Dwóch mężczyzn....

Problemy z partnerami.

Postprzez noela » 15 wrz 2010, o 23:15

ojej...no cóż.
Dla wyjaśnienia, Z żonatym facetem "zadawałam" się bardzo dawno temu...kiedy miałam 18-20 lat. Od tamtego czasu upłynęło kilka dobrych lat. Pewne rzeczy widzi się dopiero z perspektywy czasu, szczególnie kiedy mają miejsce w tak młodym wieku i gdy czas uspokaja emocje. Nigdy ponownie w coś takiego się nie zaplątałam i nie zamierzam co oznacza, że wyciągnęłam wnioski...tak? Ja nauczkę dostałam i nie chce sie tłumaczyc, ale prawda jest taka, ze to tamten facet był większości winien całej sytuacji. Starszy o 25 lat, ja młoda i naiwna, manipulował mną jak chciał. Wystarczyło, ze mi powiedzial, kocham cie, a ja stałam przed nim gotowa na wszystko...Na pewno dzieki niemu szybko dojrzałam i przestałam patrzec na zycie przez rózowe okulary.
Co do obecnej sytuacji... na pytanie po co mi mąż z którym nie mogę o wszystkim porozmowiać odpowiem tak. Kocham swojego męża za całokształ, nie ma ludzi idealnych i mimo tego, że brakuje mi pewnych zachowań z jego strony (szczególnie teraz) nie zamieniłabym go na żadnego innego mężczyznę. Mnie też do ideału "trochę" brakuje i zdaje sobie z tego sprawę. Tak się stało, ze poznałam kogoś kto ma dokładnie to czego mi brakuje...no ale, nie rzuciłam wszystkiego z tego powodu a staram się do tego podejsc najlogiczniej jak potrafię. Co oczywiście zaraz tez ktoś skrytykuje...bo to wyrachowane...
Weszłam tu z myślą, ze dodam do mojego wątku, że dzis wyprostowałam sprawę i pan Y nie będzie naszym gościem...tyle tylko w sumie chcialam.
Co do wykorzystywania dwóch facetow na raz przeze mnie. Może tak ktos to odbiera. ale pisząc, że mąż daje mi stabilność nie sądziłam, ze w nawiasie muszę dodać, ze ja mu daję cieplo, milosc, zrozumienie, itd. daję z siebie tyle ile mogę i potrafię dać. Gdy rozmawiam z Y wielokrotnie to ja jemu staram się pomóc, doradzic...on wysłuchuje mnie ja jego..Nie sądzę , zeby te relacje kwalifikowały się do kategorii wykrzystywania.

Mam wrażenie, ze jest tu pewna grupa ludzi, która zamiast pomagać tym którzy tej pomocy tu szukają, obserwuje, porównuje, komentuje posty innych...którzy chcą pomoc dać albo przynajmniej podzielic się swoim doświadczeniem.
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Postprzez Filemon » 15 wrz 2010, o 23:31

---------- 23:18 15.09.2010 ----------

marie89 napisał(a):ale w mojej wypowiedzi (wybacz) tym razem nic o ciało nie zahaczało... :o) A tylko czysto duchowa, przyjacielska miłość międzyludzka...


no właśnie! i dlatego sobie zażartowałem... próbując Cię sprowokować (niestety bezskutecznie ;) ) byśmy z duchowej bezcielesności upadli... tematycznie nieco bardziej w materię! :D

---------- 23:31 ----------

noela a ja mam wrażenie, że pisze tu kobieta, która chciała żyć z mężem i dzieckiem, jak w rodzinie, a jednocześnie... nie rezygnować z drugiego mężczyzny, który miałby się stać dla niej... drugim mężem - jeśli nawet nie cieleśnie, to z pewnością duchowo...

zła jesteś na takich jak ja? - że co...? przeze mnie zmieniłaś decyzję i czujesz się sfrustrowana?

jeśli chcesz żyć uczciwie i jak człowiek (a nie po świńsku...) to decydujesz się na JEDNEGO MĘŻCZYZNĘ i z nim tworzysz rodzinę - a nie po cichu, na boku usiłujesz kombinować z drugim mydląc oczy pierwszemu (i w pewnym sensie też vice versa) oczywiście możesz też rozwieść się i związać się z tym właściwym, jeśli uprzednio się pomyliłaś...

albo jeśli pasuje Ci awangarda... to wtedy jednemu i drugiemu oświadczasz jasno, że bierzesz ich razem, jeśli im się tak podoba, albo jak nie, to odchodzisz w siną dal... potrafiłabyś tak? - mnie się zdaje, że nie... bo to by nie było żadne kombinowanie, tylko stawianie sprawy wprost - chociaż jak dla mnie nie będzie to wówczas miłość do dwóch mężczyzn jednocześnie, tylko efekt dysfunkcyjnego powikłania emocji...

P.S.

możliwe, że coś nietrafnie odebrałem w Twojej wypowiedzi...

w każdym razie nawet jeśli wypowiedziałem się tutaj teraz stanowczo i bez pardonu, to zrobiłem to szczerze i tak jak myślę - bez złośliwości ani żadnych takich...

przepraszam, jeśli może zbyt dobitnie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez noela » 15 wrz 2010, o 23:36

Filemon, czy Ty zwariowales? Po pierwsze to na pewno nie Twoje agresywne posty wpłyneły na moją decyzję. I bynajmniej nie czuję się sfrustrowana swoją decyzją...czy gdzieś tak napisałam? Przepraszam, ze co knuje i co kombinuje?
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Postprzez Filemon » 15 wrz 2010, o 23:47

no sorrry... może trochę chwilowo zwariowałem! :haha:

jeśli chodzi o kombinowanie, to miałem na myśli, że GDYBYŚ dalej brnęła w sytuację, która się już zaczynała rozwijać po linii obecności w Twoim życiu dwóch mężczyzn, między którymi jak gdyby nie potrafisz dokonać wyboru, gdyż każdy z nich ma Ci coś bardzo ważnego do zaoferowania.... no więc GDYBYŚ dalej w to brnęła przysłaniając istotną część prawdy przed mężem a również i w pewnej mierze zwodząc Y. (nawet jeśli być może i On Ciebie w jakiejś mierze zwodzi...??) no to wówczas byłaby to sytuacja nieuczciwa i w moich oczach nie do przyjęcia!

jeśli jednak dokonujesz wyboru i podejmujesz decyzję, to wówczas budzi to mój szacunek...

wiesz co...? przyszła mi jeszcze teraz do głowy taka myśl - że warto zawalczyć w życiu o tę prawdziwą miłość, o to głębokie wzajemne oddanie właśnie z tą a nie inną, "właściwą" osobą... ALE myślę też sobie, że czasami możemy się pomylić w tym sensie, że mamy przy sobie człowieka, którego naprawdę jesteśmy w stanie kochać i który jest tego wart... i który też kocha nas, ale czegoś nam jednak brakuje, czujemy jakiś niedosyt, chcielibyśmy pełni, doskonałości, jeszcze czegoś więcej... i wówczas dusza może nam zacząć odlatywać w kierunku kogoś pozornie bliższego naszemu ideałowi, który traf chciał, że akurat się w naszym życiu pojawił, a za duszą bywa, że poleci też ciało...

skutek niekoniecznie musi być idealny... a z czasem nawet może okazać się żałosny... dlatego myślę, że jeżeli podejmiesz w głębi siebie poważną decyzję opartą zarówno na rozumie jak i na uczuciach i będziesz się jej konsekwentnie trzymać, to masz szansę w życiu na szczęście i na to, że tak będzie naprawdę dobrze dla Ciebie i całej Twojej rodziny...

pozdrawiam Cię!

Fil :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez KATKA » 16 wrz 2010, o 00:12

a Wy jeszcze nie śpicie :twisted: czas do łóżek...jutro moze bedzie jaśniej :)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez marie89 » 16 wrz 2010, o 00:33

no właśnie! i dlatego sobie zażartowałem... próbując Cię sprowokować (niestety bezskutecznie Wink ) byśmy z duchowej bezcielesności upadli... tematycznie nieco bardziej w materię! Very Happy


NIESTETY bezskutecznie... :D to mnie rozbawiło... Toż to troszeczkę 'mnie' sprowokowałeś, aczkolwiek nie wiem czy w tym kierunku, który miałeś na myśli haha Bo ja miewam dość dziwne refleksje czasami i "inaczej " się prowokuję ;p

***

A wracając do wątku głównego..

Noela...

Spokojniej. Pamietam o swoim dzidziusiu- stres nie jest wskazany...

Chyba poczułaś się zaatakowana... A przecież nikt nie miał takiego zamiaru (tzn mam taką nadzieję)...

Ale musisz przyznać, że Twoja sprawa nie jest taka prosta... Można wiele sobie pomysleć, może za wiele...

Wiesz, ja już wyraziłam swoje stanowisko... ale czasem zastanawiam się, czy "poradziłam" CI dobrze..

Bo tak, szukasz pomocy.. ale też czasem trudno stwierdzić co chciałabyś usłyszeć...

Wierzę, że kochasz męża... Widać też jak ważny jest Pan Y. Myślę jednak, że sama zagalopowałaś się odrobinę z pewnymi emocjami... Być może szukasz bliższej relacji z Y- choć jawnie zaprzeczasz... ale obawa i domysły takie są...

Nie palisz się do romansu (wierzę w to) ale też musisz przyznać, że nie możesz nazwać Y tylko przyjacielem... I w tym właśnie problem, który kilka osób stara Ci się uświadomić... Bo MUSISZ rozgraniczyć te relacje... Zastanów się dobrze, na spokojnie... i sto razy przemyśl zanim coś zrobisz.

Trzymaj się ciepło. Pozdrawiam.
marie89
 

Postprzez mahika » 16 wrz 2010, o 05:46

Filemon napisał(a):
energię czasem dobrze rozładować jakoś konstruktywnie i z pożytkiem dla siebie...



czego i tobie w końcu życzę.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez noela » 16 wrz 2010, o 08:11

Fil, ja już podjęłam decyzję. Zresztą nie widziałam innego rozwiązania zanim tu cokolwiek napisałam. Nie wiedziałam tylko w jaki sposób mam tego dokonać, bo to najprostsze rozwiązanie już wykorzystałam i nie działało. Na romans ani nie mam ochoty, najmniejszej chęci, siły ani on nie jest możliwy patrząc choćby na odległość jaką dzięli mnie i Y. Co z tego, że będzie te kilka dni w Polsce. Szybko minął, nasz wspólny czas to przede wszystkim zawodowy. Nie mam zwyczaju szlajania się po pracy sama z innymi mężczyznami więc jeżeli w ogóle gdzieś pójdziemy to prawdopodobnie z mężem i moimi współpracownikami. Chyba nie mam już takich obaw o ten jego przyjazd, bo wiem jak będzie. Natomiast jedyne czego się trochę boję to mój stan,kiedy będzie ze mną gorzej.(teraz jestem w dobrej formie)..a Y nie będzie w moim życiu. Może mimo wszystko będzie, nie wiem czego on oczekuje ode mnie myśląc o swojej wizycie. Na pewno nie seksu, bo o tym rozmawialiśmy i wie, że to nie wchodzi w grę..na moje głębsze deklaracje też liczyć nie powinien. Jeszcze wczoraj rozmawiałam z mężem o tym, że Y będzie jednak mieszkał te kilka dni gdzie indziej. Dał mi do zrozumienia, że ok.ale gdyby tamten jednak potrzebował noclegu to nie ma nic przeciwko. Myślę, że to w jaki sposób zareagował mój mąż na te sytuację było bardzo mądre. Gdyby zabronił mi czy obraził się miedzy nami pewnie tylko by się pogorszyło. Nikt nie lubi kiedy ktoś mu coś nakazuje , zakazuje. A tak spokojnie czekał i w sumie samo się wyjaśniło. Zreszt jest skrytym człowiekiem i ma w sobie dużo męskiej dumy..która nie pozwala mu na to aby"uganiac"się za kobietami. Jego polityka to chcesz to rób nie to nie. I chyba w dużej mierze dlatego z nim jestem, to ja więcej muszę się starać. Poprzedni moi faceci raczej należeli do tych zbyt zaborczych, co mnie na dłuższą metę od nich oddalalo. Zresztą mój mąż jest ode nie 12 lat starszy i ma to opanowanie, którego mnie nadal często brakuje. Reasumując. Myślę, że ta sprawa powoli się wyjaśnia, przede wszystkim w mojej głowie. Potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko ogarnąć i musi być dobrze. Zresztą teraz nie powinnam myśleć inaczej choćby tylko patrząc na dziecko.
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Postprzez doduś » 16 wrz 2010, o 11:59

---------- 10:25 16.09.2010 ----------

Noela, garść kolejnych moich spostrzeżeń, z całą symaptią do Ciebie.
Ja nauczkę dostałam i nie chce sie tłumaczyc, ale prawda jest taka, ze to tamten facet był większości winien całej sytuacji. Starszy o 25 lat, ja młoda i naiwna, manipulował mną jak chciał. Wystarczyło, ze mi powiedzial, kocham cie, a ja stałam przed nim gotowa na wszystko...

Ja u siebie nie odważyłem się postawić na szalach wagi, kto jest bardziej winien. W takich sytuacjach winę ponoszą obie strony. Zawsze mam możliwość wyboru, a za podjęte przeze mnie decyzje odpowiedzialność ponoszę wyłącznie ja. Nie pora oczywiscie biczować się itp. Raczej zastanowiłbym się dlaczego dałem sobą manipulować ,dlaczego słowa kocham cię otwierały mnie jak konserwę. Jeśli na coś w jakis sposób reaguję , to szukam w sobie przyczyn dlaczego zareagowałem właśnie tak, a nie inaczej. (taki mądry jestem od niedawna)
no ale, nie rzuciłam wszystkiego z tego powodu a staram się do tego podejsc najlogiczniej jak potrafię.

to jest to, o czym pisałęm wcześniej. Intelektualizujesz moim zdaniem. A to moze być niebezpieczne

Co do wykorzystywania dwóch facetow na raz przeze mnie. Może tak ktos to odbiera. ale pisząc, że mąż daje mi stabilność nie sądziłam, ze w nawiasie muszę dodać, ze ja mu daję cieplo, milosc, zrozumienie, itd. daję z siebie tyle ile mogę i potrafię dać. Gdy rozmawiam z Y wielokrotnie to ja jemu staram się pomóc, doradzic...on wysłuchuje mnie ja jego..Nie sądzę , zeby te relacje kwalifikowały się do kategorii wykrzystywania.


NIe watpię, że dajesz coś z siebie. Gdyby tak nie było, Twoje małżeństwo dawno by przestało istnieć we wszystkich sferach. Na dziś w sferze emocjonalnej na moje oko jest bardzo krucho...Ja widzę to tak, włąśnie zrobiłąś wyliczankę, daję to, to ,to i tamto, więc o cho chodzi, mam prawo brać. Przysłowie mówi to co dajesz zapisz na piasku to co bierzesz wyryj w kamieniu.
Mam wrażenie, ze jest tu pewna grupa ludzi, która zamiast pomagać tym którzy tej pomocy tu szukają, obserwuje, porównuje, komentuje posty innych...którzy chcą pomoc dać albo przynajmniej podzielic się swoim doświadczeniem.

Co sprawiło, że nie skierowałaś tego zarzutu bezpośrednio do osób, osoby, do której się odnosi ? Boisz się konfrontacji? Boisz się kogoś urazić ? Zauważ, że aby pomóc trzeba właśnie poobserwować, pewne rzeczy porównać, skomentować.

Fil, ja już podjęłam decyzję. Zresztą nie widziałam innego rozwiązania zanim tu cokolwiek napisałam. Nie wiedziałam tylko w jaki sposób mam tego dokonać, bo to najprostsze rozwiązanie już wykorzystałam i nie działało.


Ja nadal nie wiem jaką decyzję podjęłaś. To nie moja sprawa wiec nie musisz tego pisać. Z tego co napisałaś dowiedziaęłm się, że pan Y jednak nie zamieszka u Was na te trzy dni. I to wszystko. Co masz na mysli pisząc o wykorzystaniu najprostszego rozwiazania ?

Na romans ani nie mam ochoty, najmniejszej chęci, siły ani on nie jest możliwy patrząc choćby na odległość jaką dzięli mnie i Y.

NIe jest też możliwy bo akurat jesteś w ciąży, bo ktoś mógłby was zobaczyć na mieście. To wszystko przyczyny ZEWNĘTRZNE uniemożliwiające na ten moment romans. A co masz w środku ?
Natomiast jedyne czego się trochę boję to mój stan,kiedy będzie ze mną gorzej.(teraz jestem w dobrej formie)..a Y nie będzie w moim życiu.

I tu kryje się w mojej ocenie sedno. NIe radzisz sobie sama ze swoimi emocjami. Jeśli zechcesz przemyśl to. A gdzie jest Twój mąż, kiedy jest z Tobą gorzej? Odsuwa sie od Ciebie, czy Ty odsuwasz się od niego ? One nie umie Ci pomóc, czy Ty odmawiasz mu szansy dania Ci pomocy, w sposób jaki on zna?
Może mimo wszystko będzie,
??!! dobrze rozumiem ? to jaka jest ta Twoja decyzja ? Pana Y nie bedzie w Twoim życiu, czy moze jednak mimo wszystko będzie ?
nie wiem czego on oczekuje ode mnie myśląc o swojej wizycie. Na pewno nie seksu, bo o tym rozmawialiśmy i wie, że to nie wchodzi w grę..
Spytaj go, czy pragnie seksu z Tobą. Chcę, pragnę, oczekuję, żądam to słowa określające chęć otrzymania, dostania czegoś. Jaka jest różnica między nimi przemyśl sama. NIe oczekuję nie wyklucza pragnę. Znam to z autopsji. To nie jest czepianie się słówek. To bardzo ważny element właściwego komunikowania się w związku.

Zastanawiałąś się nad tym, z czego wynika skrytość Towjego męża ? Nie mam tu na myśli jakichś siemnych stron jego duszy :) Boze broń. Jak reagujesz na tę skrytość ? Próbujesz jeszcze czasem go otworzyc, czy już się poddałałaś ?

Myślę, że ta sprawa powoli się wyjaśnia, przede wszystkim w mojej głowie. Potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko ogarnąć i musi być dobrze. Zresztą teraz nie powinnam myśleć inaczej choćby tylko patrząc na dziecko.

Nic nie musi być dobrze. Samo się nie zrobi, to jak bedzie zależy od CIEBIE. A dla czego nie powinnas myśleć inaczej ? Dopiero gdy za myśleniem podąża działanie zgodne z tym myśleniem mogę mówić, że jestem konsekwentny.

Zastanawiam się dlaczego nie odniosłaś sie w swoich odpowiedziach do wszystkiego, co napisałem. Widzę co najmniej dwie możliwości. Wziełaś to głęboko do siebie, myślisz i wyciagasz wnioski więc dopóki tego nie ułożysz nie chcesz komentować. Druga możliwosć jest taka, że kompletnie resztę moich przemyśleń zignorowałaś nie dopuszczajac do siebie. Poruszyło Cię to, co napisałem o wykorzystywaniu. W Twojej ocenie nikogo nie wykorzystujesz bo istnieje "wymiana" i wszystko jest OK. Napisałaś też o zakończonym kiedyś romansie z żonatym mężczyzną obarczając go winą za ten romans i wybielając siebie (o ja młoda naiwna dałam sobą manipulować)
Na pytanie po co Ci mąż, z którym nie mozesz o wszystkim porozmawiać wystawiłaś też piękną laurkę...sobie!, że go kochasz mimo pewnych jego braków, cóż przecież sama nie jesteś idealna. Tu jest książkowo, kochasz nie za coś tylko mimo czegoś, wiesz też że masz braki itp. Skoro jednak Twój mąż nie jest idealny, a Tobie czegoś brakuje to dlaczego idziesz na łatwiznę i nie próbujesz wspólnie z mężem rozwiazywać problemów zwiazanych z brakami w waszym małżeństwie ? Sięgasz po łątwo dostępne
poznałam kogoś kto ma dokładnie to czego mi brakuje...
- pan Y już to ma, czego nie ma Twój mąż, i jest to pozornie bezpieczne (pan Y jest daleko itp.) Lecz tak naprawdę to rak powoli toczący Twoje małżeństwo i Ciebie. Już nie próbujesz z meżem rozmawiać na pewnetematy, bierzesz "tabletkę" Y i sprawa załatwiona. Pamiętaj, że istnieje ryzyko, że zaczniesz brać tabletek coraz więcej. Już raz próbowałaś tabletki odstawić ale się nie udało bo tak naprawdę nie chciałąś ich odstawić. Dlaczego ? czego się bałaś ? Pustki ? Bólu ? Braku oparcia?

To, że pan Y nie bedzie waszym gościem to nie jest rozwiazanie sprawy. To rozwiazanie jednego jej aspektu, który pojawił się tylko na moment i mógł w sumie nawet w ogóle nie zaistnieć. NIe oszukuj się, że cokolwiek załatwiłaś. Odkręciłaś tylko coś, do czego w ogóle w mojej ocenie nie powinno dojść.

Mam gdzieś w tej chwili, czy ktoś tu napisze o domorosłych psychologach, Może w tym co napisałem są jakieś książkowe odniesienia, psychologiczne schematy. Ja przede wszystkim opisuję ból.
I dodam, że wciąą nie ufam ani jednej, ani drugiej Tobie. Chcę się mylić. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Nawet teraz będę czekał, żeby ktoś mnie objechał za to co napisałem, że wymyślam, że bawię się niebezpiecznie w terapeutę. NIe doradzam Ci niczego. Casem jest tak, że musimy sięgnąć katastrofy żeby się ocknąć i zobaczyć że coś jest nie tak.

Życzę Ci powodzenia

PS> Twoja historia posłużyła mi do jak wydaje mi się opisania problemu dotykajacego wiele par. Podkreślę, że nie skupiam się tu na wytykaniu Twoich błędów, czy krytykowaniu Ciebie. Skupiam się na problemie na Twoim przykładzie.

---------- 11:59 ----------

E. Stachura: “Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez mahika » 16 wrz 2010, o 18:02

:shock:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez caterpillar » 16 wrz 2010, o 18:44

---------- 18:43 16.09.2010 ----------

Duzo cennych uwag dodus..a mnie zaintrygowalo to ,ze przejmujesz sie tym jakie plany ma wobec Ciebie pan Y. A mnie sie wydaje ,ze nie powinno cie to interesowac.Jesli jedno z was murem nie bedzie stalo przy swoim partnerze to bedziesie sie tak wodzic za nos w tych swoich oczekiwaniach i domyslach oraz nadziejach.

Wydaje mi sie ,ze to ,ze jestes w ciazy to tak jak pisal kolega to zwenetrzna blokada aby nie popelnic glupstwa.

a mysle tak bo widze sprzecznosci w tym co napisalas..

w pierwszej czesci piszesz ,ze to tylko zwykle biznesowe spotkanie (taka forma tlumaczenia ,racjonalizacji itp)

a w drugiej pokazujesz ,ze jednak nie bedzie to dla ciebie latwe bo..no wlasnie bo jednak jest chemia :?

i jeszcze jedno..moze nie doczytalam ale czemu Twoj maz mialby sie nie zgadzac na nocleg pana Y??

przeciez z tego co pisalas on bladego pojecia nie ma kim jest dla ciebie Y ..wiec nie widze w tym zadnej wspanialomyslnosci .

pozdrawima!

---------- 18:44 ----------

pozdrawiam ;)
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Filemon » 16 wrz 2010, o 18:51

noela, chcę Ci powiedzieć jedną rzecz - to co kolejno wypisał Ci doduś, bardzo do mnie przemawia i mam wrażenie, że chyba w oparciu o jakieś własne doświadczenia potrafi Ci mądrze i trafnie wskazać cały szereg istotnych kwestii i przyjrzeć się Tobie i Twoim sprawom wnikliwie i uważnie - chyba lepiej ode mnie...

ja się pod jego postem podpisuję tak na 80 procent - szczególnie powiedzmy gdzieś tak od piątego cytatu i dalej aż do końca...

według mnie post dudusia jest bardzo wartościowy i możesz z niego dużo zaczerpnąć, choć pewnie nie da się wszystkiego na raz sobie przyswoić, tylko trzeba by "dawkować"... zresztą zmiany w życiu zwykle nie przychodzą od razu i całościowo...

myślę, że uczyniłaś pierwsze kroki we właściwym kierunku, ale ja też postrzegam je jako działania chyba głównie zewnętrzne a cała sprawa jest w moich oczach niewątpliwie niedokończona - doduś wytłumaczył to świetnie dlaczego tak jest i w jakich obszarach jest coś (a nawet chyba wiele!) do zrobienia... - oczywiście Krakowa od razu nie zbudowano jak wiadomo, ale też nie warto zasypiać gruszek w popiele... ;)

pozdrawiam serdecznie Ciebie i dodusia!

Fil

mahika, nie wytrzeszczaj tak gał :shock: bo Ci tak jeszcze zostanie... :lol: ;)
lepiej czytaj i się ucz - bo dla mnie to co napisał doduś to pewna nauka, mimo że uważam, że inteligencji mi nie brakuje a na brak doświadczenia też nie narzekam...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez noela » 16 wrz 2010, o 19:13

Doduś...

Nie powiedziałam, ze nie biorę na siebie odpowiedzialności za to co było kiedyś. Bo oczywiście była tam moja zgoda, wolna i nieprzymuszona. Jednak nie zaprzeczysz, że facet który ma 45 lat i dziewczyna która ma 20...no cóż jest różnica w postrzeganiu świata, doświadczeniu, emocjonalnosci. To on mial żone i patrzyl jej codziennie w oczy, ja jej nigdy nie widzialam nawet. Porównując siebie wtedy do siebie teraz... naprawdę byłam naiwna. Dlaczego mnie otwierało słowo kocham, bo byłam w nim zakochana po uszy, Był ideałem faceta dla mnie wtedy, pod każdym względem. To chyba wystarczający powód, że tak mógł mną manipulować.
Nie intelektualizuję tylko myślę. To jest wielka różnica. Gdybym nie zastanawiała się nad pewnymi rzeczami w swoim życiu nie miałąm bym dla siebie poważania.
Zrobiłam wyliczankę, bo kiedy w ogóle nic nie napisałam, to wyszłam na wykorzystywacza dwóch facetów na raz. Chciałam to jakoś ująć, możliwie jak najbardziej jasno, nie miałam tu na myśli, ze za to wszystko wystawiam rachunek mężowi i oczekuję czegoś w zamian, Tak nie jest, Nic w zamian nie chcę, daję bo chcę dawać to co najlepsze mam. Tak źle i tak niedobrze.
Romans nie jest możliwy, bo ja go nie nie chcę. Akurat moje miasto jest tak duze, ze gdybym chciała to mogłabym mieć 5 kochanków na raz i pewnie bym się nigdy nie spotkała z żadnym z nich przypadkiem. Jak się samemu chce to rzeczy zewnętrzne nie są przeszkodą.

To nawet nie tak, ze nie radzę sobie sama ze swoimi emocjami, przecież czasem każdy z nas ma prawo powiedzieć dość...i oczekiwac dobrego slowa. Nie jestem robotem. Mój mąż jest DDA stąd jego skrycie i brak rozwiniętej emocjonalności. Nie odsuwa sie ode mnie, ani ja od niego. Dla niego wszystko jest biale albo czarne, i to co mnie martwi nie zawsze dla niego jest problemem a tylko czyms co wymaga innego dzialania.Pracujemy nad tym cały czas.

Nie będę się pytać Y czego pragnie, bo on głupi nie jest i wie, ze pewnych rzeczy nie dostanie chocby nie wiem jak ich pragnął.
A z tym,ze moze jednak bedzie w moim życiu mialam na mysli, ze mam nadzieje, ze mimo tego, ze dzieli nas wiele km, bede miala z nim kontakt, bo bez wątpienia jest moją branią duszą.

Sorry, jezeli nie odnioslam sie do wszystkiego. Po prostu jestem w trakcie wielkiego projektu i mam bardzo ograniczony czas. Gdybym miała brać każde słowo któe tu przeczytałam do siebie, to już bym była w szpitalu psychiatrycznym.

Na tym poście na razie chce zakończyc ten moj temat. Chcę dać sobie jakiś czas na spokojne przemyslenie wszystkiego i wyciszenie się.

Dzięki na razie wszystkim.
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Postprzez mahika » 16 wrz 2010, o 19:40

Filemon napisał(a):mahika, nie wytrzeszczaj tak gał :shock: bo Ci tak jeszcze zostanie... :lol: ;)
lepiej czytaj i się ucz - bo dla mnie to co napisał doduś to pewna nauka, mimo że uważam, że inteligencji mi nie brakuje a na brak doświadczenia też nie narzekam...


To się jednak ucz skoro tak sądzisz :lol:

Dziękuję za "szczerą" (jak zawsze) troskę o moje oczy :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez doduś » 17 wrz 2010, o 09:45

Mahika, mam do Ciebie prośbę. Czy możesz napisać coś bezpośredniego i jednoznacznego wynikającego z Twoich przemyśleń ? Komunikaty, jakie wysyłąsz swoimi postami są dla mnie niejasne a chciałbym je rozumieć w sposób jednoznaczny. Zatem czy mogłabyś napisać wprost bym mógł bez żadnych moich wyobrażeń zrozumieć Twój przekaz ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 131 gości