---------- 07:30 11.09.2010 ----------
Tylko astanawiam się skąd wiadomo ze taki np mężczyna z ktorym osatnio bylam jest nieodpowiedni jak nic tego nie zapowiadalo przez rok.
Zdrowy emocjonalnie czlowiek tez by sie pomylil. Z poprzednimi to fakt, od początku bylo cos nie tak ,ale tak bardzo chcialam byc x kims ,ze przymykalam oko ,tlumaczylam ich.
Teraz bylam bardzo ostrozna, wydaje mi sie jednak ,ze cos tam daly te terapie.
Choc jest duzo spraw niedokonczonych.
Stad te checi powrotu isklejania zwiazku ciagle na nowo , ta tęsknota za męzczyzna , ktory odchodzi , bo jak jest to widzę jego wady nie do zaakceptowania. Jak jest zastanawia, sie logicznie ,czy jest szansa na udany zwiazek ? Czesto jej nie widzę, wiec staram sie omowic ,to co mi nie odpowiada, luc ochladzam swoj stosonek do partnera.
Jak odchodzi - nie zyje, juz nic sie nie liczy ,aby byl.
Skąd to sie bierze - nie wiem?
Ophrys , trafnie zauwazylas , ze potrzebuje akcepatacji , mocno potrzebuje od wszystkich naokolo.
Od partnera tez, wiec robie tragedie o byle krytyke, kiedy on nie widzi moich zalet a zauwaza wady, nie chwali mnie , znaczy zmeinia sie jego nastawienie. Czego tez nie rozumiem w tym momencie, bo facet nie moze byc taki przez cae zycie, jak przez pierwsze miesiace euforii. Ale ja zaczynam sie bac , jak on przestaje taki byc. No i je tez nabieram dystansu , aby tylko nie dac wiecej niz on. Chlodna kalkulacja. Przeciwnosc kobiety kochajacej za bardzo. Jest mily , robie wszystko , rozpiszczam, gotuje, w nocy jestem lwica, a jak tylko powie cos nie tak ,skrytykuje mnie , a jak nie ma racji , to juz tragedia. Zmieniam sie ,ochladzam , robie tylko minimum, nawet nie mam ochoty na seks.
Moze Ophrys , znalazlas wlasnie to co u mnie jest dysfunkcja. Jestem juz nawet pewna ,ze to to.
Mialam dobre dziecinstwo, rodzice do dzis sa razem. Nikt nie pil , nie krzyczal. Dbali o mnie , zarabiali w miare dobrze, lubili podroze. Nie mialam rodzenstwa, w sumie super, no nie ?
Ale ojcec - odpowiedzialny ,zdolny , pracowity , byl zimny . Nawet mamy nigdy nie przytulal . Karal milczeniem. Nigdy nie uderzyl, nie krzyczal. Balam sie go. Jak wyjezdzal , odczuwalysmy z mama ulge. Mnie tez nigdy nie przytulal, choc dbal bardzo i kochal. Marzyl o corce, wlasnie. Nie pozwolil nawet mowic tato , od dziecinstwa mowilam mu po imieniu.
Mama za to nigdy mnie do konca nie akcepptowala, nigdy nie chwalila, nigdy nie mowila, ze jestem ladna czy zdolna. Wydawalo mi sie ,ze jestem brzydka. Zawsze , jak chlopcy mnie zaczepiali , nie wierzylam, uciekalam wzrokiem.
Po latach mi powiedzieli ,ze mysleli iz jestem zarozumiala.
Ojciec tez mnie do konca nie akceptowal ,znaczy tego co robie.
Do dzis ciagle slysze tylko krytyke i zawsze jestem wszystkiemu winna.
Jak pracownik mnie okradnie - to spoufalilam sie
Jak facet odejdzie - to zle sie staralam
Jak dziecko sie domnie zle odnosi - to tez jakis moj blad
Jak eks mąz mnie niszczyl psychicznie ,szantazowal i ciagal po sadach - to po co sie rozwodzilas, bylby spokoj.
Jak dziecko po urodzeniu chorowalo ciezko - to kiedy w koncu wrocisz z tego szpitala, bo znowu klopot z Toba.
Kiedys mama w nerwach powiedzial, ze zalujje ,ze ,a dziecko; Wolalaby byc sama, bo to tylko klopoty .
Placzę , jak to pisze. ..
Tak ,to prawda, chce byc zwyczajnie kochana, bezwarunkowo , tak jak rodzice powinni kochac dziecko , a oni zawsze chcieli abym byla inna.
Ludzie mnie podziwiaja często , chwala, a ja ciagle nie wierzze im.
Swoja atrakcyjnosc odkrylam ok ,30 roku zycia. Uwierzylam w siebie.
Kiedys bylam chorobliwie niesmiala, ale pozbylam sie tego.
Kiedys nie umialam byc taka szczera i otwarta.
Duzo pozytywnej pracy mam za soba.
Jak to zmienic ,ten strach przed brakiem akceptacji i krytyka?
Czy to mozliwe?
Teraz myslę ze w moim ostatnim zwiaku to wychodzilo co jakis czas.
Jak kiedys spytalam ie co mu sie we mnie podoba ,a co nie. Powiedzial jedna ceche , ktora mu sie nie podoba, a ja juz zalamalam sie, bo uwazalm ,ze nie powinien nic mowic, bo na tym etapie ziwazku trzeba byc tylko zachwyconym partnerem
Nie udalo nam sie, bo moj partner tez mial duze problemy ze soba, on tez potrzebowal ogromnej akceptacji. Nie moglam nigdy nic powiedziec ,czego oczekuje od niego, bo jak on taki nie jest , to w takim raie nie spelnia moich oczekiwan i leepiej sie rozstac.
To jego glowny problem i niechec do pracy nad tym wlasnie. Nieumiejetnosc dostrzezenia w sobie dydfunkcji , niechec do psychologa.
Kurcze , czemu tak jest. Jak mial problem natury seksualnej , to chodzil do seksuologa.
Przeciez takie sprawy mozna rozwiazac wspolnie na terapii. Szukanie nowych osob ,ktore spelnia wszystkie oczekiwania jest bez sensu .To ciagle bedzie wychodzic i nic sie nie uda.
Tym bardziej jak tyle nas laczylo , dobrego.
Stad tak rozpamietuje ,bo mi zal, bo wystarczylo razem pojsc na terapie dla par ,aby sie wzajemnie zrozumiec.
Tak w kolko , bez sensu . Tyle zmian w zyciu , aby byc razem. On cos ma nie tak, wszystko sprzedal , rzucil prace, zmienil zycie dla nas i ucieka zamiast popracowac nad zwiazkiem. W niepewne zycie ,rowniez osobiste. W sympatie .. znowu pewnie skonczy sie na seksuologu , jak poprzednio.
Glupi czlowiek.
Pisze o nim ,bo mnie to wkurza, rozstanie bez specjalnego powodu.
Jak on nawet nie rozumie ,ze czasem mozna sie poklocic. Nie wolno i juz, bo jakbym podniosla glos , on juz by dawno wyjechal.
Jednak zonie chcial wybaczyc zdradę , jak ochlona, ale to bylo dopiero po roku od rozstania, ale nie chcial wiedziec dlaczego chce rozwodu.
teraz tez pewnie ochlonie ,teraz jest tak wsciekly na mnie , ze wkurza go wszystko , co mu powiem. Nic nie przyjmuje, co mowie. jestem wrogiem , winna jego zycia przewroconego do gory nogami i konie.
Rozpisalam sie, ale mnie to pomaga, tak bylo na terapiach. Mialam mowic ,aby zrozumiec siebie , wsluchac sie w siebie.
To mowie, wszystko. Tak dochodzi sie konstruktywnych wnioslow, jak ten ktory wyciagnela z tej mojej pisaniny Ophrys.
Czy sugerowac to od razu na terapii, zeby uniknac walkowania wszystkiego , co juz wielokrotnie przewalkowalam ?
Czemu piszę o nim?
U nas w domu tak juz jest , mam analizuje po rostaniu mojego partnera, jego zachowanie , dlaczego i po co , na wszystkie strony. Moje przyjaciolki tez.
Moje corki , nie . One sa madrzejsze od babci i mamy. Mowia, po co gadacie o nim. Jego nie ma juz, niech sobie gdzies tam zyje, bylo minelo.
Nie pisz do niego , nie pros o pomoc, po co?
Skad ta moja 20-letnia corka taka mądra ? Przeciez tylko ja ją wychowalam?
---------- 07:42 ----------
Juz mnie jednak korci ,aby mu wywalic maila z tymi przemysleniami
Juz mu wczoraj wyslalam . To byl piekny , mądry mail , ale przeciez to bez sensu. Do niego nic nie docieralo jak byl zemna, a co do piero tera , kiedy jestem wróg nr 1.