Dzięki Wam bardzo Kochani! Nawet nie wiecie ile radości i wiary w siebie dają takie słowa
Dziękuję
Wczoraj gdy wrócił do domu, ja wyszłam. Pojechałam sobie nad morze i tak ogólnie pojeździć po okolicy. Lubię prowadzić auto. Gdy mnie nie było dostawałam tradycyjnie już mnóstwo esów (gdy jego nie było-ja siedziałam cicho). Najpierw mi pisał, żebym się z nim kochała. Gdy mu odmawiałam wciąż i wciąż pisał mi, że nie mam w sobie żadnego luzu, że jestem niedojrzała i takie tam. Wróciłam do domu, próbował być miły, nawet przytulił ale ja mu od razu stanowczo powiedziałam, że jego wysiłki idą na marne, i że nie osiągnie swojego celu (łóżko). Obraził się na mnie, zaczął szydzić z mojej zazdrości, mówił, że jestem nieuleczalnie chora, że nie będę z nikim szczęśliwa, bo nie potrafię żyć z innym człowiekiem, że jestem prymitywna, zaczął specjalnie gadać rzeczy, które mnie denerwują itd, itd. Ja nie mogąc tego wszystkiego słuchać spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam na noc do siostry. Zanim wyszłam usłyszałam, że normalna kobieta nie wychodzi z domu na noc, i że lepiej będzie jak od razu zabiorę wszystkie swoje rzeczy, bo on z kur.ą nie będzie mieszkał. O dziwo nie napisał do mnie żadnego esa, gdy wyszłam wczoraj z domu. Odezwał się dziś, że jestem nieodpowiedzialna i nierozważna. Od słowa do słowa i znów była sms-owa kłótnia. Prosiłam kilka razy by dał mi wreszcie święty spokój, pisałam, że ja się do niego nie odzywam, że unikam go jak ognia, że nei wypisuję bez przerwy, bo chcę mieć spokój, który mi się należy. Na to wszystko mi napisał, że jestem zdrajcą... Żal mi go coraz bardziej. Mam nadzieję, że wyprowadzając się od niego uwolnię się raz na zawsze z tego psychicznego bagna.
Jeśli chodzi zaś o utrzymanie dziecka-kiedyś poruszyłam ten temat-okazało się, że będzie dawał tyle ile będzie mógł. Zapytałam go-może ja pojadę do PL, rzucę pracę, wynajmę tam mieszkanie a ty będziesz mnie i dziecko utrzymywał (aluzja do sytuacji z jego eks, którą utzrymuje po dziś dzień, bo do pracy pani się nie chce iść za 1000zł). Odpowiedział mi, że mnie na pewno nie będzie utrzymywał. Więc ja mu na to, że wyszło na jaw jego kolejne kłamstwo-mianowicie-przez cały związek próbował mi wmówić, że daje jej tyle pieniędzy, bo ma tam syna i nie może dopuścić do tego by czegokolwiek mu brakowało. Jak się okazuje mojemu dziecku może brakować. Poza tym jego eks kiedyś mu napisała, że jeszcze długo będzie musiał jej spłacać wszystkie krzywdy moralne. Jak się okazuje-nie tylko na dziecko tam kasę daje...
Zastanawiam się nad złożeniem pozwu do sądu o coś w rodzaju alimentów, ale pieniądze te otrzymuje się jeszcze będąc w ciąży (zapomniałam jak to się fachowo nazywa). Dlaczego jego eks-zdrowa baba z odchowanym dzieckiem, które chodzi do szkoły może sobie siedzieć w domu, bo on ją utrzymuje, a ja-kobieta ciężarna muszę pracować na tzry zmiany, żeby zapewnić sobie i dziecku byt? Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli już bym coś od niego wyciągnęła będą to grosze i z tego nie wyżyję ale chodzi o zasadę. Pytałam go również czy jak jego eks chodziła w ciąży musiała pożyczać kasę od rodziny, żeby zrobić wszystkie potrzebne badania, obkupić siebie i dziecko, no bo przecież nie pracowała. Wiadomo, że nie, bo on zarabiał i jej na wszystko dawał a mnie nawet nie zapytał czy dołożyć się do prywatnej wizyty u lekarza, na której byliśmy razem. Nie zapytał, bo przecież ja pracuję a on ma dom na utrzymaniu (nie swój tylko jej). Przez całe dwa lata mi to nie pasowało, choć wiem, że to były jego pieniądze i mógł z nimi zrobić co chciał, jednak wydawało mi się to co najmniej nienormalne. No i teraz widzę, że nienormalnym pozostanie. Będzie miał dwoje dzieci z czego jedno będzie traktowane lepiej niż drugie (przynajmniej w kwestii finansowej).