przez Bianka » 15 wrz 2010, o 14:56
---------- 14:53 15.09.2010 ----------
Co ja bym bez Was zrobiła, dzięki, wszystko co piszecie chłonę jak gąbka i wszystkie posty są dla mnie bardzo cenne...Niestety mam taki mętlik i chaos że chyba nie potrafię na wszystko odpowiedzieć:(
Noela on tak pracuje od 2,5 roku...wiem że rzadko to się zdarza ale w tej firmie tak jest, jest to prywatna firma, zatrudnia okolo 5, 6 osób które jezdza po całej Polsce po to by zakładać w autach różne rzeczy...np mój mąż ostatnio jechał sam do Suwałk z Poznania...wracał tego samego dnia i jeszcze na miejscu pracował około 8 godzin!! Bywały czasy że zleceń było mniej i wracał wcześniej...firma nie działa zgodnie z prawem! no ale za to płaci więcej niż gdziekolwiek indziej by zarobił...były rozmowy na ten temat...miał zmienić pracę, ale on to lubi robić, jest doceniony, jest już uzależniony od tej pracy!:( Wiem też że ucieka bo po takim dniu pracy jak te Suwałki szef zgodzi się żeby następny dzien byl wolny ale trzeba mu o tym powiedziec bo jesli nie to szef proponuje przyjdz jak sie wyspisz i pojedziesz na jakis lajcik...i on sie na to godzi bo nie umie siedziec w domu albo nie chce...zawsze mial lekkie ADHD, nawet jak mala karmi to nie moze wysiedziec tych 20 minut...Takze to nie od teraz on pracuje po tyle godzin, juz sie do tego przyzwyczail, a ze to nie sciema wiem bo mam kontakt ze wszystkimi pracownikami, mialam klotnie kiedys z jego szefem...rozmawialam z żonami pracowników które też mają tego dość...był moment że prawie zmienił pracę, tylko na dosc podobną w ktorej zarobil by polowe tego co zarabia, a szef widzial po nim co sie kroi i dal mu podwyzke!
Powiem wiecej ta praca jest tym naszym problemem, od niej sie to zaczelo, w sensie oddalanie sie od siebie, ja uciekalam do rodzicow, on prowadzil zycie kawalera...ile mozna gnic w domu? jak pracowalam bylo lepiej choc tez nieciekawie bo wracalam i go nie bylo:( a potem jak przestalam pracowac to juz totalna mogiła...na wszystkich imprezach rodzinnych SAMA, na wesele szlismy to przyjechal o 20...tydzien po stracie dziecka 1 dziecka to bylo:(kiedys pracowali 6 dni w tyg. kazda sobotę, teraz co drugą bo sie buntowali...
Ta praca zrobila bardzo wiele zlego w naszym zyciu ale jak teraz mial ja zmienic na mniejsze zarobki to ja sama nie chcialam zeby zmienial dlatego ze nowa pensja wynosila tyle co nasze wszystkie oplaty! i nic nie zostawalo na zycie...pat...
Jesli chodzi o przemoc to zdziwilo mnie to co napisaliscie ale potem doszlam do wniosku ze faktycznie tak jest, jednak wiem aze jesli bym mu to powiedziala to on szczerze by sie zdziwil i powiedzial ze zwariowalam, WIEM ze tego nie widzi...
Przemoc fizyczna była, chodził na terapię, był młodziutki, dobre rokowania, skonczyla sie dlatego przyjelam oswiadczyny, bo moj mąż nic nie robi na pol gwizdka jak kocha to kocha na zabój jak sie wkurza to furia itp itd
Ja tez chodzilam na terapię ale wiecie co ja jestem totalnie uwiązana czy uwięziona w domu!!:( ja nigdzie juz nie moge wyjsc, mala jest za mala, jak nie ma pogody to nawet na spacer, a jakies jazdy autobusami do miasta, terapia godzinę w przychodni, powrót, to jest niewykonalne...
On byl na terapi tez pozniej po tamtej przmocowej ale chwile, bo nigdy mu godzinowo nie pasowalo!! Ale chcial, specjalnie sie nawet kiedys zwolnil z pracy i akurat wtedy terapeuta nawalil:( wiem bo ja chodzilam do tej samej przychodni i moja psycholog mnie przepraszala za to...potem na terapii obiecal ze zmieni pracę no i więcej nie poszedl bo wstyd mu bylo ze nie dotrzymal słowa:(
Wiem ze nie pojdzie, w tym trybie pracy...
Teraz myślę o terapii par, ale musielibysmy zalatwic nianie i on by musial kombinowac z pracą:(mysle ze nie zrobi tego...
Powiem Wam co bylo dalej, wieczorem zasnal i spal juz tak do rana w ciuchach w duzym pokoju...wiedzialam ze idzie na 7, karmilam dziecko w tym czasie ale nie obudzilam go...co mnie to obchodzi pomyslalam...o 7:40 zadzwonil szef po niego, zastanawialam sie czy zajrzy do nas, zajrzal, poglaskal mala po glowie i powiedzial
on- jak chcesz żeby zasnela to scisz tv
ja- wiem co mam robic
on- ja tez wiem
i wyszedl...
Nie wiem czy mial na mysli co robic z nami czy z dzieckiem...
Myslalam ze nie bedzie dzwonil ale zadzwonil:
on- halo
ja- halo
on- NO HALO
ja- mowilam halo raz nie wystarczy?
on- nie slyszalem, co tam?
ja- nic tam
on- aha, to narazie
ja- narazie
...
Ja zaczelam w glowie snuc plan zycia bez niego, wrócę do rodzicow, do świąt posiedzę, potem znajdę pracę, mala będzie miala pol roku, tam sa tansze opiekunki, moze sie uda, wynajmę mieszkanie i tyle, facet? nie chce zadnego...moze kiedys...ale zadne mieszkanie razem, zadne sluby itp, ma byc bogaty i dobry dla mojego dziecka i tyle hehe poczulam sie lepiej, poczulam ze jesli on nie zadziala to trudno, zmienie swoje zycie...
Z drugiej strony chcialabym ze sie zmienil...
Woman jak Ty zachowywalas sie wobec swojego wtedy? milczalas, rozmawialas jak gdyby nigdy nic? ja nie wiem czy sie odzywac czy nie?co robic jak wroci, co mowic? czy nie mowic, nie wiem jaka obrać strategie...
---------- 14:56 ----------
Aha Noela on nie pomyslal o bylej jak urodzilo sie dziecko, tylko o wiele wczesniej...pierwsze wiesci o Mateuszu sa z marca....a ich spotkanie o ktorym sie dowiedzialam bylo juz 3 lata temu:(