Miłość...w jego oczach widziałam czasem bardzo wartościowego ciekawego człowieka. Wyjątkowego.Czasem głupka, czasem człowieka przegranego, nic nie wartą szmatę, człowieka chorego. Nie umiałam zobaczyć się w lustrze, zobaczyć siebie swoimi oczami, zobaczyć, kim i jaka jestem.
Chciałam dostać to, co najlepsze. Chciałam dać to, co najlepsze. Dawałam całą siebie, dawałam swoje ciało po to, by już po poczuć się potrzebna, fajna, kochana, choć przez tą krótką chwilę zanim on zasnął. Dałam to co umiałam, dałam więcej niż powinnam, bo dając zapomniałam o sobie, przekroczyłam swoje granice. Sama zrobiłam sobie krzywdę. Przestałam kochać bo już nie miałam siły. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła kochać.
Nie mam już serca.
W mojej miłości nigdy nie miałam poczucia bezpieczeństwa.
czy to była miłość? Tak.
Zniszczyła mnie ta miłość. I chociaż wstaję i na co dzień podnoszę głowę, przeszłość powraca, a terapia nie pomaga zagoić się sercu.
Piękny cytat. Ale dziś mnie bardzo boli.
Rozbija mnie ta terapia.
Ok, zmykam, nie psuję już tego uroczego wątku.
Pozdrawiam Cię ciepło Pytku-Pytko-Pytająca.
I Was.