nie umiem zrozumieć...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez marie89 » 8 maja 2010, o 13:18

Uśmiechnięta..
przemoc ma różne oblicza, stopnie.. Może w Twoim przypadku nie jest skrajna.. Ale to że jest to "niezdrowa"sytuacja musisz przyznać.. na początek

Mnie też było trudno Być może dlatego, że od ponad 20 lat moja rodzina wygląda jak wygląda i nauczyłam się tak żyć.. co nie znaczy, że nie zauważam tego że pięknie nie jest.. zauważam- na szczęście i nie szczęście.. Mało tego- nie godzę się na takie udawanie" Już nie.. Ne wiele mogę zrobić Nie potęguję kłótni.. Wiem że nie jestem cudotwórczynią, że nie mogę zmienić taty od tak.. Jego już nie. Ale walczyć o siebie mogę zawsze

Rozumiem, że choć doskonale wiesz jak Twój tata może być przykry.. bronisz go Ja swojego także Staram się doceniać to co dobre, np że nauczył mnie szacunku do pracy

Ale pamiętam też jaki potrafi być niesprawiedliwy jak czasami mam ochotę potrząsnąć nim i zawołać: Co Ty robisz człowieku?! Kochamy Cię! Co Ty robisz..

Może to właśnie powinnam zrobić...

Nie wiem Uśmiechnięta jak mogłabym Ci pomóc Choć chciałabym..

Mogę a razie dać wsparcie i przytulenie :pocieszacz:
marie89
 

Postprzez uśmiechnięta » 8 maja 2010, o 19:13

Czyli że powinnam nie przejmować się tym wszystkim? Nie zwracać uwagi na to co się dzieje?
uśmiechnięta
 
Posty: 10
Dołączył(a): 5 maja 2010, o 16:04

Postprzez Sansevieria » 8 maja 2010, o 22:12

Nie zwracać uwagi to się chyba raczej nie uda tak do końca. Póki to jest codzienność. Pierwszym krokiem jest zobaczenie tej codzienności i zachowań bliskich sobie ludzi w inny sposób niż dotychczas. Zobaczenie, kto co może i powinien tak naprawdę, kto jest za co odpowiedzialny i winny. I dobrze Monia pisze, jak się zobaczy to można coś zmienić. A zmienić można tylko w sobie, nie ma sposobu na zmienienie kogoś. Czasem jeśli jedna osoba się zmieni to inni niejako "zostają zmuszeni" do zmienienia siebie, na zasadzie reakcji. Po ludzku mówiąc jedyną osobą, której możesz coś Uśmiechnięta "przetłumaczyć" jesteś Ty sama. Jedyną osobą której możesz na tym etapie pomóc jesteś Ty sama. Potrzba do tego odagi, ale masz do wygrania coś bardzo ważnego - swoje życie. Być może, niejako pzy okazji nastąpią zmiany na lepsze w Twojej rodzinie. Tak też się zdarza. Ale zaczynać można, trzeba i należy od siebie, tylko tak ma to sens i szansę na sukces.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez uśmiechnięta » 19 maja 2010, o 19:15

Zrezygnowałam z pisania tutaj bo się przestraszyłam, kiedy wszyscy jednogłośnie uznali mojego ojca za człowieka znęcającego się nad swoją rodziną. Bałam się że ja też zacznę go tak postrzegać.

Ale te wszystkie słowa które tu padły nie dawały i nie dają mi spokoju. Wydaje mi się że coś się zaczyna zmieniać we mnie.

Zdałam sobie sprawę że oszukuję się wciąż nie tylko w tej sprawie ale w wielu innych. Wciąż wmawiam sobie coś co nie jest prawdą, próbuje usprawiedliwiać pewne zachowania.

Poza tym trochę zmieniłam swoje myślenie jeżeli chodzi o sytuację u mnie w domu. Nie czuję się winna. To mój ojciec zatruwa życia nam i sobie, matka się na to zgadza, więc niech tak sobie żyją, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Jak zaczyna się awantura próbuje w ten sposób myśleć, ale nie zawsze jest łatwo.
uśmiechnięta
 
Posty: 10
Dołączył(a): 5 maja 2010, o 16:04

Postprzez pszyklejony » 19 maja 2010, o 20:09

To jest właśnie terapeutyczne działanie grupy. Grupa "pokazuje" jak lustro. Częściowo masz rację, ojciec jest taki z powodu swoich problemów. To, że odejdziesz z domu nic nie zmieni w Tobie. To jest jak piętno wyryte w osobowości. Co gorsza Twój przyszły partner też bedzie wybrany na jakichś dziwnych zasadach, bo wzorem dla dziewczyny jest ojciec. To jest poza kontrolą świadomości.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez uśmiechnięta » 22 maja 2010, o 14:54

Wczoraj myślałam że zrobię krok naprzód i opowiem pierwszej osobie o mojej sytuacji w domu. Rozmawiałam z koleżanką i powiedziała mi o swoim ojcu alkoholiku i o problemach związanych z tym. W pewnym momencie stwierdziła że pewnie tego nie rozumiem bo sama mam normalną rodzinę, wtedy czułam że powinnam powiedzieć jej prawdę, ale nie mogłam, nie potrafiłam :cry:
uśmiechnięta
 
Posty: 10
Dołączył(a): 5 maja 2010, o 16:04

Postprzez uśmiechnięta » 19 wrz 2010, o 11:04

---------- 22:32 18.09.2010 ----------

Nie było mnie tu długo. Czuję że sobie nie radzę. Czuję taką nienawiść do całej mojej rodziny... do ojca, że sobie wyobraża że jest nie wiadomo kim i że ma prawo obrażać i poniżać innych, do matki że pozwala się i nas tak traktować, do brata że znika na całe dnie i nic go to nie obchodzi, do wszystkich że udają kochającą się rodzinę. Najchętniej bym im to wszystko wykrzyczała, i wyszła z domu.

Właśnie przed chwilą miała w domu miejsce awantura.

Ja już mam dosyć wszystkiego. Wcześniej nie wspominałam o tym, ale mam problem z jeszcze jedną sprawą. Mam chyba coś na kształt bulimii. Chciałbym gdzieś poszukać pomocy, ale nie wiem gdzie. Wiem że sama to ja już z niczym sobie nie poradzę. Czasem zastanawiam się czy nie uciec stąd, bo ja już dłużej tak nie mogę. Ale pewnie nawet to nie sprawiłoby że coś by do nich dotarło. Najchętniej bym się gdzieś rozpłynęła

---------- 22:34 ----------

A najgorsze jest to że nawet nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. Mogę sobie tylko płakać w samotności, w poduszkę.

---------- 11:04 19.09.2010 ----------

Ja już dłużej tego nie zniosę. Nie wiem co zrobić ze sobą, ale ja nie mogę dłużej tego wytrzymać.
uśmiechnięta
 
Posty: 10
Dołączył(a): 5 maja 2010, o 16:04

Postprzez Abssinth » 19 wrz 2010, o 12:48

przytulam Cie mocno....z daleka, wirtualnie, ale szczerze...

nienawisc, ktora teraz czujesz, to dobry znak - znaczy, ze powoli to wszystko, co ukrywalas przed sama soba, zaczyna wychodzic na zewnatrz...pamietasz, jak jeszcze niedawno pisalas, ze wszystko jest w porzadku a ojciec to dobry czlowiek? teraz zaczynasz czuc, widziec, przeyznawac sama przed soba, ze to co sie dzieje, jest totlanie nienormalne....

Bulimia...to kolejny symptom tej calej chorej sytuacji jaka Cie otacza....czesto probujemy przynajmniej nad jedna rzezca miec kontrole, kiedy wszystko dookola sie rozpada...'najlatwiej' jest miec kontrole nad jedzeniem...

nie mieszkam w POlsce, wiec nie wiem, gdzie mozesz sie zglosic po pomoc...mozesz na pewno poszukac w necie czy ksiegarni ksiazek, ktore pokaza Ci jak inni ludzie pomogli sobie w podobnych sytuacjach....jest ksiazka Susan Forward 'toksyczni rodzice'; Louise Hay 'pokochaj siebie- ulecz swoje zycie'...na pewno dzis lub jutro ktos cos dopisze do tej listy...


nie jestes sama, Usmiechnieta...
xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez uśmiechnięta » 19 wrz 2010, o 17:39

dziękuję Ci bardzo...

Dziś kolejna awantura... ja nie rozumiem, po co ci ludzie są ze sobą? Żeby non stop się kłócić? I to w ten sposób? Najbardziej to ja nie rozumiem mamy. Wiem, że ja przez nikogo nie dałabym się tak traktować. A ona go jeszcze potem przeprasza, chociaż nie wiem za co...

Czy oni naprawdę nie widzą co robią? Dziś jak słuchałam tego wszystkiego ze swojego pokoju, to miałam najróżniejsze myśli. Niech oni spojrzą na mnie! Co się dzieje ze mną przez nich!

Ja chcę jak najszybciej skończyć szkołę, jakoś się usamodzielnić i się wyprowadzić. Ja nie mogę tu normalnie funkcjonować. Niecierpię jeżeli są oboje w domu bo wtedy zazwyczaj dochodzi do tych sytuacji. Wtedy jestem taka roztrzęsiona że nie jestem w stanie robić nic. Czasem udaje mi się do tego jakoś dystansować, myśleć że nic mnie to nie obchodzi, ale tak jak wczoraj i dziś to po prostu coś strasznego.
uśmiechnięta
 
Posty: 10
Dołączył(a): 5 maja 2010, o 16:04

Postprzez Abssinth » 20 wrz 2010, o 11:44

widzisz, ludzie sa w takich zwiazkach, bo maja swoje problemy ... bo daja sie zmanipulowac...bo nie potrafia inaczej...

to straszne, co sie dzieje w Twoim zyciu...jak dlugo jeszcze musisz z nimi mieszkac? Czy jest gdzies w Twojej okolicy jakis osrodek pomocy, psycholog, moze szkolny psycholog, z ktorym moglabys porozmawiac?

ten link:
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4458964&start=0

prowadzi do forum, gdzie wypowiadaja sie kobiety w takich zwiazkach jak Twoja mama... duza czesc z nich pochodzi wlasnie z takich domow jak TY, gdzie widzialy na kazdym kroku chore sytuacje, chore uklady... teraz nie potrafia inaczej, i znajduja takich samych mezczyzn w swoim zyciu...
zajrzyj tam, to moze pomoc Ci zrozumiec Twoja mame, i byc moze zrozumiec cala ta sytuacje.

podam tam linka do Twojego postu...wiele kobiet mysli, ze 'dziecko nie widzi' co sie dzieje, mysle, ze Twoj post moze pomoc im, a moze ktos stamtad wypowie sie w Twoim temacie tu..

sciski,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez uśmiechnięta » 20 wrz 2010, o 15:48

Do szkolnego psychologa to ja z pewnością nie pójdę. Kiedyś moja koleżanka miała bardzo przykrą sytuację, co prawda to było jeszcze w innej szkole, więc i inny psycholog, ale mimo wszystko jeśli już miałabym się gdzieś wybrać to z pewnością nie w szkole.

Sadzę że jakiś ośrodek pomocy musi być, ale nie wiem gdzie. Nawet gdybym się dowiedziała to chyba bałabym się tam iść.

W najlepszym przypadku zostały mi trzy lata mieszkania tutaj, do skończenia szkoły, ale nie wiem czy uda mi się tak szybko się usamodzielnić.
uśmiechnięta
 
Posty: 10
Dołączył(a): 5 maja 2010, o 16:04

Poprzednia strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 215 gości