przez Szafirowa » 8 paź 2007, o 17:12
Ależ california, co Ty opowiadasz ?
Najpierw było kilka tematów o tym, jak bardzo nie układa Ci się w związku. Jak czujesz się niepotrzebna, niekochana, nie szanowana.
Później były tematy o tym, że związku koniec i że cierpisz.
Co jest oczywiście rzeczą najnormalniejszą na świecie.
I z tego pisana zaczęło się (bynajmniej dla mnie) wyłaniać coś takiego bardzo fajnego.
Dojrzewałaś, zmieniałaś się. Czułam w Tobie potrzebę, chęć dystansu. Miałam wrażenie, że czujesz, że potrzebujesz czasu, że dobrze Wam zrobi jak pobędziecie sobie troszkę z dala od siebie, pozwoli ukazać, czy naprawdę jest jeszcze do czego wracać, pozwoli przemyśleć i ocenić, czy taki związek ma szanse być dla Was satysfakcjonującym.
Później zaczęło robić się dziwnie. Mimo Twej wielkiej miłości jaką darzysz Piotrka pojawił się jakiś superprzystojny kolega, perspektywa spotkania z nim ... tak jakbyś sama nie wiedziała czego chcesz, jakbyś pozbawiona była decyzyjności i przyjmowała wszystko co los zsyła, nie chcąc powiedzieć: Nie, dziękuję. Tego nie chcę.
I teraz po dwóch tygodniach od założenia tego tematu piszesz kilka lakonicznych zdań. Że spotkaliście się, i CHYBA jesteście razem.
Wybacz - ale brzmi to dla mnie wprost niedorzecznie.
Jesteście dorośli, nie macie przecież po 15 lat ?
Za Wami dość długi związek, w którym bywało bardzo różnie, przeróżnie, ale jednak który trwał mimo wszystko, niosąc ze sobą poważne decyzję - zaręczyny, wspólne mieszkanie, planowany ślub - czyli ŻYCIE.
Rozsypało się to, bo moim zdaniem nie mogło być inaczej, zbyt wiele złego się stało, żeby mogło trwać to w formie niezmienionej.
I teraz po kilku dniach już wszystko jest cacy, różowo i dajecie szansę swojej miłości ??
Ejże ... no powiedz sama, czy nie brzmi to conajmniej niepoważnie ?
Przecież jedyne co Was czeka, to wpadnięcie w "stare" koleiny, w "stare" schematy, które doprowadzą Was do takiej samej sytuacji i takich samych problemów. Jedyna różnica jest w tym, że tym razem stanie się to o wiele szybciej.
A gdzie świadomość istniejących problemów ? Gdzie rozmowy ? Ewentualnie nawet terapia, albo conajmniej mediacje, bo żadne z Was nie słyszy tak naprawdę tego co mówi drugie ...
Tak naprawdę, to trzeba wyburzyć zmruszałe fundamenty, wszystko wyrównać, zmieść z powierzchni ziemi, żeby to co zaczniemy budować na nowo mogło być solidne i trwałe.
Jak zaczniemy budować zamek na spróchniałej podmurówce, to wiadomo jakich efektów można się spodziewać.
Nie krytykuję Cię, ani nie atakuję. Nic z tych rzeczy. Po prostu smucę się, bo wiem, że brak odpowiedzialności i świadomości problemów, prowadzi do wielkich kłopotów.
A przecież ... wszyscy chcemy być szczęśliwi.