Codziennie mam myśli samobójcze.Od bardzo dawna.Tyle ze kiedys były one jakby wołaniem o pomoc,krzykiem desperacji,a teraz zimnym wyrachowaniem,jedynym wyjsciem przed którym stoję.
Choruję już tyle lat.Pamiętam poczatki mojej choroby-mimo iz byłem załamany wierzyłem że uda się z tego wyjść,była we mnie nadzieja.Bo przecież jak nie ta to inna metoda,nie ten to inny lekarz czy psycholog,ale wkońcu z tego wyjdę.Ale teraz już nie mam złudzeń.Po wypróbowaniu,na przestrzeni kilkunastu lat, mnóstwa leków,terapii wiem ze ta bitwa jest przegrana...
Do czego można porównać moje życie?Pamiętacie "Dzień Swistaka"?Dla mnie każdy dzień jest taki sam.I nie było by w tym może nic tragicznego gdyby nie fakt że każdy dzień to przeżywanie na nowo tego samego bólu,rozpaczy,cierpienia.Tak jest od lat tyle że kiedyś naiwnie wierzyłem że kiedyś w koncu wydarzy sie cos co zmieni tę parszywą sytuację.Dzis już nie mam złudzeń.Chcę umrzeć bo nie chcę już kolejnego dnia.naprawdę nie chcę już cierpieć.To co mówię nie jest reakcja na jakieś pojedyncze nieszczęście które przytrafiło mi się w życiu ale na niewyobrazalny ból którego doswiadczam od nowa każdego dnia.Już nie mogę,nie chcę...
Już nie raz mówiłem ze chcę umrzeć,tyle ze kiedyś oczekiwałem litości,tego ze jeśli bedę tak mówił ktos w koncu okaze mi łaskę i wyciągnie mnie z tego bagna,chocby z litosci tylko.Teraz nie chcę juz nic osiągnąć oprócz tego by pokazać co czuję.Nic juz się nie da dla mnie zrobić...
Pragnę żyć...ale jeszcze bardziej nie chcę by kolejny dzien był kopią psychicznego horroru jaki przeżywam od 'zawsze'...a tak będzie chyba ze w końcu przerwę ten przeklęty łańcuch wydarzeń...
Byc morze w oczach niektórych jestem niewdzięcznikiem który nie potrafi cieszyc sie z drobnostek,który widzi na swiecie wiecej zła niz dobra ale taki już jestem,inaczej nie potrafię.Moze tak jestem stworzony ze widzę swiat przez pryzmat tego jakim mógłby byc zamiast jak żebrak radować sie z okruchów dobra które z pogardą i politowaniem od czasu do czasu życie rzuci mi jak przechodzien 50 groszy dworcowemu żulowi...