Coś jest nie tak...Pomocy!

Problemy związane z depresją.

Coś jest nie tak...Pomocy!

Postprzez agnieszka » 27 wrz 2010, o 19:00

Witam
Postanowiłam wreszcie dojśc do sedna sprawy i wyrzucic wszystko co tkwi we mnie. Wszystko zaczęło sie gdy miałam ok 2 lat. Na poczatku do 4 roku życia "bebłałam" także tylko własnba matka mnie rozumiała. W wieku ok 2 lat gdy wraz z rodzicami odwiedzalismy rodzinę zawsze bałam się jednej osoby, ktora wydawałó mi się że jest zła, mna zeza. Zazwyczaj wychodziłam za drzwi, a matka co chwilę przeszło ci już nie? to placz dalej. Zamykała za mna drzwi, a ja bałam sie tam być i chciałam uciekać. Za zwyczaj bałam się iść tam do nich. Było jakos tak nieswojo, oni byli dużo starsi ode mnie a świat dorosłych mnie przerażał. Dodatkowo alkoholizm jednego z nich mógł takze wpływać na mnie. Kolejnym czynnikiem, który takze wpływał na mnie jest to, że miedzy mna a moimi rodzicami jest ok 2 pokoleń róznicy i to zapewne też inaczej mnie nastawałó. Zawsze miałam być grzecznba, nie przynieść im wstydu. Ogromnie bałam sie odezwać o swoich kłopotach bo każde odezwanie sie mogło być odebrane jako robienie czegoś złego, krzyczenie i krytykowanie mnie. Dodatkowo dochodziło to że gdzieś do 16 roku życia dużo mnie ta sprawa kosztowała. Każde odezwanie sie nie miło znajomych powodowało to że płakałam denerwowałam sie. Do tego okresu nieswojo czułam sie we własnej skórze, tak jakbym nie była człowiekiem. Żyłam odseparowana w sobie sama, uważająć że to ja jestem głupia. Bardzo chciałam cofnąć czas być tam w dziecinstwie we własnym dorosłym życiu.
W wieku 16 lat wpadłamn we wspołuzaloeżnienie, myślać że bede mogła pomagać komuś kto podobnie jak ja jest w kłopotach. To był najwiekszy błąd w moim życiu. Dzieki Bogu już sie skonczyło, trwało 3, 5 roku, zniszczyło do granic możliwość i dzieki Bogu niedoprowadziło do śmierci - samobójstwa.
Przez całe swoije życie nie potrafię nawi8ązać normalnych relacji z ludźmi takze tych emocjonalnych (pragnienie miłości chce kupić prezentami i byciem dobrą ) nie potrafię się śmiać, boję sie ich. Obawaim sie wyśmiania poniżenia, ze stroiny starszych wyzwania od głupków. Ale również tego że wykorzystają mnie, potem obgadają oraz zaczną złożyczyc. Lub występuje ten syndrom zamknietych drzwi ktore niby otwierają ich na mnie a tak faktycznie zamykajhą po chwili dajac do zrozumienia że wcale cie nie chcemy.
Mam tak totalne paranoje że pootrafię sie skupiać na jednej sprawie, nie widząc pozytywnego rozwiazania. Wszystko to co ktokolwiek robi uważam ze robi źle, albo jest głupi a to ja nie - a przecież to ja mam problemy. Krzywd sprzed lat nie potrafię zapomnieć wytykam i analizuje je wciąż.
Uciekam od ludzi nie chcąc miec z nimi kontaktu z powodów wyzej opiusanyuch oraz tego że po rozmowie z nimi moje wlasne samopoczucie siue pogorszy bede mysloeć rozważać o tym co mówiuliśmy i doiprowadza mnie to do paranoi i nerw.
Bardzo źle przyjmuje krytykę.
Dodatkowo dochodza do tego lęki nocne. Potrafie obudzic sie w nocy z panicznym lękiem w obawie o śmierć, samotność przemijanie.
A.... dochodzi do tego jeszcze ból przemijania oraz to że boli mnie to że wielu rzeczy nie znalam nie widzialam. Cały czas mam w sobie nerwy i rozbiciue wewnętrzne
Moje własne prawa są nietykaline i nienaruszalne - nie zmienie ich za nic. Ogromnie czesto występuje i mnie nierównowaga emocjonalna chwiejnośc nstrojów oraz egoizm. Ludzie potrzebni są mi w momencie kiedy od nich czegoś potrzebuję lub gdy szukam odpowiedzi na moje pytania i pragnienia. Oni zawsze maja znać odpowiedź na nie.
Ciekawe nie?? Wiem że jest ze mna cois nie tak, szukam odpowiedzi lecz nie moge jej znalkeźć co to jest za choroba. Może Nerwica? a może Zaburzenia osobosic typu paranoicznego? Prosze o porade....Pozdrawiem Aga.
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Postprzez Rincewind » 27 wrz 2010, o 20:01

Hej!
Twój post jest taki roztrzęsiony jak chyba to co się dzieje w Tobie... ale co to jest to pewnie powie tylko lekarz... W każdym razie myślę że wielu z nas, osób które uważają że "coś jest z nami nie tak" , czuje podobne niefajne rzeczy jak Ty.

Najważniejsze, to abyś sobie uświadomiła, że to że nie wszystko się układa tak jakbyś chciała, że pewne rzeczy są trudniejsze niż dla innych, to NIE JEST TWOJA WINA. Zwłaszcza że jak sama piszesz zaczęło się od najwcześniejszego dzieciństwa... Jeśli ktoś ma złamaną nogę, to nic dziwnego że nie biega i nie skacze.
Nie potrafię Ci nic dokładnie poradzić, być może jakaś terapia by pomogła (mi pomogła :)
W każdym razie nie jesteś sama, są osoby (zwłaszcza na tym forum) które rozumieją co czujesz i z czym musisz się mierzyć...
Avatar użytkownika
Rincewind
 
Posty: 6
Dołączył(a): 11 lut 2008, o 16:28
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agnieszka » 27 wrz 2010, o 20:15

Dziękuje Rincewind :)
Jest roztrzęsiony bo....musiałam znaleźć wszystko co we mnie tkwi, aby się rozliczyć ze wszystkiego ze samą sobą w tym poście. Po drugie co również jest bardzo dziwne, żyję w świecie - swoim wewnętrznym, który ma 150 tysięcy myśli na minutę i nieraz ciężko jest od razu wszystko zapamiętać.
Chyba najważniejsze jest to że zdaję sobie sprawę ze jest coś nie tak i że nie funkcjonuję jak normalny człowiek, bo chyba jednak coś jest z tego co wyżej napisałam.
Pozdrawiam.

A ..do tego wszystkiego dochodzi tez to ze np jesli ktos się do mnie usmiechna zawsze a potem już nie i jest powazny to zdaje mi sie ze zmienił stosunek do mnie i mnie już nie lubi....
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Postprzez marie89 » 28 wrz 2010, o 15:04

Witaj Agnieszko


Wiele z tego co opisałaś w swoim poście nie jest mi obce...

zwłaszcza trudne relacje społeczne, skrajność emocjonalna, lęki i te... 150 tys. myśli na minutę też...

To, że zauważasz że masz z czymś problem to już połowa sukcesu. Teraz następny krok to skupić się na źródle i powolutku odnaleźć sposób by te problemy zminimalizować...

Specjalistą nie jestem więc nie dam Ci żadnej fachowej diagnozy, a tym bardziej nie udzielę fachowych rad... Ale spróbować zawsze mogę;)

Na nasze samopoczucie ma wpływ wiele czynników. Czasem wystarczy impuls byśmy poczuli się źle. Działa też to i w drugą stronę (na szczęście).

Na dzieciństwo i co z niego wyniosłaś nie masz już za bardzo wpływu. Ale człowiek rozwija się przez całe swoje życie nieustannie, więc praca nad sobą daje efekty.

To że masz 150 tys myśli na minutę- to szczerze- bardzo dobrze... Gdybyś się nie zastanawiała nad swoim życiem- to byłoby dziwne... Istotne jednak co z tych myśli wynika- jeśli są pełne leków lub samokrytyki- nie przynoszą nic dobrego... natomiast te które stanowią obraz Twojej samoświadomości motywują Cię do zmiany na lepsze- jak najbardziej niech się "rozmnażają".

Wszystko po kolei, pomalutku... ułoży się. Nie obiecam Ci, że każdego dnia będziesz pełną optymizmu, energetyczną kobietką- tak się nie da... ale o każdy pogodny dzień warto walczyć. Bardzo wiele od nas samych zależy.

Radziłabym Ci w pewnych sprawach podchodzić do czegoś na dystans- czy to do siebie czy to do innych, a raczej opinii innych...
Pisałaś że masz trudności w relacjach społecznych... Wiesz czemu tak jest?

Ja np mam z tym problem bo: jestem skryta, nieśmiała, małomówna, niepewna siebie, samokrytyczna(!), boję się ośmieszenia...

By móc rozwiązać problem trudności w relacjach staram się wpierw zająć się "źródłem"- czemu taka jestem... a potem zajmuję się konsekwencjami czyli np szukam w sobie dobrych cech by siebie nie krytykować...przez to zyskuje większą pewność siebie... jestem śmielsza... itp itd


Długo zajęło mi odkrycie tej "wielkiej mądrości"... i proces pracy nad sobą trwa non stop... Raz idzie mi lepiej raz gorzej... Czasem się cofam...

Chwilami jednak przydałaby się pomoc z zewnątrz- dlatego nie zaszkodzi pomyśleć o psychologu... Może pomóc.
Ja coraz częściej o tym myślę...

Mam nadzieję Agnieszko, że uda Ci się znaleźć pomoc. I że w Twoim życiu będzie już tylko lepiej.

Pozdrawiam ciepło

M.
marie89
 


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 302 gości