---------- 10:25 16.09.2010 ----------
Noela, garść kolejnych moich spostrzeżeń, z całą symaptią do Ciebie.
Ja nauczkę dostałam i nie chce sie tłumaczyc, ale prawda jest taka, ze to tamten facet był większości winien całej sytuacji. Starszy o 25 lat, ja młoda i naiwna, manipulował mną jak chciał. Wystarczyło, ze mi powiedzial, kocham cie, a ja stałam przed nim gotowa na wszystko...
Ja u siebie nie odważyłem się postawić na szalach wagi, kto jest bardziej winien. W takich sytuacjach winę ponoszą obie strony. Zawsze mam możliwość wyboru, a za podjęte przeze mnie decyzje odpowiedzialność ponoszę wyłącznie ja. Nie pora oczywiscie biczować się itp. Raczej zastanowiłbym się dlaczego dałem sobą manipulować ,dlaczego słowa kocham cię otwierały mnie jak konserwę. Jeśli na coś w jakis sposób reaguję , to szukam w sobie przyczyn dlaczego zareagowałem właśnie tak, a nie inaczej. (taki mądry jestem od niedawna)
no ale, nie rzuciłam wszystkiego z tego powodu a staram się do tego podejsc najlogiczniej jak potrafię.
to jest to, o czym pisałęm wcześniej. Intelektualizujesz moim zdaniem. A to moze być niebezpieczne
Co do wykorzystywania dwóch facetow na raz przeze mnie. Może tak ktos to odbiera. ale pisząc, że mąż daje mi stabilność nie sądziłam, ze w nawiasie muszę dodać, ze ja mu daję cieplo, milosc, zrozumienie, itd. daję z siebie tyle ile mogę i potrafię dać. Gdy rozmawiam z Y wielokrotnie to ja jemu staram się pomóc, doradzic...on wysłuchuje mnie ja jego..Nie sądzę , zeby te relacje kwalifikowały się do kategorii wykrzystywania.
NIe watpię, że dajesz coś z siebie. Gdyby tak nie było, Twoje małżeństwo dawno by przestało istnieć we wszystkich sferach. Na dziś w sferze emocjonalnej na moje oko jest bardzo krucho...Ja widzę to tak, włąśnie zrobiłąś wyliczankę, daję to, to ,to i tamto, więc o cho chodzi, mam prawo brać. Przysłowie mówi to co dajesz zapisz na piasku to co bierzesz wyryj w kamieniu.
Mam wrażenie, ze jest tu pewna grupa ludzi, która zamiast pomagać tym którzy tej pomocy tu szukają, obserwuje, porównuje, komentuje posty innych...którzy chcą pomoc dać albo przynajmniej podzielic się swoim doświadczeniem.
Co sprawiło, że nie skierowałaś tego zarzutu bezpośrednio do osób, osoby, do której się odnosi ? Boisz się konfrontacji? Boisz się kogoś urazić ? Zauważ, że aby pomóc trzeba właśnie poobserwować, pewne rzeczy porównać, skomentować.
Fil, ja już podjęłam decyzję. Zresztą nie widziałam innego rozwiązania zanim tu cokolwiek napisałam. Nie wiedziałam tylko w jaki sposób mam tego dokonać, bo to najprostsze rozwiązanie już wykorzystałam i nie działało.
Ja nadal nie wiem jaką decyzję podjęłaś. To nie moja sprawa wiec nie musisz tego pisać. Z tego co napisałaś dowiedziaęłm się, że pan Y jednak nie zamieszka u Was na te trzy dni. I to wszystko. Co masz na mysli pisząc o wykorzystaniu najprostszego rozwiazania ?
Na romans ani nie mam ochoty, najmniejszej chęci, siły ani on nie jest możliwy patrząc choćby na odległość jaką dzięli mnie i Y.
NIe jest też możliwy bo akurat jesteś w ciąży, bo ktoś mógłby was zobaczyć na mieście. To wszystko przyczyny ZEWNĘTRZNE uniemożliwiające na ten moment romans. A co masz w środku ?
Natomiast jedyne czego się trochę boję to mój stan,kiedy będzie ze mną gorzej.(teraz jestem w dobrej formie)..a Y nie będzie w moim życiu.
I tu kryje się w mojej ocenie sedno. NIe radzisz sobie sama ze swoimi emocjami. Jeśli zechcesz przemyśl to. A gdzie jest Twój mąż, kiedy jest z Tobą gorzej? Odsuwa sie od Ciebie, czy Ty odsuwasz się od niego ? One nie umie Ci pomóc, czy Ty odmawiasz mu szansy dania Ci pomocy, w sposób jaki on zna?
Może mimo wszystko będzie,
??!! dobrze rozumiem ? to jaka jest ta Twoja decyzja ? Pana Y nie bedzie w Twoim życiu, czy moze jednak mimo wszystko będzie ?
nie wiem czego on oczekuje ode mnie myśląc o swojej wizycie. Na pewno nie seksu, bo o tym rozmawialiśmy i wie, że to nie wchodzi w grę..
Spytaj go, czy pragnie seksu z Tobą. Chcę, pragnę, oczekuję, żądam to słowa określające chęć otrzymania, dostania czegoś. Jaka jest różnica między nimi przemyśl sama. NIe oczekuję nie wyklucza pragnę. Znam to z autopsji. To nie jest czepianie się słówek. To bardzo ważny element właściwego komunikowania się w związku.
Zastanawiałąś się nad tym, z czego wynika skrytość Towjego męża ? Nie mam tu na myśli jakichś siemnych stron jego duszy
Boze broń. Jak reagujesz na tę skrytość ? Próbujesz jeszcze czasem go otworzyc, czy już się poddałałaś ?
Myślę, że ta sprawa powoli się wyjaśnia, przede wszystkim w mojej głowie. Potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko ogarnąć i musi być dobrze. Zresztą teraz nie powinnam myśleć inaczej choćby tylko patrząc na dziecko.
Nic nie musi być dobrze. Samo się nie zrobi, to jak bedzie zależy od CIEBIE. A dla czego nie powinnas myśleć inaczej ? Dopiero gdy za myśleniem podąża działanie zgodne z tym myśleniem mogę mówić, że jestem konsekwentny.
Zastanawiam się dlaczego nie odniosłaś sie w swoich odpowiedziach do wszystkiego, co napisałem. Widzę co najmniej dwie możliwości. Wziełaś to głęboko do siebie, myślisz i wyciagasz wnioski więc dopóki tego nie ułożysz nie chcesz komentować. Druga możliwosć jest taka, że kompletnie resztę moich przemyśleń zignorowałaś nie dopuszczajac do siebie. Poruszyło Cię to, co napisałem o wykorzystywaniu. W Twojej ocenie nikogo nie wykorzystujesz bo istnieje "wymiana" i wszystko jest OK. Napisałaś też o zakończonym kiedyś romansie z żonatym mężczyzną obarczając go winą za ten romans i wybielając siebie (o ja młoda naiwna dałam sobą manipulować)
Na pytanie po co Ci mąż, z którym nie mozesz o wszystkim porozmawiać wystawiłaś też piękną laurkę...sobie!, że go kochasz mimo pewnych jego braków, cóż przecież sama nie jesteś idealna. Tu jest książkowo, kochasz nie za coś tylko mimo czegoś, wiesz też że masz braki itp. Skoro jednak Twój mąż nie jest idealny, a Tobie czegoś brakuje to dlaczego idziesz na łatwiznę i nie próbujesz wspólnie z mężem rozwiazywać problemów zwiazanych z brakami w waszym małżeństwie ? Sięgasz po łątwo dostępne
poznałam kogoś kto ma dokładnie to czego mi brakuje...
- pan Y już to ma, czego nie ma Twój mąż, i jest to pozornie bezpieczne (pan Y jest daleko itp.) Lecz tak naprawdę to rak powoli toczący Twoje małżeństwo i Ciebie. Już nie próbujesz z meżem rozmawiać na pewnetematy, bierzesz "tabletkę" Y i sprawa załatwiona. Pamiętaj, że istnieje ryzyko, że zaczniesz brać tabletek coraz więcej. Już raz próbowałaś tabletki odstawić ale się nie udało bo tak naprawdę nie chciałąś ich odstawić. Dlaczego ? czego się bałaś ? Pustki ? Bólu ? Braku oparcia?
To, że pan Y nie bedzie waszym gościem to nie jest rozwiazanie sprawy. To rozwiazanie jednego jej aspektu, który pojawił się tylko na moment i mógł w sumie nawet w ogóle nie zaistnieć. NIe oszukuj się, że cokolwiek załatwiłaś. Odkręciłaś tylko coś, do czego w ogóle w mojej ocenie nie powinno dojść.
Mam gdzieś w tej chwili, czy ktoś tu napisze o domorosłych psychologach, Może w tym co napisałem są jakieś książkowe odniesienia, psychologiczne schematy. Ja przede wszystkim opisuję ból.
I dodam, że wciąą nie ufam ani jednej, ani drugiej Tobie. Chcę się mylić. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Nawet teraz będę czekał, żeby ktoś mnie objechał za to co napisałem, że wymyślam, że bawię się niebezpiecznie w terapeutę. NIe doradzam Ci niczego. Casem jest tak, że musimy sięgnąć katastrofy żeby się ocknąć i zobaczyć że coś jest nie tak.
Życzę Ci powodzenia
PS> Twoja historia posłużyła mi do jak wydaje mi się opisania problemu dotykajacego wiele par. Podkreślę, że nie skupiam się tu na wytykaniu Twoich błędów, czy krytykowaniu Ciebie. Skupiam się na problemie na Twoim przykładzie.
---------- 11:59 ----------
E. Stachura: “Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze.