przez żabka13 » 21 wrz 2010, o 13:33
Witajcie,
Znowu nie moge sie ogarnac.
Przyszly papiery z sadu i cjhcialam sie z nim dogadac, zeby sie nie szarpac.
Zaproponowalam spotkanie, do ktorego nie doszlo, bo zadzwonil wczesniej i wyciagnal info, ktore mialm mu powiedziec na spotkaniu.
Na poczatku nie chcial sie zgodzic na moje warunki, ze czesc swoja mieszkania przepisuje na dzieci, ktore powinyy miec stabilizacje i spokoj. Rozbil rodzine, ale niech nie rozbija domu...
W drugiej rozmowie tez tel. powiedzial ze sie zastanowi nad moja propozycje i spotkamy sie pod koniec tygodnia. Dzisiaj niestety rano przed moja praca zadzwonil, ze sie nie zgadza i jak chce moge orzekac o winie i bedzie miedzy nami koniec. A sprawy mieszkania i tak sie nie rozwiaze. Mysle, ze ktos go nakreca - mama, znajomi albo jeszcze ktos.
Nie moge zrozumiec dlaczego nie chce normalnie rozmawiac tylko utrudnia wszystko.
Moze mieliscie podobne sytuacje albo macie jakies doswiadczenia.
Nie wiem potem jak wyglada podzial majatku (a wlasciwie mieszkania, ktore wspolwlasnoscia).
Bede to jeszcze konsultowac z prawnikiem. Ale jesli ja sie nie zgodze na splate, to sprawa moze ciagnac sie latami...
Pozdrawiam Was i piszcie,
ŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻ