Rozstanie dla dobra dziecka?

Problemy z partnerami.

Postprzez Jaga82 » 16 wrz 2010, o 01:22

Codziennie budze sie zla, przygotowana do ataku lub jego odparcia. Mecze sie ja i on tez gdy na mnie patrzy. Ostatnimi dniami prawie nie rozmawiamy. Wczoraj mnie poprosil bym usiadla mu na kolano. Polozyl swoja dlon na moim brzuchu a ja sie rozryczalam... Powiedzial, zebym nie plakala, bo moj nastroj ma wplyw na dziecko. Nie umial mnie juz przytulic... A ja tego chcialam. Potrzebuje tego chyba bardziej niz kiedykolwiek. Potrzebuje ciepla, wyrozumialosci, pocieszenia. Nie radze sobie coraz bardziej... Najchetniej usiadlabym w jakims ciemnym kaciku i ryczala w nieskonczonosc az wszystkie zle chwile mina bezpowrotnie... Nawet nie mam z kim pogadac tak w realu i musze szukac szczerej rozmowy w wirtualnym swiecie.
Pisze dosc chaotycznie ale chyba ten chaos najlepiej odzwierciedla stan mojej duszy i umyslu.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Szafirowa » 16 wrz 2010, o 02:22

Wyjścia są conajmniej dwa. I jeszcze parę dodatkowych wariacji i kombinacji tych dwóch rozwiązań ...

Jednak najważniejsze Jago jest to CZEGO TY CHCESZ obecnie.
Musisz zdać sobie sprawę z tego, czego potrzebujesz i czego chcesz dla siebie samej. Ta odpowiedź jest w Tobie, musisz ją zwyczajnie usłyszeć ...

Tak na marginesie ... albo nie na marginesie -dodam, że bardzo razi mnie w Twoich wpisach określenie 'moje dziecko'.
Nie ma czegoś takiego, jak 'moje dziecko' Jago ...
To jest WASZE dziecko. Tak samo Twoje, jak i Twojego (pożal się ...) partnera.

I w momencie, w którym z jakiegokolwiek powodu, w życiu Waszego dziecka zabraknie jego ojca - to nie jest szczęśliwe dzieciństwo. Obojętnie, czy rodzice są rozwiedzeni, czy tato wyjechał, czy w ogóle go nie było fizycznie przy dziecku, czy nie żyje ... nie ma go, i ta nieobecność jest przez dziecko odczuwana bardzo dotkliwie.

Uprzedzam z góry - nie chodzi mi o powiedzenie, niechby pił, niechby bił, byle był ... Bo jakoś przez skórę czuję, że posypią się komentarze, że lepszy żaden ojciec niż agresywny, nadużywający itp.
Dziecko potrzebuje obojga rodziców, odpowiedzialnych i kochających. Potrzebuje OJCA jako filaru na całe swoje życie, obojętnie czy chłopczyk, czy dziewczynka - ojciec jest tak samo niezbędny jak matka.

Tak sobie myślę Jago, że w Twojej sytuacji Wasze dziecko znajdzie się pomiędzy Wami, na froncie, na którym ciągle trwają i trwać będą czynne walki, między Tobą i ojcem dziecka ... więc ono od poczatku będzie ofiarą tej wojny ...
Przerażająca jest ta sytuacja. I jakaś taka ... bardzo chora.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez limonka » 16 wrz 2010, o 03:03

jago,
jesli chcesz w miare szczesliwego i normalnego dziecinstwa dla nienarodzonego jescze dziecka odseparuj sie od wariata i idz na intensywna terapie ktorej BARDZO potrzebujesz. On moze/powinien uczestniczyc w zyciu dziecka..ale nie sadze ze macie szanse jako para..przynajmniej nie teraz:(


ps.czy ty juz nie mialas jednego poronienia i jedenj ciazy z tym panem?? wtedy pamietam (chyba ze zle) kazal ci usuwac:( jago na co ty liczylas tym razem? czy zrobilas to celowo majac nadizeje ze dizecko "naprawi" sprawy miedzy wami" , a wiek cie goni? mam nadzieje ze tym razem wyciagniesz wnioski i czegos sie nauczysz...
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Jaga82 » 16 wrz 2010, o 05:01

Masz dobra pamiec limonko...
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Abssinth » 16 wrz 2010, o 10:21

heja again...

odpowiedz sobie, nam, na pytanie - co jest dla Ciebie silniejsze - strach przed samotnoscia i zyciem bez niego, czy strach o dziecko i siebie mieszkajace z nim?

zrobilas glupote, ciezka glupote, wracajac do niego i zachodzac w ciaze. Ale - jeszcze teraz to jest odwracalne, albo jest mozliwosc zminimalizowania szkod.

Kiedy juz dziecko sie pojawi na swiecie, bedzie CI duuuuzo trudniej sie wyprowadzic, szukac pomocy, cokolwiek zrobic z tym. Bo bedziesz uwiazana w domu z dzieckiem i zdana na laske i nielaske psychola totalnie.

Czyli - mysl szybko i mysl rozsadnie. Nic sie nie stanie samo, on sie magicznie nie zmieni.

Terapia jest bardzo wazna.
Nie poddawaj sie.

xxx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez marie89 » 16 wrz 2010, o 11:03

Jago...

Myślę, że powinnaś się poważnie zastanowić co tak naprawdę by Cię uszczęśliwiło... Myśl o sobie i o dziecku.

Skoro nie chcesz wracać do rodziców- bo od nich nie zaznałaś ciepła... nie wracaj.. ale też nie zostawaj z tym facetem...

Według mnie Wasz związek nie jest zdrowy... Kochasz go ślepo (tak czuję) i próbujesz dostrzec coś, dzieki czemu bedziesz mogła zostać... ale nie znajdziesz tego... rzuca Ci okruchy ciepła, by po chwili Cię stłamsić.. Przecież zasługujesz na więcej- na kogoś kto da Ci oparcie, poczucie bezpieczeństwa, kto będzie Cię kochał i szanował... i dziecko także.

Musisz podjąc ważną decyzję, która zmieni Twoje dotychczasowe życie.
Zacznij od nowa... Będzie na początku trudno, ale uda Ci się...

Powiedz, czy masz w swoim otoczeniu kogoś komu ufasz i kto mogłby Ci pomóc.. Powinnaś się wyprowadzić od tego faceta..
Jasne- jest ojcem dziecka i nim będzie... ale wątpię by decyzja o pozostaniu w tym związku będzie najlepsza...

Pomyśl jak wyglądałoby wasze wspólne zycie... Lęk czy owy bedzie miał dziś dobry humor czy zły... niepewność- kocha czy nie kocha...
Tak nie powinna wyglądać rodzina.
marie89
 

Postprzez blanka77 » 16 wrz 2010, o 12:42

Ja uważam, że przede wszystkim dla dobra psychicznego swojego i dziecka powinnaś od niego odejść. Bo nawet jeśli będzie miał dobry kontakt z dzieckiem, a Tobą poniewierał to powiedz jaki obraz Ciebie powstanie w psychice dziecka? Myślisz, że dziecko będzie Cię szanowało jeśli ojciec od początku zrobi mu pranie mózgu? Pomyśl o tym też.

A tak w ogóle to nie ma siły żebyś nie dała sobie rady sama. Powiem Ci coś co mnie spotkało. Byłam młoda, zaszłam w ciążę, urodziłam dziecko. Tatuś od mniej więcej 4 miesiąca ciąży pojawiał się u mnie tylko w tygodniu bo dziwnym trafem w każdy weekend COŚ mu wypadało. A były to głownie dyskoteki i dziewczyny (oczywiście wszyscy wiedzieli tylko ja nie, na szczęście do czasu). Gdy się dowiedziałam, kazałam mu się wynosić z naszego życia. No i on sie wyniósł do czasu porodu. W tym dniu nagle się zainteresował, a ja w to uwierzyłam. I jeszcze przez 1,5 roku wierzyłam, że wszystko będzie ok. W lipcu danego roku zaręczyliśmy się, ślub miał być w grudniu, ale w sierpniu kazałam mu ponownie zniknąć z naszego życia. Nie mogłam znieść jego zdrad, kłamstw i krętactwa. Nie będę się tu bawiła w szczegóły. Zostałam sama z dzieckiem, fakt pomagali mi rodzice, bo od niego nie dostaję ani nigdy nie dostałam pieniędzy na dziecko. Po rozstaniu cierpiałam, strasznie cierpiałam 2 lata. Do czasu aż poznałam kogoś, kto pokazał mi, że mogę żyć normalnie bo świat się nie skończył, że jest tyle pięknych rzeczy, których nie zauważam. Był to facet, z którym nie byłam w związku, poznałam go przypadkiem podczas wyjazdu wakacyjnego. To on zabrał mnie na plażę wieczorem pokazał jakie piękne jest nocą morze, gwiazdy itd. Nie był to romans, zauroczenie ani do niczego między nami nie doszło. To była taka dobra dusza, którą Bóg postawił na mojej drodze, bo chyba miał już dosyć mojego cierpienia :) Od tamtego momentu zaczęłam żyć innym życiem. Też mam problemy i zawsze je miałam, ale wiem że można je pokonać, jakoś mozna. Tatuś mojego dziecka od pamiętnego sierpnia gdy wyszedł z mojego domu nie odezwał się do dziecka ani razu, a moje dziecko ma teraz 15 lat.
Z jednej strony jestem mu wdzięczna, bo nie właził z butami w nasze życie tylko po to, żeby nam je zabrudzić, z drugiej strony nie chcę go znać, bo jak można tak traktować swoje dziecko. Ja małemu nigdy nic złego nie powiedziałam na temat ojca. On mało pytał. Ale zna część prawdy, nie wie tylko, że mnie zdradzał. O tym, że cierpiałam doskonale sobie zdaje sprawę. Nie tak dawno, odnalazł ojca na naszej klasie i napisał do jego żony co o nim myśli. Nie czytałam tych wiadomości, ale uważam, że miał prawo do wyrażenia swoich emocji i skrywanych żali. Nie mają jednak ze sobą kontaktu, bo raczej by mi dziecko powiedziało.
Co się ze mną działo przez te wszystkie lata? Skończyłam studia, sporo podróżowałam, miałam kilka krótkich ale ciekawych związków, będąc jeszcze na studiach znalazłam super pracę, no a teraz mam męża, zmieniłam miejsce zamieszkania i pracę też. No i mam problemy, zapomniałabym ;) Ale wierzę, że skoro tyle przeszłam to i teraz sobie poradzę.

Przepraszam za tę prywatę w Twoim wątku, ale chciałabym Ci uświadomić, że na facecie życie się ani nie kończy, ani nie zaczyna. Życie szykuje rózne niespodzianki. Jestem szczęśliwa, że moje dziecko, chociaż wychowywałam go sama, nie miało styczności z jakąś patologią, przemocą i Bóg wie z czym jeszcze. Uwierz, że się da, trzeba jednak starać się podejmować racjonalne decyzje, być konsekwentną, nawet jeśli początkową ceną za to będą zły, ból i nienawiść do całego świata.

Dasz radę, niejedna kobieta w podobnej sytuacji podołała. Tobie też się uda. Jakie to dobro dziecka, jeśli ono patrzy, że jego rodzice się nie kochają, a wręcz nienawidzą. Ono będzie ofiarą, może nie będzie tego widać na początku, to wyjdzie po latach kiedy samo będzie miało stworzyć związek, rodzinę. Taka niestety jest prawda, czego przykładem jest niejeden wątek na tym forum.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Ladybird » 16 wrz 2010, o 13:12

A ja dolaczjac się do poprzedniczek, napiszę coś ze swojego życia.
Otoz mialam male dzieci 3 i 5 lat , kiedy zwiazalam sie z meżczyzna .Wielka milosc itp.
Jednak on ani nie chcial podjac pracy ,ani mi pomoc w domu ,ani rozmawiac ze mna natomiast zawsze robil wszystko wg wlsanego widzimi sie. Wyjezdzal , kiedy chcial nie informujac mnie o tym, wracal kiedy chcial.
To jeszcze nic ,ale kiedy mialam juz termin porodu , powiedzial ze zaraz ma pociag i wyjezdza ,bo ma sprawy. Dodam, ze mieszkalam w obcym miescie i nie mialam tam zadnej rodziny i przyjaciol.
Powiedzialam na to tylko : Jak wyjedziesz , mozesz nie wracac. I tak zrobilam, konsekwentnie. Dla mnie to bylo nie do wybaczenia ,zostawic mnie w takiej sytuacji.
Dalam radę , rodzice przyjechali do czasu porodu , a potem znalazlam Ukrainkę , ktora pomagala mi przy dzieciach i w domu i z ktora zalozylysmy agencje posrednictwa opiekunek. Ona szukala Ukrainki a ja im szukalam im pracy. Potem wrocilam na stare smieci , gdzie mieszkaja moi bliscy.
Wszystko mozna ulozyc, uwierz mi , nawet z malymi dziecmi , ale lepiej wczesniej.
Zyczę sily i wytrwalosci .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Jaga82 » 17 wrz 2010, o 04:00

Dziekuje Wam za wypowiedzi i rady.
Z moja psychika jest coraz gorzej. Kazde jego slowo powoduje, ze zaczynam plakac. Nie wiem czy to hustawki nastrojow zwiazane z ciaza czy moze jakas depresja... Praktycznie codziennie mi wypomina jaka jestem zla dla niego, dla dziecka, ze nie dbam o siebie, ze on sie staral a ja go olewalam, ze on probowal, chcial dobrze a ja mu nie dawalam szansy. Ma troche racji ale ja juz nie moge tego sluchac, bo ile mozna? Gdy tylko zaczyna te swoje wyklady na moj temat biore kluczyki od auta i wychodze, a raczej wybiegam pojezdzic, wyryczec sie i uspokoic. Tak wygladal moj caly ubiegly tydzien. Zbliza sie weekend i boje sie jak on bedzie wygladal. Chce miec spokoj psychiczny a wiem, ze on mi go nie da.
Dzis po raz kolejny powiedzielismy sobie, ze nie mozemy byc razem. Oboje to wiemy. On tez. Dawniej o mnie walczyl, staral sie mnie zatrzymac, dzis mowi, ze nie chce zyc z psychopatka... Zarzuca mi, brak widocznych efektow mojego chodzenia na terapie. Ja wiem, ze na to potrzeba czasu, a on nigdy nie mial do niczego cierpliwosci. Myslal chyba, ze pojde na terapie, na ktorej ktos zrobi jakies czary mary i wroce do niego odmieniona, szczesliwa i usmiechnieta. Chcialabym tak ale nie umiem i wiem, ze potrzebuje troche czasu, by wszystko w mojej glowie wrocilo na wlasciwe miejsce. Dawniej prosilam go o wspolna terapie. Kilka razy mi obiecal, ze pojdziemy, ze warto, ze jesli ma nam to pomoc, to on to zrobi. Piekne slowa i deklaracje, ale jak zawsze w jego przypadku skonczylo sie na pieknych slowach. Wiele razy mowil rzeczy, ktore dla mnie wazne, na ktore czekalam ale potem nie mialy zadnego pokrycia z rzeczywistoscia...
Poprosilam kolezanke o pomoc w znalezieniu pokoju. Ma mnie umowic na sobote. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Strasznie sie boje. Nie samotnosci. Tego, ze sobie nie poradze sama... Bo mam swiadomosc tego, ze na pomoc z jego strony raczej nie bede mogla liczyc...
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez limonka » 17 wrz 2010, o 14:32

jago mysle zeby terapia przyniosal jakiekolwik skutki musisz sie oddzielic od elementu toksycznego..jak alkoholik odstawia alkohol, czy narkoman naroktyki ty musisz odstawic jego...inaczej stoisz w miejscu:( mysle ze zycie samotne jest lepsze niz z psychopata z ktorym i tak samotne to jescze jedna wielka niewiadoma co jutro:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Abssinth » 17 wrz 2010, o 14:45

Bo mam swiadomosc tego, ze na pomoc z jego strony raczej nie bede mogla liczyc...


bo teraz mozesz na niego liczyc w kazdej sytuacji, tak? Zawsze Cie wesprze, zawsze jest przy Tobie, nieba Ci przychyla na kazdym kroku, obsypuje Cie czekoladkami, owocami i kwiatami, zawsze mozesz mu powiedziec o wszystkich problemach, poprosic o pomoc, zaufac z kazdym smutkiem....tak?

no to pomysl sobie teraz, ze ODTAD MOZE BYC TYLKO LEPIEJ, bez tego smiecia, kuli u nogi, ktora Cie tylko i wylacznie ciagnie w dol!!!

sciskam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Jaga82 » 19 wrz 2010, o 12:48

Troszkę wybiegnę w przyszłość. Zastanawiam się jak on sobie wyobraża kontakty z dzieckiem? Zawsze gdy mu mówię, że będę trzymać dziecko z dala od niego strasznie się oburza. Ale jak to będzie miało wyglądać? Przecież żeby nawiązać kontakt emocjonalny z dzieckiem trzeba z nim byc na codzień, przewijać, karmić, kąpać, przytulic kiedy płacze, pobawić się, wyjśc na spacer. A jak on chce to zrobić? Będzie sobie wpadał gdy będzie miał czas, żeby popatrzeć jak ja się zajmuję dzieckiem? Żeby być może mnie krytykować i porównywać ze swoja byłą? Już teraz mi mówi, że nie nadaję się na matkę, że nie będę dobra dla dziecka. Mam tyle myśli, tyle wątpliwości, pytań i niepewności. I ten strach...
P.S. Widziałam moje mikroskopijne dzieciątko i jego serduszko :) Wszystko jest w porządku.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Abssinth » 19 wrz 2010, o 12:51

mowie, ze sie nia nadajesz na matke?

kurrrrna, co on jest? wyrocznia jakas??? no prosze....

przestan sluchac malego gnojka, sama widzisz, ze nie jest pomocny w zaden sposob.

jak tam pokoj? mialas ogladac cos wczoraj...?

sciskam mocno Ciebie i brzuszek z serduszkiem w srodku :):):)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Jaga82 » 19 wrz 2010, o 13:34

---------- 13:06 19.09.2010 ----------

Z pokojem lipa... Koleżanka miała sie odezwać, gdy właściciel domu, w którym ona wynajmuje pokoj będzie coś miał do wynajęcia ale się nie odezwała, co jest jednoznaczne z tym, że nic nie ma... Cały czas szukam czegoś przez internet ale jest albo za drogo a jak cena jest przystępna to zbyt daleko do pracy... Ciągle pod górkę...

---------- 13:16 ----------

Wczoraj znów mi odwaliło... Znów dała o sobie znać moja chora zazdrość... A on mi nie pomaga, wręcz przeciwnie-jeszcze mnie nakręca, zamiast uspokoić, zwłaszcza teraz. Robię się coraz bardziej agresywna... Wstydzę się swoich zachowań... Wiem, że wczoraj ja nawaliłam, ale ciężko mi się przed nim do tego przyznać i przeprosić... Ja zrobiłam źle, ale on potem gada takie rzeczy, że ma się żal do samego siebie, że jeszcze się z nim jest i znosi te słowne upokorzenia. Oczywiście to, co ja mu robię jest nieporównywalnie gorsze i haniebne w jego oczach z tym, co on potem mówi do mnie i o mnie...
Nigdy nie myślałam, że w czasie ciąży będę miała tyle stresów, niepewności, strachu o przyszłość, brak zrozumienia, ciepła, czułości, troski... Zawsze myślałam, że gdy będę w ciąży to facet, któremu będę miała dać dziecko będzie szalał z radosci, będzie dla mnie wsparciem, opiekunem, a ja będę sobie spokojnie rosnąć... Jestem rozczarowana, ale mam to chyba na własne życzenie...

---------- 13:34 ----------

Powiedziałam mu ostatnio, że my nigdy nie mieliśmy sznasy na normalny związek, bo nigdy nie zakończył swojego poprzedniego życia raz na zawsze. Ok, ma dziecko, rozumiem, że musiał się z nim kontaktować, że mały tęsknił i go potrzebował, ale jego była w naszym życiu...? Powiedziałam mu, że tak naprawdę nigdy się od niej emocjonalnie nie uwolnił. To o jej uczucia dbał, gdy nie mówił jej o nas przez pół roku trwania naszego związku, bał się jej reakcji, chciał by sama do tego doszła. Pisał z nią, gdy bylo mu ze mną źle, szukał u niej wsparcia i pocieszenia, opowiedział jej o naszych problemach (a raczej moich), których cholernie się wstydzę, do dziś ją utrzymuje finansowo, bo ona nigdzie nie pracuje (tłumaczy mi, że ma tam dziecko i to dla jego dobra) a ze mną rozlicza się co do grosza, powiedział, że nie wyobraża sobie siedzieć z nią w jednym pokoju na urodzinach syna, a potem poszedł na owe urodziny mówiąc mi, że byliśmy pokłóceni, więc nie musiał dotrzymywać słowa, prosiam go zmianę nr tel gdy ona pisała do niego'czy bylam kims waznym w twoim zyciu?', 'brakuje mi ciebie', 'przyjedz do mnie i mnie przytul', znow zaslanial sie dzieckiem, mało tego-odpisywał na takie smsy, numer zmienil, gdy to jemu sie chcialo, pytalam po, co chodzi do jej mieszkania i przesiaduje razem z nia-znow zaslonil sie dzieckiem, mowilam, ze nie chce zeby z nia spedzal czas, ze z tak duzym dzieckiem jak jego syn, czas mozna spedzac na wiele roznych sposobow, niekoniecznie siedzac z nim w domu razem z jego matka, zaczal malego zabierac stamtad gdy ona powiedziala, ze nie chce go wpuszczac do mieszkania, znow jej zdanie, prosba wazniejsza od mojej, teraz znow u niej przesiaduje, bo zmienila zdanie...
Za duzo bylo jej w naszym zwiazku. On mi mowi, ze jestem niedojrzala i nie znam zycia...
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Abssinth » 19 wrz 2010, o 13:51

ohh nie mam juz sily...

sluchaj - chora zazdrosc jest wtedy, kiedy nie ma powodow do niej. Kiedy partner nie przesiaduje ze swoja byla, kiedy nie ma klamstw, manipulacji, slodkoich slowek z kims innym niz Ty, kiedy naprawde TY jestes najwazniejsza w czyins zyciu.
Twoja zazdrosc z wstosunku do niego byla/jest jak najbardziej usprawiedliwiona, bo on Ci dawal jak najbardzoekj powody do tego!!!!

to nie TY sie powinnas wstydzic, ale ON!!!

patrz:
Pisał z nią, gdy bylo mu ze mną źle, szukał u niej wsparcia i pocieszenia, opowiedział jej o naszych problemach (a raczej moich), których cholernie się wstydzę, do dziś ją utrzymuje finansowo, bo ona nigdzie nie pracuje (tłumaczy mi, że ma tam dziecko i to dla jego dobra) a ze mną rozlicza się co do grosza, powiedział, że nie wyobraża sobie siedzieć z nią w jednym pokoju na urodzinach syna, a potem poszedł na owe urodziny mówiąc mi, że byliśmy pokłóceni, więc nie musiał dotrzymywać słowa, prosiam go zmianę nr tel gdy ona pisała do niego'czy bylam kims waznym w twoim zyciu?', 'brakuje mi ciebie', 'przyjedz do mnie i mnie przytul', znow zaslanial sie dzieckiem, mało tego-odpisywał na takie smsy


czy to jest normalne postepowanie? naprawde, jedynym Twoim problemem jest to, ze sie na to wszystko zgadzalas, a nie wywalilas go jeszcze ze swojego zycia na zbity pysk!!!

i jeszcze na dodatek 'jestes niedoijrzala i nie znasz zycia' - co to ma znaczyc? on jest dojrzaly, znaczy? Znam te gadki na pamiec, ja jeszcze dostawalam na dodatek to, ze jestem z Polski, zacofanego kraju, a on jest Anglikiem wiec jak najbardziej rozwniety, i w zachodnich krajach tak sie wlasnie robi - a DUPA!!!

w zwiazku istnieja DWIE osoby - ty i Twoj partner.
nie jakies byle, niebyle, cokolwiek. Jesli on nie potrafil zamknac przeszlosci, to oznacza, ze on jest niedojrzaly.
i tyle.
wiec niech przestanie Ciebie oskarzac, bo to sie zalosne robi dla kazdej niezaslepionej osoby.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 96 gości

cron