---------- 15:13 20.09.2010 ----------
Dodaję link, który bardzo dobrze określa mojego faceta. Terapeutka na spotkaniach powiedziała mi, że on prezentuje cechy osobowości antyspołecznej, gdy jej o wszystkim, co sie u mnie dzieje opowiedziałam. Poczytałam sporo na ten temat i raczej przyznaję jej rację. Osoby z tym zaburzeniem twierdzą, że żyją dobrze, tak jak trzeba a wszyscy dookoła mają problemy ze sobą. Jest cholernie wyczulony na krytykę pod swoim adresem. Gdy mu się naciśnie na odcisk, oddaje tak mocno, by zapamiętać ból do końca życia. Zero autorytetów. Sam dla siebie jest wzorcem. I wiele, wiele innych...
http://psychoterapia.wordpress.com/2007 ... spoleczna/
Odnośnie siostry-ona jest również cholernie dziwna. Mogę jej powiedzieć o tym, co sie u mnie dzieje (kiedyś mówiłam, teraz mi wstyd i duszę wszystko w sobie) ale na pomoc z jej strony iczyć nie mogę. Zawsze znajdzie milion różnych przeciwności, by mi pomóc. Nawet w drobnych sprawach. Np. wracam z Polski, ale zapomniałam kupić chleb i masło. Gdy dojadę na miejsce sklepy będą zamknięte. Dzwonię do niej z drogi z prośbą o pomoc a ona mówi, że o czym ja myślałam, że mogłam sobie zapisać, co kupić, żeby nie zapomnieć, że nie chce jej się iść, że idzie na noc do pracy (jest 15.00) i dużo innych powodów, dla których pomoc mi nie może. Rozłączam się wściekła. I tak jest za każdym razem. Mogę z nią gadać o du..e Maryni ale jeśli chodzi o pomoc z jej strony to wiem, że to ciężki temat. Najpierw znajdzie powody przeciwko pomocy, potem się pokłócimy a potem dzwoni lub pisze, że jednak coś zrobi, ale daje mi odczuć, że z jej strony to łaska i wielkie poświęcenie. Boli mnie to, bo wiem, że dla swoich przyjaciółek czy koleżanek jest zdolna do poświęceń. Rodziny się nie wybiera
---------- 02:49 21.09.2010 ----------
Kurka, poczytałam moje wszystkie wątki i jestem w szoku, że ja to wszystko zniosłam
Mam nadzieję, że tym razem mi się już uda na dobre wyrwać z tego układu. Gdyby chodziło tylko o mnie pewnie bym z nim została, ale jestem teraz odpowiedzialna również za ten centymetr człowieczka w moim łonie
Powiedziałam mu ostatnio, że go nie kocham od dawna. Zapytał dlaczego zatem tak długo z nim jestem. Odpowiedziałam, że to współuzależnienie. Teraz to widzę ciut wyraźniej aczkolwiek nie do końca jestem pewna, że nie ma w tym ani grama miłości z mojej strony. Powiedziałam mu, że go nie kocham, żeby go zranić, żeby czuł to, co mi fundował...
Nie wierzę, że on się zmieni. On nie widzi swojego problemu. Ale to już nie moje zmartwienie.
---------- 14:27 26.09.2010 ----------
Znalazłam pokój!
W tym tygodniu będę się sukcesywnie wyprowadzać, bo muszę to zrobić do pierwszego a chodzę jeszcze do pracy, więc w jeden dzień rady nie dam.
Będę mieszkać z jakimiś dwoma Polakami. Mojemu (?) facetowi nie powiedziałam gdzie i z kim będę mieszkać. Gdyby się dowiedział, że tam mieszka dwóch facetów usłyszałabym kim jestem i że zawsze miałam to we krwi... Panowie powiedzieli, że odmalują mi pokój
Więc będzie czysto. Nie mówiłam, że jestem w ciąży. Nie wiem czy będę mogła tam mieszkać aż do rozwiązania czy im to przeszkadza. Okaże się z czasem. Jeszcze u mnie brzuszka nie widać, chyba że założę coś obcisłego
A mój facet? Nie gadamy ze sobą o niczym, jak już to on pyta kiedy się wynoszę i takie tam. Wczoraj poszłam do siostry i siedziałam u niej prawie do jedenastej wieczorem. Co chwię esy dostawałam typu-gdzie ty tak ku..a długo jesteś? Znowu się szlajasz itp. Powiedziałam mu, że jest conajmniej śmieszny, że codziennie mnie wygania, nie chce znać, mówi, że razem nie jesteśmy a gdy znikam to dostaje szału. Gdy wróciłam do domu jak zwykle cisza, zero rozmowy (zresztą nie chce mi się z nim gadać). Położyłam się spać, on oglądał tv, gdy skończył władował się do mojego łóżka jakby nigdy nic (przez te dwa m-ce, które teraz razem mieszkamy spaliśmy razem może z 5razy, a tak to każde na swoim łóżku). Powiedziałam mu, że chyba się pomylił i żeby spadał do siebie, bo nie jestem jakąś prostytutką, do której może sobie przyjść gdy jemu się chce bzykać. Powiedział, że to przez wzgląd na te dwa lata, że przecież noszę nasze dziecko, że chciał mi dać poczucie bezpieczeństwa i spokoju (!!!!!). Już mi się nawet nie chciało z nim gadać, że na co dzień jakoś zapomina o tym, że jestem w ciąży i NALEŻY mi się spokój i bezpieczeństwo a on mi daje tylko stres. Powiedział mi jeszcze, żebym nie żałowała tego do końca życia
Teraz gdzieś sobie poszedł. Wyszedł z pokoju po chwili się cofnął, tak kontrolnie czy już do kogoś piszę lub coś w tym stylu jak znam jego tok myślenia i pyta mnie-to z kim flirtujesz? Ja mu na to, że z każdym. A on-czyli nic się nie zmieniło. A zapytał o to, bo nie może znieść, że siedzę przed kompem a on nie wie, co robię i jakie strony odwiedzam. Też ustawiłam sobie hasło na wypadek gdyby chciał buszować.
Jeszcze tylko kilka dni. Jutro idę na grupę. Jakoś zleci. Najgorsze, że w moim nowym domu nie ma internetu
i będę musiała sobie kupić, żeby mieć kontakt ze światem.