowała. Każde odezwanie sie nie miło znajomych powodowało to że płakałam denerwowałam sie. Do tego okresu nieswojo czułam sie we własnej skórze, tak jakbym nie była człowiekiem. Żyłam odseparowana w sobie sama, uważająć że to ja jestem głupia. Bardzo chciałam cofnąć czas być tam w dziecinstwie we własnym dorosłym życiu.
W wieku 16 lat wpadłamn we wspołuzaloeżnienie, myślać że bede mogła pomagać komuś kto podobnie jak ja jest w kłopotach. To był najwiekszy błąd w moim życiu. Dzieki Bogu już sie skonczyło, trwało 3, 5 roku, zniszczyło do granic możliwość i dzieki Bogu niedoprowadziło do śmierci - samobójstwa.
Przez całe swoije życie nie potrafię nawi8ązać normalnych relacji z ludźmi takze tych emocjonalnych (pragnienie miłości chce kupić prezentami i byciem dobrą ) nie potrafię się śmiać, boję sie ich. Obawaim sie wyśmiania poniżenia, ze stroiny starszych wyzwania od głupków. Ale również tego że wykorzystają mnie, potem obgadają oraz zaczną złożyczyc. Lub występuje ten syndrom zamknietych drzwi ktore niby otwierają ich na mnie a tak faktycznie zamykajhą po chwili dajac do zrozumienia że wcale cie nie chcemy.
Mam tak totalne paranoje że pootrafię sie skupiać na jednej sprawie, nie widząc pozytywnego rozwiazania. Wszystko to co ktokolwiek robi uważam ze robi źle, albo jest głupi a to ja nie - a przecież to ja mam problemy. Krzywd sprzed lat nie potrafię zapomnieć wytykam i analizuje je wciąż.
Uciekam od ludzi nie chcąc miec z nimi kontaktu z powodów wyzej opiusanyuch oraz tego że po rozmowie z nimi moje wlasne samopoczucie siue pogorszy bede mysloeć rozważać o tym co mówiuliśmy i doiprowadza mnie to do paranoi i nerw.
Bardzo źle przyjmuje krytykę.
Dodatkowo dochodza do tego lęki nocne. Potrafie obudzic sie w nocy z panicznym lękiem w obawie o śmierć, samotność przemijanie.
A.... dochodzi do tego jeszcze ból przemijania oraz to że boli mnie to że wielu rzeczy nie znalam nie widzialam. Cały czas mam w sobie nerwy i rozbiciue wewnętrzne
Moje własne prawa są nietykaline i nienaruszalne - nie zmienie ich za nic. Ogromnie czesto występuje i mnie nierównowaga emocjonalna chwiejnośc nstrojów oraz egoizm. Ludzie potrzebni są mi w momencie kiedy od nich czegoś potrzebuję lub gdy szukam odpowiedzi na moje pytania i pragnienia. Oni zawsze maja znać odpowiedź na nie.
Ciekawe nie?? Wiem że jest ze mna cois nie tak, szukam odpowiedzi lecz nie moge jej znalkeźć co to jest za choroba. Może Nerwica? a może Zaburzenia osobosic typu paranoicznego? Prosze o porade....Pozdrawiem Aga.