przez noela » 14 wrz 2010, o 19:24
Oj.... ciężka, klasyczna sprawa romansowa... Prawda jest taka, że mężczyźni, którzy wikłają się w związki na lewo baaaardzo rzadko opuszczają swoje żony dla tych drugich...mimo, że często te drugie są ładniejsze, dają im więcej miłości, dobrego seksu, zrozumienia, słuchają i spełniaja każdą ich zachciankę, wielkorotnie z prawdziwej miłości itd. Ale kto by rezygnował z ciepłego kąta, sprawdzonej, wiernej żony, która się pewnie nie domyśla niczego i będzie trwać przy nim tak czy inaczej, bo przecież dzieci, wspólny majątek...itd. On może i naprawdę Cię kocha, i chciałby być z Tobą, ale skoro do tej pory nie zrobił jakiegoś kroku w Twoją stronę to nie łudź się, że to się zmieni. Tak to już się kręci.
Osobiście dawno temu byłam w podobnym związku, na każdego jego kiwnięcie palcem. Kochałam ponad wszystko, zresztą do dziś stwierdzam, że to było naprawdę bardzo silne uczucie, prawdziwa, szczera miłość (z mojej strony rzecz jasna). Ale kiedy coś tam u niego wyszło na jaw przed żonką, wysłał mi jednego sms, że już więcej nie możemy się spotykać i nie może się ze mną kontkatować w żaden sposób, bo jest na widelcu....heh...Wiesz, wtedy czułam się okropnie, kilkanascie miesiecy nie mogłam uwierzyć, że tak mnie potraktował...wczesniej słyszałam, że kochał i że chce być ze mną do konca swoich dni. Ja sięgnęłam dna psychicznego a on...jak tylko sytuacja się w domu poprawiła (około 2 lata później) i przestał być inwigilowany odezwał się, że znów możemy się spotykać itd. Oczywiście wtedy ja już byłam w innym związku i tyle co podniosłam się z tamtego mojego dramatu...Przez okres 2 lat nie miał mi nic do powiedzenia. Teraz jak na to patrzę dochodzę do wniosku, że 1) poniekad zasłużyłam na to co mnie spotkało, bo doskonale wiedzialam, ze ma rodzine a mimo to wtykałam swoje paluchy tam gdzie nie powinnam była 2) tylko w taki sposób mogłam się z tego wyrwać, sama nigdy bym nie podjęła tej decyzji, bo za mocno kochałam..i byłam wręcz uzależniona emocjonalnie od niego. Tkwiłabym w tym nie wiadomo jak długo jeszcze, marnując najlepsze lata swojego zycia.
Naprawdę dla swojego dobra zakończ to jak najszybciej. Nie patrz na niego, nie słuchaj co do Ciebie mówi, bo będzie Ci mydlił oczy jak długo będzie mógł. A jeżeli poczuje, ze robi sie niebezpiecznie, albo naprawdę dojdzie do jakiejś sytuacji zagrożenia dla niego i jego rodziny to on na Ciebie nawet nie spojrzy.
Oczywiscie moze byc zupelnie inaczej i rzuci dla Ciebie wszystko... ale patrzac realistycznie...hmm... sama pomyśl, które sytuacje w życiu się częściej przytrafiają.
Trzymam kciuki za Ciebie, dasz radę!