Nie potrafię żyć w związku:(

Problemy z partnerami.

Nie potrafię żyć w związku:(

Postprzez pewnakobieta » 17 wrz 2010, o 16:11

Witam, nie będę owijała w bawełnę bo mam dość siebie samej: ja naprawdę nie potrafię być z kimś.. Jestem sama od 2 lat i jest to na tyle długo, że źle mi samej.. zaczęłam obiecywać sobie, że teraz to jak już kogoś spotkam to będę się bardzo starać, żeby było wszystko ok ale gdzie tam.. sytuacja znowu się powtarza.. a mianowicie problem polega na tym, że jak kogoś poznaje to na początku oczywiście wszystko jest super i w ogóle.. a po jakimś czasie (zapewniam, że krótkim.. w zasadzie jak już oboje myślimy o tej znajomości jako o "związku") to zaczynam hmm.. rozmawiać z drugą osobą jakby nie była dla mnie wystarczająco dobra.. i wydaje mi się , że ta druga osoba tak też to odbiera.. Wspomniał np. że chciałby mnie przytulić czy coś ale ciągle się odsuwam albo trzymam go na dystans wiec wypaliłam, że gdyby był gentlemanem to by nie poruszał takiego tematu a nie ciągle mi o tym gada.. Jak np. ze 2 czy 3 dni nie wspomina o spotkaniu to wkręcam sobie,że pewnie mu nie zależy.. Jak mówię, że muszę, któregoś dnia być wcześniej w pracy a nie mam jak dojechać -on np. nie zaproponuje by mnie podwieźć to tak samo zaraz sobie wmawiam,ze nie jest dość dobry dla mnie.. Dodam, że przy takich momentach kiedy nie jestem "zadowolona" z partnera to "uwielbiam" mu o tym oczywiście mówić.. masakra jakaś.. mielę ten temat wtedy.. najbardziej upodobałam sobie robić to za pomocą gg lub smsów.. On oczywiście wyjaśni, ze to nie tak jak ja myślę.. ja oczywiście będę dociekać dlaczego więc powiedział/ zrobił to czy tamto.. On ma dosyć.. przestaje odpisywać.. ja nakręcam sie jeszcze bardziej.. Potem dochodzę do wniosku, że może lepiej jest samemu i lepiej się rozstać.. oczywiście nie omieszkam również tej informacji przekazać.. On np. może odpisać, że jeśli mi z nim aż tak źle to może faktycznie zasługuję na kogoś lepszego.. Ja płaczę, przepraszam.. i zaczyna się wszystko od nowa.. chwilę jest ok, potem znowu robię te "jazdy" .. Nie wiem.. mam wrażenie, że ja za wszelką cenę szukam jakiś niedoskonałości u kogoś,. i wtedy dręczę taką ofiarę fundując takie jazdy, że musi z każdego słowa się tłumaczyć.. świety by tego nie wytrzymał tym bardziej, że i mnie te dociekania męczą wtedy.. mam taki słowotok wtedy, że hej! Dodam, że absolutnie nie uważam się za kogoś "naj.." pod jakimkolwiek względem.. Nawet wprost przeciwnie..
Zapewne kluczowe znaczenie w tym wszystkim ma fakt, że całe życie wychowywałam się bez ojca.. i nie umiem postępować z mężczyznami.. robię to jakoś po omacku.. Choć z drugiej strony rozum mam i skoro widzę, że nie przynosi coś tam żadnych dobrych rezultatów to rozum powinien nakazywać zaprzestanie robienia tego..(tak jak raz dotkniesz gorącego żelazka i się oparzysz to drugi raz tego nie zrobisz) a jednak to jest silniejsze ode mnie.. Kilku fajnych ludzi przez to już straciłam.. Ostatnio poznałam kogoś ale znowu postępuję tak jak dotychczas choć w zasadzie spotkaliśmy się kilka razy jak dotąd.. W zasadzie to teraz po raz pierwszy tak naprawdę zwątpiłam czy potrafię z kimś być.. (wcześniej tak się złożyło, że z jednego związku praktycznie weszłam w drugi) myślałam,ze przez te 2 lata zrozumiałam co robię źle i że był to dla mnie na tyle długi czas,że zrobie wszystko aby postępować inaczej ale.. NIE UMIEM! Choć chcę..
pewnakobieta
 
Posty: 17
Dołączył(a): 25 lip 2010, o 22:42

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 16:35

Nie umiesz , bo to nie jest kwestia świadomości. Jakkolwiek to dziwnie brzmi, są to ukryte wzory w niedostępnej warstwie osobowości. Może terapia pomoże.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 564 gości

cron