Skrajności emocjonalne...

Problemy związane z depresją.

Skrajności emocjonalne...

Postprzez marie89 » 9 wrz 2010, o 20:52

I znów ten stan... Nie wiem, co ze mną nie tak... To dopada mnie nagle, bez ostrzeżenia i trzyma mocno...

To chore... Popadać w takie skrajne emocje... Odmienne myśli... Humorki...

Paranoja...

Nie stało się nic wielkiego.. Natomiast dzieję się masę małych spraw... To wszystko we mnie siedzi... a potem nagle wyłazi... Mam tego dość.

Pracuję nad sobą. Widać efekty.. Zaczynam sobie radzić.. by za chwilę znów się cofać...

Staram się. Otwieram przed ludźmi. Próbuję być silna...

i co z tego?

Kiedy przychodzą takie momenty... przestaję szukać w sobie siły.

Jedyne co w sobie wówczas znajduję to wielki strach... zarówno przed tym co na zewnątrz, jak i przed samą sobą...

Jest tyle spraw, które mnie przerastają... a nie powinny...

Dom.. Szkoła.. Relacje z otoczeniem.. Plany.. Przyszłość.. Wymagania...

Jak ja mam sobie poradzić, kiedy banalna rzecz potrafi dla mnie stać się wielkim problemem.. Jak?

Miałam nadzieję, że te odczucia już nie wrócą... ale one wciąż się pojawiają...

Tak jak i złość na siebie, że nie umiem wziąć się w garść i potrafić robić to co należy... To nie jest normalne... To się nie zmienia... Znika na trochę- wtedy jestem pełna zapału... Ale potem przychodzi dzień gdy siadam w pokoju... myślę o swoim życiu, o sobie... Mówię sobie- kobieto, nie masz prawa narzekać bo wiele dostałaś od życia dobrego... Nie masz prawa narzekać.. A jednak robię to, bo widzę.. bo czuję.. jak słaba jestem.. jak nieporadna... jak zależna od innych...

Zamiast próbować pokonywać własne słabości... siedzę i płaczę... I nie wiem, co się dzieje...

Naprawdę nie wiem...

Powinnam garnąć się do ludzi- a uciekam od nich... Powinnam śmiało mówić o swoich myślach i uczuciach- a milknę... Powinnam dążyć do realizacji planów - a wciąż wątpię... wycofuję się, gdy coś jest za trudne..

Sama... Gdybym została całkiem sama... nigdy bym sobie nie poradziła... To przytłacza...

Nie umiem, nie potrafię, nie mogę... Nie daję sobie rady ze sobą... A raczej to, co się ode mnie wymaga- z tym sobie nie radzę... Dobry człowiek... Córka... Kobieta... Studentka... Przyjaciółka... I CO TAM BY JESZCZE BYŁO... W każdej sferze jest coś, co mnie blokuje...

Nie wytłumaczę tego dobrze... Po prostu dziś jest we mnie tyle emocji. Złych myśli... Nic chcę ich, ale są...

***

Chwila (dłuższa) niemocy... Zaniemogłam...

Może jutro mi przejdzie i znów będę Marie, która się uśmiecha...

Ale teraz to także ja...

***

To co jest teraz we mnie.. w mojej głowie.. te uczucia.. myśli.. zwątpienie... są tak silne, że aż boli...

Nie chcę tego!
marie89
 

Re: Skrajności emocjonalne...

Postprzez Filemon » 9 wrz 2010, o 22:17

marie89 napisał(a):.....

Zamiast próbować pokonywać własne słabości... siedzę i płaczę... I nie wiem, co się dzieje...

Naprawdę nie wiem...

Powinnam garnąć się do ludzi- a uciekam od nich... Powinnam śmiało mówić o swoich myślach i uczuciach- a milknę... Powinnam dążyć do realizacji planów - a wciąż wątpię... wycofuję się, gdy coś jest za trudne..

Sama... Gdybym została całkiem sama... nigdy bym sobie nie poradziła... To przytłacza...

Nie umiem, nie potrafię, nie mogę... Nie daję sobie rady ze sobą... A raczej to, co się ode mnie wymaga- z tym sobie nie radzę... Dobry człowiek... Córka... Kobieta... Studentka... Przyjaciółka... I CO TAM BY JESZCZE BYŁO... W każdej sferze jest coś, co mnie blokuje...

Nie wytłumaczę tego dobrze... Po prostu dziś jest we mnie tyle emocji. Złych myśli... Nic chcę ich, ale są...

***

Chwila (dłuższa) niemocy... Zaniemogłam...

Może jutro mi przejdzie i znów będę Marie, która się uśmiecha...

Ale teraz to także ja...

***

To co jest teraz we mnie.. w mojej głowie.. te uczucia.. myśli.. zwątpienie... są tak silne, że aż boli...

Nie chcę tego!


być może te niechciane uczucia i myśli staną się dla Ciebie jakąś wskazówką w kierunku zrozumienia Twojego bólu... może jeśli przyjmiesz z tym samą siebie, to stopniowo poznasz podłoże tych stanów a następnie uda Ci się znaleźć drogę do zmian i dokonać ich...? nie wydaje mi się, żeby to wszystko było możliwe do osiągnięcia siłą woli i na zasadzie zadań stawianych sobie do wykonania - chociaż takie praktyczne działania i podejście mają również swoją wartość...

marie, która się uśmiecha i jest miła, sprawia na mnie sympatyczne wrażenie... ale jest też inna marie... może większa pełnia wyrażanych i odczuwanych emocji nie jest wcale czymś niewłaściwym? może nie spełnia to oczekiwań mamy czy taty, albo nas samych, skoro wrosły w naszą duszę pewne POWINNOŚCI, do których już niemal nieświadomie staramy się dostosować i upodobnić się do noszonego w głębi siebie naszego własnego obrazu - dobrej, wartościowej, zasługującej na miłość osoby, KTÓRA POWINNA być taka to a taka lecz w żadnym wypadku nie inna...

nie przyjmujemy jakiejś części naszego prawdziwego "ja"? unikamy tej części, budzi w nas lęk, sprawia dyskomfort, odbiega od tego co być powinno lub co jest pożądane...? tylko czy w ten sposób nie przestajemy być spontaniczni i wolni? czy w tym sensie nie przestajemy być sobą? czy nie stajemy się jakimś tworem na podobieństwo własnych lub/i cudzych oczekiwań albo nawet nieugiętych wymagań...? a jeśli tak właśnie jest, to co można by w takiej sytuacji zrobić, żeby jakoś taki stan rzeczy "poluźnić", dać sobie trochę pożyć, dać sobie więcej swobodnego oddechu, bez lęku powodującego oglądanie się co i rusz przez ramię, gdy tylko kątem oka dostrzeżemy jakiś cień...?

boimy się własnej niesamodzielności, mamy do siebie o to może nawet pretensję... degustuje nas taki stan rzeczy? ale przecież tu i teraz jest to prawda o nas - tacy aktualnie jesteśmy... czy wrogość do siebie i samoodrzucenie oraz wymuszanie na sobie czegoś siłą woli może nam pomóc stać się zaradnymi, samodzielnymi ludźmi...? czy nie pogrąży nas i nie zdołuje jeszcze bardziej?

może jeszcze coś z ostatnich moich doświadczeń...

byłem właśnie u terapeutki (nowej, chodzę do niej od niedawna i coś w moim kontakcie z nią budzi moją nadzieję na możliwość zmian we mnie) i bardzo chciałem jej intelektualnie wytłumaczyć pewien mój punkt widzenia w ważnym dla mnie obszarze spraw życiowych - chodziło o miłość... :)

czułem jakbyśmy byli "dwoma pociągami jadącymi po dwóch równoległych do siebie torach"... bo ona z kolei próbowała rozmawiać ze mną jakby swoim językiem i według swojego podejścia (nie tyle do sprawy, co podejścia terapeutycznego)... mnie to sprawiało bardzo dużą trudność - czułem się jakby blokowany, nie mogący wyrazić siebie po swojemu i na właściwy mi sposób, do którego jestem nawykły... a jednak ustępowałem jej jakby po trochu i próbowałem "przejechać" jakby z tego mojego toru, na jej tor, żebyśmy znaleźli się na tej samej "trakcji"... :) i w trakcie tego poczułem jak zaczynają uwalniać się moje uczucia - silnie, z głębi, bardzo ciężkie, bolesne, "gorące" - sam nie wiem w jakim sensie (może żywe? prawdziwe?) i aż trudno mi było je rozpoznawać i nazywać, mimo że generalnie mam w tym obszarze na co dzień taką łatwość...

tylko częściowo udało mi się ustalić co właściwie przeżywam - jakie stany emocjonalne - z pewnością był to silny bardzo ból i smutek, rozczarowanie, poczucie krzywdy, rozpacz może nawet... :( i pojawiło się to tak niespodziewanie na skutek częściowego mojego odstąpienia od "jazdy po moim torze", niczym po dobrze znanej, utartej koleinie i spróbowania przejścia na inny "tor" - przyjęcia jakiegoś innego proponowanego mi podejścia... okazało się, że przyniosło to taki efekt, jak opisałem i mam odczucie, że było to pożyteczne, bowiem COŚ NOWEGO ZACZĘŁO SIĘ WE MNIE DZIAĆ...

serdecznie Cię pozdrawiam, marie... :)

Filemon

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez oliwia » 10 wrz 2010, o 10:46

marie słoneczko, nie bądź nigdy na siłę uśmiechnieta, nie rób tego co od Ciebie wymagają. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, w środku, to masz rację.
Dla mnie zawsze byłaś i będziesz cudowną, pełną pasji i życia dziewczyną. Jestes cholernie WRAŻLIWA i to jest Twoim plusem.
Rozmawiałaś z kimś o tym co czujesz? Z kimś komu ufasz jak nikomu na świecie? Moze czasem warto?
Nie bądź na siłę tym kim nie jesteś :buziaki: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez Winogronko7 » 10 wrz 2010, o 11:18

,,nie bądź nigdy na siłę uśmiechnieta, nie rób tego co od Ciebie wymagają"

zgadzam się z tym w pełni. Nic na siłę. Jeśli jest gorszy czas, staraj się znaleźść w sobię odrobinę siły, by powalczyc dla siebie.

pozdrawiam :buziaki:
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Fiołek » 10 wrz 2010, o 16:42

Ściskam cię marie. Twój stan mi b. bliski jest. I mądrze ci ludzie doradzają. A jazda po nowym torze trafiona. To ten magiczny krok, a jakże jednak trudny ;)
Avatar użytkownika
Fiołek
 
Posty: 30
Dołączył(a): 15 maja 2010, o 15:59
Lokalizacja: z samotni

Postprzez marie89 » 10 wrz 2010, o 21:17

---------- 20:27 10.09.2010 ----------

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi;)

Każda z Waszych wypowiedzi jest dla mnie cenna.

***

Dziś odrobinę się uspokoiłam. Emocje opadły.. Ale myśli pozostały.

Filemonie

W Twoich słowach odnalazłam naprawdę wiele siebie (jeśli można tak to ująć).
Wiele pytań, które przedstawiłeś są żywym obrazem tego, co dzieję się w mojej głowie... Pytania, które są rodzajem świadomości, a jednocześnie przejawem lęków...

Fakt pojawiania się tych skrajności niestety do niczego pożytecznego mnie nie prowadzi.. Szukam ich źródła i czegoś, co pozwoli mi zrównoważyć te emocje.. ale to jak walka z wiatrakami Nie wiem czemu przychodzą chwilę, gdy ogarnia mnie wielki lęk, dlaczego przychodzą te wahania nastroju... Nie są wyobrażeniem, przesadą, bezpodstawnym zachowaniem...
Ja po prostu chyba wtedy podsumowuje swoje życie, to co mnie czeka, a czego chcę... co potrafię a czego nie umiem... co sprawia mi radość a co wywołuję strach...
Umiem się cieszyć z życia. Niewiele mi potrzeba. A jednocześnie zawsze coś jest nie tak... Bardzo wyraźnie widzę jak jestem zależna od innych, od czyjejś pomocy... Sama w sobie jestem skrytą, wyciszoną, pogodną ale dość nieporadną dziewczyną... To nie są złe cechy- ale jak przychodzi mi "wyjść" na przeciw życiu.. jest źle...

Żeby było jaśniej postaram się przybliżyć..

Np wrażliwość- piękna cecha- czuję dzięki niej więcej, widzę... ale bardzo łatwo sprowadzić wrażliwość do delikatności i słabości... a ludzi słabych bardzo łatwo jest zranić..

Nieporadność... Nawet najprostsza rzecz może okazać się dla mnie trudnością, kiedy wymaga szybkich reakcji, odpowiedzialnych zachowań czy samego kontaktu z drugim człowiekiem... Wiele przyziemnych spraw mnie przerasta... Nie odnajduję się w tym...

Na studiach... ciągle pnę się w górę, ciężko pracuję.. ale to za mało.. Nie jestem z natury bystra tak mi się zdaje... To co powinno przyjść Ci z łatwością, jest dla mnie katorgą... Obecnie jedynym stałym uczuciem, gdy przychodzi myśl o studiach to - niepewność... Boję się, że nie dam rady... Że mam więcej szczęścia niż rozumu.. Że źle wybrałam... Że się nie nadaje..

W domu także bywa różnie... Staram się wywiązywać z wszystkich obowiązków.. ale zawsze jest jakieś "ale"...

***

Momenty skrajnych emocji towarzyszyły mi odkąd pamiętam... ale teraz bardzo się nasiliły...

Zawsze byłam spokojną, poważną, bardzo zasadniczą osobą... Samotnikiem... Milczkiem Tylko gdy czułam się naprawdę pewnie, mogłam się otworzyć...

***

Oliwcia...

Staram się nie usmiechać nigdy pod przymusem.. Ale właściwie to bez znaczenia. Znajomi postrzegają mnie za pogodną, zyczliwą osobę- taka jestem. Ale gdy jest mi źle- pokazuję to... I nikt tego nie zauważa. Albo staram się poradzić sobie sama- i wtedy uśmiecham się, by zwalczyć w sobie smutek... Różnie to mi wychodzi...

Ciężko mi jest to wyjaśnić.. Bo sama nie rozumiem czemu tak jest...

Nie wiem czemu pojawiają się takie myśli i poczucie bezradności...
Teraz coraz mocniejsze... Rzadziej, ale jak już to bardzo mocne... Gdzie dochodzi to tego, że stwierdzam- nie poradzisz sobie sama w życiu... Nie pasujesz tu... Masz dobre serce- ale to niewiele znaczy tam gdzie wszędzie obłuda... Świat jest piękny, ale żyć na nim... pośród żądzy, zawiści, wyścigu po sukces za wszelką cenę... nie ma tu dla Ciebie miejsca...

Nie odnajduję się...


Wymagania, którym sprostać nie umiem... choć nie są jakieś niemożliwe do zrealizowania- to wymaganie życia...

Filemon wspomniał o spontaniczności i wolności...
Kiedy jestem sama... to czuję to... W innych sytuacjach już nie.. Wszędzie wszystko narzucone... Obowiązki... Chcesz żyć.. pracuj... skończ dobrą szkołę.. Musisz wiedzieć, umieć... Musisz... Musisz, bo inaczej skończysz z niczym... To przykre... Czasem zdecydowanie nie czuję się wolna... Do wielu rzeczy się przymuszam... Im jestem starsza tym coraz częściej widzę, że życie w ogóle składa się z wielu przymusów..

Nie ma miejsca na pasje... na marzenia... Stopniowo wszystko jest Ci zabierane... Ja tak nie chcę.. Boże, jak ja tego nie chcę... Nie chcę, a jednocześnie słaba jestem... Bardzo

***

Oliwcia

Czasem chciałabym mieć kogoś kto by wysłuchał i zrozumiał... W moim bliskim otoczeniu nie mam nikogo takiego...
Przyjaciele.. są Ale żadnej z tych osób nie zaufałam tak by mówić o wszystkim...

Chociaż jednej tak... Ale nie potrafię nazwać tej relacji... Nie potrafię też wytłumaczyć sobie dlaczego tak jest, że mu (bo to on) tak ufam i tak się przed nim odkryłam... Nie wiem czemu akurat on...
On też nie zawsze wszystko może zrozumieć.. ale mówię mu więcej niż przypuszczałam, że mogę... A właściwie mówiłam... bo teraz, gdy znowu czuję się źle to go nie ma... Ale nie mam mu za złe...

***

Dziękuję Też Wam Winogronku i Fiołeczku za ciepłe słowa.

***

Na razie odetchnę... bo się naprodukowałam a właściwie znów nawyrzucałam masę rózności i nie wiem czy to ma w ogóle jakiś sens...

---------- 20:46 ----------

Przeczytałam całe te swoje "bazgrołki"... i nadal to chyba nie jest zbyt jasne...

Dużo tego jest... Nie potrafię sprecyzować i dlatego "wyrzucam" z siebie wszystko...

---------- 21:17 ----------

http://www.youtube.com/watch?v=c58hbWGDpBs

wiele z tego jest "moje"...
marie89
 

Postprzez oliwia » 11 wrz 2010, o 11:20

Wszystkie Twoje wpisy mają sens, bo płynął prosto z Twojego serduszka. Ważne jest to, że wyrzuciłaś negatywne emocje.

Każdy z nas chyba w mniejszym czy większym stopniu boi się tego co przyniesie nowy dzień. Boimy się przyszłosci, tego czy nagle nie zostaniemy bez dachu nad głową, czy będziemy samotni, opuszczeni czy otoczeni fałszywymi przyjaciómi, boimy się życia. Tylko jedni potrafią sobie z tym poradzić, żyjąc tak jakby jutra miało nie być, a inni przeżywają otaczającą rzeczywistość dwa razy głębiej. I nie ma w tym niczego złego.

Ja też przeżywam momenty niepokoju i załamania. Tylko ja chyba bardziej boję się przeszłosci...nienawidzę kiedy smutek nagle na mnie spada, jakby z nieba, a po chwili odchodzi. I tak w kółko. Czasem kocham uczucie melancholii. Fajnie się wtedy pisze wiersze.

Kocham też kiedy nie mam nic ważnego na głowie i mogę się zakmnąć w pokoju i poczytać.
Kocham mieć blisko siebie K.
Kocham jego zapach.
Kocham kiedy mogę sobie normalnie porozmawiać z mamą.
Kocham kiedy komuś podobają sie moje wiersze.
Kocham kiedy moja suczka collie biegnie do mnie z prędkością światła i się do mnie przytula. Zwłaszcza teraz, kiedy jest cała z mokra :D
Kocham moją muzykę.
Kocham moje marzenia. Bez nich nie miałabym motywacji żeby się podnieść.
Kocham moje studia.
Kocham moich przyjaciół. Chociaż czasem mnie denerwują.

Marie, a Ty co kochasz?


Co do zależności od rodziców. Studiujesz dziennie, więc to jest normalne, że liczysz na wsparcie rodziców w kwestii finansowej. To nie będzie trwać wiecznie, kiedyś się usamodzielnisz i będziesz żyła na własny rachunek, nie ma sie czym martwić. Jeżeli chciałabyś mieć własne pieniądze to może poszukasz jakiejś dorywczej pracy? Ja np. daję korepetycje, nie mam z tego kokosów, ale na lody wystarczy 8)

Myślę, że to życie uczy nas poradności i jakiejś zaradności. To kwestia doświadczenia, nie zawsze wrodzonej deterninacji. Ponoć wszystkiego można sie nauczyć ;)

Studia...czym się kierowałaś przy ich wyborze? Tutaj już sama musisz sobie odpowiedzieć na pytanie co chcesz robić w życiu i czy jesteś na odpowiedniej ścieżce...Praca z dziećmi sprawia Ci przyjemność? Może skusisz sie jednak na to bibliotekoznastwo jako dodatkowy kierunek?


Ja też nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania jakie stawia mój umysł. Może tak ma być, może to ma mnie czegoś nauczyć. Może te załamania, padaczka mają dać mi pewną lekcję życia?

Masz racje, że dzisiejszy świat stawia nam bardzo wysokie wymagania i nie zawsze potrafimy im sprostać. Ale to przecież my ustalamy kim będziemy w życiu. My musimy przeżyć nasze żcyie i my dążymy do tego żeby być szczęśliwi. "Idź własną drogą, bo w tym cały sens istnienia żeby umieć żyć. Bez znieczulenia, bez niepotrzebnych niespełnienia, myśli złych."

marie, na marzenia i pasje musisz mieć miejsce, bo inaczej popadniesz w rutynę i cała Twoja wyjątkowość uleci ustepując miejsca takim zlym myślom. Takie jest przynajmniej moje zdanie i piszę to z własnego doświadczenia.

Jednak masz kogoś, komu możesz wszystko powiedzieć, piszesz, że mu ufasz, więc musi być Ci naprawdę bliski. Może czasami warto odkryć kawałek siebie aby zyskac coś niepowtarzalnego :)

Wiesz, że miłość czy przyjaźń może wyleczyć wiele ran?

http://www.youtube.com/watch?v=qQBxOL03rUA

To dla wszystkich osób, którym smutno :buziaki:
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez marie89 » 14 wrz 2010, o 21:41

:)

Hej Oliwcia

Wybacz, że nie odpisałam Ci od razu na świeżo... ale brzydko mówiąc- tak mnie mózg boli od kilku dni, że jestem na wpół jarząca...

Ale przeczytałam co napisałaś
Twoje słowa wiele mi dały

Każdy z nas chyba w mniejszym czy większym stopniu boi się tego co przyniesie nowy dzień. Boimy się przyszłosci, tego czy nagle nie zostaniemy bez dachu nad głową, czy będziemy samotni, opuszczeni czy otoczeni fałszywymi przyjaciómi, boimy się życia. Tylko jedni potrafią sobie z tym poradzić, żyjąc tak jakby jutra miało nie być, a inni przeżywają otaczającą rzeczywistość dwa razy głębiej. I nie ma w tym niczego złego.

Ja też przeżywam momenty niepokoju i załamania. Tylko ja chyba bardziej boję się przeszłosci...nienawidzę kiedy smutek nagle na mnie spada, jakby z nieba, a po chwili odchodzi. I tak w kółko. Czasem kocham uczucie melancholii. Fajnie się wtedy pisze wiersze.


To bardzo do mnie trafiło. Czuję podobnie.


Ale w chwili pisania pierwszego postu... o tym nie pamiętałam... Bolało więc starałam się jakoś to z siebie wyrzucić... Czasem miewam takie stany.. Kiedy jest mi źle.. chcę być sama.. a jednocześnie szukam wsparcia, zrozumienia...

Często przez to wszystko sama nad sobą nie nadążam ;)

Na razie te wielkie przygnębienie minęło (może dlatego, że ten ból głowy nie dawał mi myśleć za wiele)...

W ciągu ostatnich kilku dni usłyszałam kilka przykrych słów... Przykrych ale niosących wiele prawdy... Ukazujące moje słabości, wady, wyraźnie niedostosowanie do życia i społeczeństwa (już ta naukowo przemądrzale mówiąc.. ehh)

Może nie zasłużyłam na aż tak wyraźną krytykę.. ale nie mogłam też powiedzieć, że to co usłyszałam było nieprawdą..
I zła jestem na siebie trochę, bo faktycznie mam takie wady, których już dawno powinnam się pozbyć.. a nie umiem.

Może dlatego, że nie czuję wsparcia.. A gdy ma się poczucie odosobnienia, niezrozumienia... to trudniej

A może wystarczyło by uwierzyć w słowa- Wierzę, w Ciebie... Potrafisz wiele.. uda Ci się.. Całe życie przed Tobą..

"Dostałam" takie słowa- jakże silne- pierwszy raz od lat.. odkąd pamiętam
Szkoda, że to nie słowa moich rodziców.. Chciałabym...

***

W moim życiu najbardziej wspiera mnie moja mama... Jestem jej bardzo wdzięczna. Podziwiam ją.

Żałuję tylko, że nie zawsze umiem z nią otwarcie porozmawiać... Staram się, ale nie zawsze umiem. Gdzieś się mijamy...

***

Studia... Kiedyś myślałam, że dla mnie studia to takie marzenie nie do osiągnięcia... Głupiutka nie jestem.. ale nie umiem się tak łatwo "wybić"... Może to przez brak wiary... ale też i wiele mi brakuje- świadoma tego jestem.. Po zdaniu matury właściwie nie wiedziałam co dalej... Zawsze miałam kłopot z planowaniem... Zastanawiałam się w czym mogłabym się odnaleźć, co mnie ciekawi... Padło na pedagogikę... Fascynowała mnie ale nie wybierałam jej z pełnym przekonaniem Nie wszystkie z moich cech "pasują" do tej osoby dobrego pedagoga... To mnie martwiło. Do tej pory nie wiem czy to był dobry wybór.. Ze mną w ogóle często jest tak, że to "los" wybiera za mnie..

Ale ale...

Dostałam się na studia. Wielka radość. Staram się utrzymać. Poznałam tam fantastycznych ludzi. Nauczyłam się dużo. Tak więc nie żałuję, choć nie wiem jak to dalej się potoczy... Staram się jak najwięcej czerpać z tego co mnie tam spotyka. Choć tak szczerze- są też momenty wielkiego zwątpienia.. Chyba tak często bywa. W każdej sferze zycia.. Takie mam wrażenie. Powinnam się już przyzwyczaić;)
***

Pytasz Oliwcia co kocham? Bardzo ładne pytanie...

Dużo jest tego... Nie ma w tym nic niezwykłego, same banały.. ale dla mnie mają znaczenie..

Np kocham dostrzegać radość w oczach innych... W oczach najbliższych zwłaszcza...

Kocham śmiać się z odkryć i gaf mojego małego brata..

Kocham zapominać się i być beztroska jak dziecko...

Kocham czytać...

Kocham podziwiać małe, zwyczajne niezwyczajne rzeczy...

Kocham...

Można by tak jeszcze trochę do tej listy dopisać...


Własnie sobie tak pomyślałam, że może zamiast popadać w te swoje "stany" spróbuję kiedyś zamiast wypominać co jest we mnie złe i czego nie umiem... to przypominać sobie wyraźnie- co potrafię... co jest we mnie dobre... Może zadziała;) Na pewno to lepsze niż chodzić ze skwaszoną minką...
marie89
 

Postprzez oliwia » 15 wrz 2010, o 17:16

Wiesz marie, bo ludzka psychika jest jedną wielką zagadką. Przynajmniej moja dla mnie. Nigdy nie wiem co szykuje. Kiedyę bałam się jej zaufać, przerażała mnie. Najgorsze jest to, że franca za dużo pamięta, jakby nie mogła wyjechać na urlop i odpocząć :roll: Ja łapię się na tym, że odpycham K, jestem smutna, on to widzi, pyta czemu, ja się złoszczę, bo nie potrafię mu tego wytłumaczyć, później on jest smutny, a ja zapewniam, że jest wszystko ok. Albo- jestem zła na wszystkich, chcę być sama, uciekam od przyjaciół, a jak wszyscy w końcu dają mi spokój, jest cisza, spokój, wszędzie panoszy się samotność, ja jestem zła i myślę, że wszyscy sie ode mnie odwrócili, bo chcę sie wygadać, powiedzieć co mi leży na duszy, a ich nie ma. Absurd, po prostu jeden wielki absurd. I jeszcze do tego widzę jak wielką jestem egoistką, a jednak nic z tym nie robię.

Chcialabym żeby ktoś wszedł do mojej głowy i tam posprzątał...

Każdy ma wady marie...chociaż nikt nie chce żeby mu je wprost wygarniać...mnie boli fakt,że mama uważa, że sobie nie radzę w życiu, że nie potrafie NIC. Już mi to powiedziała kilka razy. A ja uwazam inaczej. Moze nie ze wszystkim sobie radzę, ale nie ma ideałów. A to co mi mówi boli.

Tak, słowa o których piszesz (Wierzę w Ciebie, Uda Ci się) są ważne i dziecko powinno je słyszeć od rodziców bardzo, bardzo często. Dlaczego oni mają do mnie pretensje, że nie zawsze potrafie wszystko załatwić? Czy nie widzą z tym swojej winy? Nie. Odkad pamietam, zawsze ja ponosiłam winę za wszystko. Nawet jak rozstałam sie z chlopakiem, mama mówiła, że to moja wina. Już nawet tego nie pamięta...Nawet jak się cięłam, to byla moja wina. Jak znalazłam mieszkanie i kolezanka chciała się wycofać z niego, to mama powiedziała, że to wszystko moja wina, bo za szybko się zdecydowałam...
Tak nie można...

Przepraszam...


Chciałam tylko napisać, że to czasem rodzice krzywdzą swoje dzieci bardziej niż wszystkie choroby tego cholernego, zniewalajacego XXI wieku.

Też nie potrafię rozmawiać z moją mamą, nie potafię, bo ona nie rozumie wszystkiego. Zawsze wszystko znosiła sama i twiedzi, że nie trzeba mi żadnego psychologa, że z cięciem mam sobie sama poradzić, że z chorobą też mam sama...że z pijaństwem ojca sama i mam być twarda.
Nie wiem czasem jak.

Ładna ta Twoja lista tego co kochasz...ładna...

Potrafisz dostrzegać życie, które nie jest przez nikogo retuszowane, tylko takie, które miało być zamysłem...

Czekam teraz na listę tego co jest w Tobie dobre ;)

Pozdrawiam :!:
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez marie89 » 15 wrz 2010, o 22:05

Oliwcia

Ten absurd, kiedy szuka się samotności a jednocześnie w środku ma się wielką potrzebę by ktoś był z boku i zrozumiał... Tak dobrze to znam...

I też byłoby łatwiej gdyby można czasem czytać w myślach...

Często czuję tak wiele, ale nie potrafię tego dobrze wyrazić... I zamiast się otworzyć, to zamykam się sama w sobie...

***

Oliwcia nie przepraszaj... Wyrzuć to z siebie...

Czasem bywa tak, że to dzieci zachowują się dojrzalej od rodziców... Bywa tak...

Mój tata (co było do przewidzenia) nie zmienia się wcale... Nadal widzi i słucha tylko siebie... Nadal żartuje sobie, docina... Miewa chwilami "przebłyski"- wtedy przypominam sobie, że nie jest taki zły... że się zagubił I takie chwile dodają otuchy, choć z czasem jest ich coraz rzadziej...
Bywam zła, mam do niego pretensje... ale staram się panować nad sobą, nie przejmować tak wszystkim... i dzięki temu sobie radzę

Wiem, że nie ma idealnych ludzi... I wielkie znaczenie ma wytrwałość, siła wewnętrzna i zdolność wybaczania...

***

Lista tego mojego "kochania" pewnie jest o wiele dłuższa... ale trudno jest to zamknąć w kilku zdaniach... zwłaszcza że jeszcze wiele przede mną;)

Podobnie więc pewnie będzie z listą tego co we mnie dobre...

To trudne ćwiczenie ale zarazem bardzo wartościowe- polecam;)

Co we mnie dobre...

Mam dobre serce- to na pewno;)
Mam zasady, które pomagają mi być tym kim jestem... (dumna jestem z tych cech)- uczciwość,prawdomówność,sprawiedliwość, życzliwość, spokój, wyrozumiałość, wrażliwość, skromność, bezinteresowność...
Podobno ciepły ze mnie człowiek...
Lubię w sobie na przykład to, że nie ma we mnie krzty fałszu.
Lubię ten pierwiastek beztroski i moc wyobraźni...
Cenię w sobie "bycie" staroświecką..
Dobra jest we mnie chęć do nieustannej nauki (teoretycznej jak i tej życiowej)
Kiedy coś mnie fascynuje- angażuję się w to całą sobą.
Kiedy chcę, potrafię zarazić pogodą ducha- lubię prowokować ludzi do szczerego, ciepłego uśmiechu...
Dobrze... mi z oczu patrzy;)
Jestem dobra... w prasowaniu, odkurzaniu i szyciu :lol:
Fajnie mi wychodzi śpiewanie pod prysznicem- no całkiem nieźle :wink:
Potrafię słuchać innych.
Najlepiej wychodzi mi milczenie- wokół mnie pełno ciszy...
Ponoć nawet całkiem dobrze piszę...
Dobry i ciepły jest mój uśmiech...

Hmmm Pewnie jest tego więcej, ale na razie tylko to mi się "napisało". Muszę dłużej nad tym posiedzieć... ale i tak jest nieźle. Z reguły "łatwiej" a raczej szybciej wylicza się swoje wady, o wiele więcej niż zalety... A tak naprawdę powinno być odwrotnie- bo zalety to podstawa... tylko zapominamy jak mamy ich dużo;)

To ja sobie teraz trochę poprzypominam...

A Ty Oliwcia?

Też tego spróbuj.. Ja faktycznie czuję się po tym "intensywnym myśleniu" o własnych zaletach dużo lepiej.
marie89
 

Postprzez oliwia » 18 wrz 2010, o 18:26

---------- 11:29 17.09.2010 ----------

W końcu mogę spokojnie usiąść przy komputerze, zebrać myśli i napisać coś sensownego...Nikt mnie nie pogania i nie widzę obok siebie stosu notatek.

Czytać w myślach? To byłoby chyba zbyt przerażające...są takie myśli w mojej głowie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, ale jak na złość przepychają się rękami i nogami żeby wkraść się na ten świat. Chociaż z drugiej strony, nie musielibyśmy niczego udawać, może życie stałoby się prostsze, zniknęłyby fałszywe maski, które ludzie przybierają każdego dnia, aby móc normalnie funkcjonować.

Trudno być rodzicem, najgorzej kiedy rodzice nie widzą błędów jakie popełniają. I wtedy ich dzieci stają się tak bardzo zagubione...bo nie jest łatwo, mając kilkadziesiąt lat mniej, wytłumaczyć mamie czy tacie, jak bardzo ranią. Szkoda, że tak wiele rodzin zrzuca problemy swoich dzieci na wiek dojrzewania, albo co gorsze, w ogóle ich nie zauważa. Przecież to prosta droga do tragedii.
Później takie dziecko, zamyka się w sobie, tnie, pije, pali, ćpa, dźga nożem koleżankę z klasy. I wszyscy szukają przyczyn...zrzucajac winę na kogoś innego.
To nie fair.

Podoba mi się lista tego co w sobie kochasz. Wszystko jest prawdą :wink:

Co ja w sobie lubię? Długo nad tym myślałam. Najpierw nie mogłam niczego wymyśleć, bo myślałam, że we mnie nie ma nic co mogę lubieć.
Ale jednak:
Lubię moją wrażliwość, która pozwala mi na realizowanie się w pisaniu.
Lubię moje włosy, które żadnym sposobem nie chcą się wyprostować ;)
Lubię mój głos.
Chyba jestem dobra w wybieraniu prezentów...
W opiece nad dziećmi...

I tutaj lista się urywa...może jeszcze do niej wrócę...

Miłego dnia ;)

---------- 18:26 18.09.2010 ----------

Jak Ci minął dzień marie?
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez marie89 » 18 wrz 2010, o 22:22

:) baaardzo szybko...

Rano "sprowokowana" przez Ciebie odkopałam swoje stare zapiski...
Wiersze sprzed kilku lat...
Nie ma ich wiele...
Ale gdy zaczęłam je czytać - we mnie zrodziło się wiele... emocji
Słowa sprzed kilku lat a nadal tak mocno aktualne...


Krzyczę,
ale nikt nie słyszy mnie.
A tylu ludzi wokół.
I nikt, zupełnie nikt
nie słyszy jak łkam wśród mroku.
Całkiem sama,
opuszczona,
niezauważona.
Wołam, tak głośno wołam do Niego:
Zlituj się!
Zlituj się nad nimi!
Nad tymi co udają, że nie widzą...
Nad tymi co udają, że nie słyszą...
Ogrzej te serca,
które tak dawno,
tak strasznie dawno skuł twardy lód...
Niech stanie się cud!
Niech zniknie z serc ludzkich
ten nieludzki chłód!



***


Czym mnie jeszcze chcesz zaskoczyć?
Co przyniesiesz z nowym dniem?

Pokój...
Chaos...
Śmiech...
i łzy...

Czego jutro się spodziewać?
O czym znowu myśleć mam?

Pragnę...
Piję...
Oddycham...
Żyję...

Tyle pytań mąci się w mej głowie.
Czemu ciągle w miejscu tkwię?
Czemu zniknął błogi sen?
Czemu ciągle muszę chcieć?
Czemu znowu chcę coś mieć?

Czemu?
Po co?
Dlaczego?

Odpowiedz mi w końcu!
Odpowiedz
"idealny" świecie!

Odpowiedz!
Proszę!
Błagam!

Nie zostawiaj znów w niewiedzy mnie!
Nie zostawiaj mnie samej!
Boję się!





Obrazek

refleksyjnie...

***


Resztę dnia spędziłam na pracy... w domu, w ogrodzie... Lubię tak.
A dziś było tak ładnie... słonecznie... błękitnie...
:wink:

Brat kręcił się ciągle obok... Pomagał... Mądrala mały...

***

Tata wrócił lekko wstawiony... ale nie czepiał się. Grzecznie zjadł obiad, poszedł spać... nawet przeprosił (do jutra zapomni...)

***

Potem jakoś naszło mnie na rozmowę z siostrą... Przy herbacie... Pośmiałyśmy się trochę...

Brat P. przezywał dylemat młodzieńczy- iść na dyskotekę czy nie iść...

Oczy zrobiłam wielkie... bo to nowe zjawisko w domu- nie... źle powiedziane... Ja zauważam że mam nastoletniego brata :lol:

Staro się czuję... do muzeum ze mną już tylko :wink:
Stwierdziłam, że moje młodsze rodzeństwo ma bogatsze (zdecydowanie!!!) życie towarzyskie niż ja...

moje nigdy nie było zbyt "rozwinięte", a teraz to już w ogóle...

Kapcie, kanapa i telewizor :roll:
marie89
 

Postprzez Filemon » 18 wrz 2010, o 22:40

marie89 napisał(a):
Krzyczę,
ale nikt nie słyszy mnie.
A tylu ludzi wokół.
I nikt, zupełnie nikt
nie słyszy jak łkam wśród mroku.
Całkiem sama,
opuszczona,
niezauważona.




przepraszam bardzo.... a JA, to co - pikuś? ;) :lol:

zauważam, czytam... i to często z sympatią i zainteresowaniem...
a nieraz też po przeczytaniu czuję się podniesiony na duchu... :)

pozdrawiam!

Fil

:kwiatek2: :slonko: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez marie89 » 18 wrz 2010, o 23:06

Ale Drogi Filemonie...to są...

Wiersze sprzed kilku lat...



Z czasu kiedy naprawdę nikt (w moim odczuciu) mnie nie dostrzegał...

Teraz jeszcze miewam chwilami takie odczucia... stąd nawiązanie... że aktualne... niezamknięty rozdział... uniwersalne słowa... itp, itd



***

Nie, nie... żaden pikuś z Ciebie nie jest


:D

Miło mi, że moje słowa czasem podnoszą na duchu... To cenne.

Mogę życzyć w takim razie sobie wydobywania z siebie mnóstwa mądrych złotych myśli ;)


Dziękuję Filemonie (Niepikusiowaty) :wink: :cmok:
marie89
 

Postprzez Filemon » 18 wrz 2010, o 23:08

no to...

jak buziak, to buziak... :D

:cmok:

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 285 gości

cron