Dziwna sprawa!!!

Problemy z partnerami.

Postprzez smerfetka0 » 19 wrz 2010, o 21:31

:pocieszacz: nie dorastam do tego zeby sie wypowiedziec, nie dojrzalam do porad w takich sytuacjach. ale szczerze ci kibicuje i trzymam kciuki i jak bym tylko mogla pomogla bym w kazdy mozliwy wam sposob bo zaslugujesz na wiele. nie zapominaj o tym nigdy.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Jaga82 » 19 wrz 2010, o 21:39

:pocieszacz: Trzymaj sie bianko
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Filemon » 19 wrz 2010, o 21:43

Bianka, a co w Twoim ręku znowu robił Jego telefon...? nie możesz sobie tego darować? przecież wiesz, że Jego to drażni...

kiedy czytam ostatnie parę linijek Twojego posta, to mam odczucie, że między Wami sprawa nie jest przegrana, że można by próbować ocalić Wasze małżeństwo i rodzinę, ale też sprawa na pewno nie jest łatwa...

może mogłabyś zacząć od tego, że Ty sama wybrałabyś się do jakiejś poradni rodzinnej? a przy okazji znalazła kogoś, kto trochę pomógłby Ci przy dziecku, żebyś mogła spokojnie pójść i pogadać...

trzymam za Ciebie kciuki i no nie wiem... może jestem gUpi :D ale mnie się jakoś wydaje, że gdybyście próbowali oboje tak na serio i opracowali WSPÓLNIE jakiś plan działania, to mielibyście jeszcze szansę... mnie się ten facet nie wydaje jakiś beznadziejny i niereformowalny - On czasami żałuje tego co źle robi i widać czasem, że mu zależy, potrafi też mówić o tym co czuje... (to całkiem sporo!) ale coś z nim jest nie tak... a i Ty też miewasz chyba niekiedy problemy z emocjami...

może trzeba by coś wymyślić, co zmobilizowałoby Twojego męża, stworzyło mu jakąś motywację do ratowania rodziny i naprawiania Waszych stosunków oraz do pracy nad tym, żeby nie powtarzała się przemoc, bo przecież z czymś takim nie da się żyć normalnie... można by o to zapytać kogoś, kto ma w tym obszarze doświadczenie i pracuje z parami, które mają podobne problemy...

pozdrawiam - Fil :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 19 wrz 2010, o 21:56

Tak, tak, wszyscy nieszczęśliwi, załamani już lecisz ratować a ścieżki mu się przetarły.
Cześć Zagubiona :)
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Bianka » 19 wrz 2010, o 22:59

Filemon motywacje to on musi znalezc sam w sobie...jesli jej nie ma to jest pozamiatane bo wtedy by to znaczyło że mu nie zależy...

Ja na terapię chętnie się wybiorę ale niestety nie stać mnie na opiekunkę:(

Chciałabym żeby on poszedł na terapię:(

Dobry masz pomysł z tym planem działania, sprobuję to wdrożyć...

Ogólnie czuję się tak wykończona psychicznie i fizycznie jakbym pracowała w kamieniołomach, zamroziłam się bo znowu nie czuję nic...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Filemon » 19 wrz 2010, o 23:14

Bianka, nie zamrażaj się aż tak totalnie...
:pocieszacz:

ja mam wrażenie, że ten Twój facet naprawdę nie jest taki totalnie beznadziejny... może jeszcze coś z tego będzie...

no skoro zostałaś, to trochę wiary z siebie wykrzesz i stopniowo jakieś plany działania poczyń...

naprawdę nawet na tym portalu można poczytać historie o takich pełnokrwistych skurwielach, przy których Twój mąż, to jeszcze nie taki krańcowy przypadek...

szukaj pomocy i nie zamykaj się w sobie tak całkiem emocjonalnie, bo Ciebie to będzie wykańczać a poza tym niewiele na tym da się zbudować... :(

mnie się wydaje, że jemu jednak Ty i dziecko nie jesteście obojętni, tylko sam w sobie jest pokręcony i nawet chyba w przebłyskach czasami zdaje sobie z tego sprawę...
Ostatnio edytowano 19 wrz 2010, o 23:15 przez Filemon, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Bianka » 19 wrz 2010, o 23:21

---------- 23:14 19.09.2010 ----------

A tak poza tym nie sądziłam że odejść będzie mi tak trudno:( pewnie wiele osób z wątku się wyłączy za to...chcę im powiedzieć że to się okazało być ponad moje siły...

Dziś mama moja zadzwoniła zaproponować nam wyjazd do anglii bo wszyscy widzą jak się męczymy w tym trybie itp......

---------- 23:21 ----------

Fil ja też mam takie wrażenie że nie jest, że są gorsi o wiele od niego ale myślałam że skoro doszło do przemocy to tylko jest takie moje skrzywione myślenie bo jednak wiele kobiet po jednym razie by od razu skreśliła i odeszła...tylko że u nas było bardzo długo dobrze...na terapii jak był to wyróżniał się tym ze wszystkich tych typów które tam były, że on jeden był tam z własnej woli ( reszta z więzień) dwa że wiedział, że robi zle, nie wypierał się tego i chciał to zmienić...zmieniło się to na tak długo że ja zapomniałam jaki może być:(:(:(
A poza tym ja tez kiedys bylam jedna z tych kobiet ktore mowia ze takich co zostaja to nie rozumieja, ze napewno po jednym takim zdarzeniu bym odeszla...mysle sobie ze wiele tych kobiet ktore tak mowi, pozniej jak sie znajduje w takiej sytuacji wcale nie odchodzi:(
A tak w ogóle to ja przyciągałam zawsze takich, mimo że przed nim akurat po wielu doświadczeniach postąpiłam zupełnie inaczej, ukryłam przed nim swoje słabe strony, to że wchodzę w role ofiary itp a on to widać jakoś sam odkrył skoro zwariował na moim punkcie...był to pierwszy facet który tak mnie pokochał...poprzedni jak sie okazalo mnie w ogole nie kochali, ja tez nie jestem calkiem normalna i potem zdajac sobie z tego sprawe nie umialam juz od niego odejsc:(
Jesli on nie chce terapii to nie wiem co moze byc w tym planie dzialania.moze pomozecie?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Filemon » 19 wrz 2010, o 23:22

wydaje mi się, że wyjazd to duże ryzyko w tej sytuacji...

po pierwsze, za granicą jeszcze trudniej będzie w razie ostrego kryzysu rzucić wszystko i pojechać jednak z dzieckiem do rodziców...

a po drugie, nie wiadomo, jak układałoby się materialnie... a to mógłby być jeszcze jeden problem do tych które są...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Bianka » 19 wrz 2010, o 23:27

---------- 23:26 19.09.2010 ----------

W anglii mam brata i siostrę z mężem anglikiem i jego całą rodziną...prace by mial od razu w firmie u wujka męża siostry...kiedys tam u niego pracowalismy przez 2 miesiace w 2006 roku i byl tak z męża zadowolony że co roku pytał kiedy przyjedzie i w ogóle proponował żeby na stałe...teraz po 4 latach takiej pracy mój mąż ma o wiele więcej umiejętności niż wtedy i mógłby je tam poza tą pracą wykorzystać...nie jechalibyśmy na stałe tylko na tyle żeby coś odłożyć na kredyt który mamy i może na wkład własny na mieszkanie bo teraz to wynajmujemy za grubą kase:/

---------- 23:27 ----------

Fil my mamy problemy finansowe i to też nas dobija:( przez to że szef wypłaca wypłatę na raty..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez noela » 19 wrz 2010, o 23:34

Bianko, wydaje mi się, że zbyt dużo macie do stracenia, a przede wszystkim Wasze dziecko, żeby sie zupelnie poddać. Pierwsza sprawa, Twój mąż MUSI isć na terapię. Rozumiem, ze brak czasu tutaj jest bardzo realnym argumentem, ale nie musi chodzić na spotkania grupowe, które odbywają się w ścisle określonym terminie. Przecież mógłby pracować z psychoterapeutą czy psychologiem indywidualnie, prywatnie. Ja wiem, że to jest dodatkowy koszt, ale gdy postawicie na szale Wasze być albo nie być to raczej nie ma się nad czym zastanawiać. To byłby jakiś krok z jego strony, później czas pokaże, pojawią się inne możliwosci. Zdaję sobie sprawe, ze Twój mąz lubi pracować tam gdzie pracuje i przynosi mu to relatywnie dobre zarobki, ale jak dalej będzie prowadził taki styl życia to dla Was nie ma przyszłości. On MUSI się leczyć i musi na to znaleźć czas, podobnie MUSI wygospodarować choć trochę więcej czasu dla Ciebie i Córki. Jak zacznie terapię to też zobaczy, że tak jak żyje nie jest normalnie... że to przesada, może ucieczka w pracę przed czymś innym.
I po pierwsze dopóki nie siądziecie na spokojnie, tylko we dwoje i nie spiszecie na kartce planu działania to nie ma to sensu. On Ci mówi wprost, że chce, ale nie wie co ma robić...i zgadza sie, faceci z reguły nie wiedzą co mają robić i dopóki nie wyznaczysz mu jasnej drogi on będzie pogubiony i co z tego, ze Was kocha i chce zmian, jak nie ma na nie przepisu.
Rozumiem Cię, że oczekujesz od niego wyraźniej inicjatywy, ale obawiam się, że nie doczekasz tego. On ma problem ze sobą i mimo, ze chęci gdzieś w nim są to sam nie znajdzie odpowiedniego lekarstwa na swój/Wasz problem. Ty musisz wyznaczyć wyraźne granice, bo mimo wszystko, mimo, że jesteś wyczerpana jesteś silniejszą częścią Waszego związku. On musi wiedzieć DOKŁADNIE co ma robić. Terapia, zmiana trybu życia (chociaż niewielka). Ty też masz pełne prawo do tego, żeby czasem miec choc chwile dla siebie, wyjść na tego drinka, iść do fryzjera, do sklepu, zrobić coś dla siebie, chociaż bardzo małą rzecz. To jest tak samo jego jak i Twoje dziecko i nie może być tak, że tylko Ty się mu poświęcasz a on jedyne co robi, to przynosi pieniądze...jeżeli miałby przynosić ciut mniej świat by się nie zawalił a to dałoby Wam szansę na naprawienie czegoś.

Wiem, ze jesteś wyczerpana, wyobrażam sobie, malutkie dziecko i takie problemy, ale dasz radę. Jeżeli tylko chcesz walczyć o rodzinę to dasz radę.
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Postprzez Filemon » 19 wrz 2010, o 23:36

a On faktycznie nie chce takiej terapii, jak wtedy...? czy chciałby, ale mówi, że jest trudność ze względu na tryb Jego pracy...?

ja bym Mu chyba powiedział, że przecież, jeśli rękoczyny zaczęłyby się powtarzać, to nie miałabyś wyjścia, tylko musiałabyś się wyprowadzić do rodziców i zgłosić to na policję a następnie byłby rozwód, z orzeczeniem o Jego winie i rozpad Waszej rodziny... i zapytałbym Go, jak On myśli ratować się przed tym? co możecie WSPÓLNIE zrobić... niech On spróbuje też nad tym pomyśleć i dać jakąś odpowiedź...

może coś RAZEM wymyślicie...?

aha, no jeśli w Anglii macie niezłe zaplecze, to może faktycznie to dobry pomysł...? chociaż coś mi tak podszeptuje, że tu w Polsce sytuacja jest bezpieczniejsza dla Ciebie i w razie czego, to no... jak by zaczęło być bardzo źle, to przecież nie dałabyś bić siebie i jeszcze żeby może dziecko było na to patrzyło, tylko pewnie chciał nie chciał wróciłabyś do matki a Twój mąż o tym wie, że tutaj masz bliżej do rodziców (no bo czy siostra lub brat w razie konieczności przyjęliby Cię pod swój dach z dzieckiem i bez pracy?) no i tu masz polskich terapeutów i w razie czego (odpukać!!!) polski wymiar sprawiedliwości, do którego możesz się zwrócić w ostatecznej potrzebie... tam będziesz oddalona i bardziej zdana na Niego, no i na obczyźnie, przez co On może czuć się bardziej bezkarny, gdyby zaczęło mu odbijać...

trudny wybór, jak dla mnie... :? trzeba to przemyśleć... tak czy siak, ja bym zaczął od tego, że jednak skorzystałbym z jakiegoś poradnictwa w jakimś ośrodku specjalizującym się w takich problemach przemocy w rodzinie...

P.S

a jeśli On nie potrafiłby nic wymyślić i oczekiwał tylko od Ciebie rozwiązań, które gotów by był wypróbować, to wówczas w poście noeli powyżej masz bardzo dobre według mnie propozycje... :)

powiedziałbym, że skoro On nie ma pomysłów, to Ty masz i wobec tego trzeba przystąpić do ich realizacji, bo alternatywa jest taka, że znowu będą rękoczyny a wtedy skończy się w końcu policją, sądem, rozwodem i rozpadem rodziny - tak bym postawił sprawę... i w tym miejscu chyba warto byłoby mu pokazać tę stanowczość, której trochę nabrałaś - z jednej strony gotowość do współpracy z nim i chęć ratowania Waszej rodziny a z drugiej jakąś Twoją wizję i stanowczą wolę podjęcia działań, tym bardziej jeśli On nie ma własnych pomysłów...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Bianka » 19 wrz 2010, o 23:47

---------- 23:44 19.09.2010 ----------

Noelko wiesz ile ja się nagadałam, natrułam mu, itp na temat zmiany choć minimalnej w jego trybie pracy...on mi gada sprobuje a potem że szef się nie godzi, albo zmiana byla na tydzien a potem znowu powrót do starych zasad:(
Próbował chodzić na terapię jak już tu pracował i był tylko pare razy, indywidualnie tak jak mówisz ale ten terapeuta mógł go najpozniej umówić na 18 czy 19 a mój mąż raz że kończy zazwyczaj pozniej a najwczesniej to wlasnie o tej godzinie :roll: a dwa jak jedzie do pracy nigdy nie wie o ktorej skonczy...po prostu trudno mu sie umówić np na za tydzien o 19 bo nigdy nie wie ile mu praca zajmie...codziennie dowiaduje sie na bierząco co robi następnego dnia, nie ma grafiku, np dzis szef zadzwonil kolo 18 ze jutro jedzie do Białegostoku:( i nie wie co będzie robił pojutrze, bo szef codziennie do nich wszystkich dzwoni, na bierząco układa co jest gdzie do zrobienia i kto gdzie jedzie...

A nizsze zarobki?:( nizsze zebysmy ze wszystkim wyrobili moga byc 500 zl ale 1000 juz nam robi kuku:( bo mamy zobowiazania plus wynajem mieszkania itp itd...wszedzie gdzie pojdzie zarobi mniej o 2000 lub 1500...dlatego najlepiej byloby tu zostac ale ustalic z szefem te cholerne godziny, wyjasnic ze nie jest starym kawalerem...najgorsze jest to ze oni wszyscy maja żony i takie małe dzieci jak nasze:(

---------- 23:47 ----------

Fil nie pomyslalam w ten sposob o tej anglii, ale ja juz jestem gotowa nawet wyjechac byle pracowal te 8 godzin:(
Będę próbować z tą terapią, będę mu gadać....nie mam już siły:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Filemon » 19 wrz 2010, o 23:50

cholera, z taką pracą to się rzeczywiście można pochlastać!! :twisted: :roll:
nie wiadomo w ogóle jak sobie życie prywatne organizować... :?
ja nie wiem... kiedyś była komuna i było pod różnymi względami chu*owo... ale teraz też te realia są jakieś popie*dolone... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Bianka » 19 wrz 2010, o 23:59

no:( a jeszcze szef np jak ktos jest na urlopie płaci mniej:/ u niego nie ma że urlop jest płatny...dlatego do tego wszystkiego mąż niechętnie bierze urlop...wszyscy biorą 10 dni zamiast 14 latem:( no i wszystkim się gromadzą zaległe dni bo rzadko korzystają:( robi co chce bo na papierze jest ze zarabia najnizszą mozliwa pensje a placi im oczywiscie inaczej bo za najznisza nikt by tak nie pracowal..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Filemon » 20 wrz 2010, o 00:09

jak oni wszyscy Ci faceci co tam pracują by się umówili, to mogliby tego szefa nieźle załatwić - postawić mu ultimatum... jakby tak po męsku i solidarnie z nim pogadali, to sądzę, że mógłby się ugiąć, bo nawet jak by ich wszystkich pozwalniał, to mogliby mu narozrabiać w Izbie Skarbowej na przykład i w ZUS-sie... ;)

tylko to musiałaby być między nimi solidarność i odpowiedni plan, jak tego szefa przycisnąć, żeby trochę "spuścił z tonu"... bo mimo, że płaci lepiej, ale i tak ludzi wykorzystuje, według mnie i niszczy im życie w pewnym sensie... :?

niestety, ale tak to teraz często wygląda... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ipevnosugipy i 140 gości

cron