Na skraju załamania...

Problemy z partnerami.

Postprzez blanka77 » 11 wrz 2010, o 12:54

---------- 12:45 11.09.2010 ----------

Filemon napisał(a):
jednak gdy w grę wchodzi wspomniana wyżej dewiacja, to już może być tak, że sama taka dewiacja jest jakby początkiem i końcem problemu, bo ktoś jest tak silnie zafiksowany na swoim odchyleniu, że wszystko inne (łącznie z żoną, rodziną, itp.) jest mniej ważne... numerem jeden jest wtedy określony sposób zaspokajania popędu seksualnego i wszystko inne zostanie temu podporządkowane... dlatego właśnie mówi się, że dewiant przedmiotowo traktuje drugiego człowieka i instrumentalnie podchodzi do relacji... nie ma mowy wtedy o żadnym związku w prawdziwym tego słowa znaczeniu...


Masz rację bo chyba nie ma kłótni, bez względu na pierwotną przyczynę, w której nie poruszyłby tego tematu. Jakoś wszystko mu się do jednego potem sprowadza. Nie w jakiś nachalny sposób, ale wzmianka jest. On wie jednak, że nie ma na to szans. Ja nie będę robiła czegoś tylko dlatego, że on ma taki kaprys. Mnie to nie odpowiada, on to wie, ale nie jest w stanie zmienić mojego podejścia i stanowiska.
Nie oceniam ludzi, którzy tak robią, to ich sprawa, ale to nie oznacza, że skoro im się to podoba to musi i mnie. On nie przyjmuje tego, że nie spróbowałam i już wiem, że mi się nie podoba. Ja natomiast mam swoje zasady, wartości, które są we mnie i nimi kieruję się w życiu. Nie zamierzam tego próbować bo w ogóle nie mam takich potrzeb żeby się w rzeczywistości przekonywać jak to jest. szanuję przede wszystkim siebie i swoje ciało. Nie będę nic robiła przeciwko sobie żeby nie utracić szacunku do siebie.
A w kwestiach przyziemnych to nie mam zamiaru się po czyms takim zastanawiać czy mi ktoś czymś zaraził, czy czasem jakimś cudem nie zaszłam w ciążę, itd.

Biorę też pod uwagę to, że w przypadku gdy już się upewni, że ze mną nic takiego nie będzie mógł robić, to zrobi to poza moimi plecami. Jeśli się o tym dowiem, to będzie koniec naszego związku. Nigdy nie wiadomo jaki numer partner nam wykręci, dlatego o tym pomyślałam. A przysięga małżeńska? Dla niektórych to tylko formułka niezbędna do wypowiedzenia, żeby zawrzeć związek małżeński. gdyby ludzie analizowali to co wypowiadają, analizowali przez cały swój związek, to nie byłoby tylu rozstań (pomijam kwestie patologii).

Teraz, czekam co przyniesie nam każdy dzień dobrego i złego. Nie układam scenariuszy. Zobaczymy co się będzie działo. Są dwa wyjścia, albo będzie dobrze albo źle.

---------- 12:54 ----------

Abssinth napisał(a):
Jeśli on tego nie zmieni to się rozstaniemy, to dla mnie oczywiste.


Ty czekasz az on sie zmieni, on czeka az Ty sie zmienisz

fajna macie zabawe :)

Ile mu dajesz czasu? Jak dlugo bedziesz czekac, az on sie zmieni?


Pewnie on też czeka na zmianę u mnie. I może być tak, że też uzna, że to wszystko nie ma sensu i powinniśmy się rozstać.
Ale gdybym potrafiła przewidzieć swoją przyszłość to pewnie nie miałabym teraz problemów.
A tak każde z nas chce jakoś to wszystko poskładać. Naturalne jest, że człowiek próbuje ułożyć sobie życie tak żeby mu było wygodnie, stąd robi się różne rzeczy żeby zmienić tę drugą stronę w związku. Nie wierzę, że nagle gdy ktoś postanawia się z kimś związać to na wstępie rezygnuje ze swoich przyzwyczajeń, jest 100% kompromisu. Nad tego typu rzeczmi potrzeba dużo pracy. My nie jesteśmy nastolatkami, mamy swoje przyzwyczajenia, każde miało już w jakiś sposób ułożone swoje życie wg swoich wyznaczników. Dlatego teraz tak trudno nam jest się dotrzeć.
Ale cieszę się, że mimo, ze to wygląda jak zabawa, to nie robimy nic na siłę względem drugiej osoby. staramy się ten problem rozwiązań w taki sposób żeby w rezultacie siebie nie zranić, a być szczęśliwym
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 11 wrz 2010, o 13:41

jeszcze raz zapytam...jak dlugo zamierzasz czekac, i sie przy tym meczyc?

bo to nie jest problem tego, ze jedno lubi kawe a drugie herbate - tu jest konflikt podstawowych wartosci zyciowych.

Nie oceniajac zadnej ze stron - macie totalnie, calkowicie odmienne podejscie do 'tej sprawy'.

Tutaj nie ma kompromisu, pomysl sama - nie mozna powiedziec 'to zrobmy raz tak, jak ja chce a raz tak, jak ty chcesz' ...nie mozna spotkac sie w polowie drogi.

Jedno z Was bedzie musialo zrezygnowac z wlasnych zasad zyciowych i ugiac sie do woli drugiej osoby. Na cale zycie, jesli traktujemy przysiege malzenska powaznie.

Jak Ty to widzisz?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blanka77 » 11 wrz 2010, o 14:00

Abssinth napisał(a):jeszcze raz zapytam...jak dlugo zamierzasz czekac, i sie przy tym meczyc?

bo to nie jest problem tego, ze jedno lubi kawe a drugie herbate - tu jest konflikt podstawowych wartosci zyciowych.

Nie oceniajac zadnej ze stron - macie totalnie, calkowicie odmienne podejscie do 'tej sprawy'.


Jedno z Was bedzie musialo zrezygnowac z wlasnych zasad zyciowych i ugiac sie do woli drugiej osoby.

Jak Ty to widzisz?


Będę czekała tyle ile będzie potrzeba, nie wiem ile to będzie trwało. Boli mnie to, że w różny sposób patrzymy na sprawy łóżkowe. Ale tak jest, w takiej znaleźliśmy się sytuacji.
I fakt, że jedno z nas będzie musiało ustąpić. nie będę to ja. Nie wiem jak bardzo jest to w nim zakorzenione. Czy już jest przesiąknięty do szpiku kości. Jeśli tak będzie, to nie jesteśmy masochistami. Albo on mnie zrozumie, albo nie będziemy się wzajemnie męczyć.
Wcześniej już wspomniałam, że powiedział mi, że on jest w stanie z tego zrezygnować. I będzie potrafił z tym żyć, więc dlatego nie przekreślam go. Gdyby się upierał, nie byłoby tematu.
Rozumiem, że mu trudno, bo taki ma temperament. Nie usprawiedliwiam go, staram się zrozumieć jego potrzeby. Pewnie, że chciałabym żeby było inaczej.
Ja poruszyłam na forum mój problem, ale powtarzam, to nie jest tak, że każdego dnia wałkujemy ten temat. On się pojawia od czasu do czasu. fakt, tkwi to w nas, ale nie ma tu żadnych nacisków. I na tyle jesteśmy świadomi wszystkiego, że nie będziemy się unieszczęśliwiać, chociaż na tym etapie naszego związku jeszcze nie potrafimy się we wszystkim dogadać.
Może źle robię, ale problem z boku inaczej wygląda i nie będąc na moim miejscu komus jest łatwo oceniać. Będąc stroną problemu widzi się wszystko z innej perspektywy.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 11 wrz 2010, o 14:26

Będąc stroną problemu widzi się wszystko z innej perspektywy.
zdecydowanie - ale, czasem ta inna perspektywa jest lepsza, bo nie jest skazona emocjami. Zauwaz, ze juz sie moj osobisty odbior zmienil :) od bycia totalnie przeciwna jemu, do neutralnosci.

Czy już jest przesiąknięty do szpiku kości.
to jest wartosciujace - dla Ciebie to, czego on chce, jest zlem, obrzydliwoscia....dla niego najprawdopodobniej seks jest zabawa, a nie swietoscia...nie chodzi o symptom (ten trojkacik) tylko o cale podejscie do tematu. Macie to podejscie skrajnie rozne.

powiedział mi, że on jest w stanie z tego zrezygnować. I będzie potrafił z tym żyć

nie ma kłótni, bez względu na pierwotną przyczynę, w której nie poruszyłby tego tematu. Jakoś wszystko mu się do jednego potem sprowadza. Nie w jakiś nachalny sposób, ale wzmianka jest.


i jak to sie w tym momencie uklada? obiecal. powiedzial tak, ale - nie zmusisz go, zeby muslal inaczej.

efekt - oboje sie meczycie. Juz sie meczycie jak masochisci, nie chcac przyajc do wiadomosci, ze - albo jedno ustepuje i sie meczy, albo drugie ustepuje i sie meczy.

CALE ZYCIE.

jak podchodzicie do tego w perspektywie calego zycia?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blanka77 » 11 wrz 2010, o 15:01

Abssinth napisał(a):
Będąc stroną problemu widzi się wszystko z innej perspektywy.
zdecydowanie - ale, czasem ta inna perspektywa jest lepsza, bo nie jest skazona emocjami. Zauwaz, ze juz sie moj osobisty odbior zmienil :) od bycia totalnie przeciwna jemu, do neutralnosci.


Ja się doskonale z Tobą zgadzam. Spojrzenie z boku jest bardziej "trzeźwe" i racjonalne. Ale w osobach zaangażowanych racjonalność miesza się z uczuciami, emocjami. Tak chyba ma każdy gdy dotykają go różne problemy w związkach. Chciałabym ten problem rozwiązać dzisiaj, już... Byłoby prosto, łatwo i przyjemnie gdyby to było tylko możliwe.

Czy już jest przesiąknięty do szpiku kości.
to jest wartosciujace - dla Ciebie to, czego on chce, jest zlem, obrzydliwoscia....dla niego najprawdopodobniej seks jest zabawa, a nie swietoscia...nie chodzi o symptom (ten trojkacik) tylko o cale podejscie do tematu. Macie to podejscie skrajnie rozne. [/quote]

Rozumiem jego w pewnym sensie. Próbuje mi pokazać inną stronę seksu. Ja wiem, że seks powinien być dla obojga przyjemnością, zabawą. To nie jest tak, że ja jestem skrajnie tradycjonalistką w tych kwestiach i poza perne ramy nie wychodzę. Tak nie jest, ale on chciałby więcej. Rozumiem go, bo ja u siebie zauważyłam pewne oziębienie i nie mogę sie wyluzować. mam tego świadomośc. On też to dostrzega i pewnie się zastanawia czy być może on mnie niezadowala, też szuka przyczyny w sobie.



Abssinth napisał(a):i jak to sie w tym momencie uklada? obiecal. powiedzial tak, ale - nie zmusisz go, zeby muslal inaczej.

efekt - oboje sie meczycie. Juz sie meczycie jak masochisci, nie chcac przyajc do wiadomosci, ze - albo jedno ustepuje i sie meczy, albo drugie ustepuje i sie meczy.

CALE ZYCIE.

jak podchodzicie do tego w perspektywie calego zycia?


Walczymy o siebie. Podjęłam tę walkę i liczę na remis. Kocham go i on mnie też. Widzę, że się stara. Ja też, ale nie zawsze nam wychodzi. Powtarzam, póki nam na sobie zależy podnosimy się po klęsce i układamy swoje życie dalej.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez limonka » 11 wrz 2010, o 20:57

blanka77 napisał(a):Walczymy o siebie. Podjęłam tę walkę i liczę na remis. Kocham go i on mnie też. Widzę, że się stara. Ja też, ale nie zawsze nam wychodzi. Powtarzam, póki nam na sobie zależy podnosimy się po klęsce i układamy swoje życie dalej.


jak w tym momencie wyglada ta walka?? Blanko wiele z tego co piszesz ma sens..jednak mimo ze starasz sie myslec trzezwo nie zdajesz sobie sprawy jak jest to POWAZNY problem...to jak narkotyk czy alkohol...zawsze jet ryzyko ze uzalezniony rzuci sie w wir uzywki..jak dla mnie tozmowa to i owszem pierwszy krok,,ale za malo bo i co teraz??? jak ma wygladac ta walka?
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez caterpillar » 12 wrz 2010, o 10:52

A mnie sie wydaje ,ze facet jest zwyczajnym egoistom i tyle, bo skoro ma niestandardowe podejscie do seksu powinien to WYJASNIC przed slubem ale on mial do gdzies i jest zdania ,ze skoro on tak lubi to i inni tez moga-jak dziecko.

szczerze to ja badzo watpie w jego zmiane,bo gdyby traktowal ciebie powaznie to po pierwsze wyjasnil by zasady wczesniej i nie nakrecal cie na cos co narusza wszelkie Twoje granice.

Jasne ,ze nie jest latwo tak od razu wszytko przekreslac..moze warto udac sie do poradni sex. i nie chodzi mi o stawianie jego jako osoby uzalenionej (bo wowczas faktycznie sie nie zgodzi,zreszta moim zdaniem to nie kwestia uzaleznienia).

Moze uda wam sie poznac ludzi ktorzy maja badz mieli podobny problem z "upodobaniami"

bo samo czekanie nic tu nie da

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez blanka77 » 12 wrz 2010, o 11:49

---------- 11:44 12.09.2010 ----------

limonka napisał(a):
jak w tym momencie wyglada ta walka?? Blanko wiele z tego co piszesz ma sens..jednak mimo ze starasz sie myslec trzezwo nie zdajesz sobie sprawy jak jest to POWAZNY problem...to jak narkotyk czy alkohol...zawsze jet ryzyko ze uzalezniony rzuci sie w wir uzywki..jak dla mnie tozmowa to i owszem pierwszy krok,,ale za malo bo i co teraz??? jak ma wygladac ta walka?


Walka - w moim rozumieniu to nie jakaś rywalizacja, przeciąganie tej drugiej osoby na siłe na swoją stronę, ale to są starania, próby porozumienia.
Wiem jaki to poważny problem być uzaleznionym. Przeraża mnie to wszystko, to jak może się to skończyć.

Ale większośc osób na tym forum boryka się z różnymi problemami i nie zauważyłam, żeby wszyscy tak odrazu je rozwiązywali. Każdy w ich rozwiązywaniu na początku wykorzystuje metodę prób i błędów płacąc za to potem większą lub mniejszą cenę.
Wydaje mi się, że nie dopuszczę do tego, żebym zatraciła się do końca dla niego. Ja nawet tak nie potrafię. Dlatego mu nie ulegam, dlatego próbuję do niego dotrzeć ze swoimi poglądami, odczuciami. Może on tego nigdy nie będzie w stanie pojąć, tak jak ja nigdy nie będę w stanie pojąć jak można "kupczyć" swoim ciałem. W tym momencie wynik jest 1:1. Może przegram, ale jeszcze nie potrafię tego zakończyć.

---------- 11:49 ----------

caterpillar napisał(a):samo czekanie nic tu nie da
.


Zgadzam się z Twoją opinią. Nie zamierzam czekać i liczyć, że się to samo jakoś rozwiąże, nie zamiatam problemu pod dywan. Widzę teraz jaki jest jego ogrom, jak trudno będzie go rozwiązać - bez względu na to jak go rozwiążemy. Czy kosztem siebie, czy kosztem naszego związku.

Dzisiaj mam jakiś kiepski dzień. Przytłacza mnie to wszystko i może nie potrafię racjonalnie myśleć.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez limonka » 12 wrz 2010, o 15:31

blanka77"
Walka - w moim rozumieniu to nie jakaś rywalizacja, przeciąganie tej drugiej osoby na siłe na swoją stronę, ale to są starania,próby porozumienia.
co masz dokladnie mysli?? jak rozumiesz tu jego i swoje starania w kwestii problemu z ktorym sie borykacie?

Ale większośc osób na tym forum boryka się z różnymi problemami i nie zauważyłam, żeby wszyscy tak odrazu je rozwiązywali.co masz konkretnie na mysli?? Każdy w ich rozwiązywaniu na początku wykorzystuje metodę prób i błędów płacąc za to potem większą lub mniejszą cenę. jak widzisz w waszym przypadku metode prob i bledow?
Dlatego mu nie ulegam, dlatego próbuję do niego dotrzeć ze swoimi poglądami, odczuciami. czy dalas mu jasno do zrozumienia jakie sa twoje poglady i nie masz szans na ich zmiane?


[quote="caterpillar napisał(a):
samo czekanie nic tu nie da
.


Zgadzam się z Twoją opinią. Nie zamierzam czekać i liczyć, że się to samo jakoś rozwiąże, nie zamiatam problemu pod dywan. niestety tak mi to wyglada..kazde powidzialo co wiedzialo i co teraz? sam problem nie zniknie...

Dzisiaj mam jakiś kiepski dzień. Przytłacza mnie to wszystko i może nie potrafię racjonalnie myśleć. przykro mi[/quote] :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez blanka77 » 12 wrz 2010, o 18:49

limonka napisał(a):
blanka77"
Walka - w moim rozumieniu to nie jakaś rywalizacja, przeciąganie tej drugiej osoby na siłe na swoją stronę, ale to są starania,próby porozumienia.
co masz dokladnie mysli?? jak rozumiesz tu jego i swoje starania w kwestii problemu z ktorym sie borykacie? .

Nasz problem to nie tylko seks. Uczymy się żyć wspólnie, porozumiewać na spokojnie (bo jak pisałam, mój mąż jest wybuchowy), uczymy się słuchać siebie wzajemnie, a nie tylko wysuwać wnioski na podstawie domysłów. On - widzę, że się stara zmieniać tonację swojego głosu w sytuacji konfliktu, tłumaczę mu i wciskam do głowy, że lepiej wszystko rozwiązać w atmosferze spokoju. Ja też staram się opanowywać swoją złość w sytuacji gdy ona jest zbędna.

[quote="limonka napisał(a):[quote="blanka77"Ale większośc osób na tym forum boryka się z różnymi problemami i nie zauważyłam, żeby wszyscy tak odrazu je rozwiązywali.[b]co masz konkretnie na mysli?? Każdy w ich rozwiązywaniu na początku wykorzystuje metodę prób i błędów płacąc za to potem większą lub mniejszą cenę. jak widzisz w waszym przypadku metode prob i bledow?
Dlatego mu nie ulegam, dlatego próbuję do niego dotrzeć ze swoimi poglądami, odczuciami. czy dalas mu jasno do zrozumienia jakie sa twoje poglady i nie masz szans na ich zmiane?

Napisałam, że nie wszyscy w ekspresowym tempie rozwiązują swoje problemy, tak. Bo to, że ktoś komuś powie, że źle postępuje w życiu nie oznacza, że ta osoba na pstryknięcie palca zrobi obrót o 180 stopni. do pewnych decyzji trzeba albo dojrzeć, albo mieć możliwość dokonania zmian. Nie zawsze to idzie w parze ze sobą. Dlatego ludzie korzystają z różnego rodzaju pomocy, żeby upewnić się czy dobrze robią, czy źle.

Metoda prób i błędów? To sposoby na dobre porozumienie. Czy lepiej złością czy dobrocią, czy czymś miłym go zaskoczyć czy odpuścić sobie bo mnie wkurza, itd. Nie wiem co jeszcze mogę w tej kwestii wyjaśnić.

On zna moje poglądy i chyba też na swój sposób zaczyna się z tym godzić bo inaczej nie bylibyśmy razem. My nie jesteśmy desperatami, żeby się męczyć. Widzę, że to on ustępuje, nie ja. Fakt, wspomina czasami o tym nieszczęsnym seksie grupowym, ale nie w kwestii warunku:zrobisz to, bo jeśli nie to się rozstaniemy. Niczego takiego nie usłyszałam i mam nadzieję nie usłyszę.

Póki widzę szansę, że jemu to przejdzie, to jestem z nim z nadzieją na to, że nam się ułoży.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Filemon » 12 wrz 2010, o 19:23

blanka77 napisał(a):Napisałam, że nie wszyscy w ekspresowym tempie rozwiązują swoje problemy, tak. Bo to, że ktoś komuś powie, że źle postępuje w życiu nie oznacza, że ta osoba na pstryknięcie palca zrobi obrót o 180 stopni. do pewnych decyzji trzeba albo dojrzeć, albo mieć możliwość dokonania zmian. Nie zawsze to idzie w parze ze sobą. Dlatego ludzie korzystają z różnego rodzaju pomocy, żeby upewnić się czy dobrze robią, czy źle.

Metoda prób i błędów? To sposoby na dobre porozumienie. Czy lepiej złością czy dobrocią, czy czymś miłym go zaskoczyć czy odpuścić sobie bo mnie wkurza, itd. Nie wiem co jeszcze mogę w tej kwestii wyjaśnić.

On zna moje poglądy i chyba też na swój sposób zaczyna się z tym godzić bo inaczej nie bylibyśmy razem. My nie jesteśmy desperatami, żeby się męczyć. Widzę, że to on ustępuje, nie ja. Fakt, wspomina czasami o tym nieszczęsnym seksie grupowym, ale nie w kwestii warunku:zrobisz to, bo jeśli nie to się rozstaniemy. Niczego takiego nie usłyszałam i mam nadzieję nie usłyszę.

Póki widzę szansę, że jemu to przejdzie, to jestem z nim z nadzieją na to, że nam się ułoży.


dla mnie to brzmi rozsądnie i jasno...

a ryzyko zawsze jest - jak to w życiu... :roll:

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez blanka77 » 12 wrz 2010, o 19:39

Dzięki Fil za zrozumienie. Masz rację, że życie zweryfikuje wszystko i dopiero wtedy poznamy czy nasze decyzje były słuszne. Chociaż pewności nie będziemy mieli, bo nigdy nie dowiemy się co by było gdybyśmy wybrali tę drugą opcję...

To tak jak moja zmiana w kwestii trójkąta, prawda Fil? Ty już wiesz o czym ja mówię :twisted:
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Filemon » 12 wrz 2010, o 20:19

o ile Cię dobrze rozumiem, to raczej zbytnio zmienna w tych sprawach nie jesteś i raczej skłonności do rozdwojenia (czy roztrojenia... ;) ) też specjalnie nie przejawiasz... na dodatek wydajesz się być z tym pogodzona... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez blanka77 » 21 wrz 2010, o 11:57

---------- 20:25 12.09.2010 ----------

Wiesz co, z tym roztrojeniem... poddałeśmi pewną myśl. Może ja mojemu dodam jakąś "witaminkę" do herbaty tuż przed snem i będzie nas miał całe stadko w łóżku... :twisted:

---------- 11:57 21.09.2010 ----------

Jutro mam rozmowę z psychologiem. Trochę się denerwuję.

Najgorsze, gdy wyjdzie, że to ja jestem psychopokręcona :evil:

Nawet nie wiem czy mi sanatorium u Fila wtedy da radę pomóc :)
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Filemon » 21 wrz 2010, o 14:43

w obszarze spraw intymnych - że nie chcesz trójkątów i innych tego typu odchylonych "rozrywek" w związku małżeńskim, który z Twojej strony jest oparty na więzi uczuciowej, to z całą pewnością nie jesteś pokręcona i nie daj sobie przypadkiem tego wmówić, gdybyś trafiła na jakiegoś pacana... :?

co do reszty, to nie wiem... - trzeba posłuchać, co Ci psycholog będzie mówił i przymierzyć to do siebie... a na pierwszej wizycie warto też obserwować jego (psychologa) i wyczuć też kto zacz, bo przecież nie wiesz z kim masz do czynienia i na kogo trafiłaś... a uprzedzam Cię, że w tym zawodzie trafić na idiotę nie trudno... - serio! :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 362 gości