przez Ladybird » 9 wrz 2010, o 06:57
Bywaly chwile ,kedy wydawalo mi sie ,ze docieram do niego. Jednak moglam sobie pozwolic na mowienie o sprawach ,ktore mnie bolą tylko kiedy naprawdę między nami byl największy miodzio i on mial cudowny humor w zwiazku z czym dużą dozę tolerancji do tego co mowie.
Wtedy powiedzialam o psychologu , o typach dysfunkcyjnych związkow.
Teraz jednak wiem ,że owszem mnie sluchal ,ale nigdy nie umial dostrzec w sobie chocby cienia dysfunkcji.
Jak przyszly gorsze chwile, kiedy sie odsuwalam , ( jest tam we mnie jakis lęk przed bliskościa, a moze raczej przed takim partnerem , jakim on byl czase ) on sie bardzo zmienial. Jakby wrecz mnie nienawidzil. Wtedy nie moglam nic juz powiedziec ,bo zamykal sie kompletnie ,milczal, trektowal mnie jak powietrze i jak smialam zwrocic uwage, wyjezdzal.
Moglam to inaczej rozgrywac, najpierw tak robilam. Chociazby z tą holerną sprawą z koniem , kiedy , stwierdzil ,a za kilka dni mial przyjechac do mnie na stale, ze musi sie powaznie zastanowic , czy nasz zwiazek ma sens. Nie chcial mi powiedziec , o co chodzi ,twierdzac ,ze wiem. Wmawiajac mi mysli i zachowania ,ktore są mi obce.
A ja chcialam tylko corce sprawic prezent na mature kupujac jej konia ( mamy stajnie ,a ona jest zawodniczka ) . Poszlo o pieniedze, potem raczyl mi w koncu powiedziec i o to ,ze podobno powiedzialam ,ze to moja sprawa skad wezme pieniadze ( choc ja sobie tego nie przypominam ).
To bylo straszne , taki wspanialy męzczyzna, taki kochajacy niby , dbajacy o mnie ,nagle tak sie zmienia. A ten jego ton...
Wieczorem z rozpaczy wyciagnelam butelke wina, zadzwonilam do niego ,wywalilam mu wszysko co mysle. Skonczylo sie rozstaniem.
Rano zadzwonilam i przepraszalam dwie godziny ,tlumacząc wszystko , siebie (nie wiem po co ) Przyjechal, ale ja juz nie bylam taka jak wczesniej, nie umialam go tak kochac jak wczesniej..
Nie umiem sobie tego wytlumaczyc... Dlaczego i skad taka moja reakcja.
Czy moje reakcje na takie zachowania sa przesadne, tak jak majaludzie ze zmianami osobowosci np z BDP ?
Ja tak mam - jestem cudowna , kochajaca , czula, a potem to nastawienie sie zmienia. Czuje zed uczucie do partnera znika, ale zawsze to jest zwiazane z jakims negatywnym zachowaniem z jego strony.
Teraz jestem bardzo spokojna w relacjach z partnerem, nie podnosze glosu , nawet jak wyjezdza. Ale juz nie umialam prosic, wczesniej to zrobilam trzykrotnie...
Milczę , coraz wiecej.. choc to nie lezy w moim charakterze.
Wlasciwie to trudno sie przyczepic , do mnie jako partnera, no moze poza tym zmianami w nastawieniu uczuciowym do partnera.
Kiedys bylam klebkiem nerwow, wybuchalam , darlam sie z byle powodu , moja rozmowy byly niewlasciwe , typu ocenianie partnera, negatywne oczywiscie itp..
W tym zwiazku nic takiego nie bylo , czulam ze sie wyciszylam, ale nie umialam sie pogodzic z tym ,ze on nie pozwala mi na wypowiadanie moich oczekiwan, nie pozwala mi na rozmowe, choc na poczatku zwiazku powiedzial , ze cieszy go moja umiejetnosc rozmowy o trudnych sprawach w zwiazku ,bo on teraz wie po nieudanym malzenswie , ze tylko tęde droga. Ze konieczna jest taka rozmowa, ale potem wrocil do starych nawykow. Jednak zapomnial ,ze tak mowil , a njgorsze byly te zmiany w nim ,kiedy go nie poznawalam ,kiedy czulam jego nienawisc wrecz, niechewc do mnie , chec ucieczki.
Nie liczenie sie z moimi uczuciami , wspolnymi planami.
Powinnam moze inaczej to rozgrywac w tych chila, traktowac jak jednostke z problemem ,ale ja tez duzo przeszlam , mialam ojca ,ktory nie znosil sprzeciwu i nie moglam inaczej...
Napissalam mu wczoraj , jak mi przykro , jak sie czuje.. Czeka mnie chyba nastepny zabieg na noge.. nie mam auta a 5 km do stacji , ale on odpisal tylko ,ze mu przykro , ze mam problemy z noga i juz na nic wiecej sie nie odezwal.
BYl tu wczoraj ( tzn przejechal 400 km ) zabral drugi swoj samochod z parkingu . W emocjach wyjazdowaych kazalam zabierac mu wszystko , oba samochody tez ) Widzialam wtedy jego skrywana wscieklosc , ale ja mu powiedzilam ,ze naie chce go widziec jak przyjedzie po auto .
To go strasznie wkurzylo , czulam , ze sobie pozwalam na takie slowa.
Czy on chcila abym go blagala, przepraszala, ponizala sie??
Jak male dziecko , krnabrne, ktore nie slucha tatusia?
MOj ojciec potrafil milczec miesiac, jak mu cos nie pasowalo. To bylo okropne ,jhuz wole awanture chyba.
Moj partner powiedzial , jak kiedys romawialismy ,ze on nie widzi sensu w zrozumieniu tekich problemow z przeszlosci u partnera, czy u siebie (choc tych nie dostrzegal ) To bylo najgorsze. Taki chlod uczuciowy , niezdrowy racjonalizm , partner ma problem ,to odchodzę , abym ja nie mial problemu .
Chcialam bardzo , abysmy sie dotarli , widzialam szanse, to rostanie to glupota, bo niewiele bylo trzeba aby sie porozumiec, tylko zabraklo chceci z jego strony.
Szkoda, bo mielismy szanse na fajne zycie, duzo wspolnych zaintersowan i celow. Lubilismy swa bliskosc i cieplo.
Umielismy razem pracowac, robic plany , uzupelniac sie , wnaszych umiejetnosciach i wiedzy.
On ma teraz tylko problem , bo nie ma pracy ( w jego wieku jej tam nie znajdzie ) , sprzedal mieszkanie z meblami iwyposazeniem , a ja zostalam sama, bez ogrzewania i samochodu.
Mielismy szanse stworzyc cos razem, ja jestem kreatywna a on pragmatyczny i oszczedny.
Dotarlismy sie w wielu sprawach , uwielbial seks ze mna , i ze mna bylo mu najlepiej , tu pasowalismy bardzo do siebie.
Nie moge sie pogodzic , ze to wszystko zniszczyl , zaprzepascil , godzina mu wystarczyla ,aby przekraslic wszystko ..
I to w imie czego ? Dlaczego ?
Czemu nie potrafi zrozumiec , ze nie tedy droga...
Jednak mu zalezalo , bo jak wyjechal poprzednio , dwie godziny tlumaczylam mu przez telefon to wszystko i zaczal rozumiec....
Czasem mial przeblyski , a moze szkoda mu bylo , amoze jednak mnie kochal... a nie rozumial .
Nie wiem, jest mi cholernie przykro , swiat mi sie zawalil w jeden dzien , przez jeden glupi , nieprzemyslany ruch.
Czy mialam go prosic ,blagac ? Nie prosilam , wyjasnialam , o co chodzi , tak jak tu pisze, bardzo spokojnie , co podsumowal " Skoro tak jest to tym bardziej bedzie Ci lepiej , jak Cie uwolnię od siebie "
Rozpisalam sie, ale musze to wyrzucic z sibie ,bo to tak boli...
MYslalam ,ze jak przyjedzie po samochod to wpadnie do mnie , ze moze mi zostawi auto dopuki sobie nie poukladam swoich spraw. A on mnie zwyczajnie nienawidzi teraz, jakbym to ja rozwalila mu zycie.