Jestem na skraju załamania nerwowego. Nawet nie wiem od czego zacząć, tyle tego jest… Jestem mężatką od 5 miesięcy i mam wrażenie, że moje małżeństwo to jedna wielka pomyłka. Piszę tutaj po to, żeby ktoś „stojący” z boku powiedział mi, czy to ze mną jest kiepsko, czy ja rzeczywiście znajduję się w nienormalnej sytuacji.
Ślub nasz odbył się po 1,5 rocznej znajomości, w tym przed ślubem mieszkaliśmy ze sobą 7 miesięcy. Tak jak teraz się zastanawiam, to chyba od początku było coś nie tak. Nie chcę oceniać ani siebie, ani jego, ale przedstawić rzeczywistą sytuację.
Przed wspólnym zamieszkaniem widywaliśmy się w weekendy, najczęściej ja do niego jeździłam ponieważ opiekował się osobą chorą, z którą mieszkał i niestety nie miał zbytnich możliwości pozostawiania jej w każdy weekend. Początkowo jakoś nam się układało. Ale ja nigdy będąc z nim nie czułam się prawdziwą kobietą. A zaczęło się od tego, że on ma duże potrzeby seksualne, nie oznacza to jednak, że ja jest zimna jak lód. Chodzi o to, że on chciałby np. seksu grupowego (nie wiem czy z wymianą partnerów, czy bez, ale kręci go ten klimat). On wcześniej już tego próbował, podobało mu się to i chciałby mnie na to namówić, chociaż nie nalega, ale moja zdecydowana niechęć nie pasuje mu.
Nie ufam mu. Kiedyś gdy do niego przyjechałam, otwierał przy mnie pocztę i zauważyłam, że ma swoje konto na portalu sexzone, czy jak mu tam. Weszłam sobie tam potem i poczytałam. Ale nie to dla mnie najgorsze. Najgorsze, że nawet gdy zamieszkaliśmy razem, nie skasował go przez dłuższy czas. Dopiero po jakiejś awanturze, wykasował to konto. Ta cała sytuacja zasiała we mnie niepokój odnośnie naszego związku. Pewnego dnia, gdy już mieszkaliśmy razem, a jego w danym momencie nie było w domu, przestawiałam jego komputer (który zawsze był zahasłowany) i nie wiem jakim sposobem, nie był zablokowany. Otwarte było gg. Biłam się z myślami, czy otworzyć, czy nie. Zachowałam się nieprzyzwoicie i otworzyła jeden jedyny czat. I to jaki? Mało tego, że całą rozmową z nią skomlał jak pies do suki (bo ona jakoś nie miała ochoty na niego w danym momencie), a najgorsze, że proponował jej seks w plenerze (byłam wtedy w pracy). On pracuje niby w domu. Powiedziałam mu o tym bo mną to wstrząsnęło, a on mi na to, że oni sobie tylko tak pisali, nie umawiał się!!!!! A przeczytałam na własne oczy tę jego propozycję. Potem szybko wszystko wykasował.
Mało tego. Kiedyś korzystałam z zapasowego dysku i tam miał kopię swojej poczty. Oczywiście przez całą naszą znajomość prowadził seks korespondencję (nie czytałam tego) widziałam tylko zdjęcia pornograficzne dziewczyn, które zarywał w necie. Potem podczas sprzątania znalazłam komórkę, którą ukrył w pawlaczu i tam jednoznaczne sms-y dowodzące, że cały czas mnie zdradzał. Załamałam się, ja nigdy nikomu nie grzebałam w prywatnych rzeczach, ale ten czat na gg zapoczątkował to co zrobiłam potem. Nie jestem z siebie dumna, jestem zdruzgotana.
Nie mam ochoty na seks z nim, bo jak kiedyś coś chciał w łóżku, a ja tego nie chciałam to powiedział, że inne to robią. Nie jest tak, że ja stronię od łóżka, ale jest to pierwszy facet, z którym nie sprawia mi to przyjemności, bo uważam, że traktuje mnie przedmiotowo.
Bez względu na to co o nim się dowiedziałam, chciała się opanować i zachować jakiś umiar w tym, że się niepokoję czy jestem zazdrosna. I co? I źle. Nie mogę się zapytać np. co robi przy kompie, albo kto dzwonił przed chwilą bo on uważa, że jest zazdrosna. Nie pytam za każdym razem i nawet jeśli się niepokoję jego zachowaniem, staram się tego nie dawać poznać po sobie. Moim zdaniem on już jest przewrażliwiony na tym punkcie, albo coś ukrywa i go to drażni.
On nie jest całkiem złym człowiekiem. Ale jest furiatem. Jeśli coś mu nie pasuje, to jego sposobem na rozładowanie się, jest w większości przypadków wykrzyczenie się. Ja mam tego dosyć. On w każdej kłótni szuka powodu w moim zachowaniu, on przeważnie jest ok. I argumenty przedstawia wystarczające, moje nigdy takie nie są.
Uważa, że powinniśmy więcej rozmawiać, tyle że gdy w większości ja do niego przychodzę pierwsza, to on wtedy ma okazję pokazać swoją wyższość. A ja już teraz nie zamierzam się płaszczyć, chociaż nigdy tego nie robiłam, ustępowałam w większości żeby załagodzić sytuację. I tak jest praktycznie cały czas, kłótnie, pretensje, wymówki.
Teraz od 4 dni nie rozmawiamy, fakt zaczynałam z nim rozmowę 2 razy, ale tradycyjnie potraktował mnie jak śmiecia ( w moim odczuciu, bo pewnie jego nie było takie). Nie wiem co mam z tym dalej zrobić. Potraktować cały ten związek jako jedną wielką porażkę i dać sobie spokój, czy szukać pomocy u specjalistów. Ja już psychicznie nie wytrzymuję. Mnie nikt w takiej atmosferze nie wychowywał, jest mi to obce. Chociaz moja teściowa to złota kobieta i nie chcę jej zamartwiać, bo musiałabym opowiedzieć kilka szczegółów, a to dla mnie trochę żenujące.
Poradźcie co mam zrobić.
Blanka