prosta historia

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

prosta historia

Postprzez nicka » 5 paź 2007, o 21:34

witam... :) jestem tutaj nowa. formalnie juz od jakiegoś czasu, ale narazie się przyglądałam, postanowiłam napisać, ale... hm, trudno ująć w słowa nieokreślone do końca myśli.
od długiego czasu zastanawiam sie gdzie, w czym dokładnie tkwi źródło moich problemów - braku wiary w siebie, uciekania od ludzi, strachu przed nimi, a jednocześnie ogromnej chęci bycia zaakceptowaną.. boję sie nowych sytuacji, uciekam od nich, zaczynam sie izolować od przyjaciół, najbliższych - powoli, krok po kroku oddalam sie, po cichutku odchodze, gdzieś w głębi duszy mając nadzieję, że ktoś to dostrzerze, zauważy, że coś we mnie pęka... oddalam sie od nich na własne życzenie jednocześnie w środku gdzieś obwiniając ich o to, że to oni sie nie starają, że nie widzą co sie dzieje. chociaż przecież stwarzam świetne pozory, że jest ok.
od dwóch lat jestem z cudownym, wrażliwym facetem. wiem, że to miłość, że mam to szczęście być kochaną i kochać. ale boję sie, stwarzam ciągłe problemy. tak jakbym próbowała jego cierpliwość, siłę jego uczuć, wielkość akceptacji.. jest moim pierwszym mężczyzną, również w sensie erotycznym. i tutaj jednak nie jest mu ze mną łatwo... kocham go, pragne jego ciała, ale najczęściej kończy sie to porażką - moim panicznym lękiem, płaczem, strachem przed bliskością, wstydem (?), sama nie wiem dlaczego. może jest coś co kiedyś sie stało... coś czego nie chcę pamiętać, mam takie mgliste odczucia czasami, bezpodstawne chyba, sama nie wiem...
hm. a teraz - dlaczego piszeę na DDA właśnie. mój ojciec nie jest nałogowym alkoholikiem. tak myśle. tak mi się wydaję. nie chcę go usprawiedliwiać, ale nigdy nie było tak, żeby miał długie - kilkudniowe, tygodniowe itp. ciągi alkoh. pił sporadycznie, kiedyś, jak byliśmy z bratem mali - sporo, co jakiś czas wracał pijany, urządzał awantury, raz wybił okno, często był wtedy agresywny słownie i fizycznie. pamiętam płacz, ogromny strach, ból, który czuło sie całym ciałe, swój płacz, który był przerażającym łkaniem niedopokonania... pamiętam jak mama pakowała mnie i brata dotaksówki i w nocy uciekaliśmy do babci, jak nas wyzywał, jak strasznie się bałam, że TO wróci nawet kiedy był trzeźwy, wracając ze szkoły zawsze nasłuchiwałam czy wszystko ok. dziś mam dwadzieścia kilka lat , on dawno nie pił, zmienił sie w sumie, chyba jest ok, ale wciąż sie boję, kiedy nie wraca z pracyo ustalonej godzinie, boję sie, że wróci rano, albo za chwilę ,ale pijany...
mam żal do mamy, ostatnio , niedawno do tego doszłam, że ona kiedyś obarczała nas zbyt dużym ciężarem - kazała nam, jako dzieciem prosić np. ojca, żeby nie pił. czułam sie odpowiedzialna za to co robił. nie chcę jej oskarżać, sama sie pogubiła, bała sie nie mniej niż my. dziś są 'normalnym " małżeństwem, o problemach, o przeszłości sie nie rozmawia, zupełnie jakby tego nigdy nie było. a przecież w każdej chwil może wrócić.
przepraszam za nadmiar informacji, za chaos. problem w tym, że ... nie wiem w czym tkwi problem. nie wiem czy jestem dda... gdzie szukać pomocy czy jej szukać... może to samo minie, może sie samo wyleczy ? nie wiem czy to co teraz czuje ma związek z tym co było, może mi sie tylko wydaję, może stwarzam problemy na wyrost... ?
ale nie chce bać sie ludzi, uciekać od nich tak jak teraz, nie chce ranić tego jedynego człowieka, z którym mam zamiar spędzić swoje życie. on też ma spory bagaż doświadczeń za sobą, większy i cięższy niż ja, dlatego nie mogę, nie chcę zagarniać zbyt duz czasu, zainteresowania swoją osobą.
jeszcze raz przepraszam za chaos. pozdrawiam cieplutko znad kubka z kawą i z uchem przyklejonym do radia :D
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez Biedrona » 6 paź 2007, o 03:58

witaj Nicka :cmok:
wiesz, trudno jest o zdiagnozowanie innych czy samej siebie - DDA.
mysle, ze diagnoza nie ma tu zadnego znaczenia - jakakolwiek by byla nadszedl czas, bys sobie pomogla.
wydaje mi sie, ze sama dochodzisz do takich wnioskow. Twoj organizm, Twoj tok myslenia, Twoje wspomnienia, Twoje zachowanie wobec bliskich Ci ludzi - "uslyszcie, ze krzycze, ze prosze o pomoc". widzisz, bliscy ludzie nie zawsze potrafia pomoc, bo po prostu nie sa na to przygotowani, nie beda w stanie zrozumiec wagi i zlozonosci problemow.
masz tylu wokol wspanialych ludzi - ludzi, ktorym na Tobie zalezy. nie zmarnuj tego. nie trac szansy na lepsze zycie. a uwierz mi - zycie potrafi zaskakiwac...
nadszedl czas na rozprawienie sie z tym wszystkim, co siedzi w Tobie od lat. nadszedl czas przerobienia starych spraw, emocji, o ktorych w danej chwili mozesz nie miec pojecia lub tez nie przywiazujesz do tego wagi.
czy myslalas o rozmowie z terapeuta?
przytulam mocno :serce2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez bunia » 6 paź 2007, o 09:20

Czesc Nica....przeszlosci nie zmienisz,nie cofniesz :cry: .....trzeba nauczyc sie z nia zyc i dlatego polecam terapie dlatego,ze leki prowadza do zaburzen zarowno w swerze psychicznej jak i fizycznej.
Ja mialam kiedys podobna sytuacje i objawy chodz nie byl to moj ojciec ale maz.....nabawilam sie nerwicy ktora trzeba bylo leczyc.
Cieplo pozdrawiam :papa:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez nicka » 6 paź 2007, o 09:25

---------- 09:20 06.10.2007 ----------

witam, dzień dobry :)
Dziękuje za odpowiedź, za rade Biedronko :buziaki: terapeuta? hm, myslałam, ale wydaje mi się, że nie wiedziałabym co mu powiedzieć, bo nie wiem w czym tkwi problem. wstyd mi, że jestem taka słaba, że nie potrafię sobie poradzić z tym co było, a przecież inni mieli dużo ciężej, wtedy zrozumiałe wydaje sie wołanie o pomoc. ja na pytanie terapeuty "z jakiem problemem przychodzę" nie potrafiłabym chyba odpowiedzieć bezpośrednio :oops:
mam wrażenie, że rozgrzebywanie starych ran przyniesie więcej bólu niż korzyści. a może sie mylę ? ...
jeszcze raz dziękuje i cieplutko przytulam
:piesek:

---------- 09:25 ----------

Buniu, ale może te lęki same miną ...? może jeśli postaram sie o tym nie myśleć, sama to zwalczyć to mi sie uda...? są sprawy o których nigdy nikomu nie mówiłam i boję się, że wypowiedzenie ich głośno na nowo je "ożywi"... :(
nerwica... chyba rozumiem o co Ci chodzi... terapeuta pomógł?
:kwiatek:
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez bunia » 6 paź 2007, o 09:36

Wiesz jesli nie mozesz sobie z tym poradzic(czesto jest to nerwica wegetatywna - niezalezna od naszej woli) bedzie ciagnelo sie to za Toba jak ogon i w roznych okresach nasilac....lepiej zlapac za rogi problem i z nim sie rozprawic.....to tak jak z wrzodem,trzeba przeciac.....bedzie bolalo ale pozniej poczujesz ulge i Twoje zycie emocjonalne bedzie lepsze.
Ja doszlam do takiego punktu,ze bralam leki przez rok....musialam sie "uwolnic" od meza" no i wiele innych konsekwencji ale nie kazda sytuacja jest w 100% jednakowa.....tak jak my rowniez reagujemy inaczej.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez nicka » 6 paź 2007, o 10:03

super, że sobie z tym poradziłaś, gratuluję :cmok: napewno miałaś ciężko skoro to był Twój mąż... z ojcem jest chyba łatwiej, prościej jest się chyba od niego "uwolnić". nauczyłaś sie panować nad swoim lękiem? a buniu, nie wiem czy też tak reagowałaś, ale zastanawiam się czy można pokonać tą fizyczną część strachu - kiedy ciało reaguje prawie histerycznie na poważniejszy dotyk, na bliskość.. ?
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez bunia » 6 paź 2007, o 10:54

Aby pozbyc sie leku trzeba "usunac" powod.....w pozniejszym czasie nie mialam problemow z fizyczna bliskoscia poniewaz ta ktora sprawiala histerie ciala byla daleko....jednak pozniej bylam rowniez na terapi 2 lata jako,ze wsystko ma swoje konsekwencje chodz kazdy na ogol chce sobie sam poradzic....bylam badzo sceptycznie nastawiona poniewaz sama siebie ocenialam jako dzielna osobe ale jesli mozna sobie pomoc to dlaczego z tego nie skorzystac....nie musimy byc zawsze "super kobitkami" :roll:
:papa:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez nicka » 6 paź 2007, o 18:07

ale jak zacząć, co powiedzieć kiedy wchodzi się do terapeuty, do psychiologa? bo chyba trzeba wiedzieć jak mu to wszystko przedstawić...? buniu, a co sie stało, że w końcu zdecydowałaś sie na terapię pomimo sceptycznego nastawienia? jeśli możesz napisać...
ja chyba jeszcze nie jestem na to gotowa, chociaż nie jestem napewno żadną "super woman " 8) no, może czasmi :wink: staram sie pokonać to sama, może zagłuszyć, chyba tak, ale nie potrafi e napazie inaczej...
pozdrawiam
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez bunia » 6 paź 2007, o 18:32

Moim zdaniem psycholog terapeuta powinien sam naprowadzic tzn. nawiazac kontakt.....ja bylam na 3 rozmowach "kwalifikujacych"....nie bylo to fajne i mocno wcisnelam sie w fotel ale jak juz cos postanowie i wiem,ze to dla mojego dobra to sobie mysle w trudnym momencie "teraz albo nigdy" no i jakos po malu do przodu.
Mnie sklonily mysli samobojcze....wystraszylam sie i poszlam najpierw do swojego lekarza....nie lubie prosic o pomoc wiec bylo to dla mnie trudne ale na szczescie lekarka potraktowala to serio i skierowala dalej.
A potem to juz bylo tylko lepiej :D Do niczego Cie nie namawiam ale warto pewnie sie zastanowic.
Pozdrowka :papa:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Biedrona » 6 paź 2007, o 19:32

wiesz, Nicka, ja zaczelam terapie bo wiedzialam, ze cos jest nie tak - potrafilam ogolnie zarysowac z czym jest mi zle - nie wiedzialam z czego to wynika..
a bardzo chcialam juz zrobic ze soba porzadek. wiedziec. dlaczego ciagle jest zle, dlaczego wybieram toksyczne zwiazki, dlaczego jestem emocjonalnie wypalona.
i teraz juz wiem, mam zarys. wygrzebalam sie z ogromnego dolka, bo wiedzialam i czulam, ze potrzebuje pomocy, ze sama nie dam sobie rady pomimo miliona przeczytanych ksiazek...
pozwolilam sobie pomoc, bo podobnie jak Bunia, nie lubie prosic, i dzis jestem na dobrej drodze....
tez mialam opory i zahamowania i nie wyobrazalam sobie co mam powiedziec...
ale da sie. wystarczy chciec sobie pomoc.
:serce2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez nicka » 18 paź 2007, o 20:09

---------- 12:44 07.10.2007 ----------

dziękuje kochane za Wasze słowa :cmok: bardzo są dla mnie cenne. podziwiam, że zdecydowałyście się na terapie, odważne kobiety, super, bo wierze, że Wam to pomogło :) ja chyba jestem tchórzem takim jakoś, przynajmniej narazie musze jeszcze to przemyśleć... :?
postanowiłam coś ze soba zrobić i sama zacząc z tym walczyć. wychodzić będzie pewnie jak zwykle, ale może coś, jakoś powoli sie uda :) boję sie tylko, że trace czas, chwile, które mogłyby byc MOJE tak do końca, prawdziwie, a mam je tylko w połowie, bo nie potrafię sie nimi cieszyć, czerpać z nich, korzystać z tego co w nich piękne. od kilku dni jestem totalnie na dystans do mojego mężczyzny, zupełnie jakby nie wiadomo cio zrobił, a przecież nic az tak poważnego sie nie stało. jakoś nie potrafię sie przełamać, boję sie, że on przestanie sie starać, a jednocześnie tak go traktuje. zupełny bezsens :?
Dziękuje Buniu i Biedroniu za szczerość, całuje Was mocno :buziaki: i wszystkim życze udanej niedzieli, nawet, a może szczególnie, Zizi :D będzie dobrze przecież, no nie ? :)

---------- 20:09 18.10.2007 ----------

coraz trudniej przebić mi się ze swoim strachem, smutkiem, buduję ścianę... coraz mocniejszą, twardszą... mam nadzieję, że to kiedyś minie...
tylko tyle chciałam napisać... tylko tyle... i pozdrawiam...
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez maud11 » 29 paź 2007, o 02:13

Hej!!
Jak także DDA nie jestem bo alkoholu u mnie w domu nie było. Były awantury, wyzwiska, zdrady. Wystarczy. Wystarczy żeby mieć problem z dorosłym życiem. Wg mnie nie chodzi o dokładną przyczynę, tylko o skutek. Dorosłe Dzieci (czy Alkoholików czy z Rodzin Dysfunkcyjnych (DDD)) charakteryzują się w większości tymi samymi cechami - niską samooceną, przewrażliwieniem, brakiem odporności na krytykę, braniem wszystkiego do siebie, lękiem przed bliskością, chęcią kontrolowania wszystkiego itd.
I nam wszystkim chodzi o zmianę tego, o poprawienie komfortu swojego życia, i nieważne czy był alkohol czy coś innego - wszyscy zasługujemy na lepsze życie.
Ja o pojęciu "Dorosłych Dzieci" dowiedziałam się ok. 3 lat temu. O możliwości terapii około 1,5 roku. Zdecydowałam się na nią - 2 miesiące temu. Z drżącym sercem, głosem i rękami jakoś to zrobiłam - umówiłam sie na terapię. Dlaczego? Bo miałam dość tego że sama niszczę 2-letni związek z cudownym mężczyzną. Nie żałuje. Uczę się żyć na nowo, kochać, ufać i doceniać swoją wartość. Działa.

Pozdrawiam i życzę odwagi :*
maud11
 
Posty: 2
Dołączył(a): 7 sie 2007, o 12:06
Lokalizacja: Kraków

Postprzez nicka » 30 paź 2007, o 00:20

dziękuję maud. ciesze sie z Tobą, wierze Ci na słowo, że to pomaga, ale ja za bardzo sie boję, całe życie to ja byłam dla innych oparciem, to do mnie przychodziło sie wyrzalić, dlatego nie wiem jak znaleźć sie w odwrotnej sytuacji kiedy to ja potrzebuję pomocy :(
w sobote apadłam mojego m. krzycząc prawie, że nie pyta co u mnie, jak sprawy w domu (a jest złowroga "cisza"...), jak sie czuje itd. on nie zrozumiał, we mnie odezwała sie znowu panika, chisterycznie płakałam, nienawidząc jego za domniemamy brak zainteresowania i siebie za brak sił...
dzisiaj miałam przerażający sen, jeszcze teraz dokładnie to pamiętam... śniło mi się, że przyłapałam rodziców... ojciec zmuszał mame do seksu, ona leżała przerażona i prosiła, żeby przestał.........
z niedowierzaniem odnalazłam w tym swój obraz na jawie......
coś we mnie pęka, zbyt dużo strachu nazbierało sie przez lata...
dziękuję za poświęcenie mi uwagi...
i przepraszam, że tak szczerze... ale musiałam to gdzieś napisać...
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez tie » 31 paź 2007, o 01:22

Nicka, wiesz, Twoje wypowiedzi pasuja do mnie idealnie....... zapisalam sie na terapie, mam nadzieje, ze pomoze. musi he he :nerwus:
powodzonka, nie boj sie. ja tez nie wiem co gadac na terapii, bylam jak na razie tylko na 1 spotkaniu. nie potrafie mowic o sobie, ale mam nadzieje, ze moj terapeuta mi w tym pomoze,bo przeciez o to chodzi, nie?
tie
 
Posty: 3
Dołączył(a): 14 paź 2007, o 19:48
Lokalizacja: kraków


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości

cron