Na skraju załamania...

Problemy z partnerami.

Postprzez pszyklejony » 7 wrz 2010, o 17:38

"Wydaje mi się, że tu trzeba kogoś takiego "podejść" sposobem"
Nie ma takiej możliwości, limonka to dobrze opisała. Jedyne co możesz wynieść z takiego związku to współuzależnienie, które się właśnie rozwija.

Filemon
jak chcesz pisać o mnie, to załóż zeszyt a tutaj pisz na temat.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez blanka77 » 7 wrz 2010, o 21:03

Czytam uważnie co do mnie piszecie. tak jak wcześniej wspomniałam, mam rozmawiać z psychologiem online. Nie wiem czy tego typu forma "spotkania" coś da czy lepiej spotkać się w realu.

Przyklejony, biorę pod uwagę to co piszesz. Może masz rację z tym współuzaleznieniem, bo to "naturalna" konsekwencja bycia w toksycznym związku. To tak jak być z alkoholikiem, to nie tylko jego problem.

czekam na tę rozmowę z psychologiem, ale to dopiero po 15 września. Jeśli okaże się, że niezbędne jest żebyśmy taką terapię przeszli razem, to wydaje mi się, że to koniec naszego związku, bo on nie ma na to ochoty.

Z tym "sposobem" to chodziło mi o to, żeby wreszcie porozmawiać jak człowiek z człowiekiem bez negatywnych emocji. Kurcze, czy to takie TRUDNE???

Zdaję sobie sprawę z tego, że z punktu widzenia odbiorcy moich postów łatwiej jest doradzać, oceniać niż będąc zaangażowaną emocjonalnie osobą. Czasami trudno jest odrzucić uczucia. Tylko nasuwa się pytanie: jakie to są właściwie uczucia? czy miłość, czy współuzależnienie, czy niedopuszczanie do myśli ewentualnej porażki. Mam mętlik w głowie.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Ladybird » 7 wrz 2010, o 22:42

Blanko ,jak twoj partner przedstawia typ podony do mojego ,to raczej na terapię nie pojdzie. W twoim przypadku nie da się akceptowac jego zachowania , wiem ,ze to trudne dla Ciebie, ale jak widzę masz juz swiadowmosc tego .
Brak konstruktywnej rozmowy , niechec do terapii... Ja to jeszcze moglabym życ w swoim związku ,bo to czlowiek bez żadnych dziwnych uzaleznien. Musialabym sie tylko sluchac.
Wspolczuję Ci , bo to jednak mąz ,choc staz macie taki sam jak my. Tylko ,ze Twoj tak chetnie nie odchodzi , moze lepiej by bylo jakby sam odszedl , bo widze ,ze Tobie b ędzie Cięzko.
Rozumiem Cie ,wczesniej bylam w zwiazku z alkoholikiem i furiatem , niedojrzalym Piotrusiem Panem. Trudno mi bylo odejsc, bo pojawilo sie uzaleznienie od niego . Teraz zaluję ,ze nie ucielam tego od razu , po pierwszym zdazeniu z alkoholem , bo potem przyszlo mi przezywac duzo gorsze rzeczy .
Pomysl , co moze byc dalej ?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez pszyklejony » 7 wrz 2010, o 22:50

"Tylko nasuwa się pytanie: jakie to są właściwie uczucia? czy miłość, czy współuzależnienie, czy niedopuszczanie do myśli ewentualnej porażki."

"Kurcze, czy to takie TRUDNE??? "

Ano właśnie, takie trudne. Jednocześnie stawianie sobie takich pytań, to jedyna szansa na rozpoznanie w sobie tego.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 7 wrz 2010, o 23:03

prawda jest taka, że nikt nie przerwie relacji (szczególnie jeszcze małżeńskiej...) zanim nie poczuje się na to gotowy... a na tę gotowość składa się parę rzeczy i trzeba to w sobie przerobić - jedni są bardziej lękliwi, niezdecydowani, zagubieni, bezradni, itp. a inni mniej... tak czy inaczej, zrywanie więzi NA ZEWNĄTRZ samo w sobie niczego nie załatwia, bowiem pozostaje wtedy więź wewnętrzna, która powoduje cierpienie porównywalne do tego, które niesie przebywanie z destrukcyjnym czy też dysfunkcyjnym partnerem...i to szczególnie właśnie, jeśli owa więź, to głównie rodzaj uzależnienia (ale w życiu, to najczęściej jest rodzaj jakiejś mieszanki...)

wszelkie rozważania są jak najbardziej słuszne, ale decyzja o odejściu i przerwaniu więzi lub choćby na początek jej rozluźnieniu i stopniowym dalszym przecinaniu musi się zrodzić w nas samych, choćby nawet czymś sprowokowana - jednocześnie nie powinna być pochopna i oparta głównie na emocjach, bo może być wtedy mylna, albo przedwczesna...

wszystko wymaga czasu i ja mam wrażenie, blanka, że ten czas właściwy dla Ciebie przyjdzie a zanim on nadejdzie jak najbardziej warto porozważać różności... :)

nic na siłę ani "na wariata"... trzeba mieć w sobie jednak pewną gotowość, wiedzieć co i dlaczego się robi, żeby też potem tego nie żałować, albo nie zrywać więzi po to, żeby potem na kolanach wracać, na przykład... :? lepiej się do tego odpowiednio przygotować... czasami przez pewien czas żyjemy jeszcze złudzeniami, płonną nadzieją, itp... ale myślę, że wielu osobom jest to potrzebne właśnie po to, żeby stać je było ostatecznie na "przeskoczenie poprzeczki" definitywnego rozstania... - przynajmniej tak bywało w moim przypadku i takie jest moje doświadczenie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez limonka » 8 wrz 2010, o 02:12

Filemon napisał(a):
wszelkie rozważania są jak najbardziej słuszne, ale decyzja o odejściu i przerwaniu więzi lub choćby na początek jej rozluźnieniu i stopniowym dalszym przecinaniu musi się zrodzić w nas samych, choćby nawet czymś sprowokowana - jednocześnie nie powinna być pochopna i oparta głównie na emocjach, bo może być wtedy mylna, albo przedwczesna...

wszystko wymaga czasu i ja mam wrażenie, blanka, że ten czas właściwy dla Ciebie przyjdzie a zanim on nadejdzie jak najbardziej warto porozważać różności... :)

nic na siłę ani "na wariata"... trzeba mieć w sobie jednak pewną gotowość, wiedzieć co i dlaczego się robi, żeby też potem tego nie żałować, albo nie zrywać więzi po to, żeby potem na kolanach wracać, na przykład... :? lepiej się do tego odpowiednio przygotować... dokladnie

czasami przez pewien czas żyjemy jeszcze złudzeniami, płonną nadzieją, itp... ale myślę, że wielu osobom jest to potrzebne właśnie po to, żeby stać je było ostatecznie na "przeskoczenie poprzeczki" definitywnego rozstania... - przynajmniej tak bywało w moim przypadku i takie jest moje doświadczenie...
zgadzam sie[/b]
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Ladybird » 8 wrz 2010, o 06:32

Trzeba przygotowac siebie ale i partnera, moze dac mu szanse, jak prosi , moze pojsc na terapie dla par , jak on zechce.
Nie mozna nic robic pochopnie, jak psze Filemon, mozna stracic cos na zawsze, zranic partnera. On tez musi byc przygotowany , do takiej decyzji .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez blanka77 » 8 wrz 2010, o 09:43

Wczoraj się pokłóciliśmy i po kilku godzinach mój mąż mi powiedział, że jutro (czyli dzisiaj) musimy porozmawiać poważnie gdy wrócę z pracy. Ciekawe co wymyśli. Nie powiem żebym nie była zdenerwowana. stresuję się strasznie, ale wiem, że to nieuniknione.
Być może dzisiaj się wszystko wyklaruje. Już co będzie, mam dosyć takiej atmosfery.
Rozmawiałam dzisiaj z jego koleżanką, z którą zna się od lat i pytałam o jego zachowanie tak ogólnie. To mi powiedziała, że z jednej strony on jest taki, że do rany przyłóż, a z drugiej to wcielony diabeł. To by się zgadzało.

Dzisiaj jest mi strasznie źle, jestem zdenerwowana i jest mi przykro. Nie wiem czy ta rozmowa będzie polegała na tym, że on powie swoje kwestie i cześć. Nie wiem czy wysłucha co mam do powiedzenia. Nie wiem też skąd nagle chce poważnie rozmawiać.

Z jednej strony wiem czego chcę, z drugiej boję się tego jak się to dalej potoczy.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 8 wrz 2010, o 11:08

heh

powie Ci ze Ty jestes zla i on chce rozwodu, bo klocaca sie baba mu nie jest potrzebna.

potem jak ladnie poblagasz powie, ze laskawie sie zgadza na danie Tobie jeszcze jednej szansy, ale musisz sie zamknac i siedziec cicho i zalatwic kogos do trojkacika.

ale poza tym to on Cie kocha nad zycie i Ty jestes dla niego najwazniejsza. i poglaska na koniec.

i bedzie z powrotem to samo co masz caly czas, tylko Ty juz bedziesz na innej pozycji.
...................

ehhh
mam nadzieje, ze tak nie bedzie. :)

trzymaj sie cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blanka77 » 8 wrz 2010, o 11:15

Nigdy nie błagałam go o żadną szansę i dzisiaj nie będę, nawet gdy będzie chciał rozwodu. Nie będę na siłę utrzymywała swojego małżeństwa. Albo nastąpi przełom, albo wszystko legnie w gruzach. Są tylko dwa wyjścia.
Na trójkąt się nie doczeka.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 8 wrz 2010, o 11:25

no i bardzo dobrze :)

pisze tak, bo juz kilka razy widzialam (rowniez u siebie) przyklady spirali jadacej w dol, od pewnej siebie i niezaleznej kobiety, wiedzacej czego chce i na co sie zdecydowanie nie zgodzi... do blagajacej galaretki.

naprawde bardzo chcialabym zobaczyc Kobiete, ktora bedac z takim egzemplarzem nie da sie , nie pozwoli sobie na przekroczenia swoich granic. I mam nadzieje, ze w Twojej osobie taka zobacze :):):)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Filemon » 8 wrz 2010, o 11:29

---------- 11:26 08.09.2010 ----------

blanka77 napisał(a):Dzisiaj jest mi strasznie źle, jestem zdenerwowana i jest mi przykro. Nie wiem czy ta rozmowa będzie polegała na tym, że on powie swoje kwestie i cześć. Nie wiem czy wysłucha co mam do powiedzenia. Nie wiem też skąd nagle chce poważnie rozmawiać.

Z jednej strony wiem czego chcę, z drugiej boję się tego jak się to dalej potoczy.



jeżeli "on powie swoją kwestię i cześć", to... nie jest to wtedy rozmowa, tylko... monolog - a rozmowa, to dialog - to po pierwsze

po drugie nie masz obowiązku odbywać z nim tej rozmowy NA JEGO ZASADACH - uważam nawet, że zanim dojdzie do rozmowy, to powinnaś ustalić wcześniej GRANICE:

- termin rozmowy, który wcale nie musi być narzucony przez niego, bo akurat dzisiaj może Ci nie odpowiadać (na przykład ze względu na zdenerwowanie) i możesz negocjować, że powiedzmy lepszym czasem byłby dla Ciebie weekend...

- zasady, na jakich ma przebiegać rozmowa: ja bym powiedział jasno, że ja też mam jemu coś do powiedzenia i czy jest gotów mnie wysłuchać, bo jeśli tylko on chce wywalić swoje a mnie słuchać nie będzie, to mnie nie interesuje taka rozmowa i w taki sposób w ogóle "rozmawiać" nie będę - jednym słowem powinnaś sobie umową z nim zapewnić z góry to, że on Cię wysłucha, bo masz do tego pełne prawo...

WCALE NIE MUSISZ ROZMAWIAĆ Z NIM NA WYZNACZONYCH WYŁĄCZNIE PRZEZ NIEGO ZASADACH... a nawet, moim zdaniem, nie powinnaś... dla własnego dobra i dobra Waszej relacji!

---------- 11:29 ----------

Abssinth napisał(a):powie Ci ze Ty jestes zla i on chce rozwodu, bo klocaca sie baba mu nie jest potrzebna.

potem jak ladnie poblagasz powie, ze laskawie sie zgadza na danie Tobie jeszcze jednej szansy, ale musisz sie zamknac i siedziec cicho i zalatwic kogos do trojkacika.

ale poza tym to on Cie kocha nad zycie i Ty jestes dla niego najwazniejsza. i poglaska na koniec.

i bedzie z powrotem to samo co masz caly czas, tylko Ty juz bedziesz na innej pozycji.


heh... dobre! i całkiem prawdopodobne... :?

chociaż mnie się tak jakoś w kryształowej kuli jawi (czyli tak czysto intuicyjnie), że on może przybrać jakąś bardziej agresywną, ekspansywną postawę... chociaż właściwie szantaż rozwodem, to już by było wystarczająco agresywnie... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez blanka77 » 8 wrz 2010, o 11:38

---------- 11:36 08.09.2010 ----------

Filemon napisał(a):
blanka77 napisał(a):


ja bym powiedział jasno, że ja też mam jemu coś do powiedzenia i czy jest gotów mnie wysłuchać, bo jeśli tylko on chce wywalić swoje a mnie słuchać nie będzie, to mnie nie interesuje taka rozmowa i w taki sposób w ogóle "rozmawiać" nie będę - jednym słowem powinnaś sobie umową z nim zapewnić z góry to, że on Cię wysłucha, bo masz do tego pełne prawo...

WCALE NIE MUSISZ ROZMAWIAĆ Z NIM NA WYZNACZONYCH WYŁĄCZNIE PRZEZ NIEGO ZASADACH... a nawet, moim zdaniem, nie powinnaś... dla własnego dobra i dobra Waszej relacji!


Bardzo cenne jest dla mnie to co napisałeś. Zrobię tak jak mi podpowiadasz. I liczę się z tym, że dzisiaj może tej rozmowy nie być, bo przestaję racjonalnie myśleć, a zdominowaną w rozmowie nie chciałabym być.
Dawno się tak nie czułam. Zdaję sobie sprawę, że tu chodzi o bardzo życiowe sprawy, które zaważą na dalszej przyszłości. To nie tak jak dostać pałę w szkole i wiedzieć, że można to poprawić. W życiu czasu cofnąć się nie da. I zszarpanych nerwów zregenerować.

---------- 11:38 ----------

Też myślę, że będzie agresywny. Nawet gdy na początku rozmowa będzie spokojna. Tego się właśnie obawiam. Bo nie wiem jakie jest jego nastawienie do tej rozmowy, czy przeprowadzić ją na spokojnie, czy obrzucić mnie błotem i wyjść z domu.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Winogronko7 » 8 wrz 2010, o 11:59

Ja proponuję mimo wszystko zachować spokoj i chłodny umysł. Przemyśl co chcesz mu powiedzieć. Bądź twarda i faktycznie nie daj się zdominować. Facet musi poczuc, że to on ma kłopoty nie ty.
pozdrawiam:)
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Abssinth » 9 wrz 2010, o 17:04

jak poszlo Blanka? jak sie czujesz?

xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 377 gości