Na skraju załamania...

Problemy z partnerami.

Na skraju załamania...

Postprzez blanka77 » 1 wrz 2010, o 14:19

Jestem na skraju załamania nerwowego. Nawet nie wiem od czego zacząć, tyle tego jest… Jestem mężatką od 5 miesięcy i mam wrażenie, że moje małżeństwo to jedna wielka pomyłka. Piszę tutaj po to, żeby ktoś „stojący” z boku powiedział mi, czy to ze mną jest kiepsko, czy ja rzeczywiście znajduję się w nienormalnej sytuacji.
Ślub nasz odbył się po 1,5 rocznej znajomości, w tym przed ślubem mieszkaliśmy ze sobą 7 miesięcy. Tak jak teraz się zastanawiam, to chyba od początku było coś nie tak. Nie chcę oceniać ani siebie, ani jego, ale przedstawić rzeczywistą sytuację.
Przed wspólnym zamieszkaniem widywaliśmy się w weekendy, najczęściej ja do niego jeździłam ponieważ opiekował się osobą chorą, z którą mieszkał i niestety nie miał zbytnich możliwości pozostawiania jej w każdy weekend. Początkowo jakoś nam się układało. Ale ja nigdy będąc z nim nie czułam się prawdziwą kobietą. A zaczęło się od tego, że on ma duże potrzeby seksualne, nie oznacza to jednak, że ja jest zimna jak lód. Chodzi o to, że on chciałby np. seksu grupowego (nie wiem czy z wymianą partnerów, czy bez, ale kręci go ten klimat). On wcześniej już tego próbował, podobało mu się to i chciałby mnie na to namówić, chociaż nie nalega, ale moja zdecydowana niechęć nie pasuje mu.
Nie ufam mu. Kiedyś gdy do niego przyjechałam, otwierał przy mnie pocztę i zauważyłam, że ma swoje konto na portalu sexzone, czy jak mu tam. Weszłam sobie tam potem i poczytałam. Ale nie to dla mnie najgorsze. Najgorsze, że nawet gdy zamieszkaliśmy razem, nie skasował go przez dłuższy czas. Dopiero po jakiejś awanturze, wykasował to konto. Ta cała sytuacja zasiała we mnie niepokój odnośnie naszego związku. Pewnego dnia, gdy już mieszkaliśmy razem, a jego w danym momencie nie było w domu, przestawiałam jego komputer (który zawsze był zahasłowany) i nie wiem jakim sposobem, nie był zablokowany. Otwarte było gg. Biłam się z myślami, czy otworzyć, czy nie. Zachowałam się nieprzyzwoicie i otworzyła jeden jedyny czat. I to jaki? Mało tego, że całą rozmową z nią skomlał jak pies do suki (bo ona jakoś nie miała ochoty na niego w danym momencie), a najgorsze, że proponował jej seks w plenerze (byłam wtedy w pracy). On pracuje niby w domu. Powiedziałam mu o tym bo mną to wstrząsnęło, a on mi na to, że oni sobie tylko tak pisali, nie umawiał się!!!!! A przeczytałam na własne oczy tę jego propozycję. Potem szybko wszystko wykasował.
Mało tego. Kiedyś korzystałam z zapasowego dysku i tam miał kopię swojej poczty. Oczywiście przez całą naszą znajomość prowadził seks korespondencję (nie czytałam tego) widziałam tylko zdjęcia pornograficzne dziewczyn, które zarywał w necie. Potem podczas sprzątania znalazłam komórkę, którą ukrył w pawlaczu i tam jednoznaczne sms-y dowodzące, że cały czas mnie zdradzał. Załamałam się, ja nigdy nikomu nie grzebałam w prywatnych rzeczach, ale ten czat na gg zapoczątkował to co zrobiłam potem. Nie jestem z siebie dumna, jestem zdruzgotana.
Nie mam ochoty na seks z nim, bo jak kiedyś coś chciał w łóżku, a ja tego nie chciałam to powiedział, że inne to robią. Nie jest tak, że ja stronię od łóżka, ale jest to pierwszy facet, z którym nie sprawia mi to przyjemności, bo uważam, że traktuje mnie przedmiotowo.
Bez względu na to co o nim się dowiedziałam, chciała się opanować i zachować jakiś umiar w tym, że się niepokoję czy jestem zazdrosna. I co? I źle. Nie mogę się zapytać np. co robi przy kompie, albo kto dzwonił przed chwilą bo on uważa, że jest zazdrosna. Nie pytam za każdym razem i nawet jeśli się niepokoję jego zachowaniem, staram się tego nie dawać poznać po sobie. Moim zdaniem on już jest przewrażliwiony na tym punkcie, albo coś ukrywa i go to drażni.
On nie jest całkiem złym człowiekiem. Ale jest furiatem. Jeśli coś mu nie pasuje, to jego sposobem na rozładowanie się, jest w większości przypadków wykrzyczenie się. Ja mam tego dosyć. On w każdej kłótni szuka powodu w moim zachowaniu, on przeważnie jest ok. I argumenty przedstawia wystarczające, moje nigdy takie nie są.
Uważa, że powinniśmy więcej rozmawiać, tyle że gdy w większości ja do niego przychodzę pierwsza, to on wtedy ma okazję pokazać swoją wyższość. A ja już teraz nie zamierzam się płaszczyć, chociaż nigdy tego nie robiłam, ustępowałam w większości żeby załagodzić sytuację. I tak jest praktycznie cały czas, kłótnie, pretensje, wymówki.
Teraz od 4 dni nie rozmawiamy, fakt zaczynałam z nim rozmowę 2 razy, ale tradycyjnie potraktował mnie jak śmiecia ( w moim odczuciu, bo pewnie jego nie było takie). Nie wiem co mam z tym dalej zrobić. Potraktować cały ten związek jako jedną wielką porażkę i dać sobie spokój, czy szukać pomocy u specjalistów. Ja już psychicznie nie wytrzymuję. Mnie nikt w takiej atmosferze nie wychowywał, jest mi to obce. Chociaz moja teściowa to złota kobieta i nie chcę jej zamartwiać, bo musiałabym opowiedzieć kilka szczegółów, a to dla mnie trochę żenujące.
Poradźcie co mam zrobić.

Blanka
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 1 wrz 2010, o 15:41

uciekaj, gdzie pieprz rosnie.

sorry,, nie moge dluzej bo jestem w pracy, ale tyllko te slowa mi sie cisna na usta...

sciskam.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sarah_li » 1 wrz 2010, o 16:21

Blanka, mnie sie tak szczerez wlos na glowie zjezyl. Wadawalo mi sie ze malzenstwo z 5cio miesiecznym stazem to nie wychodzi z lozka... bo tak strasznie za soba szaleje.
Gdybyscie sie szczerze kochali i chcieli byc razem, bo jego wyglup byl jednorazowy. niechcacy, po alkoholu... albo nie wiem - to bym pewnie poradzila terapie, a poniewaz w to nie wierze, to podobnie jak Abssinth radze ci, dziewczyno zastanow sie czy warto, zastanow sie, poki masz jeszcze czas, poki jeszcze lubisz siebie i znasz swoja wartosc... Przeciez w twoim ktrokim malzenswte nie ma nic innego jak klamstwo, zdrada i obluda... co ty chcesz zbudowac w takim zwiazku.

Pomysl sobie tak szczerze, czy widzisz jego i siebie na starosc, razem wzajemnie sie wspierajacych w chorobie... Jak widzisz taka przyszlosc to walcz, jak nie, to szkoda czasu
Sarah_li
 
Posty: 143
Dołączył(a): 4 cze 2009, o 15:17

Postprzez Filemon » 1 wrz 2010, o 18:42

z tego co piszesz, to mnie się wydaje, że ten człowiek jest cały czas nieuczciwy wobec Ciebie i to w drastyczny sposób...

mam wrażenie, że przed Wami rozejście się, albo Twoje znoszenie jego zdrad i kłamstw...

w ogóle tego nie widzę... :( no chyba, że założymy, że to jest facet uzależniony od seksu, że przyznałby się do tego sam przed sobą, zaczął się leczyć, bo poczułby taką potrzebę i odniósł w tym sukces...

ale czy Ty byś to przetrzymała i czy on by potem przy Tobie został...?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez woman » 1 wrz 2010, o 19:26

Blanko, witaj na forum.

Na początku uściślijmy, wszystko z Tobą w porządku, aż dziw że to wszystko znosisz i jeszcze jakoś się trzymasz.

Mnie ręce opadły do samej podłogi takowoż i szczęka :?

Podły typ z tego Twojego pożal się Boże męża, nie szanuje Cię, okłamuje, robi wodę z mózgu i żeruje na Twojej przyzwoitości.

Gdyby jeszcze tak jak pisze Filemon, on rozumiał, widział swoją winę, chciał się leczyć (o ile to w ogóle choroba a nie egoizm), powiedziałabym ratuj małżeństwo.
Jednak tak naprawdę to czy to w ogóle jest małżeństwo?
Gdzie miłość, zaufanie, szacunek???

Blanka, ja bym wiała :(
Póki jeszcze nie straciłaś całkowicie wiary w siebie, bo za kilka lat możesz skończyć jako emocjonalny strzęp czlowieka.

Ściskam mocno.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Filemon » 1 wrz 2010, o 20:05

woman napisał(a):Blanka, ja bym wiała :(
Póki jeszcze nie straciłaś całkowicie wiary w siebie, bo za kilka lat możesz skończyć jako emocjonalny strzęp czlowieka.



zgadzam się i w sumie podzielam tę opinię...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Winogronko7 » 2 wrz 2010, o 11:12

Filemon Wysłany: Śro 1 Wrz 2010 20:05 Temat postu:

--------------------------------------------------------------------------------

woman napisał/a:

Blanka, ja bym wiała
Póki jeszcze nie straciłaś całkowicie wiary w siebie, bo za kilka lat możesz skończyć jako emocjonalny strzęp czlowieka.




zgadzam się i w sumie podzielam tę opinię...

- i ja tak uważam.
Nie da się zbudować normalnego, dobrego związku na takich fundamentach.
Brak tu zaufania i szacunku.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez blanka77 » 2 wrz 2010, o 11:20

Dzięki za rady i słowa otuchy.
Sama jestem w szoku, że te 5 miesięcy to jest nic jeśli chodzi o związki małżeńskie. Dla mnie te 5 miesięcy to chyba jakiś koszmar senny. Ja nie dowierzam, że tak może być. Nie jesteśmy młodymi szczylami, bo mamy po 33 lata, żeby nie wiedzieć jakie wartości w życiu są ważne, a jakie najważniejsze.
Przeraża mnie perspektywa życia razem w takim "wydaniu". Wcześniej mi mówił żebyśmy poszli do jakiegoś specjalisty, który z nami popracuje. Gdy mu to wczoraj zaproponowałam, bo powiedziałam, że wydaje mi się, że sami tego nie rozwiążemy, niech na to ktoś spojrzy z boku, to mi odpowiedział, że nie pójdzie bo skoro my już na początku chcemy iść na terapię to co będzie gdy będą większe problemy.
Odpowiedziałam mu, że lepiej teraz iść i dowiedzieć się w czym jest rzecz, żeby potem uniknąć takich sytuacji. Wniosek z tego: musi być tak jak on chce, bo on ma rację. Ale ja chyba i tak się gdzieś wybiorę bo chcę żeby mi ktoś pomógł. Nawet wczoraj wybrałam sobie psychologa (czat z nim), wysłałam kasę i jak na złość jest na urlopie do 15 września :( . Muszę więc czekać.
To co ja opisałam w mojej historii, to w zasadzie jest kropla w morzu. Tak się zastanawiam nad tym moim mężem, jakim on jest właściwie człowiekiem. Jak się coś dzieje złego mi (nie z jego winy oczywiście) to by mi nieba przychylił. Gdy coś mi się nie podoba w jego zachowaniu, to najchętniej by się mnie pozbył chyba. Wszystkim pomaga, bo nie jest obojętny na krzywdę ludzką, tylko ja się w tym "ramach" nie mieszczę. Co z nim jest?
Ja też nie jestem idealna, zdaję sobie z tego sprawę i w wielu kwestiach mogłabym robić inaczej, ale się staram. Zawsze walka była o to, żebym mówiła co się dzieje (jeśli się coś dzieje), o co mi chodzi, co mi się nie podoba itd. Bo ja należę raczej do osób, które są bardziej zamknięte niż otwarte. Fakt, ma rację, lepiej sobie wszystko powiedzieć niż skrywać w sobie. Staram się więc tak robić. I jaki efekt? Marny. Bo albo mu się nie spodoba to co powiem, albo mówi, że ja uważam, że on wszystko robi źle.
Fakt wiele razy słyszę, że jestem dla niego najważniejsza, że mnie kocha itd. Ale to tylko wtedy gdy jest "dobrze". W sytuacjach kryzysowych dla mnie jest potworem.
Wydaje mi się, że nasze małżeństwo nie przetrwa. Mam z każdym dniem mniej siły na to wszystko. Teraz wychodzą różnice w naszych charakterach, pojmowaniu pewnych rzeczy, emocjach.
Dobrze, że nie mamy dzieci, a ja nie jestem zależna od niego finansowo, bo byłoby beznadziejnie.
Jestem jeszcze na etapie poszukiwania rozwiązania tej sytuacji. Ale gdy uznam, że go nie ma, odejdę bez zastanowienia. Dla mnie tak czy inaczej, w tym momencie, jest to pewnego rodzaju klęska życiowa. Bez rozpatrywania czyja wina.
Aha, jeszcze w kwestiach naszego łóżka... Żenada. Z tym namawianiem mnie na seks np. z drugą parą to odpowiedział mi, że nawet nie spróbowałam, a mówię, że mi się nie podoba i nie chcę. Powiedział też, że skoro nie, to nie, ja się nie dowiem jak to jest, ale on przeżyje to, że nie będzie tego miał. Innym razem mówi, że chyba nie zniósłby mojego widoku z innym facetem, bo jest o mnie zazdrosny. Chociaż ja go o to nie pytałam. On tak czasami gada, albo zadaje różne tego typu pytania czy coś bym tam chciała takiego czy innego w kwestiach łóżkowych. Ja rozumiem, że on ma duży temperament, ale ja nie mam jakiegoś małego. Z tym, że teraz mam może 30% całości wspomagane lampką wina, chociaż nawet alkohol go nie zwiększa.
W kwestii jego zdradzania mnie. Wiem o tym co robił przed ślubem, natomiast nie "odkryłam" jego zdrad po ślubie. Teraz to nawet nie szukam żadnych "dowodów" bo chyba bym dostała świra. Wcześniej czy później wszystko i tak się wyda.
Jak to piszę i potem czytam, to nie wierzę, że sprawa dotyczy mnie. Teraz widzę ile jest zła w tym wszystkim.
A tak normalnie, to staram się dbać o siebie, może mało wychodzę bo żeby z nim być zmieniłam miejsce zamieszkania i nie mam zbyt wielu znajomych. Postanowiłam, że pójdę do szkoły tańca na salsę. Z jednej strony dla siebie, a z drugiej żeby zobaczył, że nie jest tak, że mój świat się na nim zaczyna i na nim kończy. Niedługo jadę z koleżanką na większe zakupy i kupię sobie coś szałowego (chociaż nadającego się do wyjścia do pracy) niech się zastanawia po co się tak staram, a ja zwyczajnie będę to robiła dla lepszego samopoczucia i z nadzieją, że kiedyś będę szczęśliwa :)
Tak się nieraz zastanawiałam, po jaką cholerę tak za mną biegał, oświadczał się po 4 miesiącach znajomości, chciał żebym się szybko przeprowadziła?

Przepraszam, że te moje przemyślenia takie trochę nieuczesane, ale mam tego wszystkiego tyle w glowie, że nie wiem jak to wszystko sensownie poukładać, skoro to wszystko jest pozbawione sensu :)

Pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie i odpowiedzi
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 2 wrz 2010, o 11:33

Tak się nieraz zastanawiałam, po jaką cholerę tak za mną biegał, oświadczał się po 4 miesiącach znajomości, chciał żebym się szybko przeprowadziła?


po to, zeby Cie 'zaklepac', zdobyc na wlasnosc, wyciagnac z rodzinnego domu i srodowiska, miec i posiadac na wlasnosc u siebie i na swoim terenie.

po to, zeby s nie miala czasu sie zastanowic, czy naprawde tego chcesz, zebys nie miala czasu go poznac, zeby nie musial sie za dlugo meczyc z udawaniem kogos kim nie jest.


http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4458964&start=0
bylam w podobnym zwiazku...mi pomoglo to forum :) udalo mi sie uciec, prawie juz trzy lata temu...i do dzisiaj sie odbudowuje.

on sie nie zmieni - jesli na poczatku Waszego zwiazku jest taki, to przeciez moze byc juz tylko gorzej...przeciez ten czas w kazdym dobrym zwiazku to czas tego, ze sie patrzy sobie nawzajem w oczy i swiata nie widzi poza ta ukochana osoba...a nie 'seks grupowy' i 'fikolki' i 'ja mam zawsze racje a ty sie dostosuj'.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blanka77 » 2 wrz 2010, o 11:47

Masz rację, nie miałam czasu na zastanowienie się. Nie byłam zdecydowana na 100% zmienić swoje dotychczasowe życie, ale zrobiłam to bardziej dla niego niż dla siebie. Bo te "naciski" wydawały mi się szczere. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co on w rzeczywistości robi. Gdybym to wiedziała wtedy, nie zamieszkałabym z nim i nie brałabym ślubu. Zakończyłabym tę znajomość.
Teraz muszę zająć się sobą, jak zwykła egoistka czy egocentryczka. Nauczyłam się tego od niego.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Filemon » 2 wrz 2010, o 11:55

blanka77 napisał(a):Jak to piszę i potem czytam, to nie wierzę, że sprawa dotyczy mnie. Teraz widzę ile jest zła w tym wszystkim.


czyli, że w Twoim życiu i sprawach jest WIELE TEGO, CO TOBIE JEST OBCE... skąd się to wzięło...? ano najwyraźniej jest to "wkład" tej drugiej strony... czyli świadczy to o tym, że są duże różnice między Tobą i Twoim mężem...

mnie się generalnie podoba to co piszesz - Twoje spojrzenie na różne kwestie i sposób podejścia... wydajesz mi się fajną, inteligentną osobą, z systemem wartości, na którym można coś sensownego budować... ale czy to samo można powiedzieć o Twoim mężu...? wiele wskazuje na to, że NIE...

współczuję Ci sytuacji, w której się znalazłaś i tego, co podobnie do Ciebie postrzegam jako rodzaj życiowego niepowodzenia... jednak na szczęście, jak sama piszesz, w tym związku nie przyszło na świat dziecko, no i jesteś niezależna finansowo od męża... to wiele może ułatwić...

życzę Ci mądrej i dobrej dla Ciebie decyzji oraz umiejętności jej przeprowadzenia w odpowiedni sposób...

pozdrawiam!

Fil
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez blanka77 » 2 wrz 2010, o 12:07

Dzięki Fil.
Dojrzewam żeby podjąć jakąś decyzję odnośnie swojego związku. A dojrzewam dlatego, żeby byla to rozsądna decyzja. Pod wpływem emocji, odeszłabym od niego już ze 3 razy.
Może dlatego, że jestem zbyt rozsądna tak na tym wszystkim wychodzę. Ja chciałabym, żeby bylo wszystko dobrze, żeby każdy był spełniony w związku, szczęśliwy, pewny tej drugiej osoby, miał wsparcie w każdej sytuacji.
Ja wczoraj uslyszałam od mojego, że on jest o mnie zazdrosny, ale nie okazuje mi tego. Nawet gdyby wiedział, że z kimś tam flirtowałam, to nie byłoby problemu, skoro robiłam to dla swojej przyjemności, bo jest mnie pewny, że go nie zdradzę. Ciekawe, a w zasadzie to mu zazdroszczę, że jest w związku z osobą, której może tak ufać.... Chyba się teraz wkurzyłam po napisaniu tych ostatnich słów.
Chcę żeby moja decyzja i wierzę, że tak będzie, został podjęta świadomie, nie pod wpływem emocji. Tylko wtedy będzie racjonalna, tak uważam. Wierzę, że mi się to uda.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Abssinth » 2 wrz 2010, o 12:24

Teraz muszę zająć się sobą, jak zwykła egoistka czy egocentryczka.


Teraz musze zajac sie soba, jak zdrowa osoba, a nie poswiecajaca sie bezsensownie matka-polka...

co Ty na takie podejscie?
czy wydaje Ci sie zle, egoistyczne, zajecie sie soba i swoim zdrowiem psychicznym?


trzymaj sie cieplo :)

zastanawia mnie troche to, ze wolisz odejsc 'zdroworozsadkowo' niz 'emocjonalnie' - czy nie ufasz swoim emocjom? Uwazasz, ze jestes na tyle niezrownowazona, ze decyzja podjeta pod wplywem silnych emocji ( a musialo sie stac cos naprawde strasznego, ze chcialas odejsc...przeciez na codzien zgadzasz sie na rzeczy totalnie jak dla mnie chore, znieczulasz sie do nich...) , bylaby decyzja zla, zalowalabys jej?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blanka77 » 2 wrz 2010, o 12:36

Należę do osób, które starają się nie podejmować decyzji pod wpływem emocji. Zawsze staram się jakoś ogarnąć i dopiero rozsądnie działać.
To nie jest tak, że ja mu ulegam i nic się nie odzywam. To co napisałam w swoich postach, to było bardziej od strony moich emocji. Gdybym mu ulegała sprawa pewnie by inaczej wyglądała, wmawiałabym sobie, że to wszystko moja wina i siedziała cicho. Ja natomiast nie pozwalam sobą pomiatać, stąd też te nasze ciągłe starcia. Nie potrafimy do siebie dotrzeć żeby się zrozumieć.
A tak ogólnie będąc w środowisku prawie całkiem dla mnie obcym, nie da się tak zwyczajnie spakować i wyjść. Do hotelu? ok, na 1 lub 2 noce.
Gdy podejmę taką decyzję, że to już definitywny koniec, chcę wyjść z tego obecnego domu i wejść do swojego nowego. Tak mam i nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale wolę mieć zabezpieczenie. Nie pali mi się aż tak, żebym musiała wyjść dzisiaj lub jutro. Nie jest taki (przynajmniej do tej pory) żeby zrobił mi jakąś krzywdę fizyczną, więc od tej strony mi nic nie zagraża.
Chcę rozsądnie to wszystko załatwić, żeby przede wszystkim sobie krzywdy nie zrobić.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Winogronko7 » 2 wrz 2010, o 23:03

To nie jest tak, że ja mu ulegam i nic się nie odzywam. To co napisałam w swoich postach, to było bardziej od strony moich emocji. Gdybym mu ulegała sprawa pewnie by inaczej wyglądała, wmawiałabym sobie, że to wszystko moja wina i siedziała cicho. Ja natomiast nie pozwalam sobą pomiatać, stąd też te nasze ciągłe starcia. Nie potrafimy do siebie dotrzeć żeby się zrozumieć.

-i tu jest problem. gdybyś siedziala cicho, radzilibyśmy Ci byś sie odzywała i walczyła o godność i szacunek. Gdybyś siedziala cicho niebyłoby spięć i kłótni. Ale jak byś się czuła? Że tracisz życie i resztki obtymizmu.
Plus dla Ciebie, że potrafisz się obronić przed jego atakami.
To nie Ty musisz sie zmienic, lecz on. Facet najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy jak Ty postrzegasz tą sytuację i na jak cienkim lodzie stoji.
Może warto go o tym poinformować i zobaczyć jak wtedy się zachowa? Moze potrzebny mu zimny prysznic?
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 587 gości

cron